Rescued - Rozdział 6, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)


0x08 graphic

Rozdział 6

Edward

Przez całą drogę do szkoły trzymałem Bellę za rękę. To niesamowite jak w ciągu kilku godzin, życie człowieka może się tak zmienić. Właśnie parkowałem przed szkołą, kiedy odezwała się do mnie.

- Edwardzie… - popatrzyłem na nią. Uparcie wpatrywała się w dłonie, a na jej policzkach pojawiły się te cholernie słodkie rumieńce.

- Tak? - zapytałem próbując powstrzymać się od śmiechu.

- Jak będziemy się zachowywać w szkole? - spytała cicho. Zmarszczyłem brwi.

- To znaczy? - westchnęła i powoli skierowała wzrok w moim kierunku.

- Chodzi mi o to… - dukała. - Czy w szkole też jestem twoją dziewczyną?

A więc o to jej chodziło. Zastanawiała się czy chcę z nas zrobić oficjalną parę. Sorry, ale musiałbym być kompletnym idiotą, żeby nie chwalić się, że mam taką dziewczynę jak Bella. Umieściłem dłonie na jej policzkach, tym samym nie pozwalając jej obrócić głowy.

- Bello. - zacząłem. - Proszę popatrz na mnie. - porosiłem. Ona powoli podniosła wzrok. Ja pierdolę, mogę godzinami wpatrywać się w te piękne oczy. - Jeżeli nasz związek chcesz zachować w tajemnicy, to się na to zgodzę. Osobiście jednak wolałbym wszystkim pokazać, że jesteś moja i żeby sie do ciebie nikt nie zbliżał. Szczególnie ten idiota Newton. Moja piękna zachichotała.

- Edwardzie, skoro ty chcesz pokazać że jesteśmy razem, to z mojej strony na pewno nie spotkasz się ze sprzeciwem. Ja po prostu nie chciałam cię do niczego zmuszać. - wymamrotała. O dziwo nie uciekała wzrokiem jak zazwyczaj, tylko intensywnie utrzymywała kontakt wzrokowy między nami. Uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją w usta.

- Czyli ustalone. A teraz chodź. - Wysiadłem i obszedłem samochód, żeby otworzyć mojej dziewczynie… Kurwa! Jak to pięknie brzmi! Na szczęście zdążyłem to zrobić zanim sama sobie poradziła z drzwiami. Wyszczerzyła się.

- Czy teraz też będziesz oczekiwał nagrody? - spytała, unosząc zadziornie brew. Błagam, tylko bez podtekstów bo się na nią rzucę. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.

- Wiesz, nie będę narzekał jeśli ją dostanę. - Bella na te słowa olśniła mnie swoim uśmiechem i … Co jest kurwa! Wyplątała się z moich objęć i poszła w stronę szkoły. Stałem chwilę zszokowany, a później ruszyłem za nią biegiem.

- O nie kochanie! - Bella stanęła i obróciła się w moim kierunku. Wyraz jej twarzy sprawił, że pomyślałem o czymś nieprzyzwoitym.

- Chyba nie sądzisz, że mogę dać ci tę nagrodę tutaj w szkole? - zapytała prowokacyjnie przygryzając wargę. Uff... Przez tą drobną brunetkę zrobiło mi się nagle strasznie gorąco.

- Eeee... - było to jedyne sensowne stwierdzenie, jakie byłem w stanie z siebie wydobyć. Moja hmm... ponętna dziewczyna, jedynie dała mi buziak w policzek i ruszyła na zajęcia. I w taki oto sposób zostałem sam na parkingu. Sorry, zapomniałem, że mojej samotności towarzyszy jeszcze „mały” problem. Starając się nie przywoływać obrazu Belli z wczorajszej nocy, usiłowałem się nie zgubić w drodze do klasy.

Wchodząc do sali w której mam angielski, zauważyłem Newtona śliniącego się nad Isabellą. Już miałem zamiar podejść i obić mordę tego frajera, kiedy nagle zobaczyłem jak ten idiota się nad nią pochyla. Nie wiem, co chciał zrobić, ale szczerze mało mnie to interesowało. Zacisnąłem pięści i najszybciej jak to możliwe ruszyłem w jego kierunku.

- Newton. Wypierdalaj. Kurwa. Ja pierdolę!!! - wysyczałem przez zaciśnięte zęby i modliłem się w duchu, żeby go nie zabić. Bójka w pierwszym tygodniu szkoły nie była dobrym pomysłem, a już nie wspominając o morderstwie. Nie trzeba mu było tego powtarzać. Zabrał swoją gównianą dupę i wrócił do swojej ławki. Wkurwiony zająłem swoje miejsce. Ukryłem twarz w dłoniach i próbowałem się uspokoić. Poczułem delikatny dotyk na udzie, który ukoił moje nerwy. Odetchnąłem głęboko i popatrzyłem na Bellę.

- Możesz mi powiedzieć, co ten skurwysyn od ciebie chciał? - spytałem siląc się na jak najbardziej spokojny ton.

- Szczerze, nie za bardzo go słuchałam. - przyznała się, a na policzkach pokazały się czerwone plamy. Moje zdenerwowanie zniknęło jak przy pomocy magicznej różdżki. Bells czerwieniła się tylko wtedy kiedy się wstydziła.

- Możesz mi powiedzieć, co tak odwróciło twoją uwagę? - drążyłem, w nadziei uzyskania jakiś ciekawych informacji. Isabella przygryzła wargę i pochyliła się w moim kierunku.

- Zastanawiałam się nad nagrodą dla ciebie. - wyszeptała mi uwodzicielsko do ucha, równocześnie delikatnie ściskając moje udo. Poczułem, że Edi budzi się do życia. Cullen, kontroluj się! Już chciałem się zapytać na co wpadła, ale do klasy wszedł pan Mason. Przez całą lekcję intensywnie wpatrywałem się w tablicę, ale kątem oka zauważyłem że Bella uśmiecha się zwycięsko. Kurde, chyba mam zły wpływ na tą dziewczynę. Kiedy zadzwonił dzwonek, mój „problem” był już prawie niewidoczny. Spojrzałem na Isabellę, a ona tylko cmoknęła mnie w policzek i tyle ją widziałem. O dziwo, ani razu się nie potknęła. Pocieszając się faktem że po wf-ie będę mógł wziąć prysznic, ruszyłem na niego. Nie ma jak wysiłek fizyczny na podobne myśli. Ponieważ trener Clapp był zajęty flirtowaniem z jakąś młodą nauczycielką na stażu, ćwiczyliśmy na siłowni. Wskoczyłem na bieżnię i podkręciłem obroty.

- Edward, wszystko ok? - usłyszałem Jasper, który właśnie wchodził na bieżnie obok.

- Tak. Czemu pytasz? - zapytałem.

- Stary nie znam cię od dziś. Gadaj co się stało? - wiecie, czasami jest wkurzające mieć kumpla, który zna was jak własną kieszeń. Zwolniłem, a potem całkiem zatrzymałem urządzenie. Wziąłem ręcznik i usiadłem na krześle obok.

- Kurwa. To jest pochrzanione. - wymamrotałem, a później opowiedziałem mu o sytuacji na parkingu, o Newtonie i w końcu o „uspakajaniu” mnie przez Bellę. Przy tym ostatnim Jazz, ryknął śmiechem.

- Z czego rżysz? - spytałem, trochę urażony. - Kurwa, ja tu przed tobą duszę otwieram a ty co?! - wykurwiście, poeta się ze mnie robi.

- Sorry Edward, to nie z ciebie. - odpowiedział po chwili Jasper, kiedy wreszcie opanował atak. - Chodzi o to, że z naszej Belli jest cicha woda.

