11
Reporterska ciekawość świata to rzecz charakteru. Są ludzie, których świat w ogóle nie interesuje. Własny świat uważają za cały świat. I to też trzeba cenić.
12
Są jednak ludzie, którzy muszą poznawać świat w całej jego różnorodności - stanowi to część ich natury. Takich ludzi nie jest wielu.
12-13
Im lepiej zna się świat, tym bardziej rośnie w nas poczucie jego nieznajomości i przekonanie o jego ogromię, i to nie przestrzennym, ale o bogactwie kulturowym, tak olbrzymim, że nie da się go zewidencjonować.
13
Dzisiaj mamy świadomość, że kulturowość świata jest nieskończona w swoim ogromie, w swoim bogactwie. Myślę, że po przeszło czterdziestu pięciu latach dość intensywnego jeżdżenia świata właściwie nie znam, choć o wiele lepiej go znam niż ci, którzy niewiele jeździli.
Moją główną ambicją jest pokazać Europejczykom, że nasza mentalność jest bardzo eurocentryczna, że Europa, a raczej jej część, nie jest jedyna na świecie. Że Europa jest otoczona przez niezmierną i wciąż wzmagającą się różnorodność kultur, społeczeństw, religii i cywilizacji. Życie na planecie, na której jest coraz więcej wzajemnych powiązań, wymaga tej świadomości i dostosowania się do radykalnie nowych warunków globalnych.
14
Oprócz pasji nie ma innego powodu, żeby to robić. Stąd ludzi uprawiających poważny reportaż w skali światowej jest niewielu. Za to wielu takich, którzy po pewnym czasie mówią: dość, wycofują się, robią co innego. Z grupy reporterów jeżdżących po świecie w latach sześćdziesiątych pozostałem tylko ja. Inni są dyrektorami sieci telewizyjnych, stacji radiowych, redaktorami naczelnymi wydawnictw i gazet. To już są ludzie osiadli. Trudno mieć o to pretensje, taka jest specyfika tej profesji. Można ją porównać do zawodu pilota oblatywacza: wykonuje się go tylko do pewnego czasu.
15
Piszę „z jeżdżenia". Nie jestem „wymyślaczem". Nie opisuję jakiegoś wyobrażanego czy własnego świata. Opisuję świat, który realnie istnieje.
16
Jestem historykiem z wykształcenia, ale w historii fascynuje mnie to, jak się ona tworzy, jak reagują ludzie. A żeby o takiej historii pisać, oczywiście trzeba być w środku wydarzeń, bo potem i z zewnątrz to wszystko inaczej wygląda
17-18
Piszący o współczesności ma natomiast do czynienia z domem wariatów, w którym rozpoczął się bunt |pacjentów, wybuchł pożar, zalało piwnicę, a sytuacja zmienia się co pięć minut. Dlatego opisywanie teraźniejszości jest bardzo trudne, ale dla autora zmierzenie się z tym wyzwaniem to tym większa pokusa i ambicja. Można oczywiście uznać, że problem nie istnieje, że nasze czasy nie różnią się od innych, bo mocarstwa powstawały i upadały od zawsze, można też odciąć się od rozważań na ten temat i zająć pobocznymi nurtami rzeczywistości. Myślę jednak, że próba uchwycenia momentu wejścia w nową fazę rozwoju ludzkości, próba udowodnienia istnienia takiego fenomenu i opisania go jest czymś ważnym i zarazem fascynującym, czymś, czemu warto się poświęcić.
20
Tymczasem środki masowego przekazu stworzyły wizję świata bardzo politycznego, chaotycznego i zupełnie oderwanego od „długiego trwania", czyli od instytucji społecznych, postaw, mentalności i kłopotów zwykłych ludzi, którzy stanowią dziewięćdziesiąt dziewięć procent każdego społeczeństwa.
Misja to coś takiego, czego owoce wychodzą poza nas samych. Nie robimy tego tylko po to, by kupić samochód lub zbudować willę. Robimy to dla innych.
21
Do tego, żeby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Źli ludzie nie mogą być dobrymi dziennikarzami. Jedynie dobry człowiek usiłuje zrozumieć innych, ich intencje, ich wiarę, ich zainteresowania, ich trudności, ich tragedie. I natychmiast, od pierwszej chwili, stać się częścią ich losu
Otóż najczęściej określiłbym swoją profesję jako bycie tłumaczem. Tylko tłumaczem nie z języka na język - ale z kultury na kulturę. Jeszcze w 1912 roku Bronisław Malinowski zwrócił uwagę, że świat kultur nie jest światem hierarchicznym (było to wówczas bluźnierstwo dla wszystkich eurocentryków), że nie ma kultur wyższych i niższych, że wszystkie są równe, tylko po prostu - różne.
Jest to tym bardziej prawdziwe dziś, w naszym wie-lokulturowym świecie, tak bardzo zróżnicowanym, ale w którym poszczególne kultury coraz silniej są ze sobą powiązane i wzajem się przenikają. Rzecz w tym, żeby między kulturami udało się stworzyć stosunki nie zależności i podległości, ale porozumienia i partnerstwa. Tylko wówczas jest szansa, aby w naszej rodzinie człowieczej nad wszystkimi wrogościami i konfliktami górę brały zgoda i życzliwość. Na swoim maleńkim, mikroskopijnym odcinku chciałbym się do tego przyczynić
i oto - dlaczego piszę.
23
Pisałem również z powodów etycznych, między innymi dlatego, że ubodzy na ogół są cisi. Nędza nie płacze, nędza nie ma głosu. Nędza cierpi, ale cierpi w milczeniu. Nędza się nie buntuje. Z buntem biedaków spotkacie się tylko wtedy, gdy żywią oni jakieś nadzieje - buntują się, kiedy wierzą, że uda się coś poprawić. Na ogół się mylą, lecz tylko nadzieja jest w stanie poderwać ludzi do działania.
