PO KATASTROFIE - LITERATURA WOBEC ZAGŁADY
Degradacja wartości pod wpływem wojny - opowiadania T. Borowskiego
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - Medaliony Z. Nałkowskiej
„Zdążyć przed Panem Bogiem” H. Krall, czyli o wyborze sposobu umierania
Poezja prawdy i gniewu - „Campo di Fiori” Cz. Miłosza
Hydry wojny, hydry cywilizacji - poezja T. Różewicza
Holokaust widziany oczyma dziecka - pamiętnik Romy Ligockiej
Wojna postawiła przed literaturą bardzo trudne zadanie: miała ona opisać rzeczywistość, w której spełniła się apokalipsa, przedstawić dramaty i cierpienia milionów ludzi, ukazać świat, który ogarnął największy w dziejach ludzkości kataklizm, wyrazić to, co słowem wyrazić się nie da. Zarówno poezja, jak proza próbowały dać odpowiedź na dwa zasadnicze pytania: dlaczego i jak? Dlaczego człowiek stworzył piekło na ziemi i jak pisać, jak tworzyć sztukę po Oświęcimiu.
Degradacja wartości pod wpływem wojny - opowiadania T. Borowskiego
Tadeusz Borowski należał do pokolenia Kolumbów, urodził się w 1922 roku na Ukrainie, debiutował w 1942 roku cyklem poetyckim „Gdziekolwiek ziemia”. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował jako magazynier. W 1943 roku został aresztowany przez Gestapo, trafił na trzy miesiące do więzienia na Pawiaku, stamtąd do obozu w Oświęcimiu, a następnie do Dachau, gdzie został wyzwolony przez Amerykanów (Borowski po opuszczeniu obozu ważył 35 kg). Pisarz po wojnie odnalazł swą ukochaną - Marię, z którą wziął ślub. W 1946 roku wydał wspólnie z dwoma świadkami hitlerowskich zbrodni tom opowiadań „Byliśmy w Oświęcimiu”. W 1848 roku wstąpił do PZPR, uwierzył w socrealizm, wyparł się wcześniejszej twórczości. W 1951 roku popełnił samobójstwo (zob.: podręcznik s. 113 „Dramat Borowskiego”).
W opowiadaniu „Pożegnanie z Marią” pisarz pokazuje, jak okupacja wpłynęła na życie Polaków. Wojenna rzeczywistość zmusiła zwykłych, szarych ludzi do zmiany trybu życia i postaw. Warszawiacy pozostają w ciągłym lęku, niepewności („Ja się panicznie boję!” - przyznaje Maria). Wszyscy za wszelką cenę chcą przetrwać. Wszyscy więc kradną, oszukują, bo najważniejszy jest zarobek, utrzymanie się, przeżycie. Tadek - narrator i główny bohater, który pracuje jako magazynier, sprzedaje wapno na lewo, Maria, jego narzeczona, pędzi bimber. Kierownik Tadka z kolei, dawny magazynier w żydowskim przedsiębiorstwie, teraz prowadzi interesy na wielką skalę, handluje m.in. lokalami, meblami, prowadzi wymianę z gettem, ma układy z Niemcami i polskimi policjantami, którzy przymykają oczy na jego nadużycia. W tym okupacyjnym świecie przestają obowiązywać pewne normy moralne, rozmywają się wartości. Upada etyka ludzi. Żyć w okupowanej Warszawie znaczy kombinować, każdy wie, że jeśli nie ukradnie, to nie przeżyje. A brakuje ludziom wszystkiego, panuje ogólna bieda. Są też tacy, którzy na nieszczęściu ludzkim zbijają fortuny, właściciel firmy budowlanej żyje w luksusie, prowadzi iście szlacheckie życie (ma wiejską posiadłość, powóz, urządza polowania).
Postać narratora jest dwoista.
