5 DUKATOW, SCENARIUSZE PRZEDSZKOLNE, scenariusze, scenariusze


5 DUKATÓW

OSOBY

Prezydent

Sekretarka Prezydenta

Minister

Paula /żona ministra/

Paweł /syn ministra/

Kasia /córka ministra/

Adam

Kinga /żona Adama/

Piotr /syn Adama/

Jola /córka Adama/

Pracownice biura Prezydenta

Sędzia

Ławniczki

O. Roman

Dozorca wiezienia

Więzień

Dyrektorka Hotelu

Sekretarka dyrektorki hotelu

Dyrektor Szkoły

Sekretarka dyrektorki szkoły

Konrad

Agata

Karolina

Szefowa restauracji

Kelnerzy

Wiktoria

AKT I

SCENA I

/Gabinet Prezydenta. Wczesne godziny ranne. Pracownice przygotowują go na przyjęcie szefa/

Pracownica I: Ale jest tu wszędzie kurzu. Ja nie wiem ile razy można przecierać te wszystkie meble. Dobrze, że nasza szefowa jest tak bardzo dla nas wyrozumiała.

Pracownica II: Dobrze, że nie jest naszym szefem ten zastępca prezydenta. To bardzo wymagający i zadufany w sobie człowiek. Oj, cienko byśmy piszczały

Pracownica I: Nie wiesz co dziś się tu będzie działo? Wczoraj szefowa kazała wszystko wyczyścić i przygotować na wysoki połysk. Powiedziała, że od rana przez biuro prezydenta ma się przetoczyć tabun interesantów

Pracownica II: Nie wiem, ale jak tak powiedziała... to trzeba to zrobić

/Do gabinetu wchodzi sekretarka/

Pracownice: Dzień dobry pani!

Sekretarka: Dzień dobry. Cieszę się, że już przyszłyście i jak widzę twardo pracujecie.

Dziś mamy mieć wielu gości i interesantów.

Pracownica I : A cóż się to będzie działo. Szef dostał jakiś awans?

Pracownica II: Albo jakąś podwyżkę

Sekretarka: Nie wiem. Powiedział tylko, że należy wszystko przygotować. Zobaczymy. Musimy się przygotować na każdy możliwy scenariusz wydarzeń. Ale teraz nie marnujmy czasu. Bierzcie się do pracy. Za chwilę przyjdzie Pan Prezydent

/pracują. Sekretarka kładzie na stole dokumenty. Do gabinetu wchodzi prezydent. Sekretarka nakazuje pracownicom wyjść. Pomaga mu się rozpłaszczyć/

Sekretarka: Witam pana. Jak się pan czuje o poranku

Prezydent: Nawet nieźle. Dzieci wstały. Zjedliśmy rodzinne śniadanie. Dzieci poszły do szkoły, a my do pracy. Zwykły... i zarazem niezwykły dzień. Dziękuję, ze pani tak troszczy się o mnie. Nikt nie pyta mnie poza panią, jak się czuję

Sekretarka: Myślę, że to nic szczególnego. To zwykłe, ludzkie odruchy

Prezydent: Tylko szkoda, że tak rzadko dziś spotykane.

Sekretarka: Jaki dziś mamy plan dnia...zawsze go przygotowuję, ale wczoraj mi pan oświadczył, ze rankiem sam mi go pan poda

Prezydent: Pani Doroto. Nie chciałem Pani denerwować, ale wyjeżdżam na parę miesięcy. Mam bardzo ważne sprawy do załatwienia. Za moment przyjdzie pan minister Kownacki. Jemu przekaże moje stanowisko na czas mojej nieobecności. Dlatego zapewne będzie tu dziś wielu ludzi. Każdy będzie się chciał z nim widzieć, przedstawić swoje problemy, wkupić w łaski...

Sekretarka: Panie Prezydencie, z całym szacunkiem, ale on się na to stanowisko nie nadaję. Jest na pewno uczciwy, ale on nie zna litości. Pan wie, że władza to nie tylko prawo, ale tez miłosierdzie. On zna tylko literę prawa...

Prezydent: Niech się pani nie martwi. On sobie doskonale poradzi. Ale na wszelki wypadek od dzisiaj będzie pani piastować urząd wiceprezydenta. Tak mogę panią wynagrodzić za pani dobra i uczciwą pracę i zabezpieczyć na wszelki wypadek...Tymczasem proszę przygotować się na ceremonię przekazania władzy, proszę przywołać także pani podwładne. Za chwilę przyjdzie pan minister.

SCENA II

/Do gabinetu wchodzi minister. Sekretarka przywołuje swoje pracownice. Prezydent wstaje od biurka i wita się z ministrem/

Prezydent: Drodzy państwo. Bardzo ważne wydarzenia w moim życiu skłoniły mnie do decyzji o natychmiastowym wyjeździe. Dlatego opuszczam dziś mój urząd i ogłaszam ze na czas mojej nieobecności stanowisko prezydenta przekazuje tu obecnemu panu ministrowi. Jego zastępcą mianuję panią Dorotę, moją dotychczasową sekretarkę. Taki stan będzie trwał, aż do mojego powrotu. Nie wiem kiedy się znów zobaczymy, ale oświadczam, że powrócę najszybciej jak tylko będę mógł... Życzę wszystkim miłego dnia i do zobaczenia

Minister: Ależ panie prezydencie...

Prezydent: Urząd obejmuje pan od tej chwili. Na pewno sobie pan świetnie poradzi. Ufam panu...Do widzenia

/wychodzi. Na sali słychać pomruk i ciche rozmowy. Minister stoi przez chwile w zdumieniu. Po chwili odwraca się do zebranych/

Minister: No cóż, proszę państwa. Jestem tym faktem bardzo zaskoczony jak każdy z was. Ale dzień się dopiero rozpoczął i zabieramy się do swoich obowiązków. Teraz na chwilę chce pozostać sam... Pani Doroto, za jakiś czas panią poproszę...Proszę nie odchodzić daleko

/wszyscy wychodzą rozmawiając. Minister siada za biurkiem/

Minister: Ale prezent sprawił mi los. Nawet o tym nie śniłem w najwspanialszych snach...Prezydent..jak to wspaniale brzmi....i to piękne biurko z mahoniowego drewna...Zaraz nakaże powiesić swój portret...I do tego jeszcze ładniutka sekretarka....ha,ha...chwilo trwaj...Tylko dlaczego on ogłosił ją wiceprezydentem....z tym sobie szybko poradzę...

Pani Doroto. Proszę tu przyjść..

/wchodzi sekretarka/

Sekretarka: Słucham pana, panie ministrze

Minister: Panie prezydencie...panie prezydencie, pani Dorotko. Proszę przekazać wszystkim mieszkańcom naszego miasta o moim nowym urzędzie. Proszę nie ogłaszać żadnej informacji o powrocie mojego poprzednika...proszę też przekazać informację do wszystkich urzędów....

Sekretarka: Ale, panie ministrze...panie prezydencie, przecież to tylko zastępstwo na czas nieobecności prezydenta.

Minister: Nie jest wiadomym kiedy i czy wróci prezydent. Na razie ja decyduję o wszystkich naszych sprawach

Sekretarka: Dobrze. Przekażę informacje. Czy czymś jeszcze mogę panu służyć.

Minister: Proszę jeszcze zaczekać

/odchodzi na stronę i mówi sam do siebie, od czasu do czasu spoglądając na nią /

Jaka ona śliczna. Ta figura...dyskretny makijaż. Cudowny zapach...Będę atakował do skutku...ten prezydent był śmiesznym człowiekiem..jak mógł nie wykorzystać takiej okazji...ale mnie szybko ulegnie

Sekretarka: Słucham pana

Minister: Pani Dorotko, mam dziś wolny stolik w „ Feniksie” , może poszlibyśmy na kolację. Jest pani taka czarująca. Poza tym przedstawiła by mi pani realia pracy.

Sekretarka: Jestem dziś zajęta. Poza tym nie mam zwyczaju umawiać się na kolację z moim szefem...jest pan za stary na takie spotkania...a zona i pana dzieci. I jeszcze przypominam panu o moim nowym stanowisku...żegnam pana. Jestem u siebie. Jeśliby pan czegoś potrzebował jestem do pańskiej dyspozycji

/wychodzi/

SCENA III

/Do gabinetu wchodzi sekretarka/

Sekretarka: Panie prezydencie. Jutro przed sądem będzie się toczyć rozprawa pewnego biznesmena, pana Adama. Wie pan tego, któremu urząd miejski odnalazł w rozliczeniach podatkowych nieścisłość, brak w rozliczeniu 5 dukatów. Szef miał się tym zająć, ale w tym pośpiechu zapomniał. Miał go ułaskawić...Przyszła jego żona z dziećmi...czeka na posłuchanie... na ogłoszenie swojej woli zaprosił ja do siebie, tu do pałacu..czy mam ją wprowadzić

Minister: Jakie ułaskawienie. Nie zapłacił, więc niech cierpi. Niech inni widzą, że prawo to prawo. Ale niech ja pani wprowadzi...ale wcześniej niech pani zawoła swoją pracownicę. Niech przetrze moje biurko bo jest zakurzone.