30
Otóż właśnie z tego niedosytu, z poczucia ułomności i banału, jakim jest dziennikarstwo agencyjne (ale pracą w agencji opłacałem swoje podróże), zacząłem pisać książki. Każda z tych książek to niejako drugi tom pewnej całości, pewnego tryptyku, którego tom pierwszy to zalegające gdzieś w archiwach agencji PAP moje serwisy informacyjne z Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej.
30-31
W prasie, w telewizji - relacje na ogół dążą do skrótu. W chwili kiedy możesz zapisać co najwyżej dwie strony, nie ma miejsca na całe bogactwo odcieni. Musisz skondensować wszystko w jednej obserwacji, w jednym zdaniu. Nie możesz sobie pozwolić na szczegóły, chyba że jesteś pisarzem. Jeśli jesteś dziennikarzem-pisa-rzem, możesz sobie pozwolić na całe bogactwo opinii i doświadczeń. Mówiąc o życiu codziennym, dzienni|karz musi na ogół dokonywać dramatycznych wyborów, dostosowywać się do bolesnych ograniczeń, które każą mu zacieśniać wielowymiarową rzeczywistość do krótkiego i uproszczonego opisu.
31
Osobiście byłem świadkiem dwudziestu siedmiu rewolucji. Dokładnie tego właśnie wymagała moja praca. Byłem „odpowiedzialny" za pięćdziesiąt krajów. Byłem wprost „nadziany" opowiadaniami.
32
Czasami krytyczna reakcja na moje książki jest zabawna: Kapuściński nigdy nie podaje dat ani nazwisk ministrów lub zapomina o porządku wydarzeń! A to jest właśnie to, czego unikam. Jeżeli takich odpowiedzi się szuka, można pójść do miejscowej biblioteki, tam się znajdzie odpowiedź na wszystkie te pytania - gazety z danego okresu, bibliografię, słowniki.
To jest taki typ dziennikarstwa, który wymaga pewnych predyspozycji zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Kiedy czasem pytają mnie studenci, co trzeba zrobić, żeby zostać korespondentem zagranicznym, mówię, że trzeba spełniać osiem warunków jednocześnie: zdrowie fizyczne, odporność psychiczna, ciekawość świata, znajomość języków, umiejętność podróżowania, otwartość wobec innych ludzi, kultur, i trzeba mieć pasję, a przede wszystkim starać się myśleć. Jest to zawód wyniszczający. Wielu ludzi uprawia go tylko przez pewien okres życia, bo nie wytrzymują.
33
Ja nie ryzykuję dla ryzyka. Moją ambicją jest być na pierwszej linii wydarzeń, frontu. Nie myślę wtedy o ryzyku, nie myślę, że mogę stracić życie. Robię wszystko, by się tam dostać, cena nie gra roli. Potem dopiero przychodzą refleksje, że mogłem stamtąd już nie wrócić.
Wszyscy się boją. Ludzie różnią się tylko tym, w jakim stopniu potrafią ten lęk opanować. Myślę, że jest to zdolność, która z wiekiem może słabnąć.
34
Nigdy nie spotkałem cynicznego reportera. To zbyt trudny zawód dla cyników, wymaga wielkiego poświęcenia i zaangażowania. Za same pieniądze nikt tego nie będzie robił.
36-37
Ideałem jest oczywiście całkowita niezależność, lecz życie dalekie jest od ideału. Dziennikarz podlega wielu presjom, by pisał w sposób, w jaki chce pracodaw|ca. Nasz zawód to ciągła walka pomiędzy marzeniami, pragnieniem niezależności a rzeczywistymi sytuacjami, które zmuszają nas do respektowania interesów, poglądów i oczekiwań naszego wydawcy.
38-39
Często będąc po jednej stronie konfliktu, trudno przenieść się na drugą stronę, bo od razu jest się trakto|wanym jak szpieg. Mając w paszporcie konkretną wizę, nie można mieć wizy strony przeciwnej. Wybory te nie wynikają z tego, że ktoś opowiada się bardziej za jedną albo za drugą stroną, ale jedynie z sytuacji technicznej. Na przykład czasami można pojechać tylko tam, gdzie w danej chwili można się dostać.
40
Nie ma czegoś takiego jak obiektywizm. Obiektywizm to jest kwestia sumienia tego, który pisze. I sam powinien sobie udzielić odpowiedzi na pytanie, czy to, co pisze, jest bliskie prawdy, czy nie. Ale to są rzeczy bardzo indywidualne, ich nie da się uogólnić.
42
Kisch, który był klasykiem reportażu, powiedział, że dla niego czasami opis trudności związanych z dotarciem do miejsca wydarzeń był dużo ciekawszy od samego tematu. Z tego punktu widzenia reportaż się skończył. Nie skończył się natomiast reportaż autorski, polegający na tym, że autor zgłębia problem, filtruje go przez własną osobowość, szlifuje. Na to zawsze będzie zapotrzebowanie.
44
Mam poczucie niepowtarzalności doświadczenia. Czasem muszę dokonać wyboru: albo tego wieczoru zasiądę do pisania reportażu, albo wykorzystam okazję do rozmowy z dwiema-trzema osobami, których nigdy więcej w życiu nie spotkam. A poza tym mnie to tak ciekawi, pasjonuje, że w tym momencie nie myślę o pisaniu, lecz o tym, żeby tam być. Rzucam więc wszystko i jadę - to jest silniejsze od pisania. Natomiast pisanie... Jeśli będzie się żyć - to się kiedyś spełni, zawsze mam tę nadzieję. Ale potem przychodzą inne wydarzenia; historia dziejąca się dziś i ta, która będzie działa się jutro, zbyt naciska, zbyt silnie oddziałuje na mnie, wypiera wszystko inne, każe zwracać uwagę tylko na siebie i poświęcać się tylko jej. I pozostaję taki pełen niewypisanych historii...