NARRATOR-BOHATER-POETA |
NARRATOR-BOHATER-MAGAZYNIER |
|
|
Na podstawie powyższej tabeli można wskazać te wartości, które dla Tadka - poety i magazyniera, są najistotniejsze:
praca (zarobek) przetrwanie pieniądz
bezpieczeństwo co jest ważne dla Tadka? miłość
rozwój duchowy poezja
Przykład Tadka pokazuje, że w trudnej, okupacyjnej rzeczywistości wartości duchowe schodzą na dalszy plan, stają się mniej istotne. W świecie, w którym człowiek ciągle odczuwa strach i nieustannie musi walczyć o przetrwanie, wiedza, kultura, moralność stają się zbędne, wydają się nawet śmieszne. Okupacja odwraca piramidę wartości człowieka, która w wypadku Tadka wygląda tak:
przetrwanie
pieniądz
bezpieczeństwo
rozwój duchowy, poezja
Piramida wartości narratora
Czy Tadek jest winny, czy należy go potępić? Zdaje się, że nie. Nie można potępiać czynów i zachowań bohatera, bowiem żyje on w nieludzkim świecie, w którym zachować pełnię człowieczeństwa jest bardzo trudno. Okupacja niszczy w pewien sposób osobowość człowieka.
Ważną funkcję w opowiadaniu pełnią rozmowy o poezji prowadzone przez Tadka i Marię. W dyskusjach tych padają dwie ważne myśli:
„Tylko poezja umie wiernie pokazać człowieka” „Miarą poezji jest miłość człowieka do człowieka” |
Tadek piękno poezji przeciwstawia koszmarowi rzeczywistości. Poezja dla niego i narzeczonej była oderwaniem od rzeczywistości, chwilową ucieczką w inny, lepszy świat.
Życie w obozie śmierci - „Dzień na Harmenzach”
Narrator w tym opowiadaniu jest pierwszoosobowy, to vorarbeiter Tadek, więzień funkcyjny w obozie. Choć istnieje bardzo duża zbieżność między nim a Borowskim (identyczne imię, podobne losy), to trzeba pamiętać, że narrator jest tutaj zamierzoną kreacją artystyczną i nie należy utożsamiać go z autorem. Tadek, mówiąc o swych spostrzeżeniach, używa często I osoby liczby mnogiej („my”, „was') - w ten sposób utożsamia się ze społecznością obozową. Czasem mówi też bezosobowo („dociąga się szyny, dokręca się śruby”). Sprawia on wrażenie zasiedziałego i dobrze zorientowanego w świecie przedstawionym.
Tadek opisuje życie w obozie, nakreśla swoją sylwetkę i współwięźniów, posługując się behawioralną metodą opisu, rezygnującą z analizy psychologicznej postaci, a przedstawiającą bohatera tylko w jego zewnętrznych reakcjach - zachowaniach i odezwaniach. Praca więźniów „na Harmenzach” została zgodnie z tą tendencją ukazana przez suche relacje o zachowaniach i przez odtwarzanie rozmów. O uczuciach narrator mówi rzadko i powściągliwie:
Z dala słyszę jeszcze głos kapy, ochrypły i dychawiczny:
Tak, tak, to są świńskie psy. Trzeba ich wszystkich wybić do nogi. Ma pan rację panie komandofuhrerze
Rzuciłem na nich nienawistne spojrzenie”.
Zastosowany w opowiadaniu behawioryzm pełni wiele funkcji:
daje złudzenie absolutnej prawdy, ponieważ język rozmów reprezentuje gwarę obozową, oto kilka ważnych wyrazów z obozowej gwary;
blok - barak obozowy, każdy więzień przydzielony był do jakiegoś bloku
buksa - dwupiętrowa konstrukcja do spania lub prycza
kapo - więzień, który kierował grupą roboczą, pilnował pracy więźniów, rozdawał jedzenie, premie i kije
komando - oddział robotniczy, na którego czele stał kapo, całą grupą dowodził esesman
muzułmanin - człowiek zniszczony fizycznie i duchowo, nie mający sił, by walczyć o życie
wybiórka - selekcja więźniów do gazu
poprzez zastosowanie techniki behawioralnej, pisarz oddaje uprzedmiotowienie człowieka, czynienie go nieczułym kamieniem, biologią odartą z uczuć.
sygnalizuje, że to, co stworzył faszyzm w Oświęcimiu wyszło poza jakiekolwiek wyobrażalne granice, więc i poza możliwości w języku.