/do gabinetu wchodzi Pracownica I i wyciera biurko. Minister bacznie się jej przygląda. Do gabinety wchodzi żona Adama z dziećmi wprowadzona przez sekretarkę. Minister wita się z nimi/

Minister: Witam was serdecznie, proszę sobie usiąść. Czym Państwu mogę służyć.

Kinga: Wielmożny panie. Przyszłam do pana wraz z moimi dziećmi aby cie prosić o ułaskawienie mojego męża, Adama. Po kontroli urzędu miasta okazało się, że Adam przez pomyłkę nie wpłacił do kasy urzędu należności 5 dukatów. Już rozmawiałam z prezydentem, poinformował mnie, że ułaskawi męża i polecił mi aby dziś niezwłocznie przybyła do jego biura.

Minister: To nie taka prosta sprawa. Pani mąż złamał prawo, a złamanie prawa domaga się kary. Niech pani będzie cierpliwa spojrzę do kodeksu karnego i określimy wymiar kary.

Kinga: Ale prezydent powiedział, że go ułaskawia i abym przyszła po stosowne dokumenty.

Minister: Droga pani, ja jestem teraz prezydentem i ja będę decydował o wielkości kary lub ułaskawieniu...Sprawdziłem już w kodeksie. Za to wykroczenie mąż odbędzie karę więzienia w wysokości jednego roku.

Jola: Ale proszę pana. Tata nic złego nie zrobił...

Minister: Panie prezydencie...panie prezydencie

Piotr: To nie jest przestępstwo, za które należy iść do więzienia

Jola: Ciekawa jestem czy pan jest zawsze taki uczciwy!

Minister: Łaskawa pani proszę uspokoić swoje dzieci, a zwłaszcza tę młodą pannę, bo za chwilę nakaże straży aby was wyrzuciła na zewnątrz...

Kinga: Moje dzieci mówią prawdę i nie zamierzam nikogo z nich uspokajać

Minister: W takim razie, proszę opuścić ten pokój i nigdy tu nie wracać. Pani mąż otrzyma należną karę.

Kinga: Ty okrutniku. Nie masz odrobiny litości. Nie żal ci naszej rodziny...

Jola: Mamo chodźmy stąd. Nie widzisz, że ten człowiek to typ bez litości

Piotr: proszę pana nie zamierzam nigdy już z panem się spotkać. A co dopiero gdybym miał ty przychodzić.

Minister: Pani Doroto...

/wchodzi sekretarka/

proszę wyrzucić tę hołotę na zewnątrz i nigdy tu nie wpuszczać.

/wychodzą. Po chwili wraca sekretarka/

Sekretarka: Co się stało. Przecież pani Kinga to kulturalna i mądra kobieta. Wydał jej pan ułaskawienie?

Minister: jakie ułaskawienie. Jej mąż złamał prawo i pójdzie do więzienia

Sekretarka: Przecież prezydent go ułaskawił, pan miał tylko wydać ułaskawienie

Minister: Droga pani. Ja jestem teraz prezydentem i ja o tym decyduję...a pani jak się to nie podoba, to może się pani zwolnic z pracy. A teraz proszę wyjść i przysłać mi kolejną pracownicę. Niech przyniesie mi kawy

/wchodzi pracownica II i wnosi kawę, minister bacznie się jej przygląda/

SCENA IV

/Do gabinetu wchodzi sekretarka/

Sekretarka: Panie prezydencie ma pan odwiedziny pracowników sądu

/do gabinetu wchodzi sędzina i ławniczki, oraz pracownice, które przygotowują kawę/

Minister: Witam panią pani prezes. Bardzo się cieszę, że pani przyszła...

Sędzia: Właśnie się dowiedziałam, że pełni pan tak zaszczytną funkcję, dlatego przyszłam z moimi współpracownicami aby się przywitać i zapewnić o mojej współpracy dla poszanowania prawa w naszej społeczności. Przedstawiam panu panią Aldonę i Małgorzatę

Minister: Bardzo jestem rad z waszej wizyty. Może panie coś o sobie powiedzą...

Aldona: Właśnie skończyłyśmy prawo i rozpoczęłyśmy pracę w tutejszym sądzie

Małgorzata: Bardzo się cieszymy, że mogłyśmy przybyć do takiej osobistości w naszym mieście, a zarazem do tak wielkiego orędownika prawa

Sędzia: Są bardzo młode i bardzo solidnie podchodzą do swoich obowiązków.

Minister: Bardzo się cieszę tym bardziej, że podczas poprzednich rządów nazbierało się wiele niedociągnięć i nadużyć prawa...i jeszcze dwie sprawy...proszę się do mnie zwracać...panie prezydencie, chciałbym otrzymywać raport z każdego posiedzenia sądu abym mógł zatwierdzić każdy wyrok...

Sędzia: Ale sądy są ze swojej natury niezawisłe

Minister: Wiem o tym doskonale. Mam także zaufanie do pani, dlatego myślę, że nie będę musiał kwestionować państwa wyroków. Prawo jest czytelne i przejrzyste i nie ma w nim pojęcia litości. Na przykład jutro będzie rozprawa młodego człowieka, który do kasy urzędu nie wpłacił 5 dukatów. Mój poprzednik chciał go ułaskawić, a ja czytając prawo skazałbym go na rok...

Aldona: Przecież pan narzuca już wyrok

Małgorzata: To nie jest niezależność sądu.

Minister: Cicho...cicho moje dzieci. Dlatego pani prezes proszę codziennie rano raport. Kiedy go podpiszę, może pani ogłaszać wyrok. Na niektórych rozprawach będę osobiście i wtedy sam to uczynię. Tymczasem żegnam panie...dziś będę miał wielu interesantów
/wychodzą, nie kryjąc swojego rozgoryczenia/

SCENA V

Sekretarka: Panie prezydencie przyszedł o. Roman

Minister: Proszę, niech wejdzie

/do gabinetu wchodzi zakonnik/

Minister: Proszę, niech ojciec usiądzie...czym mogę służyć

Zakonnik: panie prezydencie, dziś dowiedziałem się o pańskiej nominacji. Pan prezydent od czasu do czasu przyjeżdżał do naszego klasztoru i zatrzymywał się na kilka dni aby odpocząć. Chciałem panu prezydentowi przekazać, że kiedy będzie pan chciał odpocząć to, proszę korzystać z celi zakonnej, z której korzystał prezydent.

Minister: Myślę, że odkąd zostałem prezydentem to mogę przebywać w każdym miejscu w jakim chcę, także w klasztorze. Nie potrzebuję ojca zgody.

Zakonnik: Nie, drogi panie. W klasztorze nie ma pan nic do decydowania. W klasztorze władzę sprawuje przeor i może pana do środka nie wpuścić.

Minister: To żegnam ojca, tam są drzwi.....

Zakonnik: Z Bogiem

Minister: Do widzenia

/zakonnik wychodzi. Po pewnym czasie do biura wchodzi sekretarka/

Sekretarka: Następni goście

/wchodzi dyrektorka hotelu z sekretarką/

Minister: Witam drogie panie i całuję rączki. Kogo mi tu pani przyprowadza, cóż za urocza buzia..

Dyrektorka: To moja nowa sekretarka, myślę, że odpowiednia do tej pracy. Przywitaj się z panem ministrem moje dziecko.

Minister: Z prezydentem

Dyrektorka: A przepraszam, ta nominacja jest jeszcze bardzo świeża.

/dyrektor przytula sekretarkę/

Minister: Czym mogę paniom służyć

Dyrektorka: Przybyłam do pana z wielką prośbą. Wie pan, że w naszym hotelu zatrzymuje się coraz więcej gości. Zresztą wiedział pan to nocując u nas na tych pana jednodniowych delegacjach...mam nadzieję, że żona nic o tym nie wie...Dlatego przyszłam do pana od razu, kiedy dowiedziałam się o pana nominacji z prośbą o zezwolenie na rozbudowę hotelu

Minister: Pani dyrektor. Bardzo sobie panią cenię, zwłaszcza pani dyskrecję, ale wobec pani hotelu mam jednak inne plany. Zwłaszcza nie zamierzam tolerować dłużej tego nielegalnego, hotelowego kasyna

Dyrektorka: Co, przecież sam pan w nim grywał...widziałaś pana moja droga

Sekretarka dyr: Tak, był pan tam nie jeden raz ze swoimi przyjaciółkami...

Minister: Przecież sama pani wie, że nigdy tam nie byłem. Sama pani mówiła mojej żonie zaprzeczając o mojej obecności w hotelu

Dyrektorka: Wie pan co...jest pan wielkim hipokrytą i kłamcą. Niech się pan modli abym się nie spotkała z pana żoną i żeby mi nie wróciła pamięć o panu i naszym hotelu

Minister: Wynocha, nie będzie mi pani opowiadać bzdur. Nich się pani wreszcie zdecyduje co w pani ustach jest prawda, a co fałszem...Dorota niech, ktoś przyniesie mi kieliszek koniaku...ale się zdenerwowałem. Co za głupie babsko

SCENA VI

/sekretarka wprowadza do gabinetu dyrektorkę szkoły i jej sekretarkę/

Sekretarka: Proszę pana, następni petenci

Minister: O, jakże mi miło, że pani do mnie przyszła, i to nie sama. Z kim mam przyjemność.