- Jazz, z jakiej naszej?! Z mojej Belli! - poprawiłem go.

- Ed, ale cię wzięło. Możesz mi powiedzieć, co cię tak nagle oświeciło, że Isabella to niezła laska? - zapytał Jasper już całkowicie poważny.

- Kurwa nie uwierzysz, ale to wszystko przez tą niebieską bluzkę. - odparłem, przyciskając palce do nasady nosa.

- Uwierzę stary. Na mnie podziałała ta śliczna biała sukienka Alice… - Jasper westchnął i pogrążył się we wspomnieniach.

- My faceci to mamy przesrane . - podsumowałem. Jazz pokiwał głową.

- Edward, ale pomyśl sobie tak. Jakby świat bez tych naszych dziewczyn wyglądał. - potem uśmiechnął się diabolicznie i dodał:

- No i zastanów się jaką Bella ma dla ciebie nagrodę.

O nie. To nie był interesujący pomysł. Teraz musiałem iść pod zimny prysznic. Dopiero on ochłodził mój zapał. Francuski przesiedziałem spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek pognałem na trygonometrię. Usadowiłem się na swoim miejscu i czekałem na Piękną. Weszła do sali i rozglądnęła się. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały na jej twarzy pojawił się uwielbiany przeze mnie uśmiech. Odsunąłem dla niej krzesło. Usiadła i mruknęła ciche dziękuję.

- Nie ma za co. Zastanowiłaś się już nad nagrodą? - spytałem. Popatrzyła na mnie i odpowiedziała:

- Tak, ale będziesz jeszcze musiał na nią zasłużyć.

- W jaki sposób na przykład? - dopytywałem. Ta dziewczyna podsycała moje pragnienia.

- Pomyślmy… Może zaczniemy od tego, że spróbujesz mnie nie rozpraszać na trygonometrii?

- Przykro mi Bello, ale tego nie mogę obiecać. - zaśmiałem się i położyłem rękę na jej kolanie. Od razu na jej obliczu pokazały się rumieńce. Westchnęła.

- Edwardzie, nie pomagasz… - wydyszała. Nie ma takiej możliwości, żebym trzymał ręce przy sobie mając taką piękną dziewczynę. Na nagrodę mogę poczekać.

Bella

Było mi strasznie głupio kiedy pytałam się Edwarda w samochodzie, czy w szkole też jesteśmy parą. Nie wiedziałam jakie ma podejście do tego wszystkiego. Dlatego też zapewnienie o chęci zrobienia z nas oficjalnej pary bardzo mnie podbudowało. Byłam bardziej pewna siebie i przed rozpoczęciem lekcji chciałam się z nim podroczyć. Chyba mi się udało bo kiedy ruszyłam do szkoły, zostawiając go samego na parkingu wyglądał na trochę wytrąconego z równowagi. Całą drogę do klasy zastanawiałam się nad tą obiecaną „nagrodą” dla Edwarda. Musiała być wyjątkowa... Jakoś nie mogłam nic wymyśleć. Siedziałam w sali i rozmyślałam o moim cudownym chłopaku oraz o tym co mogłabym z nim zrobić. Ledwo byłam świadoma obecności Mike'a, który coś do mnie mówił. Jak gdyby nigdy nic rysowałam w zeszycie. Wtedy poczułam na sobie jego spojrzenie. Odruchowo podniosła głowę i zobaczyłem mojego chłopaka posyłającego mordercze spojrzenie w kierunku Newtona. Przyznaję, nie byłam świadoma tego, że Edward może być o mnie aż tak zazdrosny. W duchu się uśmiechnęłam. Kiedy zauważył, że się w niego wpatruję , spojrzał w moją stronę. Mrugnęłam do niego. Chyba to na niego podziałało, bo szybko podszedł do naszej ławki.

- Newton. Wypierdalaj. Kurwa. Ja pierdolę!!! - z cała pewnością mogłam stwierdzić, że był wściekły. Szczerze, trochę się wystraszyłam. Mike szybko odszedł, a Edward opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co robić. Po chwili namysłu położyłam dłoń na jego udzie. W końcu chłopak popatrzył na mnie. Jego spojrzenie złagodniało.

- Możesz mi powiedzieć, co ten skurwysyn od ciebie chciał? - zapytał. Wyczułam w jego glosie resztki wściekłości.

- Szczerze, nie za bardzo go słuchałam. - odparłam, przypominając sobie o czym myślałam. Zaczerwieniłam się i niestety nie umknęło to uwadze mojego sąsiada.

- Możesz mi powiedzieć, co tak odwróciło twoją uwagę? - dociekał. Kurcze, co ja mu miałam niby powiedzieć? Że po głowie krążą mi baaardzo brudne myśli? Nerwowo przygryzłam wargę. Miałam ochotę się z nim jeszcze trochę pobawić, dlatego wyszeptałam mu do ucha:

- Zastanawiałam się nad nagrodą dla ciebie.

Przez resztę lekcji Edward siedział jak zaklęty i wpatrywał się w tablicę. Uśmiechnęłam się widząc jaki mam na niego wpływ. Coś mi się wydaję, że będę musiała poważnie porozmawiać z Alice. Ta na pewno wymyśli coś oryginalnego. Chcę Edwardowi pokazać jak wiele dla mnie znaczy. Kiedy zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy. Popatrzyłam na mojego chłopaka. Wyraz jego twarzy był bezcenny. Tak jakby walczył sam ze sobą. Szybciutko ucałowałam go w policzek i wyszłam z sali tak szybko jak tylko pozwalały mi na to moje nogi. Nie wiem co się ze mną działo. W tej sekundzie kiedy na niego spojrzałam, ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie i jedyne o czym myślałam, to my dwoje w jego łóżku. Boże, co ten facet ze mną robił?! Skręciłam i weszłam do łazienki. Popatrzyłam w lustro. Moje policzki były zaróżowione a oczy lśniły równie mocno jak rano. Edward miał nie tylko wpływ na mój umysł i zachowanie, ale też wygląd. Delikatnie pokropiłam twarz zimną wodą tak, żeby nie zniszczyć makijażu. Potem poprawiłam niesforny kosmyk włosów i ruszyłam na WOS. Alice już siedziała na swoim miejscu i kiedy mnie zobaczyła zaczęła podskakiwać na krześle.

- Opowiadaj! Nie pomijaj żadnych szczegółów! - piszczała. Przewróciłam oczami i zajęłam swoje miejsce.

- Ok, co chcesz wiedzieć? - spytałam, w nadziei że mnie chociaż trochę oszczędzi.

- Wszystko! - krzyknęła, a kilka głów odwróciło się w naszą stronę.

- Już dobrze Alice, spokojnie. -uspakajałam ją próbując powstrzymać się od śmiechu. Jej zachowanie czasami było takie dziecinne. - Więc po waszym wyjściu Edward powiedział, że ładnie wyglądam. Potem otworzył mi drzwi od strony pasażera i pojechaliśmy do szkoły. Podobnie zrobił na szkolnym parkingu, po czym udaliśmy się na biologię. Koniec historii. - skończyła opowiadać, a Chochlik posłał w moim kierunku sceptyczne spojrzenie.

- To wszystko? - zapytała unosząc swoje idealne brwi. Pokiwałam głową. - Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Czy ja zawsze muszę z ciebie wszystko wyciągać? - już chciałam odpowiedzieć kiedy dodała: - Kochana to było pytanie retoryczne. Ok, w takim razie przejdźmy do szczegółów. Całowaliście się?

Momentalnie moje policzki przybrały barwę intensywnej czerwieni.