W utworze tym przedstawione jest codzienne życie więźniów w obozie. Tu się pracuje, tu kwitnie handel wymienny. Rozmowy dotyczą zdobywania wartościowych przedmiotów (mydła, butów) i jedzenia. Ludzie się przeraźliwie wychudzeni i potwornie głodni („my jesteśmy wiecznie głodni, wiecznie głodni, wiecznie, wiecznie...”). Wstrząsającą definicję głodu formułuje stary Żyd Becker, który mówi do Tadka: „ty głodu tak naprawdę nie zaznałeś, co? [...] Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na człowieka jako na obiekt do zjedzenia. Ja już miałem taki głód. [...] Człowieku, u nas ludzie żywcem chcieli się zjadać!”. Znamienny jest także inny dialog obu bohaterów, w którym Żyd prosi narratora o żywność:
„ - Tadek, idę do komina.
Pochyliłem się jeszcze niżej i zajrzałem mu z bliska w oczy: były spokojne i puste.
- Tadek, ale ja byłem tyle czasu taki głodny. Daj mi coś zjeść. Na ten ostatni wieczór”
W rozmowach również donosi się, okpiwa, pochlebia wyższym w hierarchii obozowej. W lagrze obowiązuje jedna zasada: bać się wyższych, nienawidzić niższych. Wtedy się trwa, a obóz staje się domem.
W obozie obowiązuje dekalog odwrócony, ludzie zachowują się podle i nikczemnie, tracą człowieczeństwo, stają się zwierzętami. Okazuje się, że z człowiekiem można zrobić wszystko, a granica między katem a ofiarą jest ciągle przekraczana.
Proszę o zapoznanie się również z opowiadaniem „Proszę państwa do gazu” i „Ludzie, którzy szli”. W tych utworach Borowski pokazuje prężnie działający system obozów niemieckich (tzw. lagrów - z j. niem. lager - obóz), które mają tylko jeden cel: masowo zabijać. Do komór gazowych nieustannie napływają ludzie, masy ludzkie. Komory pracują ciągle, nieprzerwanie. Ciągle też napływają nowe wagony z nowymi ludźmi, którzy są selekcjonowani - słabszych i kalekich od razu ładuje się na samochody i wywozi do krematoriów: „auta odjeżdżają i wracają, bez odpoczynku, jak na potwornej taśmie. Bez przerwy jeździ karetka Czerwonego Krzyża [...] to właśnie w niej rozwozi się gaz, gaz, którym trują tych ludzi [...] Transporty rosną w tygodnie, miesiące, lata. Gdy skończy się wojna, będą liczyć spalonych. Naliczą ich cztery i pół miliona”.
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - Medaliony Z. Nałkowskiej
Zofia Nałkowska debiutowała w XX-leciu międzywojennym, w swym największym dziele tamtego okresu - „Granicy” określiła się jako zwolenniczka pewnych stałych wartości moralnych i społecznych. W czasie wojny mieszkała w Warszawie, prowadziła sklep tytoniowy. Po zakończeniu II wojny światowej weszła w skład Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Zebrany podczas prac komisji materiał posłużył jej do napisania ośmiu krótkich opowiadań, bliskich formie reportażu (powstały one w latach 1945-1946). Celem „Medalionów” - dokumentu zbrodni hitlerowskich, jest ukazanie ludzkiego cierpienia, ogromu tragedii, przedstawienie prawdy o rozmiarach ludobójstwa. Narratorami w opowiadaniach są ludzie, z którymi autorka rozmawia, świadkowie epoki pieców, niekiedy głos zabiera sama Nałkowska. W motcie otwierającym cykl pisarka zawarła smutną prawdę: ludzie sami stworzyli sobie piekło na ziemi, „ludzie ludziom zgotowali ten los”.