Sekretarka dyr: Jestem Julia, sekretarka pani dyrektor

Dyrektorka: Bardzo mi miło. Jak tylko dowiedziałam się o pana zaszczytnej nominacji, zaraz wybrałam się aby potwierdzić pełną gotowość współpracy z panem. Zawsze był pan dla mnie bardzo uprzejmy i mam nadzieję, ze to się nie zmieni

Minister: Na pewno nie, tym bardziej, że jest to wymarzona szkoła mojej córki.

Dyrektorka: bardzo się cieszę. Jeśli tylko dobrze napisze egzamin to z przyjemnością...Ta sprawa jest w jej rękach, a konkretnie w jej głowie. Chciałabym aby pan nie zapomniał o funduszach na rozwój szkoły...Julio, potwierdzisz, że mamy wiele potrzeb.

Sekretarka dyr: tak, potwierdzam to dokładnie

Minister: Na to wszystko znajda się środki, a zwłaszcza, kiedy będzie do niej uczęszczać moja córka

Dyrektorka: Myślę, że będą na to środki, nawet gdyby nie uczyła się u nas pańska córka

Minister: Pani dyrektor, myślę, że znajdzie się jakiś sposób aby moja córka spełniła swoje marzenia. Jestem bogatym człowiekiem.

Dyrektorka: A ja nie jestem osoba interesowną i nie robią na mnie wrażenia żadne sumy pieniędzy, poza tymi na naszą szkołę

Minister: Wie pani, dyrektora zawsze można zmienić. To żaden problem

Dyrektorka: Julio, czyżby pan mi groził

Sekretarka dyr: tak mi się zdaje

Minister: Ja tylko głośno myślę...głośno myślę. Tymczasem żegnam panie. Niech pani się zastanowi, pani dyrektor

Dyrektorka: Nie mam nad czym. Do widzenia

/wychodzą Minister ubiera się do wyjścia. Pomaga mu sekretarka/

Minister: I co naprawdę nie da się pani zaprosić

Sekretarka: Bardzo dziękuje, ale mam swoje zasady

/wychodzi, Po chwili wychodzi również sekretarka. Pozostają jeszcze pracownice biura/

Pracownica I: Co za zamieszanie. Tego się nie spodziewałam

Pracownica II: Stało się chyba najgorsze. Będziemy miały ciężkie życie. Nie dość, ze to despota to jeszcze narcyz..

Pracownica I: Widziałaś jak nas obserwował

Pracownica II: Spokojnie damy radę. Dorota nam pomoże. Na nią zawsze można liczyć

/ubierają się i i wychodzą do domu/

AKT II

SCENA I

/dom ministra. Do domu wraca minister. Siada do stołu. Po chwili do domu wraca żona i dzieci/

Minister: Witaj mój skarbie. Jak się czujesz

Paula: Dobrze. Nie zawracaj mi głowy tylko podaj kapcie. Co tu tak zimno w tym domu. Jeszcze nie włączyłeś centralnego. Rusz się szybko.

/minister wybiega, po chwili wraca/

Minister: Wiesz dziś w pracy spotkało mnie nie lada zaskoczenie i zaszczyt. Prezydent wyjechał w ważnych sprawach i ja zostałem mianowany w jego miejsce...jestem od dziś prezydentem naszego miasta

Paula: To już chyba nie mieli kogo mianować na to stanowisko. Przecież ty sobie z tym nie poradzisz. Zrobiłeś chociaż zakupy jak cię prosiłam

Minister: Nie miałem czasu rybeńko...zapomniałem

Paula: Rybeńko...i sam widzisz, jak możesz rządzić miastem, jak nawet nie potrafisz zrobić zakupów. Ruszaj do sklepiku pani Basi, bo jak wpadnę w nerwy, to jutro będziesz na L-4

Minister: już wychodzę. Tylko się nie denerwuj...

Paula: A żakiet odniosłeś do pralni...no nie ja się załamię

Minister: Może Paweł zaniesie, prezydentowi to już nie wypada

Paula: Ja ci dam prezydenta. Marsz już do sklepu i pralni...panie prezydencie

/minister wychodzi. Po pewnym czasie rozlega się dzwonek. Do domu przychodzi dyrektorka hotelu/

Paula: Witam cię moja droga. Proszę, usiądź

Dyrektorka: Jesteś sama. Nie ma męża. Pochwalił ci się dzisiejsza nominacją.

Paula: Mówił coś, ale mu powiedziałam, że sobie nie poradzi. Zresztą zapomniał zrobić zakupy i dać mój żakiet do pralni. Nawet tego nie potrafi zrobić. Wysłałam go aby nadrobił zaległości.

/dzwonek do drzwi. Wchodzi dyrektorka szkoły/

Paula: Witam cie moja droga. Tak się cieszę, że przyszłyście. Siadaj, co u ciebie słychać

Dyrektorka: Nic specjalnego. Byłam dziś u twojego męża. Ale tak zrobił się hardy po dzisiejszej nominacji, że straszył mnie iż kiedy nie przyjmę do liceum waszej córki to mnie usunie ze stanowiska.

Paula: daj spokój. Na pewno nie mówił poważnie. Jak zresztą mógłby tego dokonać jeśli nie potrafi nawet zrobić zwykłych zakupów. Właśnie niemal go wyrzuciłam z domu. Myślę, że będzie bardzo zaskoczony jak was tu zastanie...Ale o wilku mowa...

/do domu wchodzi minister z dziećmi. Niesie zakupy i tornistry dzieci/

Paula: O widzę, że już przyszliście. Mam nadzieję, że nie dźwigaliście tych ciężkich tornistrów..., że tatuś sam je wam przyniósł

Kasia: początkowo nie chciał, ale mam swoje metody i już się nie opierał

Paweł: Kasia ma dobre buty. Wiele potrafią powiedzieć...nawet naszemu tacie.

Minister: Jezu mój kręgosłup, już jestem za stary na noszenie takich ciężarów...o, jakie miłe towarzystwo. Witam drogie panie znów się spotykamy

Paula: To moje koleżanki. Przywitaj się grzecznie, a potem zanieś płaszczyki dzieci na wieszak...

Minister: Nie przesadzaj. Same się rozbiorą...

Paula: Bez dyskusji. W tym domu ja o wszystkim decyduję.

Paweł: Tato, jak tam mój iPhone. ...co się tak patrzysz, miałeś mi go załatwić.

Minister: Na razie nie ma żadnej możliwości. Nie wykupie ci abonamentu, a w wolnej sprzedaży go jeszcze nie ma.

Paweł: Trudno, za karę będziesz mi od dzisiaj dawał 50 dukatów kieszonkowego. Taka była umowa. Jeśli coś obiecasz, a nie dotrzymasz umowy to kara będzie wynosić 50- tkę.

Minister: Nie ma mowy. Nie widzę żadnej kary. Poza tym nie muszę stosować się do takich praw.

Kasia: Jak zawsze powtarzasz, prawo należy respektować. Za złamanie prawa należy się stosowna kara. Dziś minął też termin zakupu mojej nowej sukienki w Zarze...kupiłeś...nie. No to mnie płacisz także 50. Takie jest prawo

Minister: Paula, powiedz coś, ograbiają mnie własne dzieci

Paula: Taka była umowa, którą przyjęliśmy jakiś czas temu...Już nie chcę ci przypominać o tym, że w tym tygodniu nic mi nie kupiłeś, a to również złamanie umowy. Prawa nie można łamać.

Dyrektorka I: No właśnie panie dyrektorze. Zresztą Paula twój mąż jeździ tak często na delegacje. Powinien ci coś z nich przywieźć. Przecież chyba cię nie okłamuje.

Dyrektorka II: Co ty, jest przecież zawsze wierny swojej rodzinie...nawet nie pomyślałby o jakichś przekrętach, a już zwłaszcza o łapówkach i groźbach

Kasia: Mamo, tata nie starł jeszcze podłogi. Z naszych butów nalało się sporo wody i zrobiła się kałuża.

Dyrektorka I: To my się już pożegnamy. Bardzo dziękujemy za herbatkę i serdeczne przyjęcie.

Dyrektorka II: A przede wszystkim za tak pożyteczny pokaz siły i władzy rodzinnej naszego obecnego włodarza. Nigdy nie przypuszczałabym jaka posiada rolę w rodzinie. Do widzenia

Paula: Na co czekasz. Odprowadź panie a potem wytrzyj tą kałużę przy drzwiach. Przecież nie będą tego robić moje dzieci

/wychodzą/

SCENA II

Minister: Ale mnie ośmieszyłaś przed tymi kobietami...widziałaś z jakim tryumfem wychodziły z naszego domu

Paula: Dlaczego. Było jak zawsze. Ja jestem głowa tego domu i ja tu decyduję. A co do dzieci, to stosuj się do zawieranych umów. Ty podobno bezwzględnie przestrzegasz prawa.

