WYŻSZE PROCESY POZNAWCZE
16.11.08. Ćwicz. III.
ROZWIĄZYWANIE PROBLEMÓW
Mówiąc o myśleniu już poruszyliśmy problem rodzajów problemów, powiedzieliśmy o problemach formalnych i nieformalnych.
Do rozwiązywania problemów nieformalnych potrzebne jest nam rozumowanie dialektyczne, a do formalnych dedukcyjne i indukcyjne.
Rozumowanie dialektyczne - porównujemy różne informacje, żeby wyciągnąć wniosek, żeby mieć jedno rozwiązanie, które ma na celu albo znieść sprzeczności między tymi informacjami, albo w danej sytuacji wyciągnąć najlepszą informację. Ale jak sytuacja lekko się zmieni, będziemy mieć nowe informacje, może się okazać, że inny wniosek byłby dużo bardziej korzystny.
Problemy, to są takie sytuacje, w których nie mamy wszystkich informacji potrzebnych do ich rozwiązania.
Czy w takiej sytuacji możemy powiedzieć, że problem jest sytuacją trudną? - sytuacja problemowa dla 3 letniego dziecka dla mnie nie będzie sytuacją problemową, a dla tego dziecka jest trudna.
Sytuacja problemowa jest sytuacją trudną, a sytuacja trudna może, ale nie musi być sytuacją problemową.
Sytuacja trudna może być problemowa, ale nie musi, bo ja w sytuacji trudnej mogę mieć wszystkie informacje, umiejętności, ale coś się tam takiego dzieje, że jest to dla mnie trudne, ale nie problemowe.
Mówi się także, że problemy mają charakter podmiotowy - każdy problem, żeby mógł być rozwiązany musi mieć swojego adresata.
Czyli jak bym powiedziała - trzeba tu posprzątać, to czyj byłby problem? - jak jest wspólny, to jest niczyj. Żeby ten problem można by rozwiązać to ktoś musi poczuć się odpowiedzialny za ten problem i wtedy jest szansa, że zostanie tutaj zrobiony porządek.
Jeżeli problem nie ma adresata, nie ma właściciela, to jest nie do rozwiązania.
Żeby rozwiązać problem musimy się zastanowić czy on jest mój czy nie. Jeżeli jest mój to ja biorę za niego odpowiedzialność, wzrasta motywacja, żeby go rozwiązać.
To jest bardzo istotne wtedy, gdy mam do czynienia w pracy z pacjentem.
Przychodzi do nas pacjent i mówi tak: przyszedłem do pani, bo moja żona mówi, że piję. Żona ma problem, że mąż pije, w związku z tym to żona idzie na terapię, ale w związku z tym (prawda obiektywna), że ten facet rzeczywiście pije i możemy mówić o alkoholizmie, to nie odsyłam faceta mówiąc: proszę przyprowadzić żonę, tylko tak rozmawiamy, żeby to pacjent uświadomił sobie, że to on ma problem, nikt inny nie jest w stanie mu tego uświadomić.
Bo jeżeli ja sobie wbiję do głowy, że ja będę mojemu pacjentowi, mojemu partnerowi, czy dziecku uświadamiała, że ma jakiś problem, to jest nie prawda, to ja mam problem i próbuję wcisnąć go komuś. Ja mogę zrobić tylko tak, tak rozmawiać, żeby osoba uświadomiła sobie, że jest sytuacja problemowa i wtedy ta osoba może wziąć odpowiedzialność.
Jeżeli ja jako terapeuta będę komuś uświadamiała, że to on ma problem, to on może powiedzieć na odczepnego, no dobrze mam problem, to wtedy ja jako terapeuta jaki mam problem? - ja mam poczucie wielkiej misji, ja mam potrzebę jakąś nie zrealizowaną bycia wielką osobą, która zbawia świat i ja teraz będę wam uświadamiać, że wy macie problemy. Po pierwsze to jest jakiś problem ze mną, zbawianie świata to jest raz, dwa - w takiej roli, w jakiej ja się stawiam, że ja sobie uświadamiam, że z tobą jest coś nie tak, to ja jestem tą, która kontroluje, ja mam władzę, którą sobie przypisałam, znaczy, że ja jestem najmądrzejsza, bo ja wiem jak powinien wyglądać świat, a ty to jesteś taki mały głupek, który nic nie wie. Jeżeli stawiamy się w takiej pozycji to na dzień dobry sprawa jest nie do rozwiązania, to nie tylko na poziomie terapii, ale również na poziomie partnerstwa, z mężem, z żoną czy z dziećmi, jeżeli ja zaczynam komuś uświadamiać, że coś jest z nim nie tak, znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Czyli tutaj taką neurotyczną potrzebę kontroli nad światem i posiadania władzy właśnie realizujemy w taki sposób. W sytuacji pacjent - terapeuta jest to o tyle łatwiejsze, no bo ja rzeczywiście mam pewne umiejętności i mogę to w pełni realizować, ale to jest niedobre, nabijam sobie pieniądze, to jest nieetyczne.