- Wiedziałam! Gadaj. - zażądała Alice.

- No, całowaliśmy się. - wyszeptałam tak cicho, jak to tylko było możliwe.

- Ale tak na poważnie? - w jej głos przejawiał, że jest tym faktem bardzo zainteresowana. Znowu pokiwałam głową. - Bello, może powiesz coś co zaspokoi moją ciekawość? - prosiła, robiąc przy tym te swoje wielkie oczy. Westchnęłam.

- Dobra. - pisnęła. Pokręciłam głowę na jej głupotę. - Pamiętasz powiedziałam, że twój brat otworzył mi drzwi.

- Tak.

- No właśnie. To po tym jak wsiadł do samochodu, dałam mu całusa w nagrodę. - uśmiechnęłam się na wspomnienie jego olśniewającego uśmiechu.

- I co Edward na to? - dopytywała się Alice kompletnie nie przejmując się faktem, że nauczyciel już wszedł do sali. To właśnie był jedyny plus dla profesora Sommer. Kiedy już się zagłębił w swoim nudnym wykładzie, nie docierały do niego żadne sygnały z otoczenia. Czasami musieliśmy go informować, że lekcja już się skończyła.

- On stwierdził, że będziemy musieli jeszcze poćwiczyć. - mój uśmiech się poszerzył.

- Uuu... Widzę, że to coś poważnego. - stwierdziła Alice.

- Też tak sądzę. Edward powiedział, że chce żebyśmy byli razem, tak oficjalnie.

- Naprawdę? Wow, jestem pod wrażeniem. Kurde, będziesz moją szwagierką! - pisnął Chochlik najciszej jak się dało.

- Alice, czy ty trochę nie przesadzasz? My ledwo zaczęliśmy ze sobą chodzić, a ty już wyskakujesz ze ślubem. - pokręciłam głową. Ale sama przed sobą muszę przyznać, że w tym momencie stanął mi przed oczami obraz przedstawiający dzień naszego ślubu. Tak zatraciłam się w tych marzeniach, że dopiero mocne szturchnięcie w łokieć mnie obudziło.

- Ała. - powiedziałam, pocierając żebra. - To bolało!

- I miało. Machanie ręką przed oczami nie pomagało. - skitował Chochlik.

- Dobra rozumiem. - po chwili dodałam. - Alice, wiesz, chyba muszę cię prosić o pomoc. - jej oczy rozszerzyły się w szoku.

- Cokolwiek. - wyszeptała

- Widzisz, chciałabym Edwardowi zrobić jakąś miłą niespodziankę... - nie miałam pojęcia jak jej to powiedzieć.

- Coś konkretnego? - spytała, a ja jedynie nerwowo przygryzłam wargę. - Bello, jesteś moją przyjaciółką i możesz mnie pytać o wszystko. Przecież wiesz, że kocham cię jak siostrę. - posłała zachęcający uśmiech.

- Widzisz, chodzi o to, że ja na razie nie jestem gotowa... Wiesz na co. - szeptałam, czerwieniąc się przy tym jeszcze bardziej. - Domyślam się, że niestety on wymyśli coś na moje urodziny a ja nie będę miała jak mu podziękować.

- Rozumiem. - odpowiedziała po chwili namysłu Alice. - I boisz się, że jak nie będziesz z nim uprawiać seksu to cię zostawi? - skrzywiłam się, ale pokiwałam głową. Alice zaśmiała się. Popatrzyłam na nią zdziwiona. - Bells daj spokój. Obie wiem, że Edward nie jest taki. Mało tego przecież on z nikim się nie kochał.

- A ty skąd o tym wiesz? - spytałam.

- Bello, znam swojego brata. Nie spotykał się z żadną dziewczyną, a poza tym jakby się przespał z którąś z tych szmat z naszej szkoły, to od razu ta dziwka pochwaliłaby się. - stwierdził Chochlik. - Moment, a ty skąd wiesz, że on z nikim nie spał?

Kurde, jak ja czasami coś powiem bez zastanowienia, to masakra.

- Sam mi powiedział. - odparłam.

- Kurde. Jak wy przez tak długi czas mogliście nie zauważać uczuć drugiego. - wydedukowała Alice kręcąc głową. - Ale koniec tego tematu. Teraz zajmijmy się tą niespodzianką. - jej oczy groźnie zalśniły. To chyba jednak był zły pomysł prosić ją o pomysł. - Wiem! - krzyknęła tak głośno, że nawet profesor Sommer przerwał swój nudny wykład.

- Coś się stało panno Cullen? - zapytał ją swoim monotonnym głosem.

- Nie panie profesorze. Po prostu już słyszałam o tych współczesnych ruchach publicznych. - odpowiedzi i puściła do mnie oczko. Po pierwsze czemu ona ma taką świetna podzielność uwagi, a po drugie mam wrażenie że chodziło jej o coś innego.

- To dobrze panno Cullen. - powiedział pan Sommer i wrócił do przerwanego wykładu.

- A teraz słuchaj Bello. - kontynuowała Alice jak gdyby nigdy nic. - Pamiętasz co mówiłam o twoim przyjęciu urodzinowym?

- Nie specjalnie. - przyznałam. Tego rodzaju rozmowy starałam się jak najszybciej zapomnieć.

- Maruda. - stwierdził Chochlik, ale mówił dalej. - Posłuchaj, czy Edward kiedykolwiek wiedział jak tańczysz?

Popatrzyłam na nią zaskoczona i powiedziałam:

- Tak się składa, że dzisiaj rano. - popatrzyła na mnie zaskoczona. - No co? Edward poszedł wziąć prysznic a ja przeglądałam jego płyty. Znalazłam płytę należącą do ciebie i tak jakoś samo od siebie wynikło, że zaczęłam tańczyć. Po prostu lubię tańczyć jak nikt na mnie nie patrzy. - przyznałam się.

- Tym lepiej dla nas. Na pewno podnieciło to mojego braciszka. - posłałam w jej kierunku spojrzenie mówiące: „Chyba oszalałaś”.- Oj Bello, uwierz mi wiem co mówię. Widziałam jak tańczysz, kiedy u ciebie nocowałam i muszę przyznać, że jesteś niezła. - na to stwierdzenie się speszyłam. - Więc zrobimy tak. W twoje urodziny pojedziemy do Port Angeles na jakąś imprezę. Zobaczysz to będzie niezapomniana noc dla Edwarda. - zachichotała Alice. Chyba obudziłam potwora, pomyślałam.

10 dni później

Przez ostatnie kilka dni żyłam jak we śnie. Edward praktycznie nie odstępował mojego boku. Przyzwyczaiłam się już do zawistnych spojrzeń koleżanek ze szkoły, kiedy szliśmy razem korytarzem. Każdy lunch spędzaliśmy razem z Rose, Emmettem, Jazzem i Alice. A ja z dziewczynami od kilku dni planujemy szczegóły naszego wypadu do klubu „Insomnia”. Po raz pierwszy byłam podniecona faktem, że mam urodziny.

- Wstawaj Bello! Dziś są twoje urodziny! - krzyknęła Alice wskakując na moje łóżko. Niechętnie otworzyłam oczy i usiadłam. Chochlik rzucił mi się na szyję i zaczął mocno ściskać.

- Alice już, bo mnie udusisz. - śmiałam się. Kochałam ją.

- Bells wszystkiego najlepszego! - piszczała. - A to prezent dla ciebie.

- Nie musiałaś. - powiedziałam i mocno ją przytuliłam. - Dziękuję.

- Ej ja też tu jestem! - usłyszałam Rose. Oderwałam się od mojej przyjaciółki i popatrzyłam w kierunku drzwi.