Paweł: No właśnie. Dlatego wyskakuj z setki, ale już, bo zgłosimy ten fakt rzecznikowi praw dziecka

Kasia: No już...kasa

Minister: Jezu, kto je tak uczy...

Paula: Oczywiście, że ty

/dzwonek do drzwi. Do pokoju wchodzą dzieci Adama/

Minister: A to co znowu, oni w naszym domu

Paweł: To nasi znajomi. Razem chodzimy do jednej klasy

Kasia: Poza tym mamy prawo przyjaźnić się z kim chcemy. Chodźcie do naszego pokoju

Paweł: Tato, ty się już lepiej dziś nie odzywaj

/wychodzą. Po chwili rozlega się dzwonek i do pokoju wchodzi sekretarka/

Sekretarka: Przepraszam zastałam pana prezydenta?

Paula: Jakiego prezydenta... Chyba pomyliłaś domy droga panno

Minister: Jestem, jestem. Zapraszam do mojego pokoju...Jednak przyszłaś

Paula: Ty jesteś prezydentem? Chyba zastępujesz prezydenta...

Sekretarka: Otrzymałam takie polecenie aby tak zwracać się do pani męża

Paula: To ja cię zwalniam z takiego rozkazu. Prezydenta się wybiera...też mi prezydenta

Minister: Nie słuchaj jej. Chodź, zapraszam cie do siebie...tam sobie chwilkę słodko pogawędzimy...kiedy będziemy sami i nikt nam nie będzie przeszkadzał....jeszcze cię zaskoczę...zobaczysz, będziesz zadowolona

Sekretarka: ja tylko przyniosłam panu dokumenty, które pan zostawił w biurze i już wychodzę. Ja nie zmieniam swoich zasad...

Paula: Mężusiu. Ty masz żonę i dzieci. Pamiętaj o tym. Ruszaj, trzeba nakarmić rybki w akwarium. To twoja działka w tym domu. A my sobie usiądziemy i porozmawiamy. Jak to kobiety, na odpowiednim poziomie.

/Minister wychodzi, Dorota i Paula siadają przy stole i rozmawiają/


AKT III

/podwórko przed klasztorem. Zakonnik ogląda rośliny. Do niego zbliża się prezydent/

Zakonnik: Witam pana prezydenta. Miło mi, że pan nawiedził nasze skromne progi. Czy coś pana do nas sprowadza?

Prezydent: Bardzo się cieszę, że ojca spotykam. Przybyłem tu aby trochę odpocząć, nabrać dystansu do swojej pracy i nade wszystko zatopić się w modlitwie. To idealne miejsce na takie przeżycia. A co u was? Jesteście wszyscy zdrowi?...Ojciec jak zawsze przy swoich roślinkach?

Zakonnik: To moje całe życie. Doglądam je i podlewam. Kiedy przyszedłem do zakonu otrzymałem je w swoich obowiązkach i tak je pielęgnuje codziennie. Kiedy szukam spokoju i wytchnienia te maleństwa są moja podporą. To moje ulubione miejsce. Drugie po naszej zakonnej kaplicy..Ale proszę, niech pan prezydent przyniesie swoje rzeczy. Ja wskażę pańską celę, gdzie pan się zatrzyma.

/odchodzą. Pod klasztor przychodzi żona Adama z dziećmi/

Kinga: No, jesteśmy na miejscu. Kiedy przeżywałam ciężkie chwile w swoim życiu zawsze tu przychodziłam. Tu przed obrazem w klasztorze rozmawiałam z Matką Bożą o moich radościach i smutkach

Jola: To dobrze, że tu przyszliśmy. Nasz tata potrzebuje Bożej opieki. Jak tu bardzo cicho. Inaczej niż w na naszym osiedlu

Piotr: Ciekawe czy spotkamy jakiegoś zakonnika...ale chyba ktoś tu nadchodzi...

/zbliża się zakonnik/

Zakonnik: O widzę, że nawiedziła nas dziś prawie cała rodzinka

Kinga: Tak, ale nie przychodzimy tu z wielką radością...

Zakonnik: Co się stało? Widzę na waszych twarzach smutek?

Jola: Nasz tata został aresztowany. Jutro czeka nas rozprawa w sądzie. I to jeszcze za taką drobnostkę. Gdzieś w rachunkach księgowa pomyliła się i nie zapłacił 5 dukatów. Pan prezydent wyjechał gdzieś i miał ojca ułaskawić, ale zastąpił go jego minister i powiedział nam, że ojca czeka więzienie, przez okres jednego roku. Nie mogę się z tym pogodzić. Rok więzienia za 5 dukatów...

Zakonnik: Nie martwcie się. To drobnostka. Może zmieni zdanie

Piotr: Ojciec go nie zna. To człowiek bez skrupułów

Jola: Dlatego tu przyszliśmy. Będziemy prosić Najświętszą Panienkę o pomoc. Chodźcie dzieci, idziemy. Dziękujemy ojcu za poświęcony nam czas

/odchodzą. Do zakonnika przychodzi prezydent/

Prezydent: Jest tu rzeczywiście bardzo cicho. Wielu tu macie gości?

Zakonnik: O tak, ciągle ktoś tu przychodzi. Przed chwilą....

/rozmawiają. W tle podkład muzyczny/

Prezydent: To niesamowite. Jak tak można. Miałem podpisać to ułaskawienie, ale w pośpiechu zapomniałem. Ale mam pewien plan....

/rozmawiając odchodzą/

AKT IV

SCENA I

/ plac miejski. Stoją tu rozmawiając przyjaciele/

Konrad: Witajcie w ciekawych czasach.

Karolina: Dlaczego ciekawych?

Agata: Chyba wprost przeciwnie. Od czasu kiedy wyjechał prezydent źle się dziej w naszym mieście. Wszyscy się boją tego dziwnego człowieka, zastępcy prezydenta. Każda drobnostka, niedociągnięcie kończy się w sądzie

Karolina: A potem grzywna albo więzienie. Też mi ciekawe czasy...

Konrad: Dla mnie ciekawe. Jeden nieudacznik zastąpił poprzedniego. Jeden clown drugiego.

Karolina: Nie opowiadaj. Prezydent był innym człowiekiem. Wiadomo, miał swoje wady, ale któż ich nie ma. Narzekaliśmy na niego, ale na rządzących zawsze się narzeka. Ale był rozsądny w wymierzaniu kar

Agata: Słyszałeś o pewnym młodym człowieku, który jest winien miastu 5 dukatów, których przez pomyłkę nie zapłacił? ...i co nowy władca kazał go zamknąć do więzienia i ma otrzymać kare jednego roku więzienia

Konrad: Doskonale. Będzie o kim robić kabarety. Już i tak śmieje się z nowego prezydenta od paru dni.

/do rozmawiających podchodzą ławniczki/

Aldona: Czy pani Agata?

Agata: Tak, to ja

Aldona: Proszę, wezwanie do sądu

Małgorzata: Pani Karolina?

Karolina: Proszę. Również zaproszenie do nas

/podchodzi prezes sądu/

Sędzia: Dobrze, że was dogoniłam. Jest tu gdzieś ten komik, pan Konrad

Konrad: To ja we własnej osobie. Czy wieść o mnie doszła aż do tak szacownej instytucji. Chcecie wystawić jakiś mały kabarecik?

Sędzia: Tak, oto dla pana wezwanie do sądu. Ostatnio nie mamy powodów do narzekania na niedobór pracy. Wprost przeciwnie. Mam nadzieję, że nowy prezydent nie postawi przed sądem całego naszego miasta. Do zobaczenia mili państwo, bo albo się zobaczymy jutro, pojutrze lub na pewno w najbliższym czasie..

/odchodzą. Przyjaciele rozpakowują koperty/

SCENA II

Konrad: Wezwanie na rozprawę pojutrze. Za wyśmiewanie prezydenta. To chore, przecież jestem artystą...

Karolina: Widocznie ze spalonego teatru. Ja mam tez wezwanie do sadu pojutrze za nielegalną pracę w hotelowym kasynie. Dziwne, podobno nowy prezydent sam w nim grał

Agata: No to cóż, okazuje się, że pracowałaś na Titanicu. Ja także mam wezwanie, na ten sam dzień...bo udzielam korepetycji i nie płacę od nich podatku do kasy miasta. Przecież kiedys uczyłam historii te jego dzieci

/podchodzi dyrektorka hotelu z sekretarką/

Dyrektorka: Cóż tam u was słychać? O czym tak bardzo rozprawiacie?

Sekretarka: Widać na waszych twarzach zdenerwowanie. Co się stało?

Karolina: Właśnie dostałam wezwanie do sądu za pracę w nielegalnym hotelowym kasynie

Dyrektorka: Co. Nielegalnym kasynie. Już ja mu pokażę nielegalne kasyno. Nie martw się, ja z tobą udam się do sądu. Przypomnę o czymś pany prezydentowi

Sekretarka: To już jest bezczelność. Oby tylko nie było na rozprawie nowego prezydenta.