Musimy sobie zawsze uświadomić, że to nie jest tak, że ja mam patent na rację i że ja mogę komuś coś uświadamiać. Ja mogę komuś pokazać jak wygląda sytuacja po to, by ta osoba sama sobie uświadomiła i wzięła ten problem jako swój i powiedziała: tak ja mam problem.
No bo co by się stało kiedy pacjent by powiedział: no dobra już będę chodził - rozwiązuje zatem problem świętego spokoju. Dlatego tak ważne zawsze określić i nazwać ten problem i żeby go rozwiązać osoba musi go wziąć na siebie. Jeżeli ja biorę na siebie uświadamiając, no to tutaj grają te różne neurotyczne potrzeby i pewne takie złe skłonności, natomiast ja nie rozwiązuję problemu. Ja sobie udowadniam, że jestem taka świetna, że pomimo, że pacjent powiedział nie, to ja jednak udowodniłam mu, że tak. Jeżeli komuś coś udowadniamy, to człowiek jest otoczony jakby takim murem, kloszem, no i wtedy opór, no i ja mogę go tak dźgać, dźgać, a on wtedy dla świętego spokoju, albo dlatego, że jest uległy zgodzi się na to, ale ja cały czas odbijam się o ten „klosz”, który jest ustawiony wokół niego, a mam trafić w dany problem czyli do człowieka.
Problem to jest taka sytuacja, kiedy nie mamy pełnych informacji. Każdy problem, żeby mógł być rozwiązany musi mieć swojego adresata, czyli musi mieć właściciela i wtedy jesteśmy w stanie go rozwiązać.
Jaki w takim razie rodzaj rozumowania jest nam potrzebny, żeby móc rozwiązać problem - rozumowanie konwergencyjne, dywergencyjne, dedukcyjne, indukcyjne, dialektyczne, produktywne, reproduktywne. Do sytuacji problemowej najbardziej pasuje myślenie produktywne, pozwala ono nam wytwarzać nowe informacje, której nam brakuje w sytuacji problemowej. Jak już mam wszystkie informacje, to po prostu składam, wyciągam wniosek i jest rozwiązanie. Brakuje nam pewnych informacji dlatego, żeby je wytworzyć potrzebuję rozumowania produktywnego. Oczywiście wchodzi tam też reproduktywne, krytyczne, nowoskutkowe i pozostałe rodzaje, natomiast produktywne jest tutaj najistotniejsze.
Takim najbardziej znanym podziałem problemów jest podział na problemy:
otwarte
zamknięte
W sytuacji problemu zamkniętego mamy poszczególne dane (pamiętamy, że to jest problem, a więc wszystkie informacje nie są nam dane), ale jest ich bardzo dużo, są jasne i klarowne i jednocześnie rozwiązania są podane, bo mamy różne opcje i naszym zadaniem, na podstawie informacji, które mamy, informacji które wytworzymy, wybrać tą sytuację, tą opcję, która jest najlepsza dla nas w danej sytuacji i w tej sytuacji jest tylko jedna najlepsza odpowiedź, tak jak np. na teście a;b;c;d, na podstawie wiedzy wybieramy najlepszą odpowiedź, ona jest tylko jedna.
W sytuacji problemu otwartego mamy pewien poziom informacji bardzo ogólny, czyli mówimy o niskim poziomie informacji i nie mamy skonkretyzowanego rozwiązania, ani możliwych rozwiązań, nie ma tych opcji do wyboru, musimy je sami wytworzyć i tak naprawdę nigdy nie mamy gwarancji, że to rozwiązanie jest najlepsze.
Albo może być tak, że mamy kilka rozwiązań, wszystkie są równie dobre, tylko trzeba zastanowić się, które z tych, które wytworzymy będzie najlepsze w naszej sytuacji.
W związku z tym są dwa kryteria, które dzielą nam problemy na otwarte i zamknięte to jest:
* poziom informacji początkowych, czy jest niski czy wysoki
* cel, który ma być osiągnięty
Jeżeli cel polega na wybraniu którejś z opcji to mamy zamknięte, jeżeli polega na tworzeniu nowego pomysłu i wybraniu go z tego, który jest najlepszy w danej sytuacji, to wtedy mówimy o problemach otwartych.
