Nasza tożsamość nie jest biologicznie określona, lecz zdeterminowana przez społeczne relacje, w które wchodzimy w okresie dorastania, i role, które w nich gramy. One są naszym głównym źródłem informacji o świecie, z nich czerpiemy obraz samego siebie.
Zamierzam skoncentrować się w niniejszym artykule na problemie ustalenia własnego stosunku do grupy rówieśniczej w okresie adolescencji przez zwrócenie uwagi na zmienność relacji: ja - moja rola - grupa podczas osiągania kolejnych poziomów samookreślenia i umieścić całość w kontekście rozwoju tożsamości człowieka. W istocie temat mojego artykułu dotyczy pytania o sens ujmowania tożsamości jako kontinuum z dwoma niepokrywającymi się krańcami: tożsamości grupowej oraz tożsamości indywidualnej. Czy możemy traktować je rozłącznie, jako skrajne przeciwieństwa, twierdząc na przykład, że ta pierwsza jest związana z ryzykiem dyfuzji granych ról, a ceną drugiej ma być wyalienowanie? Spróbuję przedstawić dynamikę rozwoju w tym okresie z uwzględnieniem zintegrowania tych dwóch wymiarów i znaczenia, jakie to zjawisko ze sobą niesie. Postaram się przedstawić to zagadnienie, podążając torem własnych przemyśleń, zgodnie z myślą klasycznej psychologii, a również w świetle bogatej metaforycznie koncepcji Ervinga Goffmana.
Trudny często do zrozumienia dla rodziców czas przełomu w wieku dojrzewania jest niczym innym jak próbą sprostania nowym naciskom zewnętrznym i wewnętrznym, wobec których następuje konieczność zredefiniowania pojęcia siebie samego. Wobec tych zmian zaznaczają się pierwsze odruchy dążenia do autonomii, chęć stworzenia pewnego dystansu do rodziców. W przeciwieństwie do okresu dzieciństwa, w którym szczególnie silna tendencja do bezwarunkowej akceptacji dorosłego pozwalała dziecku podążać za nim, specyfiką czasu dorastania jest przemożne pragnienie naznaczenia siebie samego w opozycji do dorosłych, a w kontekście grupy rówieśniczej.
Ogromna jest jakościowa różnica między tymi dwoma rodzajami związków społecznych, głównie ze względu na to, że relacje ze starszymi, przeciwnie do relacji między ludźmi wiekiem równymi sobie, są niesymetryczne. Ponieważ punkt widzenia dorosłych pozostaje dominujący - jak pisze Musatti (1995) - dziecko w niewielkim stopniu jest zachęcane do wyjaśniania swojego punktu widzenia przez porównywanie go z punktami widzenia innych. Kontakty rówieśnicze, przeciwnie, charakteryzują się równowagą zdolności poznawczych i władzy, (…) wymuszają kontrolowanie i porównywanie punktów widzenia. Można by więc potraktować grupę rówieśniczą jako pole, w którym siłą napędową rozwoju są porównania społeczne. Jest to parcie do przodu ze spoglądaniem wokół siebie, a nie jak uprzednio bardziej przez naśladownictwo, spoglądanie ku temu, który jest dalej.
Według Eriksona (2000), rozwijający się młody człowiek zaczyna się przede wszystkim interesować tym, jak wygląda w oczach innych ludzi w porównaniu z tym, za kogo sam się uważa. We wczesnej adolescencji chęć zyskania silnej podstawy w formie grupy rówieśniczej może być podyktowana tym, że obraz siebie jest jeszcze niestały i to właśnie u innych ludzi, którzy zawsze w pewnym stopniu są dla nas lustrem, szuka się samopotwierdzenia. Witkowski (2000) podkreśla, że potrzeba afirmacji i konfirmacji ze strony znaczącego dla danej jednostki otoczenia jest tak silna, że jej niezaspokojenie nie tylko utrudnia proces nabywania tożsamości, stając się czynnikiem blokującym rozwój, ale rodzi silne poczucie odepchnięcia.
Grupy dorastających są często, używając terminu Eriksona, totalne, to znaczy grupa tworzy zamknięty system, w którym można się spotkać z kultywowaniem skrajnych poglądów, stereotypów i uprzedzeń. Jasne jest kryterium przynależności do niej, jasne jest też istnienie grup w opozycji do siebie. Owa nietolerancja na tym etapie wydaje się być obroną przed własnym poczuciem nieładu tożsamości, a idol, jakiego grupa sobie obiera, jest jej strażnikiem. Młodzież pomaga sobie nawzajem przejść przez ten trudny stan, wiążąc się okresowo w grupy i tworząc stereotypy siebie samej, swych ideałów i wrogów, lecz także przewrotnie bada własną zdolność do zachowania wobec nich wierności.