/zbliża się dyrektorka szkoły ze swoją sekretarką/

Dyrektorka Sz: O widzę jakieś wzburzenie. Cóż się stało?

Sekretarka Sz: Może wiele się wydarzyć, ale po co od razu machać rękami

Dyrektorka: Wyobrażasz to sobie. Moja pracownica dostała wezwanie do sądu.

Dyrektorka Sz: A za co?

Dyrektorka: Za pracę w nielegalnym hotelowym kasynie

Dyrektorka Sz: To są już szczyty, chyba bym go zabiła

Agata: Pani dyrektor, ja tez dostałam wezwanie do sądu...

Sekretarka Sz: Co?

Dyrektorka Sz: A dlaczego?

Agata: Bo udzielam korepetycji i nie odprowadzam za nie podatku do urzędu miasta.

Dyrektorka Sz: Nie martw się. Już ja mu pokażę. Pójdę z tobą na rozprawę.

Sekretarka Sz: Oby go tylko nie było na rozprawie, bo będzie ciężko.

Dyrektorka Sz: Trudności pokonywałyśmy pani dyrektor, co nie?

Dyrektorka: I tym razem się nie damy. Chodźmy do domu...

Konrad: A za mną nikt się nie wstawi, ja tez dostałem wezwanie

Dyrektorka: Dlaczego?

Konrad: Bo wyśmiewałem prezydenta

Dyrektorka Sz: Chyba żartujesz. Przecież ty nie potrafiłbyś tego zrobić

Dyrektorka: Ja to bym cię oskarżyła za brak humoru

SCENA III

/dyrektorki odchodzą ze sekretarkami. Do przyjaciół podchodzi prezydent przebrany za księdza i zakonnik/

Prezydent: O czym tak rozprawiacie. Widzę jak bardzo jesteście zdenerwowani

Agata: Ojcze, tu już nie można żyć. Odkąd wyjechał nasz prezydent to jest już miasto policyjne. Jeden donosi na drugiego. Ciągle dostajemy wezwania do sądu, za rzekome złamanie prawa. Wszystko to kończy się grzywną albo więzieniem. Tu nie można żyć

Karolina: Ten zastępca prezydenta to okrutnik. Sam stanowi o wyrokach sądowych. Codziennie bywa w sądzie i wydaje wyroki. Sędzia i jej ławniczki to dziś sekretarki sądu. Niezawisłość odeszła w cień. Właśnie dostaliśmy wezwania do sądu

Prezydent: Przecież nic nie trwa wiecznie. Prezydent na pewno niedługo powróci i wszystko się zmieni

Agata: Nie wiadomo kiedy i czy w ogóle powróci. Jego następca nakazał się tytułować prezydentem.

Konrad: Czy jego powrót coś zmieni. Przecież to taki sam człowiek. Przekupny, stronniczy i nie liczący się z głosem ludzi

Zakonnik: Nie powinieneś tak surowo go oceniać. Nie znasz go, a wszystko co mówisz to tylko pomówienia. A jak się dowie o tym co o nim mówisz. Przyjdzie ci za to bardzo słono zapłacić

Konrad: Mogę mu powiedzieć prosto w twarz, to co do ojca mówię, bo wiem jaki to szubrawiec i pan nad pany

Zakonnik: Zanim coś powiemy, powinniśmy to przemyśleć... Uważaj

Konrad: Niech mnie ojciec nie straszy. Wiem co mówię

Zakonnik: Trudno. Obyś kiedyś nie żałował tych słów. Za każde słowo trzeba brać odpowiedzialność

SCENA IV

/odchodzi prezydent, Agata i Karolina. Zbliża się do Konrada, Sekretarka Ministra/

Sekretarka: Witaj Konradzie. Jesteś dziś jakiś smutny. Co się stało?

Konrad: Dostałem dziś wezwanie do sądu.

Sekretarka: W jakiej sprawie?

Konrad: Za to, że wyśmiewałem twojego nowego szefa. Mam mieć rozprawę za dwa dni

Sekretarka: Bardzo mi przykro. Ja już nic nie rozumiem. Jeśli tak ma wygadać stosowanie prawa, to lepiej gdzieś stąd wyjeżdżać. Ja niewiele mogę na to poradzić. Przecież prezydent był także stanowczy i pilnował przestrzegania prawa, ale nie było w nim cienia zemsty i karania dla litery prawa. Ciężkie czasy nastąpiły....Nie wiadomo gdzie jest pan prezydent i czy jeszcze kiedyś powróci...Ale wiesz co, lepiej stąd chodźmy bo zbliża się żona i dzieci ministra

/zbliża się rodzina ministra/

Paula: Jesteśmy wreszcie na miejscu. W tych nowych szpilkach czuję, że za moment odpadną mi stopy. Ale gdzie jest wasz ojciec. Tu się umówiliśmy, jest trzecia a jego jeszcze nie widać

Kasia: Tak już jest z naszym ojcem. Nigdy nie można mu wierzyć

Paweł: Nie wie mama co zrobić? Kara za spóźnienie 100 dukatów i już się nigdy nie spóźni.

Paula: Ale ty mi czasem imponujesz synku...no, no, moja krew

Kasia: Popatrz mamo!

/zbliża się minister obejmujący obie pracownice biura/

Paula: Hola, hola. A gdzież to pan się podziewa gdy ja już tu czekam od dobrego kwadransa. A drogie panie to co, nie pamiętają, że ten człowiek ma żonę i dzieci. Tak paradujecie po mieście z żonatym mężczyzną. Wynocha do domu, dość tego obściskiwania....won...juz my sobie porozmawiamy, tylko w domu

AKT V

SCENA I

/cela aresztu. Siedzi w niej Adam i inny więzień/

Więzień: Nie martw się. Na pewno cię nie skażą. Za taką rzecz nie idzie się do więzienia.

Adam: Jestem już załamany. Prezydent mi powiedział, że mnie ułaskawi i że będę mógł w kasie magistratu uiścić należne im 5 dukatów. A teraz zjawił się ten dziwny człowiek i chce mnie za to posłać do więzienia.

Więzień: Masz żonę i dzieci, niech pójdą do niego i poproszą. Na pewno nie odmówi

Adam: Byli już u niego, i co. Wyrzucił żonę z gabinetu mimo próśb jego sekretarki. Powiedział żonie, że nie zgodzi się na żadne ułaskawienie.

/wchodzi dozorca/

Dozorca: Przyszedł do was kapelan. Czy ktoś ma ochotę na spowiedź lub rozmowę

Więzień: daj spokój, szkoda czasu na rozmowę z księdzem

Adam: Ja chciałbym na chwilę porozmawiać

Dozorca: Proszę ojca. Może ojciec wejść...ten człowiek przeżywa okropne chwile w swoim życiu. Nie zasługuje na karę, która mu grozi...proszę z nim porozmawiać, pocieszyć....wiem, że nie powinienem tego robić ale proszę ojca

/do celi wchodzi prezydent przebrany za kapelana. Siada i na podkładzie muzycznym rozmawia z Adamem. Po dłuższej chwili wchodzi dozorca/

Dozorca: Proszę wstać. Przyszedł do was nowy prezydent. Proszę się do niego nie zbliżać i nie wykonywać gwałtownych ruchów...Kapelanie proszę opuścić celę

Prezydent: Bardzo pana proszę. Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy. Ja się ukryję w kącie, nikt mnie nie zobaczy...bardzo pana proszę

Dozorca: gdyby to chodziło o innego więźnia, to bym nie ustąpił, ale jeśli chodzi o niego to się zgadzam. Tylko proszę siedzieć cicho bo ja będę miał kłopoty....Proszę panie prezydencie i pani wiceprezydent.

/wchodzą do celi/

Minister: To pan jest tym młodym człowiekiem, który usiłował oszukać obywateli naszego miasta. Taki młody, a taki oszust i kryminalista.

Adam: Ja przecież sam przyznałem się do winy i sam powiedziałem prezydentowi, że jestem gotowy ponieść konsekwencje za moją pomyłkę. Ale prezydent powiedział, że mnie ułaskawi. Mam tylko wpłacić jeszcze tego samego dnia zaległość i uczynić coś bezinteresownie dla miasta

Sekretarka: Potwierdzam to panie prezydencie. Pan Adam to bardzo uczciwy człowiek.

Wiele razy w naszym magistracie korzystaliśmy z jego szlachetnej pomocy. Ręczę za jego uczciwość.

Minister: Niech pani lepiej nie ręczy, bo sama pani może tu zamieszkać, oczywiście w żeńskiej części naszego skromnego aresztu lub więzienia. Wie pani strażnicy nie będą tacy wyrozumiali dla pani pięknej figury....

Adam: Ale ja naprawdę nie zrobiłem tego z premedytacją. Ja się poprawię. Niech mnie pan wypuści do domu, do żony i moich dzieci

Minister: Drogi panie. Prawo jest prawem i jak się je łamie, to trzeba ponieść tego konsekwencje.

Adam: Ale pan prezydent mi obiecał...

