Filozofia - notatki z wykładów (1), Filozofia


Wykład 4. Problem uniwersaliów.

    1. Różne teorie uniwersaliów są rezultatem takiej argumentacji transcendentalnej, która ma doprowadzić do teorii wyjaśniającej następujące fakty:

      1. Rzeczy są jakieś, mają jakiś charakter (np. blaty są płaskie) - fakt charakteru rzeczy.

      2. Słowa, które między sobą wymieniamy mają znaczenie - fakt znaczenia, porozumiewania się za pomocą słów.

      3. W rzeczywistości nas otaczającej obowiązują pewne prawa - fakt przyczynowości.

Najbardziej podstawowy jest fakt charakteru rzeczy - gdyby rzeczy nie były jakieś fakt przyczynowości nie musiałby istnieć, zatem ten właśnie ostatni fakt pomijamy w bieżącym wykładzie.

    1. Sceptycy starożytni natomiast podważali te fakty:

      1. To, że rzeczy mają wspólny charakter to pozory (np. nie można powiedzieć o dwóch rzeczach, że są gładkie). Własności ogólne (uniwersalia) to pozory.

      2. Nie ma również 2 identycznych znaczeń - znaczenie nadawane przez nadawcę jest czymś innym co odbiera odbiorca.

    2. Argumentacja transcendentalna wychodzi jednak od konstatacji pewnych faktów i stara się je wyjaśnić.

x1, x2, x3 jest Ø ≡ słowo „Ø” denotuje x1, x2, x3

Np.: x1, x2, x3 jest zielony wtedy i tylko wtedy, gdy słowo „zielony” denotuje x1, x2, x3

Fakt charakteru rzeczy jest w pewien sposób powiązany ze znaczeniem nazwy. Nazwa denotuje obiekty.

      1. Denotacja terminu - zbiór przedmiotów, o którym to słowo można poprawnie orzec.

      2. Konotacja terminu - zbiór własności wspólnych przedmiotom stanowiącym jego denotację.

0x01 graphic
0x01 graphic

słowa nazwy słów

      1. Pojawia się pytanie, czy ta równoważność zawsze zachodzi, czy nie.

        1. Istnieje opinia, że problemem własności rzeczy, tzn. dlaczego jest tak, że pewne rzeczy mają wspólną własność, zajmują się nauki empiryczne, natomiast problemem dlaczego jakieś słowo denotuje jakieś obiekty zajmuje się językoznawstwo i logika - byłyby to wtedy dwa różne problemy.

        2. Zwykle jednak teoria uniwersaliów chce udzielić jednej odpowiedzi na te dwa pytania.

        3. Najprostszą odpowiedzią jest, że nie ma wspólnych własności rzeczy, tylko rzeczy traktujemy jako posiadające wspólną własność, wtedy kiedy określamy je tym samym słowem.

Mieć wspólną własność = być nazywanym tym samym słowem. Jeden dźwięk jest kojarzony z różnymi konkretami.

        1. Tak jak nie ma własności słów, tak nie ma też znaczeń słów.

    1. Nominalizm (kiedyś nazywane wokalizmem) - istnieją tylko dźwięki i tylko napisy, które łączone są z jakimiś przedmiotami. Być czymś to znajdować się w zakresie pewnej nazwy, uniwersalia jako wspólne cechy nie istnieją.

      1. W różnych konkretnych płaskościach nie ma nic wspólnego, poza tym, że są nazywane płaskością - skrajny nominalizm w sporze o uniwersalia.

      2. Być kropką, to znajdować się w zakresie stosowalności słowa „kropka”:

      1. Czym jest w takim razie słowo, pod które podpadają te obiekty? Co to znaczy być jednym i tym samym słowem (np.: „kropka”). Słowo „kropka” będzie słowem „kropka”, jeśli będzie się znajdowało w zakresie słowa „słowo >>kropka<<” - nominalizm jest skazany na regres w nieskończoność.

      2. Nasze odczucie zdroworozsądkowe nie zgadza się z nominalizmem tego typu. Jest to teoria tak skrajna, że nie wiadomo czy właściwie jakiś filozof ją poparł, aczkolwiek wiąże się ją z nazwiskiem Roscelin'a, średniowiecznego filozofa.

