VI. Dynamika bliskich relacji interpersonalnych
Spis treści:
Wzajemna atrakcyjność
Podobieństwo postaw
Wygląd fizyczny
Komplementarność potrzeb
Świadomość bycia lubianym
Związki oparte na miłości
Intymność, namiętność, zaangażowanie
Zakochanie
Faza romantyczna związku
Związek kompletny
Związek przyjacielski
Związek pusty i rozpad związku
Słowa kluczowe: atrakcyjność interpersonalna, podobieństwo, dopasowanie, atrakcyjność fizyczna, miłość, intymność, namiętność, zaangażowanie, rodzaje miłości, fazy miłości, konflikt, mechanizmy konfliktu, strategia rozwiązywania konfliktu,
Wstęp
Niewielu jest wśród nas eremitów pragnących życia w odosobnieniu. Większość z nas swoim życiem spełnia definicję (niezbyt sympatyczną), którą określił ludzi Elliot Aronson w tytule swojej książki o psychologii społecznej. Tytuł ów brzmiał: „Social animal”, czyli „zwierzę społeczne”, co polski tłumacz wygładził zamieniając oryginalny, ostry tytuł na naukowo brzmiący „Człowiek - istota społeczna”.
Żyjemy wśród ludzi i z ludźmi, chcemy mieć z nimi jak najlepsze relacje, jak najlepsze związki. Są osoby, które bardzo łatwo tworzą związki z innymi, są dla innych atrakcyjne, są też takie, którym nawiązywanie kontaktów sprawia wiele trudności. Badacze wyróżnili szereg czynników decydujących o atrakcyjności interpersonalnej. O tym jest ten moduł. Psychologowie w swojej chęci zrozumienia związków między ludźmi nie zatrzymali się jednak tylko na lubieniu i sympatii. Sięgnęli dalej, sięgnęli po miłość, postanowili ją też zbadać i w pewnym stopniu „wytłumaczyć”. Niniejszy moduł porusza również ten temat.
Wzajemna atrakcyjność
Atrakcyjność jest wartością pożądaną - oceniamy siebie i innych pod względem atrakcyjności. Ma ona moc zachęcania ludzi do wzajemnych kontaktów, a następnie moc podtrzymywania relacji interpersonalnych. Jest podwaliną sympatii, przyjaźni, miłości, które są układami międzyludzkimi bardzo cenionymi, gdyż zaspokajają długą listę potrzeb. Skoro więc tak wiele zależy od spostrzeganej wzajemnej atrakcyjności, warto poddać refleksji czynniki decydujące o tym kto dla nas, a dla kogo my, jesteśmy atrakcyjni.
Na liście determinant atrakcyjności interpersonalnej znajdują się:
czynniki sytuacyjne (częstość kontaktów),
czynniki związane z cechami indywidualnymi (wygląd fizyczny, podobieństwo, uzupełnianie się),
czynniki związane z zachowaniem (nagradzanie, komunikowanie sympatii) (Aronson, Wilson, Akert 1997).
Okazuje się, że wystąpienie tego, jak nam się wielokrotnie wydaje, skomplikowanego procesu wchodzenia w bliskie związki można uznać za wielce prawdopodobne lub nawet nieuniknione, jeśli spełnione zostaną następujące warunki:
osoby często się spotykają, mieszkają lub funkcjonują przez dłuższy czas w ciągu dnia w bliskiej odległości fizycznej,
osoby są podobnie atrakcyjne fizycznie,
mają podobne postawy i cenią podobne wartości,
w sposób szczery i uzasadniony chwalą siebie wzajemnie i zapewniają o wzajemnej sympatii.
Współwystępowanie tych czynników powinno wywołać przekonanie o wzajemnej atrakcyjności osób.
1.1. Podobieństwo postaw
Teorie mówiące o tym, że lubimy tych, którzy są do nas podobni są zdecydowanie lepiej zweryfikowane w badaniach w porównaniu z tymi, które utrzymują, że przyciągamy tych, którzy mają przeciwne cechy i potrzeby. Wolimy otaczać się ludźmi podobnymi do nas. I rzeczywiście, często tak się dzieje. Jednak wyposażeni jesteśmy także w silny mechanizm selekcyjny, który modyfikuje informacje pod kątem nastawienia. Skutkuje to przecenianiem podobieństwa niektórych osób.
Osoby, które wyrażają podobne poglądy do naszych i deklarują podobne jak my postawy w kwestiach społecznych, politycznych, religijnych, pogłębiają przekonanie o słuszności naszych poglądów (skoro i Tomek i Grzesiek i Anka sądzą tak samo jak ja, to zwiększa się prawdopodobieństwo, że moje sądy są słuszne). W towarzystwie tych osób naszym konstruktom poznawczym (sposobom, w jakie spostrzegamy, pojmujemy i interpretujemy świat społeczny) nie zagraża żaden dysonans (niezgodność), raczej przeciwnie - są one wzmacniane nowymi argumentami. Nasze (nawet trochę desperackie) zapotrzebowanie na kontakt z osobami podobnymi, a więc wspierającymi i nagradzającymi potwierdza badanie J. Staperta i G. Clore'a (Stapert, Clore, za: Nęcki 1996). W czterech wariantach eksperymentu badani poznawali partnerów podobnych i niepodobnych w różnych sekwencjach: 1) kontakt z czterema partnerami podobnymi, 2) kontakt z partnerem niepodobnym a następnie podobnym, 3) kontakt z dwoma partnerami niepodobnymi, a następnie jednym podobnym, 4) kontakt z trzema partnerami niepodobnymi i wreszcie z jednym podobnym. W wariantach 2-4 atrakcyjność partnera podobnego była tym wyższa, im większa liczba wcześniej poznawanych osób okazywała się partnerami niepodobnymi. Oznacza to, że im dłużej niezaspokojona pozostaje nasza potrzeba wsparcia społecznego, tym silniej determinuje ona spostrzeganie społeczne. Badanie to wykazało jeszcze jedną zależność. Otóż, jeśli przez długi czas nie spotykamy tzw. bratniej duszy, nasze oczekiwania wobec ludzi obniżają się. Podczas długiego oczekiwania na spotkanie osoby wspierającej, gotowi jesteśmy uznać za atrakcyjną osobę do nas niepodobną. Upraszczając, badanie to potwierdza treść powiedzenia, że „na bezrybiu i rak ryba”. Tak więc w kształtowaniu atrakcyjności partnera swój udział ma zarówno charakterystyka konstruktów poznawczych partnera, jak i poziom oczekiwania osoby zapoznającej.