- Nie zauważyłam cię. - zaśmiałam się. Ona podeszła do łóżka i również mnie mocnie uściskała.

- Wszystkiego najlepszego Bello. To dla ciebie. - podała mi ślicznie zapakowany prezent.

- Nie no dziewczyny, naprawdę nie trzeba było. - odparłam.

- Trzeba, trzeba. - pisnęła Alice i na powrót zaczęła skakać po łóżku. - A teraz otwieraj prezenty. Kupowałyśmy je razem, żeby do siebie pasowały.

- Pasowały? - spytałam.

- Sama zobacz. - zaproponował Rosalie. Tak więc najpierw otworzyłam prezent od Alice. W torbie znajdowała się śliczna szafirowa sukienka na cieniutkich ramiączkach. Była bardzo krótka, ale o dziwno od razu przypadła mi do gustu. Błyszczące cekiny u góry nadawały sukience charakter.

- Jest śliczna. - odparłam szczerze.

- Dobrze, że ci się podoba, bo nie miałybyśmy dzisiaj czasu szukać czegoś innego. - cieszył się Chochlik. - A tutaj masz buty i torebkę do kompletu.

Czarne szpilki były strasznie wysokie. Miałam wielką nadzieję, że się w nich nie zabiję. Torebka również była czarna. Malutka, na cieniutkim paseczku.

- Teraz kolej na mój prezent. - podniosłam pudełko z łóżka i otworzyłam. Moim oczom ukazał się śliczny komplet biżuterii. Diamenciki mieniły się od czerni po szafir. Idealnie pasowały do mojego stroju.

- Jesteście cudowne. - wyszeptałam i przytuliłam je obie do siebie. - Jeszcze raz bardzo wam dziękuję.

- Nie ma za co! - odparły chórem, więc wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.

- Dobra kochane. Koniec tego leniuchowania. Trzeba się szykować! - pisnęła Alice i poderwała się z łóżka. Popatrzyłam na nią zdezorientowana.

- Szykować? - spojrzałam na zegarek. Była jedenasta. Chyba ją pogięło. - Czy ty zwariowałaś?! Popatrz która godzina. Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nie jadłam śniadania. - wstała z łóżka i ruszyłam na dół. W kuchni spotkała mnie niespodzianka.

- Cześć tato, ty nie w pracy?

- Chciałem ci złożyć życzenia. - odpowiedział Charlie. - Wszystkiego najlepszego córeczko.

Tata podał mi torbę. Zaciekawiona spojrzałam do środka.

- Nie wierzę! Dzięki tato. - odruchowo przytuliłam się do niego. Po chwili odwzajemnił mój uścisk.

- Nie ma za co dzieciaku. - zaśmiał się. - Tylko nie wygadaj od razu wszystkich minut. Do zobaczenia jutro?

- Jutro?

- No tak. Przecież Alice mówiła, że śpisz u niej. - powiedział Charlie, równocześnie zakładając kurtkę.

- Tak, tak. Robimy sobie babski wieczór. Bella nie lubi hucznych imprez. - wtrąciła się Alice. Popatrzyłam na nią zaskoczona, ale ona tylko mrugnęła do mnie okiem.

- W takim razie życzę wam miłej zabawy. Pa Bello. - pożegnał się tata i wyszedł. Zaraz potem doskoczył do mnie Chochlik.

- Co dostałaś?

- Komórkę. - rzekłam i wyjęłam prezent z torby.

- Super! Teraz zawszę będę miała z tobą kontakt. - cieszyła się Alice. - Chcesz numer mojego brata?

- Jasne, że chcę! - wrzasnęłam i wypakowałam moje cudeńko z opakowania. Dziewczyny śmiały się ze mnie.

- A nie mówiłam, że ona jest napalona? - powtórzyła Rosa, a ja jej tyko pokazałam język.

- Daj dziewczynie spokój. Nie zobaczy się z nim do wieczora. - broniła mnie Alice. Momencik....

- Jak to do wieczora? - spytałam, patrząc na nią zdezorientowana.

- Tak Bello, do wieczora. Przecież się musimy wyszykować na imprezę. - odparła. - Tak więc wyślij Edwardowi sms-a na dzień dobry i bierzemy się za robotę.

I co w takiej sytuacji mogłam zrobić? Odpowiedź jest prosta. Z westchnieniem włączyłam telefon i wystukałam wiadomość:

Dzień dobry Edwardzie. Tęsknie za Tobą.

Całuski Bella. ;*

Wcisnęłam przycisk `wyślij' i odłożyłam komórkę na stół. Poszłam do lodówki, wyciągnęłam jogurt i zjadłam go najszybciej jak potrafiłam. Właśnie wyrzucałam opakowanie do kosza, kiedy mój nowy telefon zaczął dzwonić. Szybko go podniosłam.

- Proszę.

- Bella? - w słuchawce usłyszałam najwspanialszy z możliwych głosów.

- Edward. - wyszeptałam z uśmiechem.

- Kochanie od kiedy masz telefon? - spytał. Zaśmiałam się.

- Od jakiś 10 minut. Dostałam od taty... - ktoś wyrwał mi urządzenie z ręki. A raczej nie ktoś tylko Chochlik. - Alcie oddawaj! - krzyknęłam.

- Przykro mi moi drodzy ale teraz nie będziecie rozmawiać. - stwierdziła, mówiąc zarówno do mnie jak i Edwarda. - Jeśli rzeczą, którą będziecie chcieli robić jest rozmowa, to proszę bardzo ale to dopiero wieczorem. Tak więc do usłyszenia braciszku. - i się rozłączyła.

- Alice! - zawołałam. - Ja chciałam z nim porozmawiać.

- Bello, obie dobrze wiemy że gdybym nie zainterweniowała, to gadalibyście godzinami. Możesz mi jedynie dziękować. - przewróciłam oczami. - Widziałam to! A teraz zmykaj na górę i weź prysznic. - to był chyba rozkaz. Zrezygnowana poszłam do łazienki. Gorący prysznic działał na mnie rozluźniająco. Następnie założyłam mój kochany szlafrok i rozczesałam włosy. Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju, Alice zaciągnęła mnie na krzesło. I się zaczęło. Maseczki, depilacja, regulacja brwi, itp... Po dwóch godzinach ledwo żyłam.

- Ok, pierwsza faza wykonana. Teraz sobie posiedź, a ja zajmę się Rose. - powiedział Chochlik. Okazało się, ze Rosalie potrzebuje tylko maseczki. Reszta jej ciała oczywiście była jak zawsze idealna. Podobnie Alice. Popatrzyłam na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest już piętnasta. Zrobiłam się strasznie głodna.

-Dziewczyny, może zamówimy pizzę, co? - zapytałam z nadzieją.

- Jestem za. - odpowiedziały chórem. Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do pizzerii. Dopiero kiedy odblokowałam telefon zorientowałam się, że mam nieodebraną wiadomość. Oczywiście od Edwarda.

Też za Tobą tęsknie. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł Cię wziąć w ramiona i złożyć na Twych cudownych ustach oraz ciele pocałunki... E.

Zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco. Dobrze, że jeszcze nie założyłam bielizny bo musiałabym ją zmienić.

Po półgodzinie przywieźli pizzę. Zjadłyśmy ją ze smakiem, po czym Chochlik kazał mi ubrać nową sukienkę, wraz z bielizną, której wcześniej o dziwo nie zauważyłam. Oczywiście była francuska. Gotowa wróciłam do pokoju. Alice zajęła się moim włosami, a Rose makijażem. Po godzinie byłam nareszcie gotowa. Założyłam moje nowe szpilki i przejrzałam się w lustrze. Będę nie skromna, ale wyglądałam prześlicznie. Włosy miałam wyprostowane, a dzięki makijażowi moje oczy były bardziej wyeksponowane. Wykończeniem mojego wyglądu była biżuteria.