Źle się czuję w warunkach stabilizacji. Moja szkoła życia to wojna, ruch, konflikty, napięcia, dużo zdarzeń. Dlatego nie interesuje mnie Europa. Nie potrafiłbym teraz napisać słowa o Paryżu, chociaż byłem tam parę razy. Potrzeba mi silnych wrażeń, muszę coś przeżywać, bym mógł napisać reportaż.
45
Wszystkie moje książki są niedokończone, bo zawsze przeszkadzały mi różne rewolty w Afryce.
Reporter pracuje na zasadzie akumulatora: ładuje, zbiera, wchłania w siebie tę całą rzeczywistość, gromadzi materiał, więc wtedy nie ma czasu na pisanie. Paradoks mego zawodu polega na tym, że literatura bierze się z podróży, ale sama podróż uniemożliwia pisanie. Bo podróż jest czasem zbyt cennym, sytuacja podróży jest zbyt cenna, by pisać.
47
Gorki przeczytał i powiedział mniej więcej tak: „Młody człowieku, to, co napisałeś, jest bardzo interesujące i powinieneś pisać. Ale nie teraz. Przerwij pisanie na dziesięć-pięt-naście lat i idź w Rosję. Żyj, pracuj. Nic nie notuj. A potem zacznij pisać. Dlatego że to, co przeżyjesz naprawdę - zapamiętasz, a tego, o czym zapomnisz - i tak nie warto pisać". Są rzeczy, które siedzą we mnie, i nie potrzebuję żadnych notatek, żeby je opisać, potrzebny mi jest tylko czas. Pewne elementy faktograficzne można zawsze znaleźć w encyklopediach i biuletynach. Ja jestem za poszukiwaniem tego, co w danym zdarzeniu, przeżyciu jest najważniejsze, co stanowi temat wiodący całej historii.
47-48
Owszem, jeżdżę z aparatem fotograficznym, bo lubię robić zdjęcia i wykonałem ich bardzo dużo, co pozwoliło mi zorganizować wiele wystaw fotograficznych, nigdy jednak nie nagrywam. W ogóle nie używam tego rodzaju technik. Po prostu nie nagrywam! A dlaczego? Ponieważ doświadczenie mnie uczy, że ludzie w zetknięciu z mikrofonem zaczynają inaczej mówić, zupełnie inaczej budują myśli. Tracą oryginalność i naturalność języka, który robi się bardziej sformalizowany, sztuczny i wymuszony. Chcąc zatem dotrzeć do najgłębszych warstw psychiki człowieka, do tego, co on rzeczywiście chciałby powiedzieć, i to w sposób najbardziej naturalny, musiałem zrezygnować raz na zawsze z magnetofonu. Mam co prawda u siebie różne tego rodzaju urządzenia, ale nie stosuję ich nigdy w rozmowach i kon|taktach międzyludzkich, ponieważ dla mnie zebranie materiału polega przede wszystkim na dotarciu do ludzi i stworzeniu sytuacji, w której ja jestem najbardziej nieobecny, a oni najbardziej naturalni. Dlatego tak ważną dla mnie, niebywale ważną rzeczą jest słuch. Nie tylko wzrok, ale i słuch. Nie tylko to, co ludzie mówią, ale również to, jak mówią.
48
Język staje się coraz większym problemem. Jedną z cech współczesnego świata jest narastanie nacjonalizmów i związanych z nimi języków. Wewnątrz każdego kraju narody i regiony coraz bardziej nalegają na to, by mówić własnym językiem, a nie językiem innych.
50
Głównie jest to odbiór wrażeniowy. To bardzo wyostrza wzrok - patrzenie i rozumienie świata poprzez widzenie świata. Byłem w krajach, których języka nie znałem, a musiałem informować, co się tam dzieje, interpretować fakty, które widziałem. Myślę, że przy pewnym doświadczeniu można wyrobić sobie inne sposoby percepcji świata, niekoniecznie językowe. To oczywiście ograniczony sposób poznawania. Ostre widzenie świata jest cechą reportera, zwłaszcza tego, który zajmuje się problematyką międzynarodową czy między-kulturową. Jest to cecha jego natury czy organizmu, właściwość biologiczna, coś, co z wiekiem, z nabieraniem wprawy w tym zawodzie się wyrabia.
Rzeczywistość przemawia do nas wieloma językami, a zdolność, wprawa, rutyna w ich odczytywaniu jest niezbędnym elementem tego zawodu.
51
Wiedza i intuicja historyka to fundamentalne cechy każdego reportera. Dobre i złe dziennikarstwo można odróżnić łatwo - w dobrym dziennikarstwie oprócz opisu wydarzenia znajduje się również wytłumaczenie jego przyczyn. W złym dziennikarstwie istnieje sam opis, bez żadnych związków czy odniesień do kontekstu historycznego - relacja z nagiego wydarzenia, z której nie dowiadujemy się ani o jego przyczynach, ani
o tym, co je poprzedziło. Historia odpowiada na pytanie: „dlaczego?".
Powinny istnieć równocześnie dwa rodzaje reportażu. Pierwszy opiera się na aktualnej, bieżącej informacji: stało się dzisiaj to i to. Taki reportaż, opisujący powierzchnię historii, która toczy się na naszych oczach, pozostanie główną strawą środków masowego przekazu. Dla przeciętnego odbiorcy otaczająca nas rzeczywistość i dziejąca się historia przejawiają się bowiem w poszczególnych wydarzeniach. On je dostrzega, ale nie umie ze sobą powiązać.
Drugi rodzaj reportażu powinien z potoku dziejących się wydarzeń umieć wysnuć refleksję, próbować nadać pewną logikę temu, co wydaje się alogiczne,
1 ustalić pewne prawidła tego, co wydaje się pełną anarchią i chaosem.