Osobę uznaną za atrakcyjną ze względu na niewielką liczbę poznanych cech zaczynamy spostrzegać jako atrakcyjną także na innych wymiarach. Osoby, które mają podobne postawy obdarzamy szczodrze (jedynie na podstawie powierzchownej znajomości) pozytywnymi cechami (oprócz tego, że Ania, Tomek i Grzesiek tak samo oceniają posunięcia obecnego rządu, to są to ludzie mili, przyjacielscy i oczywiście inteligentni). Ludzi, którzy mają inne poglądy bardziej jesteśmy skłonni ocenić jako niemiłych, gburowatych i mało inteligentnych. Tendencja taka pochodzi z tzw. ukrytych teorii osobowości, które są indywidualnym zespołem przekonań o tym, jakie cechy łącza się z jakimi (Czapiński za: Nęcki 1996). Posługując się tymi teoriami staramy się przewidywać cechy i zachowanie człowieka w oparciu o cechę obserwowalną i uważaną za kluczową, np. płeć, głoszone poglądy, sposób ubierania, cechy wyglądu. W ten sposób zdobywamy szybką orientację odnośnie tego, z kim kontynuować, a z kim przerwać kontakt. Jednak szybko zdobyta orientacja może prowadzić do fałszywych sądów, należy więc brać ją pod uwagę ale pozostawać otwartym na nowe informacje (o ile uda nam się podtrzymać znajomość z osobą, która w efekcie pierwszego wrażenia „zgromadziła niewiele punktów”).
1.2. Wygląd fizyczny
Elementy najbardziej eksponowane podczas poznawania się to oczywiście wygląd zewnętrzny. Składają się na niego: cechy stałe i niezmienne (np. wzrost), cechy względnie zmienne (np. waga, kolor włosów) oraz cechy łatwo podlegające zmianie (uczesanie, ubiór). Uroda fizyczna jest jedną z ważniejszych cech determinującym samoocenę oraz ocenę społeczną. Świadomość tej prawidłowości sprawia, że inwestycje finansowe i czasowe w zabiegi pielęgnacyjne i poprawiające urodę są ogromne. Rola wyglądu fizycznego ma największe znaczenie w początkowej fazie poznawania się, ale i w późniejszej fazie związku wpływa na postawę wobec partnera. W fazie początkowej postępujemy zgodnie z hipotezą najlepszego doboru to znaczy dążymy do zapoznania osób najatrakcyjniejszych fizycznie. W. Stroebe (za: Nęcki 1996) przeprowadził eksperyment, w którym osobom o różnym stopniu atrakcyjności pokazywano zdjęcia sześciu dziewcząt - dwóch ładnych, dwóch przeciętnych i dwóch nieładnych. Badanych mężczyzn pytano również o ocenę atrakcyjności własnej. Okazało się, że zarówno ci, którzy uważali siebie za ładnych, jak i ci którzy uważali, że są brzydcy, wybierali na ewentualną randkę dziewczyny najładniejsze. Aby obalić mit, że to tylko mężczyźni zwracają uwagę na atrakcyjność fizyczną partnerów warto przytoczyć też badanie E. Walster (za: Aronson, Wilson, Akert 1997). Walster wraz z zespołem przebadała 752 studentów pierwszego roku baterią testów osobowości i zdolności, po czym losowo dobrała osoby w pary, w których miały bawić się podczas balu pierwszego roku. Studenci byli przekonani, że dobór został dokonany na podstawie wyników badań kwestionariuszowych, podczas gdy decydował „ślepy los”. Po balu studentów pytano o ocenę randki oraz o to, jak bardzo chcieliby się spotkać z tą sama osobą ponownie. Wyniki jednoznacznie potwierdziły, że spośród wielu cech, które mogłyby wpłynąć na decyzję o powtórnym spotkaniu, największe znaczenie miał wygląd fizyczny. Im bardziej atrakcyjny fizycznie był chłopak czy dziewczyna, tym silniejsze było dążenie do kontynuowania z nim znajomości.
W fazie pogłębiania relacji zaczyna jednak dominować zachowanie zgodne z hipotezą właściwego doboru. Im bardziej podobna jest atrakcyjność fizyczna osób, tym większe prawdopodobieństwo nawiązania głębszego kontaktu. G. White (za: Aronson, Wilson, Akert 1997) badał dynamikę relacji interpersonalnych młodych osób w ciągu dziewięciu miesięcy. Okazało się, że po dziewięciu miesiącach od pierwszego spotkania te pary, których poziom atrakcyjności fizycznej był podobny, były bardziej zaangażowane w związek w porównaniu z parami znacznie różniącymi się pod względem fizycznej atrakcyjności. Nadmierna rozbieżność atrakcyjności fizycznej może generować u osoby mniej atrakcyjnej lęk przed odrzuceniem (uznaje się, że osoby ładniejsze mają większe możliwości wyboru i więcej propozycji), natomiast u osoby bardziej atrakcyjnej poczucie niedosytu. Jednak zachwianie równowagi układu interpersonalnego wywołane rozbieżnością atrakcyjności fizycznej, może być równoważone przez walory psychiczne i kompetencje społeczne. Osoby mniej ładne mogą mieć w swojej „ofercie” większe poczucie humoru, większą równowagę emocjonalną, czy też mogą wykazywać się większą skutecznością w sytuacjach zadaniowych i w ten sposób równoważyć poczucie sprawiedliwości u partnerów bardziej atrakcyjnych fizycznie.
1.3. Komplementarność potrzeb
Koncepcja komplementarności potrzeb jako wyznacznika atrakcyjności wywodzi się z badań R. Wincha. Winch (za: Nęcki 1996) twierdzi, że istnieją dwa warianty uzupełniania się. W pierwszym wariancie wyróżnia pary potrzeb o podobnym nasileniu, ale innej treści np. potrzeba opiekowania się i potrzeba doznawania opieki, potrzeba ekspresji słownej i potrzeba słuchania. Drugi wariant zakłada przyciąganie się osób, które doznają potrzeb tego samego typu, ale w różnym nasileniu np. osoba dominująca przyciąga osobę uległą. Mimo, że badania Wincha zawierały wiele błędów metodologicznych i jego wniosków nie możemy uznać za prawdziwe, stały się one inspiracją dla dalszych badań weryfikujących koncepcję komplementarności. Wyniki tych badań nie są jednoznaczne i skłaniają się ku wykazaniu zależności między płcią partnerów a oczekiwaniami zaspokojenia określonych potrzeb przez partnera.
W badaniu Z. Nęckiego i P. Klary (Nęcki 1996) wykazano następujące tendencje:
kobiety w relacjach z innymi kobietami oczekują konkretnej pomocy i rozrywki oraz zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa i bycia zrozumianą;
mężczyźni w diadach z mężczyznami poszukują możliwości trwałej, partnerskiej współpracy na płaszczyźnie działania praktycznego lub symbolicznego, nacechowanego dążeniem do osiągnięć, a więc i umiarkowana rywalizacją;
w relacjach kobieco-męskich oczekiwania z powodu swojej odmienności często są niemożliwe do pogodzenia, a więc w pewnych okolicznościach układ korzystny dla obu partnerów nie jest możliwy (np. kobiety oczekują od partnerów podobnie do siebie nasilonej emocjonalności, natomiast mężczyźni preferują układ z kobietami bardziej emocjonalnymi niż oni sami; kobiety uznają, że potrzeba udzielania opieki powinna w takim samym stopniu cechować i kobietę i mężczyznę w związku, natomiast mężczyźni oczekują, że kobiety będą bardziej opiekuńcze; kobiety uważają za bardziej atrakcyjnych partnerów niezbyt krytycznych, mężczyźni preferują kobiety raczej krytyczne).