      3. Istnieje nominalizm mówiący, że nie ma żadnych trwałych znaczeń. Argumentacja Kripkensteina (Kripke + Wittgenstein).

        1. Słowa, którymi się posługujemy mają znaczenie - istnieją reguły wiążące te słowa z tym, do czego te słowa się odnoszą. Dzięki temu wiemy, czy używamy słowa poprawnie, czy nie (czego nie można zastosować przy denotacji). Wittgenstein proponuje użycie słowa, co do którego znaczenia nie mamy wątpliwości - „dodawanie”.

        2. „Dodawanie“ - ten rozumie słowo „dodawanie“, kto umie dwóm liczbom przypisać trzecią (2+3=5).

        3. Nawet jeśli mamy 2 nieznane dotąd liczby, to stosując ogólne reguły możemy je dodawać.

Aksjomaty matematyki to: x+y' = (x+y)' x+0 = 0

Dodawanie jest dookreślone przez aksjomaty. Jednak aksjomaty tez musza zostać dookreślone - każda reguła by była dookreślona domaga się kolejnej reguły.

        1. Nie ma więc stałych związków między słowami a sytuacjami wykorzystania słów, czyli nie ma reguł semantycznych, które raz na zawsze przesądzałyby o znaczeniu słów. Teoria Wittgensteina prowadzi do sceptycyzmu semantycznego, sceptycyzmu co do istnienia reguł determinujących znaczenie.

    1. Opozycja do nominalizmu.

      1. Porozumienie wymaga czegoś więcej niż denotacji.

      2. Trójkąt znaczeniowy Ogdena i Richardsa (1923 r.).

        1. Teoria nominalizmu cały fakt znaczenia tłumaczyła odnoszeniem znaków do przedmiotu odniesienia - reguła semantyczna wiąże znak z przedmiotem odniesienia, całość była tłumaczona denotacją. Argumentacja Wittgensteina i Kripke'go miała pokazać, że niemożliwe jest posługiwanie się regułą, która by wiązała w sposób zadowalający symbol z przedmiotem odniesienia.

        2. Symbol nie odnosi się nigdy do przedmiotu odniesienia bezpośrednio, lecz za pośrednictwem myśli. Znaczenie jest zapośredniczone.

        3. Relacja zachodząca między symbolem a myślą jest relacją rzeczywistą. Symbol wyraża myśl (poprawnie lub niepoprawnie), myśl zaś odnosi się następnie do przedmiotu odniesienia (też adekwatnie bądź nieadekwatnie), co też jest czymś realnym w świecie.

      1. Przypomina to triadę znakową Pierce'a.

        1. Znak odnosi się do czegoś - żeby znak był znakiem czegoś potrzebna jest interpretacja, która może być myślą związaną z przedmiotem odniesienia lub reakcją.

    1. Różne teorie uniwersaliów tym się od siebie różnią, że co innego traktują jako to niezbędne coś, żeby znaki się odnosiły (żeby słowo „zielone” określające coś zielonego miało znaczenie). To coś, dzięki czemu interpretujemy słowa w konkretny sposób nazywamy znaczeniem tego czegoś.

      1. Nominalizm skrajny twierdzi, że tych znaczeń nie ma (chciał całe znaczenie zredukować do podstawy trójkąta Ogdena i Richardsa).

      2. Wszyscy nominaliści są jednak zgodni, że nie ma ogólnych własności ani znaczeń.

      3. Generaliści mówią, że istnieją własności i znaczenia ogólne.

      4. Konceptualizm (nominalizm konceptualistyczny) twierdzi, że znaczeniem słów są pojęcia w umyśle, świadomości.

        1. Tak, jak w nominalizmie istnieć znaczyło podpadać pod słowo, tak tu znaczy podpadać pod pojęcie.

        2. Być pojęciem, znaczy podpadać pod pojęcie pojęcia, itd. - ten rodzaj nominalizmu też skazany jest na regres w nieskończoność.

        3. Pojęcie - przedstawienie, wyobrażenie. Znaczeniem słowa jest wyobrażenie związane z tym słowem.

        4. Ale dużo słów wypowiadamy bez wyobrażania sobie albo wyobrażamy sobie cos niezwiązanego z ty słowem.

        5. Skoro przedstawienie jest znaczeniem słowa, to przedstawienie jest zawsze złożone, wymaga interpretacji. Przedstawienie nie może być więc znaczeniem słowa, bo znaczenie każdego słowa byłoby wtedy niejednoznaczne (argumentacja Wittgensteina).