- Alice, Rose przeszłyście same siebie. - stwierdziłam. Oczy mnie zapiekły, więc zaczęłam gwałtownie mrugać żeby się nie rozpłakać. To zniszczyłoby ich ciężką pracę.

- Daj spokój Bello, teraz daj nam 20 minut i będziemy gotowe. - faktycznie wyrobiły się we wcześniej określonym czasie. Alice miała na sobie zieloną sukienkę bez ramiączek i czarne szpilki oraz pasującą do nich torebeczkę do ręki. Natomiast Rosalie postawiła na klasyczną małą czarną oraz srebrne dodatki. Obie wyglądały olśniewająco.

- Mamy godzinę 1755 więc za chwilę przyjadą chłopaki. Schodzimy. - zakomenderował Chochlik, więc uważając, żeby się nie zabić zeszłam na dół. Po chwili usłyszałyśmy trąbienie.

- To klakson Emmetta. - stwierdziła Rose i pospiesznie wyszła z domu. Faktycznie przed wejściem stał Jeep. Za kierownicą siedział Em. Zamknęłam drzwi wejściowe i razem z Alice ruszyłyśmy do samochodu. W momencie kiedy sięgałam do klamki, z auta wyskoczył Edward. Kiedy mnie zobaczył stanął jak zaklęty. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i przygryzłam wargę. Podeszłam do niego i wyszeptałam:

- Widzisz coś, co ci się podoba? - w odpowiedzi usłyszałam ciche warknięcie. Ugryzłam go w płatek ucha i pospiesznie wsiadałam na tylne siedzenia Jeepa. Nie mam pojęcia skąd u mnie taka odwaga. Może to wpływ dziewczyn? A może samego Edwarda? Koło mnie usadowiła się Rose i Alice. Oprócz tego siedział z nami mój chłopak. Trzeba przyznać, że samochód Emmetta jest naprawdę pakowny. Przez całą drogę do klubu Edward kreślił okręgi na moim karku. Dodatkiem specjalnym było śpiewanie przez chłopaków „Lady Marmalade”. Ich występ doprowadził nas to histerycznego śmiechu. Za wszelką cenę z dziewczynami nie chciałyśmy się popłakać. W końcu wjechaliśmy na parking dyskoteki. Nasi dżentelmeni pomogli nam wysiąść z pojazdu. Szliśmy w ciszy, a każdy skupiał się na swoim partnerze. Dłoń Edwarda nie opuszczała mojej tali. Nie mieliśmy żadnego problemy w wejściu do Insomni. Najwyraźniej moi przyjaciele byli tutaj częstymi gośćmi.

- Też z nimi tutaj przychodzisz? - zapytałam mojego chłopaka, wskazując na pary idące przed nami.

- Raczej nie. Nie lubiłem tak spędzać czasu. A teraz? Zobaczymy, może oboje będziemy tu teraz częstymi gośćmi. - uśmiechnął się do mnie zawadiacko. Moje serce wrzuciło wyższy bieg. Dalej mnie zadziwiało, jak takie proste rzeczy jak jego uśmiech sprawiały, że czułam się szczęśliwsza. W klubie Em i Rose zaprowadzili nas do pomieszczenia dla VIPów.

- Czego nasza solenizantka się napije? - spytał Emmett szczerząc się do mnie.

- Hmm. Wiesz mam ochotę na colę z lodem. - odpowiedziałam po chwili namysłu.

- Coli? Przyszłaś na imprezę i będziesz pić colę?! - pokiwałam głową, na znak zgody. - Cała ty. - śmiał się, a ja się zaczerwieniłam.

- Stary nie czepiaj się mojej dziewczyny. - powiedział Edward i mocniej przytulił mnie do siebie. - Zrobimy tak. Ja też napiję się coli, a ty wraz z resztą możecie łyknąć coś mocniejszego. Stoi? - spytał.

- Czy stoi to już chyba pytanie do ciebie. - ryknął Em, a ja wtuliłam się w ramię mojego chłopka. Usłyszałam, że Edward warknął.

- Spokojnie koleś. Rozumiem. Skoro tak stawiasz sprawę, to nie mam zamiaru się z tobą o to spierać. W takim razie idziemy z Rose po napoje.

Poczułam, że Edward delikatnie podnosi mój podbródek do góry.

- Kocham kiedy się tak rumienisz. - wymruczał i pocałował mnie w czoło. Zadowolona przymknęłam oczy. Taki delikatny gest z jego strony sprawiał, że czułam się wyjątkowa. - Chodź, idziemy zatańczyć.

- Nie. - zaczęłam protestować. - Edward, wiesz, że nie potrafię.

On tylko zaśmiał się i pociągnął na parkiet. Położył dłonie na dole moich pleców i wyszeptał do ucha:

- Nie umiesz tańczyć? To może powiesz mi co to było u mnie w pokoju?

Kurde, prawie całkiem o tym zapomniałam. Przynajmniej w tym momencie.

- To były tylko takie moje wygibasy. Nikt na mnie nie patrzył. To nie to samo. - broniłam się.

- Ja na ciebie patrzyłem. - popatrzył mi głęboko w oczy i poprosił. - Zatańczysz ze mną? - czy jakakolwiek dziewczyna dałaby radę oprzeć się jego urokowi? Oczywiście, że nie. Tak więc uśmiechnęłam się do niego niepewnie i splotłam ręce na jego karku. Pomału zaczęliśmy się poruszać do piosenki „Kat Deluna & Akon - Push Push”. Po chwili zamknęłam oczy i zaczęłam wczuwać się w muzykę. Poczułam jak dłonie Edwarda przesuwają się na moje biodra. Nie protestowałam. Mój organizm mnie zdradzał. Wplotłam palce w jego seksowne włosy i zadarłam głowę do góry. On wyszczerzył się do mnie i odpowiedział na moją niemą prośbę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy mój tlen był na wyczerpaniu, odsunęłam się od niego. Oczy Edwarda pociemniały. Obudziła się we mnie druga Bella, ta bardziej pewna siebie. Obróciłam się do niego plecami, co spowodowało że mój tyłek napierał na jego krocze.Przycisnęłam go do niego mocniej i usłyszałam ciche warknięcie Edwarda. Zaczęłam poruszać biodrami do melodii „Sean Paul - Get Busy”. Położyłam swoje dłonie na rękach mojego chłopka. Tańczyłam tak po raz pierwszy i muszę stwierdzić, że bardzo mi się to podobało.

- Pamiętasz co napisałem ci w wiadomości? - Edward całował mnie po szyi. - Mam zamiar spełnić swoją obietnicę. - jego usta przesunęły się ma mój kark. Rozpalona odwróciłam się w jego kierunku i wpiłam się w jego cudowne wargi. Ten chłopak rozpalał we mnie pierwotne instynkty. Całowałam go z zachłannością, o którą się nigdy nie podejrzewałam. Zawsze mi będzie go mało, jego pocałunków, jego dotyku. Jego samego. Gwałtowność naszego pocałunku pozbawiła mnie tlenu, dlatego zaproponowałam:

- Usiądźmy na chwilę. - Edward przytaknął. Całą drogę trzymał mnie w talii. Na parkiecie zauważyłam szalejących Alice z Jazzem i Rose z Emmettem. Uśmiechnęłam się widząc moich przyjaciół. Naprawdę idealnie do siebie pasowali. Kiedy dotarliśmy na miejsce usadził mnie na swoich kolanach.