Tak więc w relacjach z osobami tej samej płci bardziej atrakcyjne wydają nam się osoby podobne, natomiast w relacjach mieszanych o wzajemnej sympatii częściej decydują potrzeby komplementarne i jest to tendencja częściej charakteryzująca oczekiwania mężczyzn. Mężczyźni w odniesieniu do większej liczby cech oczekują od partnerek innego ich nasilenia niż u siebie, choć oczekiwania ich bywają sprzeczne np. oczekują od partnerek cech zarówno introwertywnych, jak i ekstrawertywnych.
1.4. Świadomość bycia lubianym
Świadomość bycia lubianym dodaje nam skrzydeł. Lubimy być w towarzystwie osób, które nas lubią i wówczas dajemy z siebie to, co najlepsze. Dlaczego tak się dzieje? Ponownie (było to już opisane w odniesieniu do atrakcyjności osób podobnych) decydującą rolę odgrywa nasze poczucie bezpieczeństwa. Osoby, które nas lubią odnoszą się do nas przyjacielsko, okazują akceptację i wsparcie. Ponieważ czujemy, że są one po naszej stronie, nastawimy się na współpracę, nie na walkę i dlatego okazujemy otwartość i przyjazne gesty. Lubienie jest zatem jedną ze skuteczniejszych recept na pozyskanie sprzyjającej nam osoby.
Skuteczność lubienia wykazał eksperyment R. Curtis i K. Miller (za: Aronson, Wilson, Akert 1997). Badaczki losowo połączyły w pary studentów, którzy nie znali się wcześniej. Sytuacja została zaaranżowana w taki sposób, aby po pierwszym spotkaniu jedna osoba w parze miała przekonanie, że jest lubiana przez partnera, druga zaś miała uwierzyć w to, że nie cieszy się sympatią partnera. Następnie odbyło się kolejne spotkanie, podczas, którego osoby uważające się za lubiane, zachowywały się w sposób bardziej przyjacielski i serdeczny niż osoby, które uważały się za nie lubiane. Na koniec eksperymentu zapytano uczestników o poziom sympatii do partnerów i okazało się, że osoby, które otrzymały sugestię o tym, że są lubiane, rzeczywiście cieszyły się większą sympatią. Sympatia jest więc taka cechą, która jest w diadzie odzwierciedlana, w odniesieniu do sympatii na ogół obowiązuje zasada, że im więcej zainwestujesz, tym więcej zyskasz.
Inne badania, Aronsona i Linder (za: Aronson, Wilson, Akert 1997) pokazują jeszcze jedną ciekawą zależność - bardziej lubimy osobę, która nie darzyła nas sympatią, ale w trakcie pogłębiania znajomości polubiła nas, niż osobę, która ma do nas nieprzerwanie pozytywny stosunek. Zależność ta wykazywana jest też w odwrotnym kierunku - mniej lubimy osobę, której sympatię utraciliśmy niż osobę, która nigdy nas nie lubiła. Opisana zależność znana jest jako efekt zysku - straty. Więcej emocji budzi w nas zmiana niż stabilność. Ważne jest tylko to, aby zmiana zachodziła stopniowo. Nagłe zmiany ustosunkowania innych do nas, wywołują naszą podejrzliwość i zastanawiamy się raczej, czy ci inni czegoś od nas nie chcą, niż cieszymy się ich sympatią. Podobnie nagła strata sympatii wywołuje efekt chaosu, niezrozumienia i podejrzliwości (może ktoś „maczał w tym palce”).
Związki oparte na miłości
2.1. Intymność, namiętność, zaangażowanie
Od wywołania zainteresowania swoją osobą do zbudowania bliskiego związku wiedzie długa i najeżona trudnościami droga. Z jednej strony owa droga jest zależna od jedynych i niepowtarzalnych cech partnerów związku, z drugiej zaś strony można wyróżnić jej etapy wspólne wszystkim związkom uczuciowym.
Badanie związków uczuciowych - jak się rozwijają, jakim podlegają przemianom - jest zadaniem trudnym. Poznanie takich uczuć, jak miłość czy namiętność w warunkach eksperymentalnych napotyka na przeszkody zarówno praktyczne, jak i etyczne. Żaden badacz nie weźmie wszakże na siebie odpowiedzialności za osoby, które zakochały się w wyniku manipulacji warunkami eksperymentalnymi. Psychologowie społeczni podjęli więc próby ujęcia miłości w teoretyczną koncepcję natury związku opartego na miłości. Miłość nie jest tutaj stanem uczuć, ale procesem rozgrywającym się w długotrwałym związku dwojga ludzi.
Jedną z bardziej satysfakcjonujących koncepcji jest trójczynnikowa koncepcja miłości Roberta Sternberga (za: Wojciszke 1994), w której miłość jest stanem składającym się z trzech elementów: intymności, namiętności i zaangażowania.
Intymność jest postawą, jaką przyjmujemy wobec partnera, na którą składają się:
element poznawczy - zawiera się w nim przekonanie, że partner jest osobą godną szacunku, że możemy na niego liczyć, rozumiemy partnera i jednocześnie mamy przekonanie, że on rozumie nas, rozumiemy, co służy jego dobru;
element emocjonalny - przeżywamy szczęście w obecności partnera;
element behawioralny - wymieniamy intymne informacje, dzielimy się przeżyciami oraz dobrami materialnymi i duchowymi, dajemy i otrzymujemy emocjonalne wsparcie.
Nie wszystkie wymienione elementy są konieczne do zaistnienia intymności. W związku dwojga ludzi intymność podlega łagodnym zmianom, jej siła rośnie powoli i jeszcze wolniej opada. Warunkiem zaistnienia intymności jest umiejętność otwartego komunikowania swoich uczuć, potrzeb i myśli. Abyśmy mogli wspierać partnera, musimy poznać jego sytuację oraz wewnętrzny odbiór tej sytuacji. Bez takiej wiedzy, nawet przy najlepszych chęciach poruszamy się „jak słoń w składzie porcelany”, „uszczęśliwiamy” drugą osobę w zgodzie ze swoim, a nie z jej interesem. Wraz z czasem poświęconym na wzajemne poznanie uczymy się pomagać i wspierać drugą osobę w sposób skuteczny i dla niej satysfakcjonujący. I tutaj następuje zagrożenie dla intymności w związku. Jeśli sposoby wspierania ulegną zautomatyzowaniu, możliwe jest przeoczenie zmian, jakie zachodzą w sytuacji zewnętrznej i sposobie odczuwania partnera. Ważne jest więc z jednej strony stałe utrzymywanie uważności na to, co dzieje się z bliską osobą, z drugiej zaś warto czasami „śpieszyć się powoli” z udzielaniem partnerowi pomocy i to nie we wszystkich obszarach jego funkcjonowania. Na pozytywne zmiany reagujemy silnymi pozytywnymi emocjami, ale długo utrzymująca się pozytywna sytuacja wywołuje przyzwyczajenie - nie cieszy nas to, co powszednie i gwarantowane. Tak więc w związku musi istnieć taki obszar, który wymaga poprawy, potrzebna jest akceptowana przez partnerów doza niepewności i zaskoczenia. Należy liczyć się z tym, że nawet we wciąż satysfakcjonującym związku, nasilenie intymności bardzo powoli, ale nieubłaganie zmniejsza się, przy czym może nigdy nie osiągnąć poziomu zerowego. Jest to związane z prawidłowością psychologiczną polegającą na tym, że wartość każdej nagrody spada wraz ze wzrostem częstości jej otrzymywania.