        6. Konceptualizm może traktować pojęcia jako coś innego niż przedstawienia, np. jako funkcję (każdemu argumentowi „dziecko” przyporządkowuje wartość „ojciec”).

        7. Ale czy każdy z nas wypowiadając słowo „zieleń” ma na myśli to samo pojęcie? Jeśli tak, tzn., że istnieje wiele rodzajów zieleni, ale w naszych głowach jest to samo jej pojęcie, a zatem istnieją własności ogólne - to co wspólne w naszych głowach. Konceptualizm ten prowadzi do wniosku, że nie ma porozumiewania się.

    2. Co to jest x? - kiedy to pytanie ma sens.

      1. Różne typy aktów mowy:

        1. Pytania.

        2. Twierdzenia.

        3. Rozkazy.

        4. Ostrzeżenia.

      2. Teoria aktów mowy wyróżnia w akcie mowy 3 aspekty - akt mowy jest:

        1. Aktem lokucyjnym - posiada znaczenie (akt znaczący), składające się z sensu (wewnątrzjęzykowe znaczenie zdania - odbiorca rozumie zdanie, nie znając jego kontekstu, ponieważ zna słowa, gramatykę, itd.) oraz odniesienia (znane, jeśli wie się coś więcej) - regulują go konwencje, reguły języka i reguły odnoszenia się, na mocy których powstaje znaczenie. Rezultatem aktu lokucyjnego jest znaczenie.

        2. Aktem illokucyjnym - za pomocą tego samego zdania można stwierdzić, rozkazać, zapytać, itd. (dokonując tego samego aktu lokucyjnego można dokonać różnych aktów illokucyjnych). Rezultatem aktu illokucyjnego jest (illokucyjna) siła działania - jest ona również konwencjonalna.

        3. Aktem perlokucyjnym - akt mowy jako akt perlokucyjny ma skutek (naturalny, nie konwencjonalny), np. mówiąc coś, można przestraszyć, znudzić, rozśmieszyć, itp.

      3. Jako lokucyjny akt mowy pytanie ma sens, kiedy ma znaczenie (zadając pytanie musimy znać znaczenie zdania, które wypowiadamy i pytany też musi rozumieć to znaczenie).

      4. Jako illokucyjny akt mowy pytanie ma sens, kiedy jest sens zadawania tego pytania, tzn. kiedy pytający nie zna odpowiedzi lub kiedy pytający wie, że pytany zna odpowiedź.

      5. Musi być jednak spełniony warunek lokucji pytania, tzn. i pytający i pytany muszą rozumieć sens zdania. Znać sens zdania to jednak znać wszystkie wyrazy w pytaniu. Nie ma sensu w takim razie pytać (pytający zna wszystkie wyrazy w zdaniu, rozumie więc co to jest x, czyli zna odpowiedź) - nie ma spełnionego warunku illokucji.

      6. Nominalizm i konceptualizm nie umieją rozwiązać tego problemu.

    3. Realizm w sporze o uniwersalia.

      1. Nominalizm mówił o konkretach, realizm natomiast mówi, że istnieją własności, idee, byty, rzeczy ogólne.

      2. Skrajny realizm mówi nawet, że istnieją własności ogólne, niezależnie, od tego czy istnieją ich egzemplifikacje.

      3. Skrajnym realistą w sporze o uniwersalia jest Platon. Platon powiedziałby, że pytanie jest tylko bodźcem do przypomnienia idei wrodzonych.

      4. Realizm powstał, by rozwiązać problem stosunku jedności do wielości (jak to się dzieje, że np. ten stół i tamten stół są stołami - wiele różnych rzeczy jest tym samym).

Armstrong - twórca jednej z teorii uniwersaliów, w której również pojawia się powyższy problem.

      1. W doświadczeniu nie ma tego jednego czegoś. Starożytni chcieli zatem mierzyć zjawiska rzeczywistości (co jest miarą drzewa?), a by wszystko właściwie określać.

      2. Człowiek jest miarą wszechrzeczy - pogląd nominalistyczny (Protagoras) - to człowiek decyduje jakim pojęciem będzie obejmował takie, a takie przedmioty. Sofiści, którzy byli nominalistami, zgadzali się z tym, że każdy może mieć inne pojęcie (inaczej pojmować np. krzesło) - to wynika z konceptualizmu. Ale konceptualizm prowadzi do relatywizmu (każdy ma swoją prawdę). Sofiści stawiali sobie więc pytanie: jak te prawdy opisać? (ten problem „pozostawiamy nominalistom”).