53
Hotele trzeciej klasy nierzadko były koniecznością, jako że zawsze podróżowałem więcej, niż było mnie na to stać. Ale również dzisiaj wolę je, ponieważ tam spotyka się bardziej interesujących ludzi.
W luksusowych hotelach mieszkają milionerzy, urzędnicy bankowi, biznesmeni, międzynarodowi biurokraci - towarzystwo nie zawsze ciekawe. W skromniejszych hotelach często można się natknąć na fascynujące osobowości.
56
Bardzo lubię tamten świat, i Afryki, i Ameryki Łacińskiej, i Azji. Dobrze się tam czuję. Sam jestem z Polesia, takiej bardzo dziwnej społeczności, która już nie istnieje, zniknęła. To była taka przedwojenna Afryka Polski, ci, którzy wyprawiali się na Polesie, pisali o tym książki. I moja literatura pisana jest w zasadzie w formule antropologicznej. Więc odczuwam jakieś wewnętrzne pokrewieństwo z tamtym światem, dobrze się w nim czuję, wiele z przypadłości trapiących jego mieszkańców znam z własnego życia. Gdy widzę, że chodzą bez butów, wiem, co to znaczy, bo też chodziłem bez butów; oni nie mają co do garnka włożyć, a ja pamiętam, że, bywało, również chodziłem głodny; mieszkają w strasznych warunkach, ja też mam to doświadczenie za sobą. Gdy mnie zaproszą do Ritza, to się tam gubię, źle czuję, nie bardzo umiem się znaleźć w tym wszystkim. A tam, w Trzecim Świecie, odnajduję się zaraz na drugi dzień.
57
Dlatego że w tamtych czasach - i do dzisiejszego dnia tak jest w wielu społecznościach w Trzecim Świecie - nie rozróżniano, czy ten, kto przychodzi z zewnątrz, jest człowiekiem czy też może przypadkiem jednym z bogów lub ich wysłannikiem. I w ten sposób status gościa miał charakter bardzo szczególny, bo długo ludzie nie umieli rozpoznać, czy to jest człowiek, czy to jest bóg lub posłaniec boga. Na wszelki wypadek lepiej było więc obchodzić się z nim dobrze, traktować serdecznie i opiekować się nim, bo a nuż się okaże, że jest to wysłannik boga. I jest coś specjalnego w tego typu gościnności. Gdy mnie jakaś wieś przyjmuje, zasypiam spokojnie, bo nic mi się nie stanie.
59
Weźmy taki przykład - jest w Kampali miejsce, coś jakby dworzec autobusowy. Specyficzny. Odjeżdżają stamtąd malutkie autobusiki, które w Europie przewożą, powiedzmy, dwunastu pasażerów, a w Afryce - czterdziestu. Na ogół mają słabe hamulce, albo ich w ogóle nie mają, jazda czymś takim to spore ryzyko. Otóż geniusz tego społeczeństwa polega na tym, że chociaż nie ma tam pozornie żadnego porządku, żadnego rozkładu, to jednak to wszystko działa. Autobusiki wjeżdżają jak na pole, a są ich setki. A wokół nich kręcą się gromady chłopaczków i pytają, gdzie chcesz jechać. Mówię: „Do Konga", i taki chłopaczek bierze mnie za rękę i prowadzi, bo on wie, który z tych autobusów jedzie do Konga. Ja mu się spokojnie oddaję w opiekę, wierzę, że on mnie bezbłędnie zaprowadzi. A oni tam widzą, że przyszedł biały starszy pan, to i miejsce zrobią, posuwają się, i tak sobie z nimi jadę. A wszystko to polega na pełnym zaufaniu. Bo ja przecież nie wiem, gdzie ten chłopak mnie zaprowadzi. Może do niewłaściwego autobusiku albo po prostu do bandytów? Potrzeba wiary, że ci ludzie są dla mnie dobrzy i chcą mi pomóc.
59-60
Reporter jest niewolnikiem ludzi, może zrobić tylko tyle, na ile mu ci ludzie pozwolą. Reporter jest kompletnie ubezwłasnowolniony. Bo jeżeli się z kimś spotykam i wiem, że będę rozmawiał z tym człowiekiem tylko godzinę wżyciu, bo potem jadę dalej i już go pewnie nigdy nie zobaczę, to muszę mieć świadomość, że jestem na niego skazany. Powie mi tylko tyle, ile zechce mi po|wiedzieć
może nic nie powiedzieć. Wiem, że sukces zależy od sposobu, w jaki nawiążę kontakt. Podobne sytuacje zdarzają się w podróżach reporterskich, może zwłaszcza takich jak moje, dzikich, do miejsc, gdzie nie ma transportu, możliwości przejazdu, są zaminowane drogi, tak że jestem zupełnie uzależniony od dobrej woli, gestu obcych ludzi, wśród których się znajduję.
60
Tak. Wszystko w naszej reporterskiej pracy zależy od innych ludzi; bo jak nam czegoś nie powiedzą, nie będziemy wiedzieć, co myślą, jak nas gdzieś nie zawiozą, nigdy nie dotrzemy na miejsce, jak nas nie nakarmią, to będziemy chodzić głodni...
Dziennikarstwo pozbawione relacji z ludźmi nie jest dziennikarstwem. Kontakty z innymi ludźmi są nieodzownym składnikiem naszej pracy. W naszym zawodzie trzeba mieć pojęcie o psychologii, trzeba wiedzieć, jak się zwracać do innych, jak się do nich odnosić i jak ich rozumieć.
62
Dziennikarze często nie zastanawiają się, do kogo się zwracają, zapominając, że ten, do kogo adresują swoje wypowiedzi, może być o wiele mądrzejszy i inteligentniejszy od nich.