Kolejny czynnik miłości według Sternberga - namiętność - jest przeżywaniem silnych emocji pozytywnych (zachwyt, pożądanie, radość) i negatywnych (tęsknota, niepokój, zazdrość), często z mocno uwydatnionym pobudzeniem fizjologicznym (przyspieszone bicie serca, pobudzenie ruchowe, podniecenie seksualne). Emocje składające się na namiętność są silną motywacją do maksymalnego zjednoczenia się z partnerem - dążenie to prowadzi od częstego myślenia o partnerze, przez jak najczęstsze spotkania, do kontaktów seksualnych. Dynamika namiętności jest lawinowa - bardzo szybko rośnie na zasadzie dodatniego sprzężenia zwrotnego (im szybciej rośnie, tym bardziej nasila zachowania wtórnie ją intensyfikujące) i po osiągnięciu maksymalnego natężenia, równie szybko spada. Namiętność wymaga idealistycznego uwielbienia partnera, co jak wiadomo jest wymaganiem nierealistycznym. Każdy ma słabe strony i, wcześniej czy później, zostaną one dostrzeżone przez partnera. A każda rysa na idealnym wizerunku osłabia nasilenie namiętności. Namiętność ma jeszcze jedną właściwość, jest podatna na następstwo tzw. rykoszetowych stanów wtórnych. Podlegają temu następstwu silne emocje. Po doświadczeniu silnego lęku, następuje uczucie ulgi i wtórnej radości, po silnej euforii, następuje uczucie pustki i wtórnego smutku. Takiej sekwencji emocji doświadczają np. spadochroniarze. Skacząc w nicość, nigdy nie mając stuprocentowej gwarancji, że spadochron się otworzy - konfrontują się z zagrożeniem życia, co wywołuje uczucie przerażenia. Po szczęśliwym wylądowaniu na ziemi powrót do emocji o słabszym, „przyziemnym” nasileniu następuje po uprzednim doświadczeniu silnych pozytywnych emocji (euforii objawiającej się śmiechem, pobudzeniem ruchowym, gadatliwością). Dzieje się tak, jakby emocje musiały powrócić do równowagi. Jako, że namiętność jest również stanem silnego pobudzenia, silne emocje pozytywne ustępują miejsca silnym emocjom negatywnym, np. po radości następuje niepokój, po pożądaniu, zazdrość. Z tego powodu mówi się, że miłość (kojarzona z namiętnością) ma wiele wspólnego z nienawiścią. Podtrzymywanie takiej fluktuacji emocji permanentnie byłoby być może zbyt trudne dla naszego funkcjonowania psychicznego i być może przesądzałoby o zakończeniu związku. Namiętność ulega nasileniu w pierwszych dwóch fazach związku (fazie zakochania i romantycznych początków), wraz ze schyłkiem trzeciej fazy (związku kompletnego) szybko spada, po czym na pewien czas stabilizuje się na niższym poziomie, aby następnie całkowicie zaniknąć.
Zaangażowanie jest tym składnikiem związku miłosnego, który w największym stopniu zależy od racjonalnej decyzji partnerów, a następnie od zaangażowania ich woli i kontroli. Rozumiane jest jako myśli, uczucia i działania ukierunkowane na trwanie związku, mimo pojawiających się przeszkód i kryzysów. Zaangażowanie, czyli wciąż ponawiana decyzja o byciu w związku początkowo rośnie powoli, wraz z intensyfikowaniem się intymności i namiętności jego wzrost jest szybszy. Następnie poziom zaangażowania stabilizuje się i na podobnym poziomie utrzymuje się do końca związku. Zmiana decyzji czyli wycofanie zaangażowania oznacza koniec związku. Z faktu, że wymienione czynniki miłości podlegają zmianom, wynika nieuchronnie, że związek miłosny również podlega zmianom, jeśli się rozwija. Tak więc jeżeli decydujemy się na bycie w związku miłosnym z drugą osobą, musimy jednocześnie przygotować się na pewne zmiany i pamiętać, że uniknąć ich się nie da. Brak zgody na taką tendencję może powodować wycofywanie się ze związków wówczas (i tak się dzieje najczęściej), gdy np. słabnie namiętność. Poszukiwanie relacji, w której silna namiętność będzie trwała w czasie jest podobnie skazane na sukces, jak poszukiwanie kwiatu paproci. Uznawanie priorytetu namiętności będzie wymagało angażowania się wciąż w nowe relacje i wycofywania się z nich wraz ze schyłkiem okresu zakochania.
Namiętność, intymność i zaangażowanie mogą występować w różnych kombinacjach. Sternberg przedstawił i nazwał siedem kombinacji następująco:
Tabela 1. Namiętność, intymność i zaangażowanie - kombinacje wyróżnione przez Sternberga
Rodzaj miłości |
Intymność |
Namiętność |
Zaangażowanie |
Lubienie Miłość ślepa (zakochanie) Miłość pusta Miłość romantyczna Miłość przyjacielska Miłość fatalna Miłość kompletna |
+ - - + + - + |
- + - + - + + |
- - + - + + + |
Źródło: Sternberg za: Wojciszke 1994
2.2. Zakochanie
Bogdan Wojciszke (1994) wykorzystał pięć rodzajów miłości wyróżnionych przez Sternberga do opisania pięciu faz rozwoju związku. Pierwsza faza to zakochanie, określane mianem miłości ślepej. Na czym polega „ślepota” miłości?