- Zamknij oczy. - poprosił. Z lekkimi oporami spełniłam jego prośbę. Poczułam chłód na prawym nadgarstku. - Otwórz. - posłuchałam i moim oczom ukazała się śliczna bransoletka. Malutkie obręcze tworzyły łańcuszek, a do jednego z nich był przymocowane kryształowe serduszko.

- Dziękuję. - wyszeptałam i otarłam dłonią policzek, na którym sama nie wiem kiedy pojawiła się łza.

- Nie podoba ci się? - spytał Edward. Wyczułam, że się denerwuję. Popatrzyłam w jego szmaragdowe oczy i powiedziałam:

- Bardzo mi się podoba, jest śliczna. - mój chłopak odetchnął z ulgą. Pocałowałam go z wdzięcznością. Był to pocałunek słodki, delikatny.

- Chciałem ci dać coś co będzie przypominać ci moją osobę. - uśmiechnął się i ucałował mój nadgarstek. Znowu w moich oczach stanęły łzy. - Chyba nie będziesz płakać? - dociekał zaskoczony.

- To ze szczęścia. Przy tobie jestem taka szczęśliwa - chlipałam, a on scałowywał każdą słoną kroplę.

- Wszystkiego najlepszego kochanie! - rzekł i złożył na moich wargach łagodny pocałunek. Uśmiechnęłam się przez łzy.

Reszta wieczoru przebiegła bez większych niespodzianek. No może jedynym wyjątkiem był fakt, że Em trochę za dużo wypił i próbował z siebie zrobić drugiego Travoltę. Aktualnie zajmowałam miejsce pasażera w Jeepie, trzymając Edwarda za rękę. Alice i Jasper tulili się do siebie z tyłu, a Emmettowi i Rosalie sprzydałby się pokój w hotelu. Po dotarciu do domu życzyliśmy sobie dobrej nocy i każda z par ruszyła do swoich pokojów. Mi oczywiście przypadł zaszczyt spania z Edwardem.

- Dobrze się bawiłaś? - zapytał Edward, zamykając za nami drzwi pokoju.

- W twoim towarzystwie nie da się źle bawić. - odparłam i posłałam w jego kierunku uśmiech.

- Cieszy mnie to. - odparł i przygarnął mnie do siebie. Zastanawiam się czy kiedykolwiek całowanie Edwarda mi się znudzi. Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, podął mi jakąś torbę a ja popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Nie wiem co w niej jest. Alice zostawiła to dla ciebie. - no tak, Chochlik. Ona to zawsze myśli o wszystkim.

- Idę się umyć i przebrać. - poinformowałam Edwarda i ruszyłam do łazienki.

- Tylko nie każ mi na siebie długo czekać. - usłyszałam jak mówi zanim zamknęłam drzwi. Ściągnęłam szpilki i jęknęłam z bólu. Nie zdawałam sobie spraw jak bolą mnie nogi. Wskoczyłam pod prysznic i zmyłam z siebie brud całego dnia. Owinięta ręcznikiem umyłam zęby i sięgnęłam do torby po jakąś piżamę.

- Cholera! - krzyknęłam wysypując cała zawartość opakowanie na podłogę. Nic takiego w niej nie było. Pukanie do drzwi przerwało moje poszukiwania.

- Wszystko w porządku Bello? - spytała zmartwiony.

- Nie. Znaczy tak. - poprawiłam się. Westchnęłam. - Twoja siostra nie dała mi niczego do spania. - za drzwi dobiegło ciche: Aha.

- To chyba duży problem. - odparł po chwili ciszy. Zaśmiałam się.

- No co ty nie powiesz. - powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam wkładać do torby rzeczy z podłogi.

- Zaraz dam ci jakąś moją koszulkę i bokserki. Nie panikuj. - uspokajał mnie Edward, równocześnie próbując powstrzymać się od śmiechu. Zrezygnowana przysiadałam na wannie. W końcu rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Uchyliłam je.

- Nie patrzę. - rzekł mój chłopka i wyciągnął rękę w której trzymał ubranie. - Ale nie zmienia to faktu, że bardzo bym chciał. - dopowiedział, a ja szybko zamknęłam mu drzwi przed nosem.

- Niedoczekanie twoje. - zaśmiałam się słysząc chichot Edwarda. Gotowa do spania otwarłam drzwi łazienki i zobaczyłam mojego Boskiego siedzącego na łóżku w samych bokserkach. Z trudem przełknęłam ślinę.

- Widzisz coś, co ci się podoba? - zacytował mnie i uśmiechnął się złośliwe. Oczywiście wściekle się zarumieniłam.

- Kiedy zdążyłeś się umyć? - spytałam zaciekawiona, w nadziei że uda nam się zmienić temat.

- Skorzystałam z łazienki dla gości. - wzruszył ramionami.

- Mam nadzieję, że nie obudziłeś swoich rodziców. - stwierdziłam i przysiadłam na łóżku koło niego. Uparcie próbowałam się wpatrywać w jego oczy, a nie klatkę piersiową. Było to naprawdę trudne zadanie.

- Bello nie udawaj, że sen moich rodziców jest dla ciebie taki ważny. - droczył się ze mną chowając za ucho zabłąkany kosmyk włosów.

- Niczego nie udaję. - broniłam się. Przybliżył się do mnie i pocałował skórę na moich obojczykach. Westchnęłam z przyjemności.

- Mam taką nadzieję. - linia jego pocałunków zmierzała przez szyję, szczękę do moich ust. Nie wytrzymałam. Chwyciłam go za włosy i przyciągnęłam do siebie. Kiedy język Edwarda przejechał po moich wargach momentalnie je rozwarłam i pozwoliłam się spotkać naszym narządom smaku. Trafiłam do nieba. Z braku powietrza przerwaliśmy naszą pieszczotę i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nasze czoła się ze sobą stykały.

- Chyba pora iść spaść. - zaproponował Edward, a ja przytaknęłam. Wygodnie ulokowałam się w jego ramionach. Pocałował mnie w kark i wyszeptał ciche: Dobranoc ślicznotko.

- Dobranoc kochanie. - wymruczałam, zanim nie utonęłam w objęciach Morfeusza. Bez dwóch zdań były to moje najlepsze urodziny.

Edward

Dzisiaj są urodziny Belli. Kilka dni temu dziewczyny poinformowały nas, że 13 września wybieramy się do klubu w celu świętowania urodzin mojej dziewczyny. W czasie kiedy one planowały szczegóły wyjścia, ja głowiłam się nad prezentem dla Belli. Nie wiedziałam co jej kupić. Ostatnie dni spędziłam szperając w internecie. W końcu zdecydowałam się na srebrną bransoletkę. Wydawała mi się dobrym pomysłem. Właśnie nosiłem się z zamiarem wstania z łóżka i pójścia pod prysznic kiedy usłyszałem głos Stefano.

- Przeszkadzam? - zapytał.

- Nie. Przepraszam, za mój stan ale dopiero się obudziłem. - odpowiedziałam, przeczesując dłonią włosy.

- Uwierz nie mam nic do twojego wyglądu. Nie jesteś w moim typie. - zaśmiał się.

- To dobrze. A teraz powiedz w czym mogę ci pomóc. Dowiedziałeś się czegoś? - spytałam. Wolałem od razu przejść do konkretów.

- Tak. Selena mieszka u swojej przyjaciółki w Portland.

- To nie daleko. - stwierdziłem. - I co teraz robimy?

- Możesz pojechać do niej i z nią porozmawiać? - prosił mnie duch. Schowałam twarz w dłoniach i westchnąłem. Zapowiada się trudne kilka dni.