“Ja” a “my”
Jeżeli zatem, posługując się terminologią Havighursta, zadaniem rozwojowym jest dla wieku adolescencji znalezienie odpowiedzi na pytanie: kim jestem ja sam, to czy tendencja ku tym charakterystycznym typom relacji społecznych w grupie nie opóźnia procesu tworzenia niepowtarzalnego rysu osobowości jednostki, czy nie blokuje zatem jej rozwoju, narzucając określony typ zachowania?
Henry Tajfel twierdzi, że na “ja” składa się wiele różnych tożsamości. Tożsamość osobista zawiera te aspekty “ja”, które wywodzą się z jednostkowych cech człowieka, natomiast tożsamość społeczna obejmuje aspekty “ja” będące konsekwencją przynależności do grupy. W związku z tym wysuwa on dość kontrowersyjną moim zdaniem tezę, jakoby między tożsamością osobistą a społeczną istniała odwrotna zależność polegająca na tym, że jeżeli człowiek koncentruje się na sobie jako na niepowtarzalnej jednostce, to nie może się skupić na swej tożsamości przedstawiciela danej grupy, i odwrotnie. Dodatkowo Tajfel przedstawia jako dwa krańce kontinuum możliwość wystąpienia kontaktów czysto interpersonalnych, zależnych wyłącznie od osobistych relacji i cech człowieka, oraz występujących w opozycji kontaktów międzygrupowych, które miałyby być całkowicie zależne od przynależności człowieka do grupy społecznej.
Co prawda Tajfel nie wskazuje zależności rozwojowych w procesie tworzenia tożsamości, tylko ukazuje ich efekt, można się więc domyślić, że owa tendencja do ujmowania zjawisk ze wskazywaniem niepokrywających się, skrajnych form tożsamości może również dotyczyć wieku formowania się jej zrębów.
W tym wypadku uzupełnieniem teorii na zasadzie dialektycznego kontrargumentu zdaje się być model Brzezińskiej i Appelt, w którym struktura “ja” ze swoim odpowiednikiem tożsamości osobistej oraz struktura “my” z tożsamością społeczną - to wymiary zachodzące na siebie, pokrywające się w dużym stopniu. Tożsamość osobista i społeczna wchodzą ze sobą we wzajemne powiązania i stanowią podstawę kształtowania się tożsamości jednostki związanej z pełnionymi przez nią rolami społecznymi.
Granie roli czy jej wypełnianie?
Pojęcie roli, jak się okazuje, nie wchodzi tylko w skład języka środowiska artystycznego, ale również występuje w języku nauk społecznych. Przez Goffmana jest ujmowana jako ustalony wcześniej wzór działania dla określonej publiczności. Zakłada zatem, że granie pewnej roli nie idzie w parze ze spontanicznością. Czy więc jest to zachowanie sztuczne i zgoła nieprzystające do zasad płynnego, naturalnego rozwoju? Okazuje się mianowicie, że gdy tylko przyjrzeć się temu zagadnieniu z punktu widzenia psychologii rozwojowej, zyskuje ono na doniosłości i, co ciekawe, ukazuje się nam w zupełnie innym świetle.
Erikson pisze o tożsamości psychospołecznej, że ma ona charakter jednocześnie subiektywny i obiektywny, indywidualny i społeczny. Zależy od stopnia komplementarności wewnętrznej syntezy (ego) dokonującej się w jednostce oraz od integracji związanej z rolą zachodzącą w związku z uczestniczeniem w grupach. Wchodzenie w role ma pierwszorzędne znaczenie dla budowania tożsamości człowieka, przy czym w miarę rozwoju reguły życia społecznego w różnym stopniu przypominają zasady scenariusza filmowego czy teatralnego. W każdym okresie rozwojowym, począwszy od adolescencji, rola jest w różny sposób służebna wobec rozwoju.