      3. Św. Augustyn, który był platonistą, powiedział, że Bóg jest miarą wszechrzeczy. Nie ma tej miary w świecie doświadczalnym, nie ma też tej miary w myślach, ale faktem jest, że mierzymy rzeczy, zatem musi być trzeci świat - idee są treścią boskiego umysłu. Za tą teorią przemawia m.in. to, że potrafimy mówić o rzeczach, których nie ma w naszej rzeczywistości (np. prędkość większa niż prędkość światła) - mówimy więc o rzeczach idealnych.

Musimy odróżniać własności i predykaty: jesteśmy skłonni uznawać za własność wszystko, co można orzec o jakimś „x” (własnością jest to, co można orzekać), czyli jeśli istnieje jakiś predykat, jakieś określenie, to mówimy, że istnieje własność, to, co się określa. Realizm w sporze o uniwersalia utożsamia określenia z własnościami (tak się wydaje).

Istnieją własności w świecie idealnym, ich określeń nie ma. [Nie mylmy określeń (predykatów) z własnościami, istnieją predykaty (określenia), którym nie odpowiadają żadne własności.(niewyraźna wypowiedź na kasecie)]. Predykat jest określeniem czy jest własność czy jej nie ma (spokojna Małgosia i gwałtowny Jasiu - obydwu dotyczy jedna własność: określenia alternatywne).

      1. Wracając: istnieją własności, których nie mają przedmioty naszego doświadczenia. Nominalista się z tym nie zgodzi, powie: to nie są własności, to są tylko określenia, których „x” jest miarą. Realista odpowie na to, że w fizyce i matematyce używamy modeli idealnych, istnieje więc świat idealny. Nominalista z kolei odpowie, że powoduje to tylko nasz sposób mówienia.

      2. Kolejny argument realizmu w sporze o uniwersalia: istnieją przedmioty matematyczne, które o czymś mówią, czegoś dowodzą. Matematyka jest zatem nauką o bytach idealnych, bo tylko one mogą w pełni realizować aksjomaty (np. nie da się narysować idealnego trójkąta). Intuicjoniści (Brauer) mówią, że przedmiot matematyczny to to, co matematyka potrafi skonstruować, nie ma zewnętrznego świata matematycznego.

      3. Widzimy relacje między przedmiotami, np. kreda jest na prawo od rzutnika. Argument Russell'a: fakt relacyjny da się rozłożyć na elementy relacji i relację. Elementy relacyjne mogą być zamienne. Jak w takim razie odróżnić konkrety - jedne elementy relacyjne od drugich? Relacje i własności są ogólne, nie widać ich (czyli chyba znowu idee).

      4. Słabość skrajnego realizmu: nie wiadomo jaka musi być relacja między konkretem a jego ideą, co to znaczy podpadać po ideę. Konkrety upodabniają się do idei, ale co to znaczy? (Armstrong - uniwersalista - tego nie rozumiał). Platon mówił, że konkrety, które widzimy partycypują w idei, ale partycypować ≠ być w relacji.

      5. Z godnie z teorią Platona człowieka-konkret i człowieka-ideę nazywamy człowiekiem, bo obaj podpadają pod ideę człowieka. W związku z tym musi istnieć trzeci obiekt, żeby taka relacja mogła istnieć. Zgodnie z tą teorią trzeba by jednak do trzeciego „człowieka” dopisać kolejnego, następnie kolejnego, itd.

      6. Problem ten został już uwyraźniony przez Arystotelesa, wg którego istnieją substancje, złożone z materii i formy (nie ma luźnych form). Tłumaczono to w ten sposób, że cechy ogólne, uniwersalia są rzeczą. Jest jedna i ta sama rzecz w zwierzęciu i w człowieku. To się nie zgadza z doświadczeniem, my tej własności w rzeczach nie widzimy. Dlatego Arystoteles nie był do końca pewien tej teorii - on, a zwłaszcza św. Tomasz z Akwinu, mówili o stopniowalności cech (patrz poprzednie wykłady).