- Kiedy?- dopytywałam. Musiałem zaplanować wyjazd.

- Jak najszybciej. Może dzisiaj? - zaproponował, a ja pokręciłem głową.

- Przykro mi ale dzisiejszy dzień odpada. Bella ma urodziny. - uśmiechnęłam się na sama myśl o tej ślicznej brunetce. - Może jakoś w przyszłym tygodniu?

- W porządku. - zgodził się Stefano. - I tak jestem ci wdzięczny, że zgodziłeś się mi pomóc.

- Nie ma sprawy. To umówmy się, że wpadniesz do mnie jakoś jutro wieczorem i wszystko ustalimy, ok? - zapytałem.

- Ty tu jesteś szefem. - podsumował. - W takim razie do jutra. I życzę ci miłej zabawy. Cieszę się, że między tobą i Bellą się układa. Ta dziewczyna zasługuje na szczęście. - rzekł.

- Wiem o tym doskonale. - powiedziałem. - W takim razie do zobaczenia.

- Na razie. -pożegnał się. Dzień ledwo się zaczął, a ja już ma za sobą jedną ciekawą rozmowę. Ruszyłem do łazienki i wziąłem gorący prysznic. Potem wróciłem do pokoju i wygrzebałem z szafy jakiś T-shirt oraz spodnie dresowe. Popatrzyłem na zegarek. Była 1137, czyli idealna pora na śniadanie. Już miałem zejść na dół, kiedy zadzwonił mój telefon. Wziąłem go do ręki i otworzyłam przysłaną widomość. Jej treść mnie zaskoczyła. Brzmiała następująco:

Dzień dobry Edwardzie. Tęsknie za Tobą.

Całuski Bella. ;*

Pospiesznie zadzwoniłem pod numer nadawcy i po trzech sygnałach usłyszałem najpiękniejsze „Proszę”, jakie człowiek może sobie wyobrazić.

- Bella?

- Edward. - moje imię wydobywające się z jej ust brzmiało jak muzyka.

- Kochanie od kiedy masz telefon? - spytałem zaskoczony. W odpowiedzi dostałem radosny śmiech.

- Od jakiś 10 minut. Dostałam od taty... - nagle urwała. Usłyszałem jej krzyk: Alice oddawaj!

- Bello? - zapytałem, ale zamiast głosu mojej dziewczyny usłyszałem moją siostrę.

- Przykro mi moi drodzy ale teraz nie będziecie rozmawiać. -poinformowała mnie, a potem dodała: - Jeśli rzeczą którą będziecie chcieli robić jest rozmowa, to proszę bardzo ale to dopiero wieczorem. Tak więc, do usłyszenia braciszku. - i się rozłączyła. Zdezorientowany popatrzyłem na wyświetlacz. Cholerny Chochlik, to już człowiek nie może porozmawiać ze swoją dziewczyną?! Wiedząc, że siostra nie pozwoli jej odebrać telefonu zdecydowałem się wysłać sms-a.

Też za Tobą tęsknie. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł Cię wziąć w ramiona i złożyć na Twych cudownych ustach oraz ciele pocałunki... E.

Odłożyłem telefon na łóżko i ruszyłem na dół. W kuchni zastałem moją mamę.

- Dzień dobry. - przywitałem się i ucałowałem ją w policzek.

- Witaj kochanie. Już miałam iść cię obudzić. Zrobiłam ci śniadanie. - powiedziała z uśmiechem i postawiła przede mną talerz gorących naleśników, polanych syropem klonowym.

- Mmm. Mamo mówiłem ci już kiedyś jak bardzo cię kocham? - Esme zaczęła się śmieć i pocałowała mnie w czoło.

- Tak wspominałeś. Cieszę się, że ci smakuje. - wzięła do ręki gumowe rękawiczki i sekator. - Idę do ogrodu. O dziwo dzisiaj nie pada, więc mam zamiar to wykorzystać. - oznajmiła i wyszła przez drzwi balkonowe.

Kiedy się najadłem, wróciłem do pokoju i postanowiłem włączyć jakiś ciekawy film. Zdecydowałem się na When a Stranger Calls z Camillą Belle. Chciałem zająć czymś swój umysł zanim z chłopakami pojedziemy po dziewczyny. Kiedy film się skończył, nadal miałem dużo czasu. W celu spożytkowania wolnego czasu zacząłem szukać w necie jakiś nowych piosenek. Mimo zajęcia, moje myśli uciekały ku Belli. O siedemnastej założyłam na siebie jakieś bardziej wyjściowe rzeczy. Schowałem prezent głęboko do kieszeni. I zszedłem na dół. W salonie zastałem już czekających na mnie chłopaków.

- Siema. - przywitałem się. - Jedziemy?

- Jasne. - w tej sytuacji nie trzeba było mówić do Emmetta dwa razy. Nie dziwie się. Też nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie zobaczę Bellę. Ruszyliśmy do samochodu. Em zajął miejsce kierowcy, a Jazz pasażera.

- A ja oczywiście mam siedzieć z tyłu. - marudziłem.

- Zobaczysz, za chwilę będziesz z tej perspektywy zadowolony. - stwierdził Jasper, a ja tylko wynuciłem oczami. Kiedy podjechaliśmy pod dom Swann'ów, Emmett zatrąbił. Nie minęła minuta, a już na tylnim siedzeniu sadowiła się Rose całując kumpla w szyję. Ponieważ nie chciałem być świadkiem ich przywitania szybko wysiadłem z samochodu. Kiedy tylko to zrobiłem doznałem szoku. Przede mną pojawiła się Bella, w zajebiście krótkiej i obcisłej sukience. W wysokich szpilach jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe niż zazwyczaj. No i te oczy, które błyszczały jak gwiazdy. Kurwa, ja to zawsze mam porównania. Po chwili uśmiechnęła się do mnie seksownie i przygryzła wargę. Potem podeszła do mnie i wymruczała do ucha.

- Widzisz coś, co ci się podoba? - po czym złapała płatek mojego ucha zębami. Kurwajebanajegomać!!! Co się z tą dziewczyną stało?! W ciągu kilku minut może się przekształcić ze słodkiej dziewczynki, w gorącego kociaka. W końcu się otrząsnąłem i zająłem miejsce koło Belli. Nie wiem czy dla jej przyjemności, czy może w celu rozluźnienia moich napiętych mięśni, masowałem jej kark. Kiedy tylko Emmett zaparkował pod klubem, wyskoczyłem z samochodu i przyciągając Bellę do siebie ruszyliśmy do Insomni. We wnątrz udaliśmy się w nasze stałe miejsce. Byłem tutaj z nimi tylko raz, ale i tak doskonale zapamiętałem układ klubu.

- Czego nasza solenizantka się napije? - spytał moją dziewczynę Em. Ta wymamrotała, że ma ochotę na colę. Oczywiście ten kretyn musiał się jej doczepić. To, że Bella miała swoje reguły i ich przestrzegała sprawiało, że jeszcze bardziej ją kochałem. Cullen wróć! Kochałem?! Wyrzuciłem na razie te przemyślenia z mojej głowy i zaproponowałem Miśkowi, że to jednak ja nie będę dzisiaj pił i będę kierowcą. Ponieważ pomysł bardzo mu się spodobał , nie mógł już marudzić. Oczywiście rzucił w moim kierunku dwuznaczny tekst, który sprawił, że moja kochana się zawstydziła. Kiedy nasi znajomi zniknęli z pola widzenia, zmusiłem ją do popatrzenia do mnie.

- Kocham kiedy się tak rumienisz. - pocałowałem ją w czoło, równocześnie napawając się jej ślicznym zapachem. - Chodź, idziemy zatańczyć. - zaproponowałem i pociągnąłem Bellę w kierunku parkietu.