Dlatego problemy otwarte nazywane są dylematami, albo problemami źle zdefiniowanymi.
Natomiast zamknięte to są problemy dobrze zdefiniowane albo selekcyjne, bo dokonuję selekcji.
Przykłady:
- diagnoza lekarska - problem zamknięty;
- kupno torebki - z wielu wybieram jedną - problem zamknięty;
- kupno torebki - jest ich wiele i nie wiem, którą wybrać - problem otwarty bo nie
mam kryterium wyboru, ma pasować mi do butów, ma być duża, bo muszę wszystko
w niej pomieścić i jeszcze jakieś tam kryteria konkretne, to zaczynam dokonywać
selekcji z problemu otwartego zrobiłam zamknięty;
- wybór studiów, o ile mam kryterium, czyli to mnie interesuje, to mi pasuje - problem
zamknięty;
- wybór studiów, bo mama tak chce, a ja nie wiem jaki kierunek - problem otwarty;
- dokonanie wyboru kogo ratować w sytuacji, kiedy mogę uratować tylko jedną osobę -
problem otwarty;
- rodzina staje przed problemem otwartym czy oddać organy do przeszczepu, bo
chociaż lekarze mówią, że nasz bliski nie żyje, ale my widzimy, że oddycha
wspomagany przez aparaturę;
- wszelkie problemy przed wyborami: aborcja, eutanazja, in vitro, problemy par
homoseksualnych - problemy otwarte;
Dlaczego tak trudno jest politykom określić kryteria, czyli sprowadzić taki problem, dylemat moralny do problemu zamkniętego. W sytuacjach problemów otwartych trzeba bardzo uważać i rzeczywiście trzeba sprowadzić do konkretnego przypadku dany problem. Czy np. pary homoseksualne mogą adoptować dzieci. W sytuacjach problemów otwartych jako psychologowie nie możecie tak od razu wydawać opinii, jaki jest wasz światopogląd to jest wasza prywatna sprawa.
Kiedy stawiamy przed sobą taki problem, to pierwsze zdanie jakie powie psycholog to jest : t o z a l e ż y i od tego zaczynamy dyskusję. Trzeba to sprowadzić do sytuacji konkretnej. Mam parę osób (homoseksualiści), która się kocha, która finansowo jest na wysokim poziomie, rzecz dzieje się w Polsce, i jest dziecko - ma 5 lat i jest upośledzone w stopniu umiarkowanym, jeśli chodzi o intelekt, ale np. ma wady fizyczne - jaka jest statystycznie szansa takiego dziecka na adopcję? - żadna, wobec tego do 18 r.ż. w domu dziecka, potem jakaś pomoc społeczna i tak do końca życia - brak samodzielności, brak możliwości rozwoju - taka jest jedna z możliwości.
Druga możliwość: dziecko trafi do rodziny, która się kocha, mają pieniądze i są w stanie zapewnić rehabilitację takiemu dziecku i dać mu jakąś sensowniejszą przyszłość. Kolejna sprawa, dając takie dziecko ci ludzie nie są oderwani od społeczeństwa, żyją w społeczeństwie, które różnie reaguje, nie zawsze jest przygotowane na to, żeby przyjąć taką sytuację, w związku z tym będzie jakaś stygmatyzacja.
Czyli możemy skrzywdzić dziecko, ale też możemy dać mu szansę na rozwój.
Możemy krzyczeć, przekonywać się, a to należy do natury ludzkiej, czy taka para homoseksualna może adoptować dzieci. Ale jak to sprowadzimy do konkretnej sytuacji, to nagle zmienia się nasza optyka i zupełnie inaczej na to patrzymy, nagle jesteśmy w stanie powiedzieć: a może? A może tak, może w tym przypadku warto by było dać dziecku szansę na rozwój.