      7. Inne wytłumaczenie zaproponował Armstrong: uniwersalia nie są tym, co postrzegalne za pomocą zmysłów, własności ogólne nie są jakościami zmysłowymi, lecz fizycznymi (np. jedna i ta sama długość może występować w odniesieniu do różnych przedmiotów, jako wielokrotność). Czy możemy dokładnie zmierzyć tę długość?

        1. Starożytni mówili, że rzeczy, których doświadczamy nie są, lecz się stają - a jeśli coś istnieje „od do”, to nie można jej „odłożyć” (czyli nie da się wyodrębnić tej długości).

Przedmioty zupełny (termin Meinong'a) - dookreślony pod każdym względem, tzn. taki, że jeśli mamy pytanie czy przedmiot ten ma jakąś cechę, czy jej nie ma to istnieje podstawa do odpowiedzi, że albo ją ma albo jej nie ma.

        1. Armstrong mógł powiedzieć, że własności fizyczne (te mierzone) występują w świecie wiele razy tylko dzięki temu, że uznał przedmioty za przedmioty zupełne dookreślone. Nie jest to najlepsze rozwiązanie: gdyby to były przedmioty całkowicie dookreślone to za każdym razem nasze pomiary byłyby inne (wynik dookreślony do milionowych cyfr po przecinku), zatem nigdy byśmy tych przedmiotów nie znali.

      1. (Podsumowanie) Wydaje się, że wszyscy nominaliści mówią, że znaczenie słów jest arbitralne i że rzeczą arbitralną jest to, jakie własności będziemy w świecie znajdowali. Nominaliści mówią, że słowa nie mają arbitralnej konotacji, że w ogóle nie mają stałej konotacji (każdy ma inne pojęcie). Realizm mówi, że słowa mają konotacje, mają ogólne znaczenie i dzięki temu ich użycie nie jest arbitralne.

        1. Istnieje koncepcja, która rozwiązuje problemy obu tych teorii uniwersaliów: teoria tzw. znaczenia rodzinowego (Bamborough).

        2. Wittgenstein mówi w uwagach, że wydaje się, że musi istnieć coś wspólnego we wszystkich sytuacjach, w których mówimy „to jest noc” (musi istnieć coś wspólnego we wszystkich sytuacjach użycia tego słowa). Nie wiemy, że istnieje coś wspólnego, ale skoro używamy tego samego słowa w różnych sytuacjach, to musi być coś wspólnego.

        3. Teoria znaczenia rodzinowego:


T1
A B C D

T2
B C D E

T3
D E F G

T4
F G H I


T i - gra; A, B, ... - cechy gry

Wittgenstein mówi, że nie ma czegoś, co można by znaleźć we wszystkich grach - cechy wspólnej wszystkich zbiorów. Dla nominalistów wspólne by były tylko nazwy (dla każdej określenie „gra”). Wittgenstein widzi tutaj skomplikowaną siatkę nakładających się na siebie podobieństw i pokrewieństw. Między grą T1 i T2; T2 i T3 oraz T3 i T4 (łańcuch) istnieje podobieństwo indywidualne, ale pomiędzy grami T1 i T4 już podobieństwa indywidualnego nie ma - mają zupełnie inne cechy. Łączy je cecha przynależność do dziedziny gier, charakteryzującą się podobieństwem rodzinowym (nie ma podobieństwa indywidualnego, jest podobieństwo globalne).

        1. Żeby się zabezpieczyć przed arbitralnością Wittgenstein mówił, że to zgoda społeczna musi sprawić, że dołączany jest nowy sens do rodziny znaczenia.

      1. Platon mówił, że przedmioty partycypują w ideach. Odnosząc to do teorii znaczenia rodzinowego, sens partycypuje w całej rodzinie sensów.

Jedną z różnic między tym, co ogólne a tym, co konkretne jest, że nie ma sensu pytać ile jest np. ogólnej zieleni - pytanie „ile?” wydaje się nie mieć sensu wobec uniwersaliów. Konkretne rzeczy, które nas otaczają z kolei liczymy. Inną różnicą jest to, że konkrety da się identyfikować, a uniwersalia nie.

Tożsamość - co to znaczy być tym samym czymś?

Klasyczną odpowiedzią na to pytanie jest tzw. zasada tożsamości Leibniz'a (zasada tożsamości ścisłej):

Dla każdej własności F: 0x01 graphic

Być identycznym, tym samym czymś, to mieć wszystkie te same własności. Zasada ta mówi zatem, że być tym samym, to być nierozróżnialnym pod względem jakiejkolwiek własności.