„Doktor Spaner”
Narrację w tym opowiadaniu prowadzi młody człowiek, preparator trupów. Pracował on w Akademii Anatomii, u doktora Spannera, który z ludzkiego tłuszczu produkował mydło. Z relacji mężczyzny wyłania się obraz niemieckich zbrodniarzy - ludzi wyzutych z wszelkich uczuć, pozbawionych zupełnie ludzkich odruchów, moralności. System totalitarny uczynił z nich maszyny służące tylko do jednego celu - zabijania. Przerażające jest, że ohydnych zbrodni dopuszczali się także ludzie wykształceni, światli, tacy jak profesor Spanner, który wykorzystywał ofiary nazizmu jako surowiec, który można przetworzyć i sprzedać. Trzeba pamiętać, że byli to ludzie świadomi swych czynów. Nie przestrzegali oni żadnych granic moralnych, nie mieli żadnych zahamowań - „Niemcy potrafili zrobić coś z niczego” - wyznaje narrator. Oni mordowali i zarabiali na tym procederze, potrafili wykorzystać wszystko, nawet ciała zabitych. Spanner z powodzeniem rozwijał swą działalność, surowca do produkcji mydła nie brakło - ludzi przecież było dużo... Hitlerowcy stworzyli zbrodniczy system i mordowali z dwóch zasadniczych powodów: politycznych i ekonomicznych.
RACJE POLITYCZNE |
RACJE EKONOMICZNE |
|
|
W omawianym utworze zaskakuje, w jaki sposób świadek opowiada o produkcji mydła, jego relacja jest spokojna, beznamiętna, mówi on bez emocji, rzeczowo, co świadczy o braku wrażliwości. Okazuje się, że hitleryzm odebrał człowieczeństwo nie tylko katom, ale i ofiarom. Wojna spowodowała, że ludzie zaczęli zacierać granice moralne, utracili zdolność odróżniania dobra od zła. Studenci pracujący w instytucie zabierali mydło do domów, myli się nim: „każdy się bał tym mydłem myć na początku [...] Miałem dreszcz, że można się tym myć. W domu mama też się obrzydzała. Ale się dobrze mydliło, więc go używała do prania. Ja się przyzwyczaiłem, bo było dobre...” dokumenty zebrane przez Nałkowską pokazują, że człowiek w nieludzkich warunkach staje się nieludzki.
„Dno”
W tym opowiadaniu głos zabiera więźniarka, która przebywała w lagrach, opowiada ona o tym, jak hitlerowcy niszczyli człowieka i jego psychikę. W obozach znęcano się na kobietach, bito je gumowymi pałkami, głodzono (dziennie otrzymywały 10 dag chleba). Kazano im stać przez dwanaście godzin na mrozie, zmuszano do spania na gołej ziemi. Zamykano je w bunkrach razem z trupami, gdzie dochodziło do aktów kanibalizmu. Przeprowadzano eksperymenty medyczne; „znęcali się zastrzykami, wyrabiali na kobietach praktyki, otwierali rany.. I to ich doktorzy robili, inteligencja”. Wszystkie te wydarzenia świadczą o skrajnym sadyzmie i zezwierzęceniu katów. Okazuje się, że nie wszyscy Niemcy byli tacy sami, według zeznań więźniarki jeden z niemieckich oficerów okazał serce, kazał otworzyć stojące na stacji wagony, w których kobiety się dusiły, pozwolił im się napić.
„Człowiek jest mocny”
To wstrząsająca historia młodego, silnego Żyda - Michała, który zmuszony był pracować dla Niemców. Opowiada o tym, że odprowadził swą rodzinę do gazu: ojca i matkę, siostrę z pięciorgiem dzieci, brata z żoną i dziećmi. Jego zadanie polegało na zakopywaniu uduszonych ludzi w lasach, kiedy jeszcze nie było pieców. Przed zasypaniem ciał Niemcy rabowali trupy, wyrywali im złote zęby, brali pieniądze, biżuterie. Michał zakopywał zwłoki swej żony i dzieci, chciał zginąć razem z nimi, ale Niemcy mu na to nie pozwolili - nie chcieli go zastrzelić, twierdząc, że „człowiek jest mocny, może jeszcze popracować”.