Albo problem aborcji - ludzie przekrzykują się w argumentach tak naprawdę nie słuchając siebie. Możemy mieć parę dorosłych ludzi, którzy aborcję stosują jako antykoncepcję i możemy mieć 14 letnią dziewczynkę, która została zgwałcona - mamy problem tej i tej kobiety, jakie będą konsekwencje: dziecka, które się urodzi albo i nie. I znowu sytuacja nam mocno się rozjeżdża. Mówię o tym, abyście na poziomie bycia psychologiem, zawsze rozważali konkretną sytuację do konkretnych ludzi, a nie uogólnioną. Czyli żeby rozwiązać tą sytuację należy ją sprowadzić do konkretnych przykładów i tutaj patrzeć na statystyki, na możliwości, przewidywać możliwe konsekwencje, na takim wysokim poziomie (jeżeli nie jest to na konkretnych przykładach), ja nie jestem w stanie tego zrobić. Patrząc z góry na sprawę nie ma żadnych konsekwencji i tak naprawdę to odpowiadam ja na podstawie swojego światopoglądu i ja mam do niego prawo, ale musimy widzieć ludzi. Tutaj (przy konkretnych sytuacjach) ja zostawiam swój światopogląd i rozważam konkretne sytuacje tych ludzi, którzy są tutaj u mnie. To jest też ważne, żeby przejść swoją terapię i dowiedzieć się, czy ja nie głoszę haseł, że np. jestem tolerancyjna i homoseksualiści są ok., ale mimo wszystko podświadomie mam zakorzenione, że nie ok. i jak taka para do mnie przyjdzie to ja jej zrobię krzywdę mimo, że cały czas będę się starała używać odpowiednich słów, ale gdzieś bokiem będę przemycała komunikatami niewerbalnymi, odpowiednio użytymi słowami to, że to nie jest ok. Może też być taki łagodniejszy problem - przychodzi do mnie para małżeńska, są jeszcze na poziomie mediacji ale szykują się do rozwodu. I teraz znowu mój nieprzepracowany pogląd z tym jak ja się odnoszę do takich sytuacji i to, w którą stronę mój światopogląd skręca, jeżeli ja jestem osoba wierzącą, religia dla mnie jest b. ważna i nie uświadamiam sobie, że to tak bardzo wpływa na moje życie, to będę tak rozmawiała z wami, że trzeba być razem i trzeba się łączyć; jeżeli ja mam złe doświadczenia - zostałam porzucona, rozwiodłam się, zostałam skrzywdzona przez mężczyznę - to będę dawała informację; nie warto, rozwiedźcie się. Dlatego tak ważne mieć czysty swój przebieg i swój światopogląd mocno trzymać w ryzach, w swoich czterech ścianach ok., ale nie na poziomie pracy z człowiekiem i to, co nas zawsze chroni: „to zależy”. To zależy od sytuacji, wielu kryteriów, które musimy wziąć pod uwagę. Dlatego tak trudno rozwiązywać problemy otwarte i oczywiście jeżeli można je sprowadzić do zamkniętych bo mamy jasną i klarowną sytuację, jeżeli nie, to sprowadzamy do konkretnego przypadku i wtedy się wypowiadamy. Jeżeli ktoś nam zadaje ogólny problem i my od razu polecimy tak albo nie, no to ktoś nas zaraz zaatakuje i pokaże wszystkie argumenty, których ja nie wzięłam pod uwagę i nagle okazuje się, że ja tutaj w dobrej wierze chciałam coś komuś pomóc, natomiast ktoś mnie zaatakował i ja okazuje się jestem tą osobą niedobrą, nie ma sensu. To też nas chroni przed takimi sytuacjami.
Mamy te problemy różnego rodzaju i zazwyczaj rozwiązujemy je b. intuicyjnie, nie zastanawiamy się jak przebiega ten proces rozwiązywania problemów, ale my jako psychologowie musimy go znać.
Mówi się o czterech etapach rozwiązywania problemów, czasami dorzuca się piąty
dostrzeżenie go;
analiza sytuacji, w której się znalazłam, która jest dla mnie trudna, jest sytuacją problemową;
tworzenie pomysłów rozwiązania;
weryfikacja pomysłów, ocena pomysłów, czy one są słuszne czy nie, czy pasują do mojego problemu;
wprowadzenie w życie mojego pomysłu, kontrola jego działania, czy rzeczywiście ten mój pomysł się sprawdza, czy nie muszę go lekko modyfikować albo w ogóle zmieniać w danej sytuacji;
Po co ja mam dostrzegać problemy skoro mi tak dobrze w życiu bez nich? - po to, żeby nastąpiły zmiany, żebyśmy mogli się rozwijać w lepszym kierunku. Niektórzy mają problemy ale ich nie dostrzegają i tak - jeden kieliszek, drugi i mówią jest super, ja tak lubię (tzw. racjonalizacja), tworzy taką ładną blokadę na poziomie intelektualnym, że to jest fajnie, że to jest dobre. Zaczynam niszczyć swój organizm, nie widzę tego - no przecież każdy się starzeje, przecież na coś trzeba umrzeć i takie tam różne opowieści się pojawiają, zaczyna się walić moje życie prywatne - no ale to na pewno wina mojego dziecka, mojego męża a ja muszę się wyluzować, muszę się napić (tu mamy kolejną racjonalizację), dochodzą problemy w pracy no i tak się to nawarstwia. Czyli generalnie nie dostrzegamy problemu, on nie pozwala nam jakościowo lepiej żyć, nie ochrania nas przed kolejnymi konsekwencjami jednego problemu, on się po prostu rozbudowuje.