Zakochanie jest oczywiście determinowane przez intensywne emocje. Jeśli emocje, to przyjrzyjmy się jednej z teorii emocji. Według dwuczynnikowej teorii emocji Stanleya i Schachtera (za: Wojcieszke 1994) na każdą emocję składa się pobudzenie fizjologiczne oraz subiektywna interpretacja przyczyny pobudzenia. Pobudzenie jest stanem możliwym do obiektywnej weryfikacji (można zmierzyć fizyczne symptomy pobudzenia), natomiast źródło, które uznajemy za przyczynę pobudzenia może się nią stać w oparciu o naszą życzeniową interpretację. Dzieje się tak szczególnie wówczas, gdy nasza uwaga odwracana jest od rzeczywistej przyczyny pobudzenia przez przyczynę pozorną, życzeniową. Potwierdzeniem tej prawidłowości jest badanie przeprowadzone D. Duttona i A. Arona (za: Wojciszke 1994). Eksperyment został przeprowadzony w dwóch miejscach i to one mają tutaj kluczowe znaczenie. Pierwsze znajdowało się na krańcu betonowego mostu nad spokojnym nurtem wody, a drugie na zejściu z drewnianego mostu kołyszącego się na wysokości siedmiu metrów nad górskim strumieniem. Do mężczyzn schodzących z obu mostów podchodziła atrakcyjna kobieta z propozycją wzięcia udziału w krótkim badaniu psychologicznym. Pokazywała mężczyznom niezbyt czytelny obrazek i prosiła o wymyślenie historyjki do obrazka. Zostawiała im też swój numer telefonu na wypadek, gdyby chcieli poznać wyniki badania. Badacze założyli, że mężczyznom schodzącym z górskiego mostu będzie towarzyszyło pobudzenie spowodowane chybotliwością mostu i niepewnym przebiegiem przechadzki. Pobudzenia takiego mieli nie doświadczać schodzący z mostu betonowego. Porównanie dwóch grup mężczyzn wykazało, że - po pierwsze - historyjki mężczyzn opuszczających niebezpieczny most były bardziej nasycone treściami erotycznymi, po drugie - w grupie przechodniów mostu górskiego niemal co drugi mężczyzna kontaktował się telefonicznie z piękną eksperymentatorską, w grupie przechodniów mostu betonowego uczynił to zaledwie co dziesiąty mężczyzna. Żadnej z tych różnic nie stwierdzono, gdy eksperymentatorem był mężczyzna. Badacze tłumaczą wyniki występowaniem pobudzenia, które mężczyźni interpretowali wrażeniem, jakie wywarła na nich eksperymentatorka, nie zaś strachem wywołanym niebezpieczną sytuacją. Tak więc, upraszczając, od fizjologicznego i emocjonalnego pobudzenia może być jeden krok do zakochania. Być może warto mieć tego świadomość, aby wraz z redukcją pobudzenia uniknąć zaskoczenia i rozczarowania. Uspokajające jest to, że rozczarowanie nie musi być duże. Pobudzenie wywołane albo przez naturalne czynniki np. wysiłek fizyczny, przez sytuacje przyjemne albo przez sytuacje nieprzyjemne może nasilać nasz stosunek do potencjalnego partnera. Nasze ustosunkowanie nie zmienia swojej treści, a jedynie nasilenie. Pod wpływem pobudzenia osobę, która nam się podoba uznajemy za jeszcze bardziej atrakcyjną, zaś osobę, którą uważamy za brzydką, postrzegamy jako jeszcze mniej atrakcyjną.
Innego argumentu potwierdzającego „ślepotę” zakochania dostarcza badanie J. Gold i współpracowników (za: Nęcki 1996). Eksperyment polegał na sprawdzeniu reakcji na partnerkę o odmiennych poglądach w zależności od nastroju - rzeczowego i romantycznego. Okazało się, że mężczyźni w romantycznym nastroju maksymalizowali podobieństwa, zaś minimalizowali różnice między postawami swoimi i partnerki.
Tym samym eksperyment potwierdził rolę kolacji przy świecach nie tylko w zakresie budowania nastroju, ale i w zakresie wzajemnego spostrzegania partnerów.
Potoczna intuicja przypisuje większą skłonność do przeżywania nastrojów romantycznych kobietom, tymczasem badania pokazują, że romantyczna koncepcja miłości bliższa jest mężczyznom (Sprecher, Metys, za: Wojcieszke 1994) i to oni szybciej się zakochują. Kanin (za: Wojciszke 1994) przepytał kilkuset młodych ludzi o to, jak szybko uświadomili sobie, że kochają obecnego partnera/partnerkę. 20% mężczyzn zakochało się podczas trzech pierwszych spotkań, kolejne 50% podczas dwunastu spotkań. Spośród kobiet po trzech randkach zakochanych było 15%, po dwunastu zaś zakochanie deklarowało 47% kobiet. Tak więc mężczyźni zakochują się szybciej i również z większym trudem niż kobiety odkochują się. Kobiety wchodzą w związek bardziej ostrożnie i szybciej dostrzegają i reagują na objawy pogarszania się relacji. To kobiety częściej podejmują decyzję o rozstaniu i bardziej stanowczo trwają przy tej decyzji. Mężczyźni dłużej podtrzymują iluzję o możliwości trwania związku i po rozstaniu przeżywają częściej niż kobiety obniżony nastrój. Analizy jakościowe przeżyć kobiet i mężczyzn w stanie zakochania (Kanin za: Wojciszke 1994) pozwalają zinterpretować powyższe wnioski i zbliżyć wyniki badań do potocznej intuicji. Kobiety silniej niż mężczyźni przeżywają zakochanie, ale silniej doświadczają też wszystkich innych emocji, tak więc w krajobrazie emocjonalnym kobiet namiętność nie jest doświadczeniem (jeśli chodzi o natężenie emocji) tak szczególnym jak namiętność w doświadczeniu męskim. Stąd relacje zakochanych mężczyzn mogą wskazywać na to, że to oni przeżywają intensywniejszy stan zakochania niż ich partnerki.
2.3. Faza romantyczna związku
Odczuwana namiętność sprawia, że partnerzy dążą do tego, aby przebywać w swoim towarzystwie, spędzają ze sobą dużą ilość czasu i doświadczają bliskości fizycznej. I w tym miejscu pojawia się zapotrzebowanie na powolne, ale systematyczne rozwijanie intymności między partnerami. Intymność jest bliskością, którą odczuwamy w stosunku do innej osoby w sferze fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej. Może stanowić dowolną kombinację elementów z każdej z wymienionych sfer. Wymaga przyzwolenia na to, aby dać się poznać drugiej osobie, wymaga stopniowego ujawniania informacji o sobie i jednocześnie odkrywania faktów, myśli, uczuć przeżywanych przez partnera. Koncepcja Altmana i Taylora (za: Griffin 2003) wprowadza podział informacji ważnych z punktu widzenia budowania intymności na dane biograficzne (np. miejsce zamieszkania, przebieg edukacji, skład rodziny), preferencje (np. sposób spędzania wolnego czasu, zainteresowania, preferowany styl nabywanych przedmiotów), wartości (to, co cenimy, co jest dla nas ważne, co motywuje nas do działania i determinuje nasze wybory np. rodzina, pieniądze, wiara, kariera zawodowa, zdrowie i kondycja fizyczna), emocje - ze szczególnym wyróżnieniem lęków (np. lęk przed odrzuceniem, lęk przed utratą zdrowia, lęk przed autorytetami). Informacje dotyczące danych biograficznych czyli faktów ujawniamy z łatwością i przed wieloma osobami. Informacje z kolejnych obszarów, ponieważ dotyczą szczegółów coraz bardziej określających naszą indywidualność, ujawniamy osobom wybieranym w sposób coraz bardziej selekcyjny. Należy pamiętać, że poprzestając na faktach nie zbudujemy intymności. Dopiero ujawnianie emocji przyczynia się do odczuwanej satysfakcji w związku. Jednak nie przyspieszajmy zanadto tego procesu. Znane jest stwierdzenie, że otwartość rodzi otwartość. I owszem, jest ono prawdziwe, ale tylko w sytuacjach, gdy ujawniamy informacje stopniowo i jednocześnie sprawdzamy czy partner odpłaca nam informacją o podobnym natężeniu intymności. Warto jest wchodzić w intymność równomiernym rytmem. Zawierzenie partnerowi intymnych emocji już na początku związku i przed informacjami z bardziej „zewnętrznych” obszarów może doprowadzić do jego negatywnej reakcji. Wyczuwając u siebie aktualną niechęć do tak intymnych zwierzeń może wycofać się ze związku (zgodnie z przekonaniem - skoro nie dorównuję partnerowi kroku, to znaczy, że nie możemy iść razem).