63
Stereotyp przez to, że bierze się nie z wiedzy, lecz z emocji - jest bardzo niebezpieczny. Utrudnia nam rzeczywiste dotarcie do drugiego człowieka, rzeczywiste zrozumienie jego racji - z tego względu jest takim bardzo rozpowszechnionym złem. Stykam się z tym stale, ponieważ moja praca jest pracą międzykulturo-wą, i upatruję swoją misję pisarską, jeśli można tu użyć tego określenia, w próbie przezwyciężenia stereotypów, przebijania się przez stereotypy. Obawiam się jednak, że wszystko, a szczególnie środki masowego przekazu, działa w kierunku przeciwnym - utrwalania, utwierdzania stereotypów. I nierówna jest walka zwłaszcza z telewizją za pomocą tekstu pisanego. Ale przekazywanie prawdy o innych kulturach, innych typach ludzkich i ich motywacjach jest konieczne.
Cały humanizm naszego pisania leży właśnie w wysiłku przekazywania prawdziwego obrazu świata, a nie kolekcji stereotypów-jest to jednym z zadań literatury, sztuki, kultury w ogóle.
73
Jeśli zaś chodzi o problem fikcji - u mnie nie ma fikcji w ogóle.
75
Nie mam na tyle wyobraźni, by pisać rzeczy fikcyjne. Gdybym miał przywilej posiadania wyobraźni pisarza fikcji, wówczas siedziałbym cichutko w swoim gabinecie i pisałbym książki brane z samej wyobraźni. Niestety, nie posiadam tego daru. Ciężko muszę pracować, by zdobyć materiał do moich książek. To raczej swego rodzaju brak pchnął mnie do tego, co robię. Moi koledzy, którzy piszą powieści, są w o wiele bardziej uprzywilejowanej sytuacji.
76
Amerykanie jeszcze w latach sześćdziesiątych wprowadzili pojęcie New Journalism - nowego dziennikarstwa, i być może ten termin - tak jak oni go definiowali - najbliższy jest memu pisaniu. To znaczy jest to opisywanie autentycznych zdarzeń, autentycznych ludzi przy użyciu form wyrazu, warsztatu, doświadczeń literatury pięknej -jak myją nazywamy, czy tak jak oni - fikcyjnej.
77
Pytano mnie, dlaczego Imperium nie ma bohatera. Jak to - odpowiadam -ja jestem bohaterem Imperium! Tak jak jestem bohaterem wszystkich swoich tekstów, które zaświadczam sobą. Może to rodzaj egocentryzmu, że nie potrafię napisać o niczym, czego sam nie przeżyłem, czego sam nie widziałem, nie doświadczyłem, gdzie sam nie pojechałem, czego nie usłyszałem, nie pomyślałem.
Czasami opisując to, co robię, uciekam się do łacińskiego zwrotu silva rerum - „las rzeczy". To jest mój świat - las rzeczy, a ja żyję i podróżuję w nim. Żeby pojąć świat, trzeba go przeniknąć tak całkowicie, jak to tylko możliwe.
78
Dla mnie to, co mam do powiedzenia, nabiera wartości przez fakt, że tam byłem i byłem świadkiem wydarzeń. Jest - przyznaję - pewien egotyzm, że w tym, co piszę, skarżę się na upał, głód lub ból, który odczuwam, ale fakt, że to wszystko osobiście przeżyłem, nadaje temu autentyczność. Można to nazwać osobistym reportażem, ponieważ autor jest tam zawsze obecny. Czasami nazywam to „literaturą na piechotę".
78-79
To jest pro|ces nigdy nie zakończony. I trwać będzie tak długo, jak długo będę jeszcze mógł jeździć i pisać. Z tego względu ta synteza - czy może raczej ten horyzont, ta panorama - bezustannie się tworzy, narasta latami, a dla mnie w tym, co piszę, jest chyba dokładnie sumą trzech czynników. Ten pierwszy, podstawowy - to sama podróż. Rozumiana oczywiście jako podróż badawcza, trochę typu antropologicznego, trochę etnograficznego. Jest to dla mnie przede wszystkim wielki wysiłek fizyczny i wielki wysiłek umysłowy, dlatego że w czasie takiej podróży trzeba być bardzo skupionym i bardzo skoncentrowanym. Człowiek musi ustawicznie mieć bowiem tę świadomość, że oto jest w miejscu, do którego może już nigdy nie powrócić. Być może przeto przeżywa moment jedyny w całym swoim życiu, a więc powinien wszystko zaobserwować i wszystko zapamiętać. Ile się tylko uda - poznać, a nawet więcej: musi w siebie wchłonąć! Drugie źródło - to są lektury. Już przed podróżą staram się masę przeczytać. O miejscu, do którego się udaję, o kulturze, o historii tego miejsca. Moja biblioteka „podręczna" to kilka tysięcy tomów. Staram się, aby tego, co już było napisane, nie powtarzać. Żeby próbować wnosić coś nowego. To jest drugie źródło tego, co piszę. I trzecie źródło - to własna refleksja.
79-80
Istnieją trzy rodzaje źródeł, z których najważniejszym są ludzie. Drugim są dokumenty, książki i artykuły. Trzecim źródłem jest świat, który nas otacza, w którym jesteśmy zanurzeni - barwy, temperatury, aury, klimaty, wszystko, co określa się jako imponderabilia, co jest trudne do zdefiniowania, a jednak stanowi istotną część na|szej pracy
80
Istnieje pewna jedność świata, wspólne mechanizmy, zachowania, postawy niezależne od różnic obyczajowych, koloru skóry, języka. Kiedy opisuję jeden model, to tak, jakbym mówił o wszystkich podobnych.
Moją ambicją jest napisanie książki, która by zawierała uniwersalne przesłanie. Pisałem Szachinszacha nie po to, aby opisać rewolucję irańską. Mnie interesowało zjawisko, fenomen polegający na tym, że stara, tradycyjna kultura i cywilizacja odrzuca próbę narzucenia jej jakiegoś innego wzorca kulturowego, wzorca postępowego, to jest również zjawisko uniwersalne.