Leibniz sformułował również zasadę nierozróżnialności, mówiącą, że to, co tożsame, jest nierozróżnialne:

Dla każdej własności F: 0x01 graphic

Jeżeli dwie rzeczy są nierozróżnialne, to z tego wynika, że są identyczne.

Czyli: być tożsamym to być nierozróżnialnym pod względem każdej własności, a skoro jakieś dwie rzeczy nie mają własności różnych, to muszą być tym samym czymś.

Rozważmy tę drugą zasadę na przykładzie wymyślonym przez Maxa Black'a: mamy 2 dokładnie identyczne kule (wszystkie własności takie same). Jeżeli powiemy o jednej kuli, że znajduje się obok drugiej, to to samo możemy powiedzieć o drugiej (że znajduje się obok pierwszej) - wydawałoby się, że mamy przykład na zasadę tożsamości tego, co nierozróżnialne - jeżeli mamy dwa obiekty nierozróżnialne, to muszą one być jednym obiektem. Jeżeli jednak wziąć pod uwagę mnie samego, to te kule będą się już od siebie różnić: o jednej pomyślałem wcześniej niż o drugiej.

Podobne rozumowanie można by zastosować odnośnie pierwszej zasady:

Przy temacie o uniwersaliach: są dwa rozumienia cechy - przez cechę można rozumieć po prostu to, co się o czymś orzeka lub możemy nie utożsamiać cechy z predykatem, mówiąc, że nie każde określenie jest cechą.

x = Jan wie, że Józef Wybicki jest autorem słów Mazurka Dąbrowskiego.

y = Jan nie wie, że carski prokurator Królestwa Kongresowego jest autorem słów do Mazurka Dąbrowskiego.

F(x) = Józef Wybicki ma cechę, że Jan wie, że on jest autorem słów Mazurka Dąbrowskiego.

F(y) = Carski prokurator Królestwa Kongresowego nie ma cechy, że Jan wie, że on jest autorem słów Mazurka Dąbrowskiego.

Józef Wybicki ma zatem cechę, której nie posiada carski prokurator Królestwa Kongresowego, zatem wg zasady tożsamości Leibniz'a Józef Wybicki nie jest tym samym, co carski prokurator Królestwa Kongresowego.

Inny przykład:

Mamy szklankę z wodą - woda stanowi zawartość szklanki (jest identyczna z tą zawartością). Czy można powiedzieć w sensie Leibniza, że woda, która jest zawarta w szklance jest tożsama z zawartością szklanki? Gdyby tak było, to jeśli coś mogę powiedzieć o tej wodzie, to mogę powiedzieć to samo o zawartości szklanki - jednak w rzeczywistości inne cechy orzekam o pierwszym, inne o drugim, zatem woda nie jest tożsama z zawartością szklanki w sensie Lebniz'a. W sensie Leibniz'a nawet biurko nie jest tożsame samo z sobą - nie posiada cały czas tych samych cech. Osłabia się więc tożsamość ścisłą do tożsamości temporalnej (w pewnym okresie czasu). W odniesieniu do świata konkretów niewiele nam to daje. Zatem kiedy mówimy o zwykłych rzeczach., zwykłych konkretach musimy zrezygnować z tożsamości w sensie Leibniz'a i mówić o tożsamości względnej. Tutaj odróżnia się 3 różne tożsamości - mówimy wtedy o tożsamości pod względem konkretnych cech (zatem nie jest obojętne jakie cechy będziemy brać pod uwagę - wtedy o tożsamości arbitralnie decydowalibyśmy my sami):

Tożsamość materiałowa - być tym samym pod względem materiału.

Tożsamość lokacyjna - zawartość szklanki 0,5 h temu była mlekiem, ale teraz jest wodą - woda zajmuje to samo miejsce, które zajmuje zawartość szklanki.

Tożsamość historyczna - część historii jednego przedmiotu jest wspólna części historii drugiego przedmiotu.

Statek był naprawiany w każdym porcie, aż każda jego część została wymieniona, a jedwabne skarpetki lorda cerowane wełną, aż nie miały ani nitki jedwabiu. Czy to ten sam statek i te same skarpetki? Na pewno nie są te same materiałowo. Nie te same lokacyjne (nie znajdowały się cały czas w tym samym miejscu) ani nie tożsame historycznie. Mówimy zatem o tożsamości strukturalnej - statek i skarpetki posiadają cały czas tę samą strukturę.