Nikt nie pije dlatego, że lubi, pije bo coś mu to daje, tak jak są osoby, które mówią, że nie palą papierosów, ale jak są w knajpie i na kogoś czekają to coś trzeba zrobić z rękami, więc zaczynają palić bo to jest takie łatwiejsze, bo niby coś robię i tak sobie palę, a tak naprawdę to jaki ja problem załatwiam? - załatwiam niepewność, ta sytuacja, w której wszyscy na mnie patrzą, a ja nic nie robię.
Jeżeli ja czasami wieczorem piję lampkę wina bo lubię, to znaczy, że ja sobie coś tym załatwiam? - ja nie mówię, że musisz sobie załatwiać nie wiadomo jaki problem, bo my tak daleko nie idziemy. Coś ci to daje, z hasła lubię bo jest fajnie to jest też trochę racjonalizacji, a może sama czynność sprawia przyjemność, bo nie musi za tym iść coś niebezpiecznego, to może być przyzwyczajenie ale nie musi, bo tu nie musi być tego continuum: w ogóle tego nie ma, trochę jest, trochę jest i nagle wpadamy w taką kolizję, tego tu nie ma.
To zawsze mi coś robi to, że cały czas jestem w depresji i mówię , że jest mi tak źle, ale ta depresja też mi coś załatwia - zainteresowanie. To się oczywiście wiąże z jakimiś zaburzeniami na poziomie transmiterów i trzeba to leczyć, ale warto się zastanowić jak to się pojawia, czy ja to chcę czy ja to muszę.
Jak muszę coś zrobić to już jest problem, może iść za tym (ale nie musi), że ja będę chciała rewanżu, a potem może pójść hasło - to ja się dla ciebie poświęcałam.
Jeżeli ja coś chcę zrobić, a muszę to samo robić - inny napęd emocjonalny mam.
Wskazówki Ashera
kiedy zaczynam sobie uświadamiać, że coś jest nie tak, to Asher mówi: zastanów się co ci się tam nie podoba, jakie są luki, wady, braki tej sytuacji;
sprawdź skąd ty wiesz, albo kto ci powiedział, że w danej sytuacji można zachować się tylko w taki sposób, przypomnij sobie czy to wyniosłeś np. z domu, a może ktoś w szkole cię nauczył, gdzieś przeczytałeś i stąd uważasz, że tak a nie inaczej można się zachowywać, my mamy wiele możliwości a wykorzystujemy jedną - zastanów się na tym drugim etapie, skąd ty wiesz, że w określonych sytuacjach należy zachować się tak a nie inaczej;
wyobraź sobie jakby wyglądała sytuacja i twój świat, gdyby zniknęły te wszystkie luki i sytuacja się zmieniła i przyjrzyj się czy ona się tobie podoba;
Dostrzeganie problemów jest b. ważne, czasami chciałoby się nie dostrzegać problemów, ale zawsze są: nie wina, nie kara, nie jakieś straszne rzeczy, tylko konsekwencje - mogą być lepsze, gorsze, podejmujemy decyzje i musimy się z nimi liczyć.