82
Uważam, że najważniejszym podejściem jest pokora. Złożoność sytuacji i kultur jest ogromna. Prawdę mówiąc, czuję się w tym wszystkim zagubiony, a jeśli mamy być szczerzy ze sobą i naszymi czytelnikami, to uważam, że powinniśmy się do tego przyznać: do naszej ograniczoności.
89
Mieszczą się w „poetyce fragmentu". Ktoś powiedział, że taka forma nasila się w momentach kryzysów literackich, kiedy jakaś forma się kończy, a inna jeszcze nie zaczyna. Dziś świat atakuje nas taką ilością spraw, że człowiek może tylko albo przestać zwracać uwagę na świat, wycofać się i pisać tak, jak by się pisało pięćdziesiąt albo i sto lat temu, albo - kiedy się ma naturę bardziej otwartą na rzeczywistość - próbować złapać to, co się da: spostrzeżenia, krótkie refleksje.
- Czy to nie jest przypadkiem postmodernizm? To przecież postmoderniści rzucili hasło „kresu wielkich narracji" i „życia we fragmentach".
- Po prostu wychodzę naprzeciw światu, który jest światem bardzo otwartym.
90
Myślę, że to wiąże się z sytuacją końca XX wieku, okresu głębokiej i gruntownej transformacji, a zarazem tak wielkiego przyspieszenia procesów historii, iż nic nie da się już uchwycić w większych formach literackich. Pisarz tworzy pod silnym naciskiem bieżących wydarzeń. Tempo i pośpiech, w jakich teraz żyjemy i w jakich rozgrywają się wypadki na świecie, powodują, że coraz bardziej zwiększa się nacisk czytelników, którzy chcą wiedzieć wszystko już, natychmiast, momentalnie! Oni nie chcą czekać, aż ktoś po wielu latach, w jakiejś nieokreślonej przyszłości, napisze wielką powieść, trylogię, tryptyk, epicką panoramę, esej lub coś podobnego.
92
Kierunkiem rozwoju tego gatunku, który u nas nazywa się reportażem, jest jego ewolucja w stronę eseiza-cji, to znaczy w stronę refleksji, gdyż czysty opis został zabrany przez kamerę filmową i telewizję, jak gdyby został nam ukradziony. Reportaż ograniczający się do czystego opisu nie ma przyszłości. Znacznie lepiej, bardziej ekspresyjnie czyni to kamera. Refleksja wymaga głębokiej wiedzy.
93
Jestem wielkim zwolennikiem cytatów i myślę, że wart uwagi jest pogląd Waltera Benjamina, iż księga cytatów byłaby najdoskonalszą książką. Kiedy zgłębiamy jakąś dziedzinę wiedzy, dostrzegamy, że została już na jej temat napisana masa książek. W każdej książce jest co najmniej jedna fascynująca myśl. Normalny czytelnik nie będzie do tej myśli docierał, bo tych książek nie przeczyta
94
Przygotowując się do pisania Imperium, przeczytałem wszystkie książki naszych dawnych reporterów. Z wyjątkiem dokładnie czterech - Nieopierzonej rewolucji Wańkowicza, Myśli w obcęgach Cata-Mackiewi-cza, W głąb ZSRR Janty-Połczyńskiego, Nocy na Kremlu Pruszyńskiego - przyniosły mi rozczarowania. Nie ma w nich żadnego wysiłku umysłowego, żadnej refleksji. Jest tylko opisywanie zdarzeń - że kelner był brudny, że zepsuł się samochód. A przecież pisanie o faktach nie może oznaczać bezrefleksyjności, dopiero rzetelna wiedza pozwala wybrać jakiś fakt i nadać mu uniwersalne znaczenie.
95
Główny dział to ta ściana. A główny dział dla mnie to filozofia.
102
Byli tacy, co radzili mi, bym pisał bardziej sensacyj-nie, przygodowo, to wtedy będą kupować. Odrzucałem te propozycje, bo chciałem pisać tak, jak piszę, i wierzyłem, że przyjdzie moment, gdy znajdą się czytelnicy, którzy to przeczytają, kiedyś docenią i uznają ten typ literatury.
103
Mówi się o kryzysie książki, że tylko jeden procent ludzi na świecie je czyta. Jednocześnie jest coraz więcej wydawnictw, coraz więcej książek się wydaje. Po prostu ludzi na świecie przybywa. Błędem jest pisanie pod publiczkę. Masowy czytelnik jest innym czytelnikiem. Nie każdy pisarz jest zainteresowany, by być masowo czytany.
104
Swojego odbiorcę staram się sobie wyobrażać. Kiedyś Yirginia Woolf napisała w jednym z esejów, że autor, siadając przy biurku, powinien dokładnie wiedzieć, dla kogo swoją książkę chce napisać. A nawet więcej: materialnie, fizycznie widzieć tego swojego odbiorcę. Ja się z tym zgadzam. Dla mnie takim moim odbiorcą jest młody człowiek, żądny świata. Ciekawy świata, który chce ten świat poznać, choćby nawet jego własne życie w przyszłości nie dało mu tej szansy, by ów świat zobaczyć osobiście. W tym momencie - razem z moją książką - żyje on właśnie takim pragnieniem poznania. Jest inteligentny, jest oczytany, ma rozbudzoną wrażliwość - to jest czytelnik, dla którego piszę.
107
Nie można już dzisiaj wyobrazić sobie życia społeczności światowej bez mediów. Na poprzednich etapach człowiek nie mógł przetrwać bez posługiwania się bronią, później bez pomocy maszyny czy elektryczności, a dzisiaj jego przetrwanie jest niemożliwe bez mediów. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że media, które stały się potęgą, przestały się zajmować wyłącznie informacją. Wysunęły sobie ambitniejszy cel: zaczynają kształtować rzeczywistość. Coraz częściej odbieramy taki obraz świata, jaki przekazuje nam telewizja, a nie widzimy go takim, jaki jest naprawdę. Telewizja sprawia, że żyjemy w świecie bajki.