Sekretarka: naprawdę. W pana biurku jest nawet gotowe i opieczętowane pismo, tylko brakuje podpisu

Minister: Ja jestem prezydentem i ja o tym decyduję. Zresztą mój śmieszny i naiwny poprzednik uczynił wiele takich błędów...dlatego pan zostanie przykładnie ukarany. Ja stosuje się zawsze do prawa, nigdy go nie przekraczam, radzę abyście brali z tego przykład.

/do celi wchodzi dozorca/

Dozorca: Panie prezydencie przyszła żona zatrzymanego i jego dzieci, czy mam ich wpuścić?

Minister: Proszę. Tylko kiedy ja wyjdę. Nie chcę spotkać się z tą ordynarną i bezczelną kobietą...I tylko 5 minut, ani odrobiny więcej...Pani Doroto proszę...służę pani ręką...

Sekretarka: Bardzo dziękuję. Jestem jeszcze młoda...wyjdę o własnych siłach

/wychodzą. Do celi wchodzi rodzina Adama/

SCENA II

Adam: Proszę usiądźcie. Cieszę się, że was widzę

Jola: My także tato. Jest mi tak przykro, że tu jesteś. Ty jesteś dobrym człowiekiem i nie powinieneś być w areszcie

Więzień: Droga panno ja też jestem takim człowiekiem i też tu siedzę.

Piotr: Nie widać tego po panu. Ja, nie chciałbym się spotkać z panem w ciemnej ulicy

Kinga: Piotr, proszę natychmiast przestać...przyszliśmy tu porozmawiać z tatą.

Jola: Tato, byliśmy się dzisiaj za ciebie pomodlić, przed cudownym obrazem Matki Bożej i wierzymy, że nas wysłucha

Kinga: Ja poruszyłam wszystkie możliwe urzędy. Miej nadzieję. Wszystko będzie dobrze

Piotr: Nie ma chwili, żebyśmy nie myśleli o tobie. Jesteś tu sam, ale y myślami jesteśmy z tobą

Adam: Był tu przed chwilą prezydent i powiedział, że zostanę przykładnie ukarany. Szkoda, że nie ma tu naszego starego i poczciwego władcy....nic takiego by się nie stało

Kinga: Może stanie się cud i powróci. Nie poddawaj się. Musisz mieć nadzieję.

/wchodzi dozorca/

Dozorca: Koniec widzenia. Proszę opuścić celę

/wychodzą. Zza kotary wychodzi prezydent/

Prezydent: No cóż, sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Ale jak mówiła żona, niech pan ma nadzieję. Mówią, że jest matką głupich, ale kto jej zawierzył, nigdy się nie zawiódł...do zobaczenia

/błogosławi Adama i wychodzi/

AKT VI

SCENA I

/restauracja. Przy stolikach siedzą pracownice biura prezydenta z sekretarką, prezes sądu i ławniczki' przyjaciele. Głośne rozmowy i zabawa/

Kelnerka I: Ale dziś mamy gości w naszej restauracji

Kelnerka II: Doskonale, bo ja lubię pracować. Najgorsze jest to gdy nie ma gości

Kelnerka I: Rzeczywiście, nie wiadomo gdzie się podziać i co zrobić

/ z kuchni wychodzi szefowa restauracji i kelner/

Szefowa: Zabierać mi się do pracy. Dziś mamy dużo gości, a jeszcze mamy kilka rezerwacji...Grześ, kto rezerwował dziś stolik

Kelner: Ma tu dziś przyjść dyrektorka hotelu, szkoły, a nawet stolik zarezerwował o. Roman

Szefowa: Pilnować mi stolików i zamówień. Zawsze trzeba być przygotowanym na przyjście prezydenta i jego żony. Ja idę do kuchni. Gdyby przybył ktoś z zacnych gości to proszę mnie natychmiast wołać

/kelnerzy przyjmują zamówienia, obsługują. Do sali wchodzi o. Roman i prezydent przebrany za księdza. Jedna z kelnerek biegnie po szefową/

Szefowa: proszę bardzo. Stolik jest zarezerwowany. Proszę menu...kiedy ojcowie się zdecydują na zamówienie, proszę wołać obsługę...życzę smacznego

/na salę wchodzą dyrektorki. Obsługa pomaga im się rozebrać i biegnie po szefową. Siadają do stolika, szefowa przedstawia im menu i wychodzi/

Dyrektorka: Ale tu dzisiaj ludzi. Nie wiem co się stało

Dyrektorka Sz: Ludzie boją się ostatnio rozmawiać w domu, bo ktoś może podsłuchać rozmowę i donieść gdzie trzeba. A w tym gwarze nikt nikogo nie słyszy.

Dyrektorka: Poza tym ostatnio modne jest przebywanie w lokalach. Tu się o wszystkim rozmawia i wszystko załatwia....popatrz nawet przyszli tu dziś ojcowie z pobliskiego klasztoru

Dyrektorka Sz: Nigdy ich tu nie widziałam. Tak jak się umówiłyśmy, zaprosiłam tu dziś żonę naszego groźnego władcy i żonę Adama. Niech sobie porozmawiają. Może Paula przemówi mu do rozsądku. Przecież ich dzieci chodzą do tej samej szkoły...Paula to rozsądna kobieta...wie czego chce

Dyrektorka: Wiesz, tak się dobrze składa, że dziś w restauracji jest dużo ludzi mających wezwania do sądu. Jest też prezes sądu. Może to być owocne spotkanie

/ do lokalu wchodzi Kinga z dziećmi. Wita się z dyrektorkami i siada przy ich stoliku/

Kinga: Dzieci siadajcie przy tym stoliku, my chciałybyśmy spokojnie porozmawiać

Jola: Dobrze, my tez mamy swoje sprawy. Mamy nową komórkę i jak to zawsze na początku trzeba ją dobrze rozpracować

Piotr: Dziś mają tu przyjść Paweł i Kasia. Wtedy będziemy mieli z kim porozmawiać

Kinga: Dobrze. Możecie sobie coś zamówić.

Dyrektorka: Zaprosiłyśmy tutaj Paulę, żonę naszego nowego prezydenta. Chcemy abyście porozmawiały o Adamie, to bardzo rozkrzyczana ale rozsądna kobieta

Dyrektorka Sz: Porozmawiaj z nią. Zaproś na jutrzejszą rozprawę. My was zostawimy same i zaufaj nam, jeśli będzie mogła na pewno wam pomoże

Kinga: Ja już tracę nadzieję. On był u męża w areszcie i powiedział mu, że będzie przykładnie ukarany. Nie wiem czy to coś da.

Dyrektorka: Nie wolno ci tracić nadziei. Musisz zrobić tyle ile możesz aby uratować męża

Dyrektorka Sz: Ja też mam w zanadrzu jeden fortel. My także musimy uratować nasze pracownice. One tez mają wezwanie do sądu na jutro.

Dyrektorka: Coś robi się głośno. Chyba idzie Paula...głowa do góry...będzie dobrze

/do lokalu wchodzi Paula z dziećmi. Obsługa biegnie po kierowniczkę/

Paula: Witajcie kochane...dzieci siadajcie do stolika z waszymi, jak to mówicie przyjaciółmi

Szefowa: Czy coś podać pani prezydentowo

Paula: Proszę kawę z ekspresu. Mocną bo jestem dziś zmęczona...dzieci proszę sobie coś zamówić

Paweł: Jedną cherry colę

Kasia: A ja sprite a

Kelner: Pani kierowniczko. Przed chwilą był telefon z sekretariatu prezydenta. Rezerwuje stolik dziś na 20.00

Szefowa: Dobrze. Mam nadzieję, że będzie trochę mniej ludzi. Zarezerwować najlepszy stolik...już przynosimy zamówione napoje

Dyrektorka: Paula, chciałyśmy ci przedstawić Kingę, żonę pewnego człowieka, który znajduje się w potrzebie. Przy stoliku siedzą jego dzieci i rozmawiają z twoimi. Chodzą do tej samej szkoły

Dyrektorka Sz: Wysłuchaj jej uważnie. Jeśli będzie to możliwe, to prosimy abyś jej pomogła. Tylko ty jej możesz pomóc. Zostawiamy was same. Do widzenia...

/żegnają się i odchodzą. Po chwili spotykają się pod sceną /

Dyrektorka: Wiesz to jest ostania instancja. Jeśli się uda to dobrze to dobrze, jeśli nie to trudno. Nic więcej nie można uczynić w tej sprawie

Dyrektorka Sz. Nie mówiłam ci, ale na 20.00 umówił się ze mną nasz nowy prezydent. Ciekawa jestem czego chce. Może tu się pojawi jakaś szansa. Zobaczymy, bywaj zdrowa. Do widzenia

/odchodzą. Powoli restauracja pustoszeje. Kelnerzy pod wodzą szefowej przygotowują i nakrywają stolik. Po pewnym czasie przychodzi prezydent i składa zamówienie. Przychodzi też dyrektorka szkoły/

SCENA II

Minister: Witam panią. Bardzo się cieszę z naszego spotkania...czy coś pani zamówić

Dyrektorka: Poproszę herbatkę

Minister: Pani dyrektor. Chciałbym porozmawiać z panią na temat mojej córki, Kasi. Ona jest w ostatniej klasie gimnazjum i jej marzenie jest aby dostać się do pani liceum

Dyrektorka: To nie jest moje liceum tylko miejskie. Jak już panu mówiłam jeśli córka napisze dobrze egzamin to z radością przywitam ją w murach naszego liceum

Minister: zależałoby mi na tym aby córka dostała się na pewno do tej szkoły

Dyrektorka: To proszę ją mobilizować do nauki

Minister: To ja może przejdę do konkretów. Pani dyrektor, jeśli pani przyjmie moja córkę do szkoły niezależnie od wyniku egzaminu, ja daje pani od reki 1000 dukatów, a drugie tyle przyznamy szkole.