Co się dzieje na drugim etapie kiedy mówimy o analizie sytuacji problemowej - jeżeli jest problem to ja nie rozwiązuję problemu tylko gdybam co do tego doprowadziło, to jest ważny etap żeby nauczyć się, by nie popełniać tych samych błędów, natomiast to nie jest etap - muszę przejrzeć wszystkie informacje, które mam i muszę dowiedzieć się co ja wiem o danej sytuacji i jednocześnie sprawdzić jakie mam umiejętności i wiedzę do rozwiązania tego problemu
Czyli najpierw przeglądam: co ja o nich wiem i później co ja takiego posiadam w sobie umiejętności i wiedzę tak, aby móc to rozwiązać. Na tym etapie potrzebne jest jeszcze zbadanie rozbieżności między tym co jest, a tym co chcielibyśmy aby było, a żeby to zrobić muszę już na tym etapie określić cel. Często zdarza się tak, że osoba dostrzega problem i mówi jest mi źle, jednak na pytanie co chciałaby zmienić mówi nie wiem, - stoimy na drugim etapie i nie możemy ruszyć z rozwiązaniem. By móc ruszyć z rozwiązaniem muszę wyobrazić sobie sytuację, do której zmierzam, zobaczyć co jest moim celem i dopiero wtedy mogę zobaczyć: to chcę a to mam i to wiem, czyli czy to jest taka odległość czy taka a może w ogóle lata świetlne - to wtedy robię sobie takie mniejsze, szczegółowe rozwiązania - zrobię to i to, to mogę dojść do tego, to zależy od tego jakie są tutaj rozbieżności,
czyli -
przyglądam się co jest mi dane, co wiem o sytuacji i jakie zasoby posiadam;
sprawdzam dokładnie co chciałabym osiągnąć, bo może okazać się, że dążę do czegoś co nie będzie mi sprawiać przyjemności i ta sytuacja nie będzie dla mnie korzystna i dlatego tak ważne aby już na tym etapie określić cel;
Mówi się, że takie informacje są ważne i nieważne - jadę samochodem na zajęcia i nagle samochód staje, no to wiem, że się popsuł. Zastanawiam się, jakie zasoby posiadam: mam telefon komórkowy, mam telefon do mechanika, mam narzędzia, umiem śpiewać i tańczyć. To cel określa mi co jest ważne a co nie, ważne: telefon kom., telef. do mech., narzędzia; a nieważne: taniec i śpiew;
No i mam te ważne rzeczy i tu teoretycy mówią mi, że mam w tej grupie jakieś informacje ważne - pozytywne i negatywne. Czyli wiemy, że w obrębie tych informacji ważnych posiadamy takie zasoby, czyli ma telef., nr telef. do mech. i mam narzędzia, ale uświadomić sobie muszę również to, czego nie posiadam. Nie posiadam informacji i wiedzy na temat jak się naprawia samochody. I właśnie padł mi telefon, bo nie naładowałam go a mechanik wyjechał na wakacje i nagle okazuje się, że to co na początku odrzuciłam wchodzi w krąg informacji ważnych, bo zostaje mi tylko ta umiejętność śpiewania i tańczenia no i tańczę teraz żeby zarobić pieniądze, albo aby zwabić kogoś do naprawy.
Czyli wiemy już, że to cel określa co jest ważne a co jest nieważne i z tych ważnych mamy pozytywne - czyli to co ja posiadam, te zasoby, które mam; i nieważne - muszę sobie uświadomić czego mi brakuje, czego nie umiem, czego nie potrafię, bo to dalej będzie mi weryfikowało co mogę zrobić w danej sytuacji.
Czyli wiemy jaki cel, wiemy co posiadamy, no to przygotowuję się do najważniejszej fazy - fazy wytwarzania pomysłów, czyli trzecia faza i jakie myślenie tam najważniejsze? - produktywne, bo tutaj wytwarzamy nowe informacje i tutaj Duncker powiedział nam, że jest coś takiego jak … łańcuch operacji, który możemy wykorzystać w celu generowania nowych pomysłów, o czym on mówił? Duncker mówi:
wybierz ogólny kierunek poszukiwań;
potem stwórz mniejsze pomysły, żeby z nich
zbudować pomysł, który będzie rozwiązaniem.
Na czym polega ten wybór kierunku? - ogólny kierunek, poszukaj, w którym kierunku należy szukać (z 6 odcinków jednakowej długości ułożyć 4 trójkąty równoboczne), szukamy na płasko, kombinujemy, że może ktoś się pomylił, po czy okazuje się, że nie możemy wytworzyć żadnych cząstkowych bo nie ma tego efektu końcowego, więc musimy wrócić na pierwszy etap by poszukać innego kierunku i wpadamy na pomysł, że trzeba lecieć w przestrzeń i zaczynam kombinować i mam pomysły cząstkowe i wiem, że mam rozwiązanie - o tym mówił Duncker, ale zapomniał powiedzieć o tym, że mamy taką umiejętność, które nazywa się zjawiskiem olśnienia.
Zjawisko olśnienia -
* wpadnięcie na pomysł i zjawisko to tłumaczy teoria wylęgania się pomysłów, inkubacji, aha - to są wszystko nazwy na zjawisko olśnienia w rozumieniu wpadania na pomysł.
Gdzie powstaje ten pomysł -„ aha już wiem” - w podświadomości.
Pracowaliśmy nad tymi trójkątami, strasznie nas to zmęczyło zostawiamy to i robimy coś innego, a w naszej głowie to (trójkąty) się mieli i mieli ale my już sobie tego nie uświadamiamy - to jest poziom nieświadomy i jeżeli na tym poziomie zostanie wygenerowany pomysł i zaczyna on przechodzić z nieświadomości do świadomości, to ten etap kiedy wpadnie do świadomości to jest ten efekt „aha, już wiem” i o tym mówi teoria inkubacji, w związku ze „zjawiskiem olśnienia” rozumianym jako wpadanie na pomysł.