I tak, dzieciństwo to okres stopniowego wchodzenia w różne rodzaje aktywności i coraz szersze układy społeczne, przez co tworzą się pewne zręby tożsamości i umacnianie struktur “ja” i “my” (Brzezińska). W czasie dorastania następuje eksploracja różnorodnych ról społecznych, to czas silnego eksperymentowania z własnymi możliwościami i możliwościami otoczenia. To również czas pierwszego świadomego wchodzenia w role, które zazwyczaj są wtedy pewnym schematem, w ramach którego funkcjonowanie odbywa się według pewnych ustalonych ram. To jednak w czasie, gdy obraz siebie jest jeszcze chwiejny, sprawia, że młody człowiek zyskuje stabilność, która ma sprzyjać jego późniejszej gotowości do twórczego wykroczenia poza rolę. Wówczas to pełnienie różnorodnych ról jest możliwe w sposób efektywny, gdyż dzięki rozwojowi osobistemu mogą zostać scalone w jedną indywidualną całość, która nosi niepowtarzalny rys jednostki, którą stać już na rewidowanie przepisu roli dzięki refleksji dotyczącej jego uzasadnień.(...) Wprowadzone innowacje mają charakter radykalny i są spójne z wizją rozwoju osobistego, jaki wypracowała jednostka. Wyraźna jest tutaj zmiana o charakterze transformacji. W pierwszych dwóch etapach jednostka budowała swą tożsamość w rolach “wewnątrz” nich i dzięki nim. Tutaj pełnienie roli jest jedynie tworzywem, co oznacza, że to, jakie role jednostka podejmuje i jak je pełni, jest podporządkowane już nie oczekiwaniom społecznym, ale przede wszystkim jej osobistym celom i wizji własnego rozwoju.
Życie jako teatr
William James postawił tezę, że człowiek miał tak wiele społecznych jaźni, jak wiele jest grup osób, na których mu zależy. Na ogół w każdej z grup ukazuje inną stronę samego siebie. To sugerowałoby, że relacje społeczne są zawsze w mniejszym lub większym stopniu inscenizacją. Według Dolińskiego i Łukaszewskiego (2000) człowiek paradoksalnie zmienia się pod wpływem udawania, że jest kimś innym, niż jest w istocie. Natomiast Goffman przyjmuje, że jednostka sama dysponuje tym poczuciem realności, które chce wywołać u innych. Różnicuje on także wykonawców wciągniętych przez akcję, w której biorą udział, i tych, którzy wobec swej gry zachowują dystans. Gdy tylko jednostka utożsamia się z rolą, w ślad za Goffmanem, możemy mówić, że jest szczera. Z cynizmem będziemy mieli do czynienia wtedy, gdy jednostka czuje, że rola jest jej narzucona. Wydaje się, że o ile człowieka cechuje świadomość grania pewnych ról i jeśli nie wchodzą one ze sobą w istotny konflikt, nie zaprzeczają sobie wzajemnie, to i podmiot odczuwa swoje zachowanie w różnych sytuacjach i różnych grupach jako uzupełniające się aspekty własnej osobowości.
Rozważania te prowadzą do wniosku, że bycie w grupie rówieśników może być w istocie okazją do kreowania siebie. Myślę, że to mniej lub bardziej uświadomione przyjmowanie na siebie danej roli pełni w okresie dorastania służebną rolę względem rozwoju tożsamości, a tym samym również szeroko pojętego rozwoju człowieka. Świadomość tego może być pomocna w przewodzeniu procesowi edukacji i integrowaniu wielu zjawisk z nią związanych. Motywacji do działań mających na celu wywołanie określonego wrażenia u innych ludzi można upatrywać w chęci obrony własnej wartości i chęci rozwijania pożądanej tożsamości osobistej i społecznej. Wbrew mogącym się nasuwać skojarzeniom wspólnoty działania ze wspólnotą myśli wypełnianie roli nie musi się wiązać z samozatracaniem i rozmyciem własnej tożsamości w imię tożsamości grupowej.
Wiek adolescencji cechuje w tym przypadku bardzo intensywna potrzeba poczucia przynależności do grupy. Wszystko to jednak po to, by móc wejść w dorosłość z bagażem aprobaty ze strony innych ludzi, a przez to i siebie samego. Ona to właśnie budzi odwagę dosięgnięcia “ja” w pełnym tego słowa znaczeniu. Gdy ludzie w sposób dojrzały mogą naznaczać swoją indywidualność, wtedy owa różnorodność stwarza w grupie okazję do pozytywnej dezintegracji, w której doświadczanie pewnych osobistych i społecznych sprzeczności stanowi bogactwo. To właśnie wówczas kontakt z innym przypomina o sobie.
Katarzyna Jankowska
UAM, Poznań