Dyrektorka: Cz pan ma mnie za głupca. Przecież to przestępstwo. Ja nie wybieram się do więzienia.

Minister: Pani dyrektor. Ja napisze pani zobowiązanie do tego aby panią nikt nie oskarżył.

Dyrektorka: Nie wiem czy można panu ufać. Trochę się obawiam

Minister: Proszę się zgodzić. Noc pani nie grozi.

Dyrektorka: Dobrze. Przyniesie pan pieniądze i zobowiązanie dziś o 22.00 na plac miejski

Spotkamy się przy pomniku. Ja będę w kapeluszu z woalką. Wręczy mi pan pieniądze i przejdzie dalej. Kasia będzie przyjęta do szkoły. Choć nie wiem czy by chciała, aby tak przebiegała jej rekrutacja.

Minister: Dobrze. Jestem pani bardzo wdzięczny. Nigdy tego pani nie zapomnę

Dyrektorka: Pan wie, że to jest złamanie prawa.

Minister: To nie jest złamanie prawa, lecz dostosowanie go do potrzeb społeczeństwa...ale teraz muszę panią pożegnać. Jestem z kimś umówiony

/do lokalu wchodzi pracownica I i czule wita się z ministrem. Siadają do stolika. Dyrektorka wychodzi/

Dyrektorka: Biedna Paula. Ale ona niedługo dobierze się mu do skóry...Ja także

AKT VII

SCENA I

/sala sadowa. Wszyscy zgromadzeni. Dozorca przyprowadza Adama. Na salę sądową wchodzą dyrektorki z sekretarkami, Kinga z dziećmi i Paula z dziećmi/

Dozorca: Proszę wstać, sąd idzie!

/wszyscy wstają. Wchodzi prezes z ławniczkami/

Sędzia: Proszę usiąść. Rozpoczynamy kolejne posiedzenie sądu miejskiego. Proszę o zabranie głosu panią Aldonę.

Aldona: Dziękuję pani prezes. Sąd zajmie się dziś 5 sprawami. Są to mianowicie sprawy przeciw panu Wojciechowi, Konradowi, Adamowi oraz paniom Agacie, Karolinie. Kolejność rozpatrywanych spraw będzie zapowiadać pani Małgorzata

Dozorca: Proszę wstać. Do sądu wchodzi pan prezydent.

/zasiada w wyznaczonym miejscu/

Minister: Proszę usiąść. Proszę wysoki sądzie.

Małgorzata: Sprawa przeciw Wojciechowi S

Sędzia: Czy przyznaje się pan do kradzieży 200 dukatów ze sklepu pani Słomczyńskiej

Więzień: Nie wysoki sądzie

Sędzia: Wymierzam panu karę w wysokości 2 lat więzienia. Pani Aldono proszę zaprotokołować i zanieść do podpisu panu prezydentowi, chyba, że zamierza ułaskawić skazanego lub zmienić wyrok

Minister: Nie zamierzam wypuszczać na świat złodziei.

Dyrektorka: To ma być proces. Przecież to było ogłoszenie wyroku...to skandal

Sędzia: proszę o ciszę bo wymierzę pani karę porządkową

/słychać glosy niezadowolenia. Minister podpisuje wyrok/

Aldona: proszę wyprowadzić więźnia/

/dozorca wyprowadza/

Małgorzata: Sprawa przeciw Konradowi W

Sędzia: Czy przyznaje się pan do wyśmiewania prezydenta na przedstawieniu kabaretowym?

Konrad: Ja jestem artystą i nie wyśmiewałem się z prezydenta lecz z jego komicznych zachowań. Nigdy nie kpię sobie z ludzi lecz czasem wyśmiewam ich zachowania...

Sędzia: Wymierzam panu karę grzywny w wysokości 100 dukatów

Dyrektorka Sz: Przecież to nie jest proces, ale odczytywanie wyroków. Gdzie są świadkowie, gdzie przesłuchanie ekspertów

Minister: ja tu jestem ekspertem i podwyższam karę do pół roku więzienia

Jola: Co? Za takie przewinienie?

Piotr: Ludzie, dlaczego milczycie...za chwilę spotka was taki sam los

Sędzia: Cisza! Bo każę państwa wyprowadzić...proszę zanieść wyrok panu prezydentowi do podpisania...wyprowadzić więźnia

/dozorca wyprowadza Konrada/

Małgorzata: Sprawa przeciw pani Agacie

Sędzia: Czy przyznaje się pani do przyjmowania dodatkowych środków wynagrodzenia za korepetycje

Agata: Nie przyznaje się do winy. Nigdy nie pobierałam opłat za korepetycje, choć miałam do tego pełne prawo. Po to się uczyłam aby mieć z tego tytułu środki do życia. Nawet udzielałam korepetycji pańskim dzieciom panie prezydencie. Czy wtedy wzięłam choć jednego dukata. Przypomina pan sobie, Przypomina sobie taki fakt pani Paulo

Paula: Nic takiego sobie nie przypominam

Kasia: Tato to dobra Pani

Paweł: jej lekcje są wspaniałe...Tato

Minister: Co innego mówią ludzie. Pani sędzio, jaki wyrok

Sędzia: Wymierzam pani karę grzywny w wysokości 100 dukatów

Minister: Co, co najmniej 2 miesiące więzienia

Sekretarka: panie prezydencie tak nie można. A gdyby ktoś na pana doniósł. Przecież pan nie przyjmuje żadnej obrony. No nie tak nie można

Minister: proszę siedzieć cicho, bo za chwilę zwolnię panią z pracy!

Sekretarka: Chyba pan zapomniał, że jestem wiceprezydentem i nie może mnie pan zwolnić...to może uczynić tylko magistrat.

Minister: Zawsze mogę dekretem zmienić prawa miejskie...

/krzyk na sali/

Sekretarka: to się panu tak łatwo nie uda

Minister: Precz z moich oczu....pani prezes proszę dać mi wyrok do podpisania.

Sędzia: Proszę wyprowadzić skazaną...proszę o spokój bo posypią się kary

Paula: ja jestem załamana. Jaki wstyd przed całym miastem

Dyrektorka: Nie martw się, to jego a nie ciebie ludzie będą oceniać

Dyrektorka Sz: Władza przemija. Już nie będzie taki bezczelny gdy zostanie pozbawiony władzy. Jest tylko zastępcą prezydenta.

Zakonnik: Niech się pani nie martwi. Tu w mieście wszyscy panią znają. Nikt nie będzie źle osądzał ani pani, ani pani dzieci

/dozorca wyprowadza więźnia/

Aldona: Sprawa przeciw pani Karolinie

Sędzia: Czy przyznaje się pani do pobierania nielegalnego wynagrodzenia w nielegalnym kasynie hotelowym?

Karolina: Nie wysoki sądzie. Jak to możliwe, że kasyno jest nielegalne jeśli gra w nim sam prezydent?

Minister: Byłem tam tylko raz i to w czasach mojej młodości.

Karolina: Nieprawda. Pan, obecnie prezydent grał w kasynie wielokrotnie i to w towarzystwie wielu kobiet, mimo tego, że jest żonaty, dając w ten sposób zły przykład dla całego miasta.

Minister: Czy masz na to świadków moja panno? Kto przyzna się do gry w nielegalnym kasynie

Karolina: Nie, panie prezydencie. Poza moim świadectwem

Minister: Świadków...świadków....nie rozumiesz

Dyrektorka: Ja jestem tego świadkiem. Wiele razy okłamywałam ciebie Paulo. Nie chciałam abyś cierpiała, aby cierpiały twoje dzieci....ale dziś już koniec. Twój mąż grał w kasynie, co więcej przebywał w moim hotelu podczas wielu delegacji i ciebie okłamywał. Szkoda tylko, że słuchają tego wasze dzieci.

Paula: Robert, czy to prawda?

Minister: Wierzysz tej kobiecie? Gdy ktoś kłamie, jak można mu uwierzyć. Pani prezes proszę o odczytanie wyroku..

Sędzia: Zasądzam dla pani Karoliny karę grzywny w wysokości 500 dukatów

Minister: Nie zgadzam się z takim wyrokiem. Ja skazuje panią Karolinę na rok więzienia, a panią dyrektor na grzywnę 1000 dukatów

Zakonnik: To jest obraza majestatu Boga i jego sądów...