Język „Medalionów” jest zwięzły, rzeczowy, oszczędny, narracja skondensowana - dzięki temu utwór lepiej trafia do czytelnika. Pisarka stosuje metodę skrótu, dobiera, selekcjonuje fakty, każdy szczegół zaś dąży do uogólnienia. W opowiadaniach brakuje komentarzy odautorskich, głos mają tylko świadkowie i ofiary. Dlaczego Nałkowska nie komentuje wydarzeń, które przedstawia? Tego, co się działo, nie da się ująć w słowa. Same relacje świadków mówią wszystko, są tak głęboko wstrząsające, że jakikolwiek komentarz jest zbędny.
Opowiadania Nałkowskiej przypominają rzeźby, posągi, literackie pomniki (medaliony), ascetyczne w swej budowie, w wymowie porażające.
„Zdążyć przed Panem Bogiem” H. Krall, czyli o wyborze sposobu umierania
Książka Krall∗ jest zapisem rozmów z Markiem Edelmanem, jedynym z przywódców powstania w getcie warszawskim, który przeżył (zob. biografia http://diapozytyw.pl). Po wojnie został znanym i cenionym kardiochirurgiem, przeprowadzającym pionierskie operacje serca. Edelman po trzydziestu latach milczenia zdecydował się opowiedzieć o swych wojennych przeżyciach. Wraz z prowadzącą rozmowę jest narratorem reportażu.
Edelman w rozmowie z H. Krall przedstawia tragiczne losy Żydów. Pokazuje on, jak zamknięci w getcie ludzie zmagali się ze śmiercią i jak ją przyjmowali. Wszechobecna śmierć przybierała różne postaci:
|
|
|
|
|
|
męczeńska |
ŚMIERĆ |
gwałtowna |
|
|
|
|
|
|
bohaterska |
|
nieludzka |
Edelman zaznacza, że w getcie „wszystko było przesądzone”, wszytkich w bliższej lub dalszej perspektywie czekała zagłada, unicestwienie. Ludzie wobec śmierci przyjmowali różne postawy:
popełniali samobójstwa, by uniknąć śmierci z rąk oprawców
Anielewicz, komendant ŻOB-u zabił się wraz z dziewczyną, najprawdopodobniej po tym, jak zdał sobie sprawę z tego, że dla Żydów w getcie nie ma żadnej nadziei, żadnego wyjścia
młoda dziewczyna, Ruth „ładna, z brzoskwiniową cerą” siedem razy do siebie strzelała, nim w końcu trafiła
8 maja na Miłej osiemdziesiąt osób popełniło zbiorowe samobójstwo
ludzie zabijali też swych bliskich, chcąc oszczędzić im cierpień i uchronić przed niegodną śmiercią
Lulek Rotbalt zastrzelił swoją matkę i siostrę
lekarki dawały dzieciom truciznę, gdy Niemcy zaczęli likwidację szpitala
pielęgniarki dusiły narodzone niemowlęta, by oszędzić im cierpień
niektórzy szli na śmierć dobrowolnie, jak Pola Lifszyc, która postanowiła towarzyszyć matce w ostatniej drodze, wsiadła z nią do wagonu, który wiózł transport do gazu
Tenenbaumowa oddała swój numerek na życie córce, a sama zażyła truciznę, „dała Dedzie swój numerek, powiedziała: „Potrzymaj chwilę, zaraz wrócę...” poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu”).
bohaterską śmiercią zginął Michał Klepfisz, członek ŻOB-u, który uratował kolegów osłaniając ich własnym ciałem przed strzałami z karabinu maszynowego.