108
Rola obrazu telewizyjnego jest ogromna. Musimy zdawać sobie jednak sprawę, że obraz nie wzbudza refleksji, tylko działa na nasze emocje.
Odbierając świat poprzez media, poznajemy jedynie skutki, powierzchnie zdarzeń, a jeżeli nie znamy^ ich przyczyn, nie jesteśmy wstanie odpowiednio rozumować na ich temat. Ale jednocześnie media nie są wstanie wytłumaczyć wszystkiego wyczerpująco, decydują się więc na selekcję, wybór.
110
Ekipy telewizyjne nie jadą do Angoli, gdzie od dwudziestu lat toczy się mało spektakularna wojna, czy do południowego Sudanu, gdzie trudno się dostać. Rwan-da jest łatwo dostępna, wszyscy więc chcą być na miejscu, gdy dzieje się tragiczna, ale „fotogeniczna" masowa apokalipsa.
111
Proszę sobie wyobrazić: w tych samych wiadomościach telewizyjnych widzimy czterech korespondentów. Jeden mówi z obozu rwandyjskich uchodźców w Zairze. Po dwudziestu sekundach jesteśmy w Saratowie, gdzie złapano właśnie groźnego bandytę. Za chwilę mamy Ban-gladesz - walcząca o równouprawnienie pisarka wychodzi z sądu - jeszcze za chwilę korespondent z Los Angeles mówi o sprawie Simpsona. W ciągu jednej minuty w naszym mieszkaniu pojawiają się obrazy z czterech stron świata. Unieważniona zostaje część naszej wyobraźni - przestrzeń. To, co się działo, nastąpiło w różnych porach dnia i nocy, a przecież odbieramy to o jednej godzinie, siódmej wieczór - tym samym więc unieważniony został czas. Człowiek staje przed problemem: jak to wszystko uporządkować, gdzie to umieścić?
112
Przy dziele anonimowym niknie problem odpowiedzialności, pogłębia się ogólna postmodernistyczna relatywizacja. Ponieważ człowiek niemoże żyć w takim świecie, reakcją na relatywizację są nacjonalizm, rasizm, fundamentalizm. Pozbawienie człowieka wszelkich granic jest dla niego nie do wytrzymania.
Rozwój mediów postawił przed nami jeden z głównych problemów etyki, a mianowicie problem prawdy i kłamstwa. W średniowieczu środkiem komunikowania był list. Piszący go, jeśli kłamał, okłamywał określonego człowieka. Później Hitler mógł okłamać czterdzieści milionów ludzi, Stalin - dwieście milionów. Dziś niektóre programy sieci telewizyjnych ogląda miliard. Jeżeli tam przeniknie kłamstwo, to zostanie ono powielone miliard razy.
115-116
Stosunek światowych mediów do Trzeciego Świata uległ zmianie. Media coraz bardziej koncentrują się na społeczeństwach rozwiniętych. Jeśli już robią jakąś re|lację z Trzeciego Świata, to głównie wówczas, gdy dochodzi tam do masakr - jak na przykład w Rwandzie - gdy dzieje się coś bardzo złego, bardzo dramatycznego. Nie przekazują relacji o zwykłym, prawdziwym życiu. To nie dziennikarze się zmienili, oni robią to, co się im każe. To szefowie środków masowego przekazu, którzy nie upatrują w tym żadnego interesu. Problem polega na tym, że media koncentrują się na „wierzchołku" świata, „dół" z kolei jest całkowicie ignorowany.
119
Na doborze tematów. Pokazuje się tylko niektóre rzeczy, i to w nienormalnych proporcjach. Na przykład bieda. Oglądając telewizję, mamy prawo myśleć, że na świecie głównym problemem jest terroryzm, różni fun-damentaliści, handel narkotykami i wszelka zorganizowana przestępczość. To nie jest prawda. Głównym problemem świata jest to, że dwie trzecie ludzkości żyje w biedzie, na pograniczu głodu, bez szansy zmiany tego stanu. Dawniej świat był podzielony na Wschód i Zachód, demokrację i totalitaryzm. Dziś mamy podział na biednych i bogatych. Ta różnica rośnie. Wchodzimy w XXI wiek jako rodzina ludzka bardzo podzielona. Dwieście sześćdziesiąt osiem osób na świecie posiada majątek równy majątkowi połowy ludzkości. Tego nie potrafimy zmienić. Zbyt wielkie siły pracują na to, żeby ten podział utrzymać, a nawet pogłębić.
120
Strasznie się zmienia. Dziennikarstwo było zawodem bardzo odpowiedzialnym, wymagającym wysokich kwalifikacji, wiedzy, dojrzałości. Kiedyś wielcy dziennikarze to były wielkie sławy, wszyscy znali ich nazwiska, wiedzieli, kogo i co sobą reprezentują.
Ludzie na początku wieku XXI mają wrażenie, że przyszło im żyć w świecie rozdzieranym wojnami. A to przecież nieprawda. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkości żyje gorzej lub lepiej - częściej gorzej niż lepiej - ale w warunkach pokoju. Miejsca konfliktów zbrojnych to punkty na naszej planecie. Jest ich kilkanaście czy kilkadziesiąt, ale to tylko punkty. My jednak, postrzegając świat przez pryzmat mediów, koncentrujących się na tych punktach zapalnych, mamy wrażenie, że wszędzie toczy się wojna, że wszędzie czyha śmierć i zagłada. Człowiek jest bardzo podatny na sugestię, a moc sugestii mediów jest ogromna.