Paula: ja już tego dłużej nie wytrzymam

Sędzia: Od prowadzić skazaną.

/dozorca wyprowadza Karolinę. Na sali wielkie wzburzenie/

SCENA II

Sędzia: Cisza...cisza....cisza

Aldona: Przed nami ostatnia sprawa. Sprawa przeciw panu Adamowi

/wielkie poruszenie na sali. Sędzia ucisza wszystkich obecnych/

Sędzia: Czy przyznaje się pan do nieuiszczenia w kasie magistratu 5 dukatów podatku od pańskich dochodów

Adam: tak, przyznaję się, że przez pomyłkę mojej pracownicy nie wpłaciłem do kasy owych 5 dukatów, ale zaraz pobiegłem do nieobecnego tu prezydenta i on nakazał mi wpłacić należność wraz z odsetkami oraz uczynić coś bezinteresownie dla społeczności miasta co tez natychmiast uczyniłem

Sędzia: Za popełnione oszustwo wymierzam panu karę grzywny w wysokości 2000 dukatów, bez konieczności pobytu w więzieniu

/na sali słychać ulgę i radość. Zebrani podchodzą do Kingi i jej gratulują/

Minister: Hola, hola pani sędzio. Nie tak się umawialiśmy...za samowolę zwalniam panią z urzędu. Od tej pory ja przewodzę sądowi...wynocha

Sędzia: Nie ma pan takiego prawa. Nie prawda pani Doroto

Sekretarka: W rzeczy samej. Nie ma pan takiego prawa.

Minister: Mam takie prawo i panią również zwalniam...mam już dość pani wymądrzania...precz z moich oczu

Sekretarka: Wiem, że pan chciałby tego bardzo, ale na szczęście przed swoim wyjazdem prezydent mianował mnie wiceprezydentem i nie ma pan władzy aby mnie odwołać

Minister: Mam takie prawo. Ja jestem prawem.

Sekretarka: Nie, nie jest pan prawem, lecz ma być pan strażnikiem prawa. Prezydent chciał ułaskawić pana Adama, nie zdążył tylko podpisać pisma. Powinien pan to uczynić jak najszybciej.

Minister: Ja jestem teraz prezydentem. A jak skutecznym...zaraz się pani przekona. Wymierzam pani karę 1 roku więzienia za obrazę urzędu prezydenta i sądu, a panu Adamowi również taką samą karę za nieuczciwość...proszę odprowadzić ich do więzienia....natychmiast

/wielkie poruszenie na sali. Z tyłu wychodzi prezydent, który od pewnego czasu przyglądał się rozprawie/

Prezydent: Powoli panie ministrze. To ja jestem prezydentem. Ma rację pani Dorota...nie jest pan prawem lecz ma być pan strażnikiem prawa. Tymczasem to co pan tu urządza to pokaz zemsty i bezprawia. Nie wyjechałem daleko. Byłem w pobliskim klasztorze o czym może powiedzieć o. Roman, którego tez pan chciał aresztować. Przebrałem się za spowiednika w więzieniu i rozmawiałem z panem Adamem. Ja już napisałem stosowne pismo i specjalnie położyłem na biurku, aby sprawdzić jaki pan ma do mnie szacunek. Ale panu po prostu przewróciło się w głowie. Dlatego zwalniam pana z pracy w ratuszu. Moją zastępczynią mianuję panią Dorotę.

/aplauz zebranych/

Pani prezes, proszę zająć swoje miejsce. Panie Adamie, jest pan wolny, tak jak zadecydowałem. Pani prezes proszę jutro anulować bezsensowne wyroki. Niektóre osoby nie popełniły żadnego przestępstwa....pani Doroto...idziemy

SCENA III

/z krzesła podnosi się dyrektorka szkoły/

Dyrektorka Sz. Panie prezydencie. Czy mogę coś przekazać wysokiemu sądowi? Czy znajdzie pan dla nas chwilę czasu?

Prezydent: Bardzo proszę.

/wszyscy siadają/

Dyrektorka Sz: Pan minister już od długiego czasu prosił mnie abym przyjęła jego córkę Kasię do naszej szkoły. Zażądał abym zafałszowała wyniki egzaminu, gdyby córce nie poszło. Straszył mnie nawet odwołaniem ze stanowiska dyrektora szkoły. Na początku się temu opierałam ale potem pomyślałam, że może warto to wykorzystać w sądzie. Pytałam go czy sobie zdaje z tego sprawę, że taki czyn to przestępstwo. Odpowiedział mi, że to dostosowanie go do potrzeb społeczeństwa. Było mi tak żal pana Adama, że zdobyłam się na pewien fortel. Umówiłem się z nim, ze przyjdzie na plac miejski z pieniędzmi i pismem o mojej niewinności. Powiedziałam, że będę ubrana w kapelusz z woalką... Ale nie spotkał się pan ze mną panie ministrze, ale a kobietą, którą kiedyś pan skrzywdził....chciałabym aby tu przed nami stanęła

Prezydent: Proszę niech wejdzie

/na salę wchodzi kobieta/

Wiktoria: Wysoki sądzie. Mam na imię Wiktoria. Przed laty byłam dziewczyną pana Roberta. Ale kiedy zachorowałam i stałam się biedna porzucił mnie i jak powiedział związał się z kobietą, która ma wiele pieniędzy i ułoży mu życie...

Paula: To dopiero kłamca i oszust

Jola: Niech się pani nie denerwuje....szkoda zdrowia

Wiktoria: Wczoraj poszłam na umówione spotkanie na plac miejski. Ponieważ miałam kapelusz z woalką, nie poznał mnie. Wręczył mi kopertę z pieniędzmi i pismo, które przekazuję sądowi. Na koniec złożył mi propozycję, abym poszła z nim do hotelu, ze on wynajmie pokój. Robert, ja wiele lat czekałam nie z zemstą, ale abyś na własnej skórze się przekonał, że wszystkiego nie da się kupić za pieniądze, i że nie można pomiatać innymi i ich krzywdzić. Dziś myślę, że to już wiesz.

/siada z dyrektorkami/

Prezydent: Cóż, przykro mi bardzo, że ten człowiek przez wiele lat był moim zastępcą. Dochodziły do mnie różne głosy, ale ja nie chciałem wierzyć. Ja z reguły nie wierzę plotkom. Dziś wiem bez wątpienia, że pan Robert to oszust i karierowicz. Mamy prawo i osądzimy go według prawa. Żal mi tylko pani Pauli i dzieci...ale nie traćmy nadziei, może kara będzie dla niego wychowawcą...Pani sędzio, proszę czynić swoja powinność.

Sędzia: panie ministrze jest pan zatrzymany. Jutro prokuratura postawi panu stosowne zarzuty. Będzie się pan mógł bronić. Proszę go odprowadzić. Proszę przyprowadzić na wolność Panie Agatę, Karolinę i pana Konrada....zamykam przewód sądowy

/więźniowie wracają. Do prezydenta podchodzi Kinga z dziećmi i mu dziękuje, a także Paula z dziećmi. Po chwili rozmowy prezydent staje z sekretarką na początku sceny/

Prezydent: Wie pani, zastanawiam się czy to 5 dukatów było warte tego wszystkiego

Sekretarka: Jaką miarą ktoś mierzy, taka miarą i jemu odmierzą

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scenariusz zajęć dydaktyczno wychowawczych w przedszkolu
akademia dobrych manier scen, Studia PO i PR, przedszkolaki, scenariusze konspekty
Scenariusz zabaw andrzejkowej dla przedszkolaków, pomoce do pracy z dziećmi
Scenariusz zajęć hospitowanych wrzesień, przedszkole, awans
PRZEDSTAWIENIA NA DZIE BABCI I DZIADKA, diagnoza przedszkolna, scenariusze zajęć, inscenizacje
zwierzęta leśne, Scenariusze zajęc - przedszkole, rózne zwykłe i okazjonale
Inny nie znaczy gorszy - zajęcia koleżeńskie , scenariusze do przedszkola
scenariusz zajęć obserwowanych - listopad 2b, przedszkole, awans
przedst. Brzydkie kaczątko, scenariusze uroczystości, przedstawienia
Scenariusz przedstawienia z okazji Dnia Teatru, Przyroda i ekologia
jasełka8766, 008 - JASEŁKA W PRZEDSZKOLU, JASEŁKA SCENARIUSZE
Scenariusz zakończenia roku szkolnego w przedszkolu, zakończenie roku
scenariusz KLASA II, przedszkole, podyplomówka, wczesnoszkolna i przedszkolna
„Wspominamy wakacje”- 6-l, Scenariusze zajęc - przedszkole, pozegnanie wakcji
Znowu w przedszkolu, Scenariusze zajęc - przedszkole, początki w przedszkolu
Poznajemy kolegów i przedszkole, Scenariusze zajęc - przedszkole, początki w przedszkolu
Andrzejki, PRZEDSZKOLE, Andrzejki Scenariusze,Wróżby
Scenariusz zajęć w grupie sześciolatków. Listonosz, PRZEDSZKOLE!!!, SCENARIUSZE RÓŻNE

więcej podobnych podstron