Powstanie w getcie wybuchło 19 kwietnia 1943. Edelman mówi, że to nie Żydzi wybrali tę datę, ale Niemcy, którzy w tym dniu przystąpili do likwidacji getta. Garstka młodych, słabo uzbrojonych Żydów wzniosła bunt przeciw oprawcom. Dlaczego Edelman i jego koledzy zdecydowali się walczyć i o co tak naprawdę walczyli? Przecież wróg był o wiele potężniejszy... Ostatni przywódca ŻOB-u mówi jasno:
„Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania”. Paradoksalnie, Żydzi skupieni w ŻOB wcale nie walczyli o życie, lecz o śmierć, godną śmierć. Edelman zaznacza, że „wszystko, co nastąpiło później - co nastąpiło 19 kwietnia 1943 roku - było przecież tęsknotą za pięknym umieraniem”. Ludzie zamknięci w getcie, pozbawieni możliwości wpływania na swój los, więcej nawet, pozbawieni prawa do życia, pragnęli zachować prawo do wyboru sposobu własnej śmierci.
POWSTAŃCY WALCZYLI O:
możliwość wyboru czasu i sposobu umierania |
możliwość podejmowania własnych decyzji |
własną godność |
Czy działania podjęte 19 kwietnia przez powstańców mają znamiona heroizmu? Według Edelmana powstanie w getcie nie było aktem heroizmu. Rozmówca H. Krall wydarzenia, których był świadkiem, przedstawia w sposób zwykły, bez patosu. Pytany o powody buntu odpowiada nieco trywializując: „Ważne było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali”. Dla świadka opisanych zdarzeń prawdziwym heroizmem wykazali się ci ludzie, którzy dobrowolnie i świadomie wybierali śmierć. Oni właśnie postanowili zdążyć przed Panem Bogiem, sami wybrali moment śmierci, stając się wolnymi, wolnymi w dokonywaniu wyboru. Również Edelman po traumatycznych przeżyciach w getcie postanowił ścigać się z Bogiem, ale o ludzkie życie. Został lekarzem, by ratować ludzi przed śmiercią. O swej roli mówi tak:„Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż on by sobie życzył”.
Poezja prawdy i gniewu - „Campo di Fiori” Cz. Miłosza
Wiersz ten powstał w 1943 roku, a ukazał się w 1945 roku w tomie „Ocalenie”, Miłosz uznał go za najlepszy liryk z tomiku. Utwór nawiązuje do wydarzeń z 1600 roku, wtedy na placu w Rzymie spalono Giordano Bruna - włoskiego filozofa i humanistę, wyznawcę idei Kopernika, uczonego, który kwestionował dogmaty religii chrześcijańskiej. Oraz śmierci Bruna zestawiony jest z zagładą getta warszawskiego.
rok i miejsce wydarzeń |
1600 , Rzym, Campo di Fiori |
1945, Warszawa |
sytuacja liryczna |
|
|
wydarzenia zakłócające rytm dnia |
|
|
powrót do normalności |
|
|
WNIOSEK |
Wiersz został zbudowany na zasadzie kontrastu, opozycji, takich jak: życie - śmierć, wesołość - tragizm, śmiech - łzy, jednostka - zbiorowość. Poeta pokazał, że dwa odległe od siebie w czasie wydarzenia, mają wiele wspólnego. Na targowisku Campo di Fiori kipi życie, w Warszawie dzieci bawią się na karuzeli. Nikt nie pamięta, że zginął człowiek, nikt nie chce pochylić się nad losem ludzi umierających w getcie. Ludzie, tak dawniej, jak i dziś, są obojętni wobec krzywdy i cierpień człowieka. |
Miłosz pokazuje, że dramat po wiekach powtórzył się, a ludzkość niczego nie zrozumiała, niczego się nie nauczyła. Getto w sensie uniwersalnym trwa - człowiek dokonał zła w 1600 roku, ale i w 1945, nic się nie zmieniło.
W ostatnich dwóch wersach poeta przestrzega: nowe Campo di Fiori może się znów powtórzyć, historia lubi się powtarzać i często powtarza...