Ujawniając intymne informacje jesteśmy w dwóch (a nawet trzech) rolach - roli aktora (i autora jednocześnie), bo przecież wypowiadamy kwestie przed publicznością (i wiąże się z tym trema) i roli obserwatora, bo niemal nieustannie obserwujemy reakcje słuchacza na nasze słowa. Reakcje te są dla nas ważną informacją o tym, czy partner jest osobą, którą możemy obdarzyć zaufaniem. Zaufanie jest to „pewność, że ze strony innego człowieka spotka nas raczej to, czego pragniemy, niż to, czego się obawiamy” (Deutsh za: Wojcieszke 1994, s. 68). Oczywiście relacja oparta na zaufaniu budowana jest na powtarzających się, przewidywalnych, oczekiwanych zachowaniach partnera i potrzebny jest do jej rozwoju czas. Jednak już od początku relacji sprawdzamy czy możemy liczyć na budzące zaufanie zachowania partnera.
Zasługujące na zaufanie zachowania partnera podczas rozmowy składają się z reakcji zrozumienia (trafne odczytywanie potrzeb, uczuć, problemów zasygnalizowanych przez partnera), potwierdzenia (potwierdzenie zasadności poglądów, emocji i działań) i troski (gotowość udzielenia praktycznej pomocy lub zainteresowanie emocjonalnym przeżywaniem sytuacji przez partnera, usiłowanie poprawienia jego stanu emocjonalnego) (Schlenker za: Wojciszke 1994). Jeśli ujawniając ważne dla nas informacje, spotykamy się ze zrozumieniem, potwierdzeniem i troską, wówczas jest duże prawdopodobieństwo, że ponowimy próbę kontaktu, ujawniając informacje z głębszego poziomu intymności. Ważna dla takiego naszego kroku jest także informacja zwrotna o tym, że partner ma do nas zaufanie. Takiej informacji udziela otwarcie informując o swoich przeżyciach, uczuciach, myślach. Potrzebna jest wzajemność. Odkrywając się przed drugą osobą, zawsze w jakimś stopniu ryzykujemy. Ryzykujemy, bo nie wiemy co osoba uczyni z wiedzą o nas, czy wykorzysta ją dla naszego dobra, czy będzie chciała nas skrzywdzić np. znając nasze słabe strony będzie je publicznie demaskować. Jeśli partner ryzykuje tak samo, stanowi to dla nas zabezpieczenie przed wykorzystaniem i jednostronnym wystawieniem się na ewentualne ciosy.
Silna namiętność i pogłębiająca się intymność, będące istotą miłości romantycznej, wydają się być wystarczającymi kryteriami do podjęcia przez partnerów decyzji o trwałym zaangażowaniu w związek. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez Davida Bussa i jego współpracowników (za: Wojciszke 1994). W badaniu wzięło udział około dziesięć tysięcy osób z trzydziestu siedmiu krajów. Ich zadaniem było ocenić ważność 18 cech partnera w wyborze jego osoby na stałego partnera życiowego. Każdej cesze przypisywali ocenę od 0 (nieważna) do 3 (konieczna). Pomimo tego, że badani pochodzili ze zróżnicowanych kulturowo regionów świata, wykazali duże podobieństwo w zakresie preferowanych cech. Najważniejszymi cechami okazały się: wzajemna miłość i zafascynowanie, niezawodność, dojrzałość i zrównoważenie emocjonalne. Zakres pierwszej cechy (miłość i zafascynowanie) pokrywa się z zakresem rozumienia namiętności, niezawodność i dojrzałość jest warunkiem zaufania, natomiast wysoki poziom zaufania w związku stymuluje zachowania rozwijające intymność.
2.4. Związek kompletny
Związek kompletny może wydawać się pełnią szczęścia, choćby z tego powodu, że dysponuje on wszystkimi czynnikami miłości. I rzeczywiście, udowodnione naukowo są dobroczynne skutki bycia w trwałym związku. Wsparcie społeczne, a szczególnie wsparcie bliskiej, kochającej osoby poprawia samopoczucie oraz stan zdrowia fizycznego i psychicznego. Dane brytyjskie (Cochrane za: Wojciszke 1994) wykazują, że zapadalność na choroby psychiczne (mierzona liczbą przyjęć do szpitali psychiatrycznych na 100 tys. mieszkańców) wynosi 260 dla osób pozostających w małżeństwie, 770 dla osób samotnych, 980 dla osób owdowiałych i 1437 dla osób rozwiedzionych. Dane te oczywiście mają charakter korelacyjny, nie eksperymentalny tzn. wykazują zaledwie współzmienność tych dwóch zjawisk, nie pokazując co jest przyczyną, a co skutkiem. Nie możemy na ich podstawie stwierdzić czy małżeństwo chroni przed chorobą psychiczną, czy też symptomy choroby uniemożliwiają zawarcie małżeństwa, ale korzystając z wyników innych eksperymentów możemy uznać, że przedstawione dane przybliżają obraz roli, jaka odgrywa wsparcie bliskiej osoby w ochronie przed negatywnym oddziaływaniem czynników stresogennych na dobrostan psychiczny.
Jest jednak cena (przez jednych szacowna jako wysoka, zbyt wysoka, przez innych jako dobra cena za dobry „produkt”) takiego dobrodziejstwa związku. Tą ceną jest współzależność partnerów pozostających w trwałym związku. Współzależność dotyczy zarówno działań, jak i myśli i uczuć. Gdy dobrostan jednej osoby zależy od drugiej, wówczas pojawia się niebezpieczeństwo tego, że ta druga na skutek zmęczenia, znudzenia lub nieuważności zaniedba w pewien sposób pierwszą. W fazie miłości pełnej ludzie dość łatwo wybaczają sobie niedoskonałości, choć jeśli któreś z partnerów stwierdzi, że jest już tak doskonale, że lepiej być nie może, wówczas szybko może dojść do załamania w postaci konfliktu.
Konflikt przebiega zwykle w czterech fazach:
Faza latencji (lub inaczej - utajenia) - każda ze stron pozwala się ranić, ale nie zgłasza, że ją boli. Ludzie w tym etapie mają jeszcze „zapasy” dobrej woli i obywają się bez tego, czego nie dostają od partnera. Jednak każde zaniedbanie lub drobna krzywda zostają „wciągnięte na listę” win drugiej strony.
Faza inicjacji - jedna ze stron stwierdza, że „czara się przepełniła” i zgłasza, że „tak dłużej być nie może”, po czym przedstawia listę zarzutów.