- Nie. - narzekała, próbując wyrwać się z mojego uścisku. - Edward, wiesz, że nie potrafię.

Nie mogłem się powstrzymać. Wybuchnąłem śmiechem. I mówi to dziewczyna, która tak zajebiście kręciła dupcią w moim pokoju kilka dni temu? Chyba musiałem jej o tym przypomnieć. Na to stwierdzenie zaczęła coś gadać o wygłupianiu się. Jej protesty nie miały żadnego znaczenia, ponieważ aktualnie znajdowaliśmy się na środku parkietu. Objąłem ją delikatnie w tali i spoglądając jej głęboko w oczy poprosiłem:

- Zatańczysz ze mną? - z jej ust uleciało westchnienie, po czym zarzuciła mi ręce na szyję. Uśmiechnąłem się zwycięsko. Patrzyłem jak Bella zamyka swoje piękne oczy i wsłuchuje się w muzykę. Wyglądała naprawdę zmysłowo. Więc co mogłem poradzić kiedy zainicjowała pocałunek? Tylko jedno. Z ogromnym uśmiechem złączyłem nasze wargi. Zapomniałem gdzie jesteśmy, że otaczają nas inni ludzie. Całkowicie zatraciłem się w naszym pocałunku. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szaleństwa. Biedny Edi zaczął się budzić do życia. Z jej oczu emanowała dzikość. Sam nie wiem kiedy odwróciła się do mnie placami i przycisnęła swój słodki tyłeczek do mojego przyjaciela. Jęknąłem. Ja pierdolę! Po chwili zaczęła kręcić biodrami, co mnie jeszcze bardziej nakręcało. Musiałem jakoś odwrócić swoją uwagę od jej seksownego tyłka. Zacząłem składać pocałunki na jej łabędziej szyi.

- Pamiętasz co napisałem ci w wiadomości? Mam zamiar spełnić swoją obietnicę. - kontynuowałem swoją podróż w kierunku karku. Bella nie wytrzymała długo. Obróciła się i naprała na mnie z siłą, której bym się po niej nie spodziewał. W głowie kotłowała mi się tylko jedna myśl i nie była ona zbyt grzeczna. Na szczęcie oboje się opamiętaliśmy a moja śliczna zaproponowała, żebyśmy usiedli. Przy naszym stoliku nie było nikogo, bo reszta szalała na parkiecie. Usadowiłem Bellę na moich kolanach i poprosiłem, aby zamknęła oczy. Szybciutko wyciągnąłem z kieszeni bransoletkę i zapiąłem ją na jej nadgarstku. Kiedy zobaczyłem, że po jej policzku spływa łza przestraszyłem się nie na żarty.

- Nie podoba ci się?- ona jednak popatrzyła mi głęboko w oczy i wyszeptała:

- Bardzo mi się podoba, jest śliczna. - po czym pocałowała mnie z wdzięcznością.

- Chciałem ci dać coś co będzie przypominać ci moją osobę. - stwierdziłem z uśmiechem, a w jej oczy jeszcze bardziej zwilgotniały. Bella zapewniła mnie, że to ze szczęścia. Scałowałem każdą łzę, z jej pięknej twarzy.

- Wszystkiego najlepszego kochanie! - zostałem przez nią nagrodzony najpiękniejszym z możliwych uśmiechów. Później jeszcze kilka razy zabawiliśmy na parkiecie, ale niestety ostatecznie trzeba było wracać. W domu zaprowadziłem nas prosto do pokoju. Kiedy podałem Belli torbę, którą zostawiła dla niej Alice, ona ruszyła do łazienki. Dla zaoszczędzenia czasu sam skorzystałem z łazienki w pokoju gościnnym. Gorący prysznic podziałał na mnie rozluźniająco. Wróciłem do pokoju i usiadłem na łóżku, czekając aż moja piękna się pojawi.

- Cholera! - usłyszałem zdenerwowaną Bellę. Zaskoczony podszedłem do drzwi i zapukałem.

- Wszystko w porządku Bello?

- Nie. Znaczy tak. - gubiła się w swoich słowach. - Twoja siostra nie dała mi niczego do spania.

- Aha. - było to jedyna logiczna myśl, która w tym momencie przewinęła się prze mój umysł. - To chyba duży problem. - dodałem po chwili namysłu. Bella się zaśmiała.

- No co ty nie powiesz. - jej głos aż ociekał sarkazmem.

- Zaraz dam ci jakąś moją koszulkę i bokserki. Nie panikuj. - strasznie chciało mi się śmieć. Bella panikowała jakby tu chodziło co najmniej o jej życie. Wyciągnąłem z szuflady jedną z moich ukochanych koszulek i czarne bokserki. Zapukałem, a drzwi minimalnie się uchyliły.

- Nie patrzę. - zażartowałem i podałem jej ubranie. - Ale nie zmienia to faktu, że bardzo bym chciał. - powiedziałem to zanim zdążyłem ugryźć się w język.

- Niedoczekanie twoje.- Bella zamknęła mi drzwi przed nosem. Już myślałem, że jest zła ale po chwili usłyszałem jej cudowny śmiech, więc się rozluźniłem. Usiadłem na łóżku. Po chwili drzwi się otworzyły i moja dziewczyna weszła do pokoju. Widok jej w moich ubraniach bardzo podziałał na moją wyobraźnię. Ale zauważyłem też, że wpatruje się we mnie.

- Widzisz coś, co ci się podoba? - zacytowałem jej wcześniejszą wypowiedź. Próbowała mnie zbyć jakimiś błahymi pytaniami o prysznic, lecz jej się to nie udało.

- Kiedy zdążyłeś się umyć? - spytała zaciekawiona, w nadziei, że uda nam się zmienić temat. Potem nawet zaczęła mówić coś o moich rodzicach. Nie było innej możliwości, musiałem złamać jej linię obrony. Połączyłem przyjemne z pożytecznym i zacząłem całować jej nagą skórę. Bella mruczała z zadowolona. Stwierdziłem, że nie będę ją dłużej męczył, chociaż miałem na to ogromną ochotę.

- Chyba pora iść spać. - zasugerowałem. Położyłem się i przygarnąłem Bellę tak, żeby była jak najbliżej mnie. Pocałowałem jej kark i wyszeptałem:

- Dobranoc ślicznotko. - w odpowiedzi usłyszałem cichutkie: Dobranoc kochanie. Usnąłem z uśmiechem na twarzy. Moje sny były przesiąknięte jej cudowną obecnością. W tym momencie zrozumiałem, że już zawsze chciałbym jej w swoim łóżku, snach, myślach i sercu...

Z dedykacją dla Fumki… ;D

0x01 graphic
Nie umiałam ich opisać ;p. Sukienki o jakiej myślałam nie znalazłam, więc pozostawiam to waszej wyobraźni.

Można to stwierdzenie rozumieć na dwa sposoby...;p



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rescued - Rozdział 2, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 5, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 7, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 8, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 3, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Prolog i 1 rozdział, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 9, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 4, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Wybranka Ognia - rozdział 5, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdziały 0-3, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdział 4, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Rozdział 3, --NA ROZSTAJU-- FF, na rozstaju wersja w wordzie
Rozdział VII (2), &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
cesja-do-zawieszenia-wersja-13-2-06, prowadzenie i zakładanie firmy
prolog, &Przeklęta Róża&, WERSJA DOC
PRAWO BUDOWLANE wersja doc
Łącznik zawieszenia hydro doc
Blessing in disguise Rozdzial 5, Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony,

więcej podobnych podstron