Ale mamy jeszcze jedną teorię:
* wygasania błędnych nastawień i ona w związku z tym dotyczy takiego elementu zjawiska olśnienia (nie wpadania na nowy pomysł), tylko wpadania na inny, nowy kierunek rozwiązania, czyli olśnić nas może dając gotowy pomysł, ale może nas olśnić ten nowy kierunek rozwiązania, czyli to wpadnięcie na pomysł, że nie płasko tylko przestrzennie i wtedy to tłumaczy teoria wygasania błędnych nastawień, że po pracy nad jakimś problemem zostawiamy to i zupełnie czymś innym się zajmujemy i po jakimś czasie kiedy już odpoczęliśmy od tego problemu podchodzimy do niego i nagle od razu wiemy, że źle podchodziliśmy do kierunku rozwiązania, że trzeba zmienić sposób podejścia do tego problemu. Zjawisko olśnienia pojawia się najczęściej w przerwie między fazami myślenia albo we śnie.
Olśnienie nie zawsze jest skuteczne, czasami prowadzi nas na manowce i tutaj musimy wziąć to pod uwagę.
Czyli już wiemy, że mamy te 3 etapy wg. Dunckera wyszukiwania pomysłów, wiemy już, że może nam pomóc zjawisko olśnienia, ale istnieją też dwa czynniki, które mocno przeszkadzają nam w wytwarzaniu pomysłów:
sztywność myślenia;
fiksacja funkcjonalna, czyli sztywność funkcji;
Sztywność funkcji - mamy taką tendencję w przypisywaniu różnym przedmiotom tylko jednej funkcji - długopis to tylko pisze, ale może też służyć do drapania się, służyć może jako spinka do włosów, podpórka do roślin itd. Nagle okazuje się, że jak pozbędziemy się tej fiksacji funkcjonalnej, będziemy bardzo elastyczni i giętcy w naszym myśleniu, to okaże się, że wystarczy długopis i tyle.
Drugim elementem, który przeszkadza w szukaniu pomysłów to jest ta sztywność myślenia, czyli błędne nastawienie i które czasem się nazywa również taktyką kury, bo my czasem zachowujemy się jak takie kury, które widzą za siatką ziarno a obok jest otwarta furtka, ale kura wsadza głowę między druty siatki i wali głową w nią nie może dostać tego ziarna, ale robi to tak długo aż padnie, zamiast zrobić krok do tyłu i zobaczyć, że tutaj jest otwarta furtka i można przez nią przejść i my dokładnie tak samo robimy, bo jak mamy jeden sposób to uważamy, że ten sposób jest najlepszy, a okazuje się czasem, że to nie jest prawda.
No i jak wytworzyliśmy mnóstwo tych pomysłów, to przechodzimy już na 4 etap, czyli weryfikujemy te pomysły.
Sposoby weryfikacji:
weryfikacja sukcesywne, kiedy jesteśmy na 3 etapie, wytworzyliśmy pomysł i teraz wchodzimy na 4 etap i sprawdzamy: nie pasuje - do kosza, wracamy na 3, wytarzamy pomysł i przechodzimy na 4 etap - nie pasuje, trwa to tak długo aż wytworzymy pomysł i gdy wejdziemy na 4 etap i jest świetnie i realizujemy ten nasz pomysł;
weryfikacja jednoczesna polega na tym, że kiedy jesteśmy na trzecim etapie tworzymy sobie wór pomysłów, później ten wór bierzemy, przeciągamy na 4 etap i wyciągamy z naszego worka: pierwszy pomysł - pasuje? - nie, do śmieci; drugi …; trzeci …; czwarty …; piąty …; i nagle okazuje się, że z całego wora cztery najlepiej pasują i z tych czterech wybieramy ten, który według nas jest najbardziej odpowiedni w danej sytuacji.
Ale i na tym etapie dwa czynniki psychologiczne mocno nam komplikują życie i czasem niewłaściwie oceniamy nasze pomysły, są to:
efekt pierwszeństwa to jest taki, że na podstawie pierwszych informacji, które posiadamy, tworzymy pomysł, uważamy, że pasuje i zaczynamy go wdrażać.