Hydry wojny, hydry cywilizacji - poezja T. Różewicza
Różewicz urodził się w 1921 roku w Radomsku, z powodu złych warunków materialnych przerwał naukę w szkole średniej. W czasie okupacji działał w konspiracji, walczył w oddziałach AK. Po wojnie wydał dwa tomiki wierszy dotyczące czasów apokalipsy spełnionej - „Niepokój” (1947) i „Czerwoną rękawiczkę” (1948).
Jednym z najbardziej znanych wierszy poety z okresu powojennego jest utwór „Ocalony” (s. 122). Podmiotem w tym tekście, jest młodzieniec, który w epoce pieców ocalał fizycznie, ale zagubił się duchowo. Zatracił on sens życia, stracił wiarę w człowieka i świat. Po doświadczeniu wojny, holocaustu nie można być człowiekiem z nazwiskiem i osobowością. Ocalony nie może odnaleźć się w świecie bez wartości, szuka on nauczyciela, który pomoże mu odzyskać sens życia i wiarę w człowieka.
Forma wiersza przypomina zeznanie - suche, zwięzłe, rzeczowe, wypowiedź podmiotu jest jednoznaczna i możliwie najoszczędniejsza. Ocalony przedstawia ułamki relacji, wyłuskane z przenośnych znaczeń: „widziałem:/ furgony porąbanych ludzi/ którzy nie zostaną zbawieni”. Poezja Różewicza jest niepoetycka i skrajnie ascetyczna, poeta rezygnuje z wszelkich metafor, ozdobników, środków stylistycznych. Dlaczego? Dawna poezja nie może i nie potrafi opisać nowego świata. By opisać nową rzeczywistość, tę po Oświęcimiu, potrzebny jest nowy język poetycki - odpoetyzowany, bliski prozie. Nowa poezja ma być świadectwem.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wiersz Różewicza - „List do ludożerców”.
Kochani ludożercy
nie patrzcie wilkiem
na człowieka
który pyta o wolne miejsce
w przedziale kolejowym
zrozumcie
inni ludzie też mają
dwie nogi i siedzenie
Kochani ludożercy
poczekajcie chwilę
nie depczcie słabszych
nie zgrzytajcie zębami
zrozumcie
ludzi jest dużo będzie jeszcze
więcej więc posuńcie się trochę
ustąpcie
Kochani ludożercy
nie wykupujcie wszystkich
świec sznurowadeł i makaronu
Nie mówcie odwróceni tyłem:
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
mój odcisk moje spodnie
moja żona moje dzieci
moje zdanie
Kochani ludożercy
nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę
Wiersz ten ma charakter apelu, prośby (jest to liryka bezpośrednia). Podmiot zwraca się do ludożerców - dzisiejszego społeczeństwa. Nadawca prosi o ludzkie odruchy, woła o odnajdywanie w sobie człowieczeństwa - „nie patrzcie wilkiem na człowieka”, „nie zjadajmy się”. Zjadanie się oznacza w tym tekście stwarzanie sobie jak najlepszych warunków i miejsca codziennego życia kosztem innych - nikt nie chce ustąpić, nikt nie chce się posunąć. Nadeszły czasy, w których człowiek nie liczy się z człowiekiem, jeden drugiemu jest wilkiem.
Zadanie dla państwa:
Zinterpretuj poniższy wiersz T. Różewicza
Zostawcie nas
Zapomnijcie o nas
o naszym pokoleniu
żyjcie jak ludzie
zapomnijcie o nas
my zazdrościliśmy
roślinom i kamieniom
zazdrościliśmy psom
chciałbym być szczurem
mówiłem wtedy do niej
chciałabym nie być
chciałabym zasnąć
i zbudzić się po wojnie
mówiła z zamkniętymi oczami
zapomnijcie o nas
nie pytajcie o naszą młodość
zostawcie nas
Holokaust widziany oczyma dziecka - pamiętnik Romy Ligockiej∗
Problem wojny, zagłady, Holocaustu podejmuje również Roma Ligocka, pisarka i malarka, kuzynka Romana Polańskiego, ocalała z krakowskiego getta. O swych traumatycznych przeżyciach z okresu wojny wspomina w książce pt. „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, która w Polsce ukazała się w 2002 roku. Ligocka o Holokauście pisze w sposób wyjątkowy, bo z perspektywy kilkuletniej dziewczynki, czytelnik obserwuje zagładę ludności żydowskiej oczami dziecka. Taka narracja nadaje historii wzruszający, bardzo emocjonalny ton. Przywołuję tutaj tylko krótkie fragmenty książki, mam nadzieję, że zachęcę państwa do przeczytania całości wspomnień.