Faza eskalacji - rozpoczyna się, gdy druga ze stron sięga po swoją listę (wszak najlepszą obroną jest atak) i informuje pierwszą o jej niedoskonałościach. W tej fazie ludzie przestają być racjonalni i do głosu zaczyna dochodzić u obu stron jedno pragnienie: „zniszczyć przeciwnika”. Wytaczane są wówczas najcięższe zarzuty, sięgające czasem nawet do kilku pokoleń wstecz. Pojawiają się specyficzne dla konfliktu mechanizmy go napędzające. Zostaną tu wymienione trzy główne: iluzja złego człowieka, czarno-białe widzenie świata oraz iluzja wygrana-przegrana. Pierwszy z nich polega na przekonaniu, które żywi każda ze stron, że w drugiej osobie jest tylko zło (gdyby ktoś dostrzegł dobro, wówczas chęć zniszczenia drugiej strony zaczęłaby „szarpać” sumienie). Czarno-białe widzenie świata prowadzi do przekonania, że „ja jestem zupełnie w porządku, a ty jesteś całkowicie nie w porządku”, co pozwala występować w roli oburzonego inkwizytora (gdyby bowiem ktoś zauważył swoją niedoskonałość, byłby mniej gorliwy w tępieniu niedoskonałości w drugiej osobie). Iluzja wygrana-przegrana każe z kolei każdej z osób żywić przekonanie, że o ile ona ustąpi, o tyle druga strona zyska (a przecież nie powinien zyskiwać ktoś, kto jest całkowicie nie w porządku). Przez takie mechanizmy trzecia faza konfliktu przeradza się w czwartą.
Faza konfrontacji, w której padają ostateczne rozwiązania w postaci zerwania kontaktu lub przejścia od słów do rękoczynów.
Skuteczny sposób rozwiązywania konfliktu zaproponował Daniel Dana. Przedstawia on kroki, które należy przejść, aby skutecznie poradzić sobie z „popsutą” relacją interpersonalną. Na początku mówi o tym, że nie wolno stosować dwóch strategii, które niszczą budowane porozumienie. Obie strony przed rozpoczęciem rozmów powinny ustalić, że nie będą stosować walki, ani ucieczki. Walka to groźby, oskarżenia, wymuszanie decyzji na drugiej stronie szantażem. Ucieczka to obrażanie się, unikanie rozmowy. Gdy obie strony zgodzą się nie korzystać z walki i ucieczki, można przystąpić do kolejnych kroków rozwiązywania konfliktu:
Znajdź czas i miejsce na rozmowę. Potrzebna będzie co najmniej godzina (oczywiście wszystko zależy od głębokości konfliktu) oraz spokojne, odosobnione (czyli takie, do którego nikt nieproszony nie może wejść przypadkiem) pomieszczenie bez telefonu. Jeśli serio traktujemy rozmowę, powinniśmy pokazać to naszą dbałością organizacyjną.
Zadeklaruj i poproś o deklarację dobrej woli z drugiej strony. Należy ponownie ustalić, że walka ani ucieczka nie będą sposobami prowadzenia (lub nie prowadzenia rozmowy). Musi zabrzmieć „Chcę się dogadać” - to nie może być milczące założenie.
Wyraź nadzieję, że twoim zdaniem porozumienie jest możliwe. W poprzednim kroku mówiliśmy o tym, co chcemy, a teraz ujawniamy to, w co wierzymy.
Poproś o to, aby druga strona przedstawiła swój punkt widzenia na daną sprawę. Następnie przedstaw swoją perspektywę. Niezwykle istotne jest to, aby każda ze stron posługiwała się komunikatem „ja”. Jest to typ komunikatu, w którym niemal w każdym zdaniu podkreśla się, że „Ja to widzę tak...”; „Według mnie rzeczy mają się tak, a tak...”; „Z mojego punktu widzenia to wygląda następująco...”. Takie komunikaty obniżają napięcie u rozmówcy. Działają przeciwnie do komunikatów typu „ty”, które mają moc budzenia silnej agresji „Bo ty to robisz tak...”; „Kiedy bierzesz się za coś, to...” itd. Komunikat „ty” wypowiadany przez daną osobę stawia ją w roli sędziego drugiej strony, a nikt nie lubi być podsądnym, zwłaszcza samozwańczego sędziego.
Następnie obie strony muszą przejść od perspektywy „ja” kontra „ty” do perspektywy „my” kontra problem. Kiedy padnie z jednej ze stron „No tak, różnimy się w paru kwestiach. I co my teraz z tym zrobimy?”, wówczas sukces jest tuż tuż.
Przy dwóch stronach, z których każda ma dobrą wolę i dba o dobrą komunikację oraz zna drugą stronę, prawdopodobieństwo nieosiągnięcia konsensusu jest bliskie zeru. Podczas rozmowy, gdy obie strony chcą i dążą do porozumienia, pojawia się u jednej lub u obu z nich jednocześnie pragnienie pokazania tak zwanych gestów pojednania. Są to sygnały ocieplenia stosunków, które przejawiają się w chęci okazania komuś czułości, uśmiechu (mniej spiętego, niż na początku spotkania). Należy jak najbardziej pójść za nimi.
Na końcu zawarte porozumienie należy sprawdzić pod względem następujących właściwości:
Powinno być w pełni akceptowane przez obie strony.
Powinno uwzględniać równoważnie interesy obu stron.
Powinno być spisane (tak pisze Dana!) - moc słowa pisanego jest o wiele większa, niż mówionego, dlatego w większym stopniu gwarantuje trwałość porozumienia.
Powyższe narzędzie w postaci strategii rozwiązywania konfliktów, być może w formie nieco zmodyfikowanej, jest powszechnie wykorzystywane przez ludzi w związkach uważanych za idealne.
2.5. Związek przyjacielski
O związku przyjacielskim mówimy wówczas, gdy namiętność przestaje odgrywać kluczową rolę w związku. Można mówić, że namiętność przestaje być czynnikiem konstytucjonalnym dla związku. Oczywiście nadal może być ważna, przestaje jednak być niezbędna, ponieważ akcent w związku zostaje położony na intymności oraz zaangażowaniu. O ile związki, w których dużą rolę odgrywa namiętność, są zwykle związkami mężczyzny i kobiety, to nazwa związek przyjacielski rozszerza go na relacje osób tej samej płci (w tym miejscu nie zostanie przeprowadzona dyskusja na temat tego czy homoseksualizm jest, czy nie jest parafilią, pomimo uznania go za normę przez WHO). Przyjaciółmi są więc osoby, które wymieniają między sobą głębokie informacje i decydują się na bycie przyjaciółmi. Jest to więc relacja o wiele istotniejsza od zwykłego lubienia, w którym otwieramy się przed drugą osobą, jest ona dopuszczona do naszych wewnętrznych przeżyć, brakuje nam jednak determinacji do podtrzymywania tej relacji, do dbania o nią. Pewien żart (niezbyt elegancki, ponieważ dotyczy teściowej) trafnie obrazuje przyjaźń. Pewien mężczyzna przychodzi do swojego przyjaciela i stwierdza, że zabił swoją teściową, na co ów przyjaciel odpowiada: „I co my teraz zrobimy?”. Oto kwintesencja przyjaźni - gdy osoba uznawana przez nas za przyjaciela zostaje dotknięta nieszczęściem, my od razu stawiamy się w jej sytuacji i współodczuwając bierzemy część jej ciężaru na siebie. Warunkiem niezbędnym przyjaźni jest więc empatia, a więc zdolność do doświadczania emocji drugiej osoby i rozumienia tych emocji. Druga historia na temat przyjaźni, o wiele głębsza od przedstawionego żartu wskazuje na siłę zaangażowania. Pewien żołnierz podczas wycofywania się z pola walki, w zamieszaniu zgubił gdzieś swojego przyjaciela. Poszedł więc do dowódcy, aby ten pozwolił mu wrócić i go poszukać. Dowódca stwierdził, że nieprzyjaciel nadal intensywnie ostrzeliwuje pole walki i zabronił żołnierzowi iść po kompana, dodając: „Przy takiej sile ognia, na pewno już zginął”. Żołnierz jednak nie posłuchał rozkazu i poszedł na poszukiwania. Kiedy wrócił śmiertelnie ranny, niosąc na plecach swojego nieżywego przyjaciela, został dostarczony do dowódcy, który wyrzucał mu głupotę: „Miałem rację. Twój przyjaciel nie żyje, a przez swój głupi upór, ty również umrzesz. Twoja wyprawa była bez sensu.”. Na co żołnierz odpowiedział: „Nie, nie była bez sensu. Kiedy go odnalazłem jeszcze żył. I wie pan co powiedział, kiedy mnie zobaczył? Powiedział: <<Wiedziałem, że przyjdziesz>>”. Po czym z uśmiechem skonał. Stare przysłowie mówiące o przyjacielu, którego poznaje się w biedzie, akcentuje właśnie zaangażowanie jako jej niezwykle istotny wymiar. Przyjacielem jest nie tylko ten, kto współodczuwa, ale ten, kto nawet ponosząc znaczne koszty jest gotów w przyjaźni wytrwać.