Ale ktoś mówi, słuchaj ale ważne jest jeszcze to i to, bo się okazało ostatnio, a my mówimy : nie, bo to nie istotne, ja już stworzyłam pomysł i on jest najlepszy. To wynika trochę z lenistwa, nam się nie chce przeorganizować naszego pomysłu uważamy, że jak już mamy jeden to już się mocno go trzymamy. Możemy tego doświadczyć przy pisaniu pracy magisterskiej jeżeli traficie na promotora, który będzie się z wami widział dwa razy: przy rozdawaniu tematu i potem przy zdawaniu waszej pracy, po czym przeglądając powie: to do poprawki, z tego trzeba jeszcze zrobić jedną analizę, jeszcze należałoby sprawdzić to, to i to, a my mówimy no może nie, przecież tak się napracowałam, ja już nie chcę robić dodatkowych analiz, ja będę walczyła z tym efektem pierwszeństwa żeby tego nie robić, on będzie na mnie mocno oddziaływał;
efekt emocjonalny to jest taki silny związek emocjonalny między pomysłem a jego twórcą.
W zeszłym roku byłam leniwa i nie chciało mi się wymyślać czwartej odpowiedzi, która byłaby w miarę inteligentna i napisałam, czy efekt emocjonalny (afekt ojcowski, bo to też się tak nazywa) to jest silny związek emocjonalny ojca z synem? i wszyscy odpowiedzieli, że tak. Więc już wiemy, że nie - efekt emocjonalny, czyli ten afekt ojcowski to jest silny związek emocjonalny twórcy pomysłu z tym pomysłem. W związku z tym, że ja uważam, że to jest mój pomysł, to on jest najlepszy na świecie, ja będę walczyć do upadłego, żeby ten mój pomysł przeszedł, bo on jest mój i jest najlepszy i nie daj boże, że ktoś mi powie, że on jest zły - nie ma takiej możliwości, ja będę mocno o to walczyła.
Jeżeli już poradzę sobie z tymi czynnikami psychologicznymi, które przeszkadzają nam ocenić, jestem w stanie wdrożyć nasze pomysły i realizować je w życiu codziennym i oczywiście kontrolować jakie skutki niesie ze sobą wprowadzenie tego pomysłu.
Przy wytwarzaniu pomysłów mogę oczywiście posłużyć się dwiema metodami, czyli
algorytmami
heurystykami
Heurystyki są zawodne, ale są szybsze, natomiast dużo bardziej czasochłonne są algorytmy, bo wymagają od nas dużo więcej pracy.
I wymieniane są 2 podstawowe algorytmy:
drzewo decyzyjne;
dekompozycja problemu;
Drzewo decyzyjne - boli cię brzuch? tak, nie; idziemy dalej - boli cię słabo, mocno, bardzo mocno?; boli mnie pod żebrem, przy sercu, z tyłu pleców; no i tak lecimy aż dochodzimy do wniosku idź do takiego a takiego lekarza, albo jesteś hipochondrykiem.
Takie przejście takim diagramem to jest właśnie drzewo decyzyjne.
Natomiast dekompozycja problemu polega na tym, że mając problem rozłóż go na mniejsze części i dopiero zacznij rozwiązywać te mniejsze cząstki problemu, a później stworzysz całe rozwiązanie.
Natomiast heurystyki są 4:
byle bliżej - polega na tym, że wybieramy najkrótszą drogę, która pozwoli nam osiągnąć cel. Czyli jak mi się popsuł telewizor to lepiej go kopnąć niż spakować i zawieźć do serwisu, żeby go naprawili, to najpierw zaczynam w niego kopać, uderzać, trząchać nim mocno, no i chyba że się zepsuje całkowicie, to wtedy (i znowu byle bliżej) idę do sklepu kupić nowy, a tamten po prostu wyrzucam, no bo to jest bliższe rozwiązanie niż miałabym czekać na naprawę;
postępowanie wstecz - tzn. muszę sobie wymyślić jak ma wyglądać rozwiązanie i zastanawiać się jakie są kroki poprzedzające rozwiązanie problemu i tak aż dojdę do sytuacji problemowej i dzięki temu rozłożę sobie na takie mniejsze kroczki, które po kolei mogę dalej rozwiązywać;
ukonkretnienie problemu - wtedy, kiedy to jest problem b. ogólny, czyli wtedy kiedy sprowadzam to do konkretnych ludzi, do konkretnych sytuacji, a nie gdy wiszę w chmurach, gdzieś gdzie jest b. wysoki poziom ogólności;
rozumowanie przez analogię - czyli przeniesienie rozwiązania z jednego typu problemów na inne, tzn. ostatnio mi się popsuła zmywarka i wymieniłam w niej filtry, a właśnie dzisiaj popsuła mi się pralka, to może też te filtry? Więc to najpierw sprawdzę a później ewentualnie będę szukała dalej.
10