Potrzebne są nam nowe kenkarty. Nasze przestały być dobre.
To bezcelowe - szepcze tata - Aryjska kenkarta jest droższa niż złoto.
Ciągle te same wyrazy: kenkarta, aryjski. Mama wytłumaczyła mi, że to po niemiecku, ale nie wyjaśniła, co znaczą te słowa. Ja jednak wiem, że te dwie rzeczy są potrzebne, aby przeżyć. A my ich nie mamy. Moja mama rozumie po niemiecku. Ja niemieckiego nienawidzę. W tym języku trzeba wrzeszczeć i jest w nim tylko kilka wyrazów:
HALT! LOS! SCHNELL!VORWARTS! KOMM MAL HER! AUFSTEHEN! AYFMACHEN!
Wszystkie te wyrazy oznaczają to samo: strach.
(...)
Znów duży plac jest pełen ludzi z pakunkami. Znów są tu ciężarówki. I mężczyźni w oficerkach w swych wielkich samochodach też tu są. Wrzeszczą swe rozkazy. Starych i chorych spędzają w jedno miejsce. Wielu z nich nie może normalnie biec. Widzę, jak jakiś stary mężczyzna o kulach upada w tłoku na ziemię. Biją go karabinami po głowie, a potem rzucają na bok jak wór śmieci.
Nadal jest nieznośnie gorąco. Moje gardło piecze jak ogień. Mama ma w kieszeni niebieski papierek. Drży. Siadamy na walizkach. Czekamy.
Krzyki, strzały ciosy. Wrzask. Chciałabym zatkać sobie uszy, ale jest to zabronione. Czekamy. Mijają godziny.
Nagle koło mnie staje jakiś chłopiec. Jest mojego wzrostu, może ciut większy. Ma na sobie dużo za duży płaszcz i czapkę, która mu spada na oczy.
Uśmiecha się do mnie.
Wstrzymuję oddech z przerażenia. Uśmiechanie się jest zabronione! Też się do niego uśmiecham.
Czy ja już kiedyś widziałam tego chłopca? Wydaje mi się taki znajomy. Tak, ja go znam od dawna. Znałam go całe moje życie. To mój przyjaciel. Wydaje mi się, że ma na imię Stefuś.
Musimy być bardzo cicho. Inaczej...
Ma w ręce mały kamyk. Nie wolno nam się poruszać. Ale my bawimy się w pewien rodzaj gry. On wkłada kamyk do mojej ręki, a ja mu go oddaję. Tam i z powrotem, tam i z powrotem. Raz za razem. Kamień robi się wilgotny i ciepły. Jest piękny i gładki. Jest nasz.
Mam przyjaciela.
Nagle Stefuś znika. Widzi swoją mamę, pędzoną przez mężczyzn w mundurze na ciężarówkę. Biegnie do niej. Coś plaska u naszych stóp. Stefuś pada na ziemię.
Czy się potknął?
Dlaczego nie wstaje?
(...) Wąski czerwony strumyk, który wypływa spod płaszcza, jest dla mnie odpowiedzią.
Zabierają go.
Mamo...
Nie patrz tam, dziecko - szepcze - nie patrz tam.
∗ Biogram H. Kral i garść informacji na temat reportażu znajdziesz w podręczniku na s. 260.
∗ Książka R. Ligockiej nie jest lekturą obowiązkową, polecam ją zainteresowanym tematem.