Caryl Rusbult stworzyła cztery typy reakcji na trudności pojawiające się w związku dwóch osób. Te typy zostały wyróżnione w wyniku skrzyżowania dwóch wymiarów opisujących zachowania ludzi w trudnościach: Poziomu aktywności oraz Poziomu konstruktywności działań.
Rysunek 1. Typy reakcji na trudności w związku
WYJŚCIE |
DIALOG |
ZANIEDBANIE |
LOJALNOŚĆ |
Źródło: Rusbult i in. 1986 za: Wojciszke 1994
Zachowanie charakterystyczne dla przyjaciół dbających o relację to Dialog (gdy druga strona chce rozmawiać) i Lojalność (gdy druga strona nie może lub z jakichś przyczyn nie chce rozmawiać), natomiast najbardziej destrukcyjnym zachowaniem jest Wyjście, które nie daje szans na naprawienie sytuacji. Zaniedbanie z kolei należy do zachowań tzw. korozyjnych, które nie od razu, ale po dłuższym czasie przynoszą ten sam efekt, co Wyjście.
Więcej informacji na temat strategii zachowania w trudnych sytuacjach interpersonalnych: Wojciszke B. (1994): Psychologia miłości. Intymność. Namiętność. Zaangażowanie, GWP, Gdańsk, s. 177-181.
2.6. Związek pusty i rozpad związku
Do sądu zgłosiło się wiekowe małżeństwo. Mężczyzna miał 98 lat a kobieta 97. Oboje zażądali rozwodu. Mężczyzna tłumaczył swoją niechęć do żony jej brakiem umiejętności i chęci do utrzymania porządku, kobieta z kolei narzekała na zrzędliwość męża. Sędzia pytał małżonków od kiedy przeszkadzają im te cechy w drugiej osobie, na co oni odpowiedzieli zgodnie, że „od zawsze”. Zdziwiony sędzia zapytał: „Jeśli od zawsze państwu przeszkadzały wasze cechy, to dlaczego dopiero teraz zdecydowaliście się na wystąpienie o rozwód?”. I ponownie małżonkowie zgodnie odpowiedzieli: „Nie chcieliśmy robić przykrości dzieciom. Czekaliśmy aż pomrą”.
Ta anegdota doskonale ilustruje etap związku, w którym dwie osoby przebywające ze sobą łączy tylko decyzja, brakuje natomiast intymności, o namiętności nie wspominając. Ludzie z różnych powodów pozostają ze sobą, pomimo tego, że emocjonalnie są sobie zupełnie obcy. Poniżej wymienionych zostanie kilka przyczyn wpływających na taką decyzję:
Zasada konsekwencji, opisana w module poświęconym technikom manipulacji. Wiele osób woli trwać w związku, z którego nie czerpią żadnych korzyści poza tą, że mogą trwać w iluzji, że kiedyś podjęli dobrą decyzję. Ludzie pozostają w związku, zachowując się jak człowiek, który kupił drogi bilet do teatru i chociaż koszmarnie się na przedstawieniu nudzi, pozostaje na nim, ponieważ nie chce, aby bilet się zmarnował. Tak więc do kosztów już poniesionych (cena biletu) dodaje nowe w postaci straty czasu.
Konieczność zmian. W module poświęconym stresowi przedstawiona została tabela, zawierająca tzw. jednostki kryzysowe. Im większa zmiana, tym większy stres i większy koszt emocjonalny ponoszony przez osobę, która zmiany musi dokonać. Dlatego wiele osób woli płacić ciągłe koszty braku zmiany, niż zapłacić jeden ogromny rachunek za jej wprowadzenie.
Dzieci. Wiele małżeństw ma świadomość negatywnego wpływu rozwodu na dzieci. Z powodu miłości do swoich dzieci rodzice decydują się na „ciche zawieszenie broni” i wycofują się z destrukcyjnych form oddziaływania na siebie w imię dobra potomstwa. Jednak dzieci są niezwykle czułe na relacje emocjonalne i od razu wiedzą, że między rodzicami „coś jest nie tak”. Dzieci wybaczą swoim rodzicom nawet rozwód, jeśli odbędzie się on bez złości i wciągania ich w konflikty, a rodzice będą zgodnie (choć na odległość) współpracować w ich wychowywaniu.
Jeśli związek po rozpadzie jest traktowany jako niebyły, wówczas osoba przyjmująca taką strategię ponosi koszty związane z „amputacją” części swojego „ja”. Podczas trwania związku ludzie kształtują siebie nawzajem i rozpad związku nie unieważnia tej części „ja”, która ukształtowała się pod wpływem drugiej osoby. Jak twierdzi Bert Hellinger niezależnie od jakości związku, w którym ludzie byli, związek ten ma na nich wpływ i dla zachowania wewnętrznej spójności ludzie powinni okazać wewnętrznie szacunek tym, z którymi byli związani.
Bibliografia
Aronson E., Wilson T.D., Akert R.M. (1997): Psychologia społeczna. Serce i umysł, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, s. 402-451.
Nęcki Z. (1996): Atrakcyjność wzajemna, Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu, Kraków.
Wojciszke B. (1994): Psychologia miłości. Intymność. Namiętność. Zaangażowanie, GWP, Gdańsk.
Griffin E. (2003): Podstawy komunikacji społecznej, GWP, Gdańsk.
Hellinger B (2006): Porządki miłości, czyli być sobą i żyć swoim życiem, Wydawnictwo Jacek Santorski, Warszawa.
Psychologia
1
Aktywność
Bierność
Konstruktywność
Destruktywność
Aktywność