121
Media nie są zresztą wcale zainteresowane tym, by oddawać rzeczywistość - są zainteresowane wzajemnym współzawodnictwem. Stacja telewizyjna lub gazeta nie mogą sobie pozwolić na to, by pominąć wiadomość, którą podał ich bezpośredni konkurent. I w końcu dzieje się tak, że media przyglądają się nie tyle życiu, które się toczy naprawdę, ile swoim konkurentom.
125
Jeden z mediologów porównał dziennikarzy do kapłanów w starożytnych religiach. Rzeczywiście, dzisiaj media mają wielką władzę: mogą kogoś wywyższyć i mogą go zniszczyć, wykląć ze społeczności. To nakłada na dziennikarzy szczególną odpowiedzialność, wielu z nich potrafi sprostać temu wyzwaniu. Trzeba to głośno powiedzieć, by sprzeciwiać się wizji mediów jako wielkiego śmietnika. Taka wizja jest po prostu nieprawdziwa.
126
Media w dzisiejszym świecie są niczym szkolna tablica - ścierana, zapisywana od nowa i po chwili znów ścierana do czysta. Ten brak ciągłości sprawia, że przeszłość nie staje się historią, lecz od razu archeologią. Wszystko od razu przybiera formę skamieliny, z którą już nie mamy żadnego emocjonalnego związku. To wielka słabość współczesnego człowieka, wielkie jego nieszczęście: nie może zakotwiczyć się w historii, bo minione wydarzenia znikają z jego świadomości.
126-127
Na całym świecie słabość wydziałów i studiów dziennikarskich polega na tym, że uczy się tam przede wszyst|kim technik i technologii. Przygotowanie etyczne do zawodu jest zupełnie ignorowane. A dziennikarz musi dokonywać wyborów moralnych często momentalnie, w sekundzie, na przykład, kiedy przeprowadza wywiad lub nadaje transmisję na żywo. Wymaga to błyskawicznej reakcji, a więc i doskonałego przygotowania etycznego.
128
Ponieważ nasza wyobraźnia nie nadąża za naszymi wynalazkami, doszło do paradoksu. Mamy ogromną ilość danych, które nie funkcjonują w żadnych kontekstach kulturowych.
129
I dlatego gol na Wembley ma taki sam ciężar gatunkowy jak masakra w Zairze?
Absolutnie! I jest to bardzo groźne zjawisko. Ta inwazja informacyjna trwa, zagrożenie rośnie i na razie nie wypracowaliśmy żadnych mechanizmów obronnych, które byłyby skuteczne.
130
Dzisiaj prawie niemożliwe jest zdobycie materiału, którego nie miałby już Reuter.
Tak, to bardzo typowe i przypomina czasy komunistyczne. Wtedy było u nas podobnie. Zdarzało mi się czasem pierwszemu zdobyć w Afryce jakiś interesujący materiał, zanim dostał go TASS. Pewnego razu -w 1963 roku, podczas rewolucji w Zanzibarze - byłem jedynym, któremu udało się przedostać na wyspę. Jedynym dziennikarzem na świecie posiadającym informację o tym, co się wydarzyło. Wysłałem wszystko do Warszawy. PAP była pierwszą agencją, która miała ten materiał, ale nie wypuściła go, jako że korespondent TASS-u również przebywał w Nairobi, lecz nie udało mu się dotrzeć na wyspę. Byłem tak zdesperowany, że w końcu sam odnalazłem korespondenta TASS-u i powiedziałem mu, co ma napisać. Napisał, wysłał do Moskwy, a następnego dnia mój materiał PAP puściła do prasy.
132
Dialog kulturowy zawsze był dialogiem umysłów wysokich, dialogiem głębokiej refleksji, skupienia i ciszy. Jeżeli wszyscy zaczynają mówić naraz, jak to się dzieje w Internecie, rozmowa schodzi do poziomu jarmarku. Przecież w codziennych kontaktach większość ludzi nie ma sobie zazwyczaj do powiedzenia nic rewelacyjnego. To jest nasze elementarne doświadczenie reporterskie: kiedy zbieramy notatki do materiału reporterskiego w rozmowach z tak zwanymi zwykłymi ludźmi, później, w trakcie redakcji okazuje się, iż dziewięćdziesiąt procent z nich nie ma wielkiej wartości.
133
A teraz technika i komunikacja zwielokrotniły nasz świat. Centralne punkty rozmnożyły się - i w tym samym momencie przestały być centralne, stały się równorzędne, trudne do zhierarchizowania. Człowiek znalazł się w rzeczywistości dla niego nieprzejrzystej, chaotycznej, trudno rozpoznawalnej. To jest przyczyną ogarniającej nas, mieszkańców Ziemi wkraczającej w XXI wiek, dezorientacji, a często relatywizmu lub nihilizmu.
Tak samo pogubiły się media. One też, jak my wszyscy, uczestniczą w tym procesie. Przede wszystkim rozmnożyły się i każdy odbiorca może dziś wybrać inną stację telewizyjną, radiową albo inną gazetę. To prowadzi do atomizacji naszej wiedzy i naszego doświadczenia. Każdy wie coś innego, słyszał coś innego, widział coś innego.
136
Pozytywną stroną mediów jest to, iż przezwyciężyły dwie bariery, z którymi do tej pory ludzkość borykała się bezskutecznie: czasu i przestrzeni. To wielka rewolucja w historii życia człowieka na Ziemi. Na naszych oczach ludzkość wchodzi w trzeci etap dziejów. Pierwszy to były czasy wspólnot plemiennych, później narodowych, od początku XX wieku datuje się powstanie społeczeństwa masowego, a już z końcem tego samego stulecia, dzięki rozwojowi mediów, przekształcamy się w społeczeństwo planetarne.
139
Nie przewiduję przejścia na emeryturę z bardzo prostego powodu. W tym fachu nie ma czegoś takiego. Reporterka to mój sposób na życie. Więcej, to rodzaj widzenia świata, a tego sposobu postrzegania nie zamieniłbym na żaden inny.