Są tacy, którzy mówią, że istotne jest, jakie cechy bierzemy pod uwagę, w nieco innym sensie niż poprzednio. Wiggins proponował rozważenie następującego przykładu: mamy drzewo - kiedy możemy powiedzieć, że to drzewo jest tym samym drzewem, jakie cechy tego drzewa są istotne, aby mówić o tym samym drzewie? Wiggins dochodzi do wniosku, że o tożsamości czegoś mówimy wtedy, kiedy mamy do czynienia z tożsamością cech istotnych. Nie wszędzie się to stosuje - nie o wszystkim można powiedzieć, że ma swoją istotę i czasem mówimy o tożsamości pewnych rzeczy, o których nie można powiedzieć, że mają istotę.

Przykład: Mamy porcje rzeczywistości (pojęcie Hirsch'a) - pomyślmy, że dzielimy salę na metry sześcienne: są to te porcje rzeczywistości - kiedy można powiedzieć, że mamy do czynienia z tą samą porcją rzeczywistości? Nie możemy powiedzieć w żadnym z dotychczas podanych „typów” tożsamości, nie ma tu bowiem żadnych konkretnych cech, poza tym, że porcja jest zlokalizowana w czasie i przestrzeni (chyba, że mówimy o tożsamości czasoprzestrzennej, wtedy można by było określić dwie porcje jako tę samą część, ale wtedy by trzeba założyć, że istnieje tylko jedna przestrzeń, itd.)

Czym są przedmioty konkretne?

Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest wiązkowa teoria przedmiotu, mówiącej, że przedmiot konkretny to po prostu wiązka własności. W zależności od tego, czy autor wiązkowej teorii własności jest realistą czy nominalistą, będzie on inaczej rozumiał własności. Na przykład Berkeley i Hume byli nominalistami, uważali, że rzeczy, konkrety, to wiązki wrażeń, wiązki impresji. W innej koncepcji doświadczenia (prezentowanej np. przez Hegla), mówi się, że doświadczenie zaczyna się od tego, co ogólne a później dopiero to, co konkretne. Dziecko, które błędnie nazywa wchodzącego do mieszkania mężczyznę ojcem, wg pierwszego poglądu, przesiąkniętego arystotelizmem, myli się we wrażeniach - rozpoznaje jako taką samą inne wiązki; wg drugiego poglądu zaś dziecko dysponuje ogólnym pojęciem ojca, uniwersalną wiązką własności i stosuje je w danej sytuacji, a później dopiero rozwinie i zróżnicuje obiekty. Zatem pierwsza koncepcja wiązkowej teorii przedmiotu jest koncepcją przedmiotu jako wiązki konkretnych impresji, zaś druga koncepcja jest koncepcją przedmiotu jako wiązki uniwersalnej (jej zwolennikiem był np. Moore).

Wady wiązkowej teorii przedmiotu: skoro przedmiot jest wiązką wrażeń, to na czym miałaby polegać zmiana przedmiotu? Mogła by polegać albo na dodaniu jakiejś własności albo na odjęciu własności. Mamy wtedy do czynienia nie ze zmianą wrażeń, lecz ze zmianą jednej wiązki własności w drugą wiązkę własności (nie my się zmieniamy, lecz przedmiot). Zaprowadza nas do daleko od zdrowego rozsądku.

Poza tym skoro przedmiot jest wiązką własności, to na czy polegają nasze rozmowy o przedmiotach? Jeżeli wypowiadamy zdania podmiotowo-orzecznikowe typu „S jest P” to mamy własności i w podmiocie i w orzeczeniu (S - wiązka własności, P - własność). Powstaje zatem pytanie na czym polegałoby orzekanie i dlaczego pewne własności wybieralibyśmy jako te, o których orzekamy, a inne własności jako te, które są orzekane? Można powiedzieć, że wg wiązkowej teorii przedmiotu pewne własności nadają się na własności konkretów, a inne byśmy raczej o konkretach orzekali (tak się ułożyło nasze doświadczenie, sprawiła to praktyka).

Na czym miałoby polegać orzekanie? Może polegać na tym, że S ma konkretną własność, ale takie orzekanie nic nam nie mówi - w definicji przedmiotu znajduje już się ta własność. Jeżeli przypiszemy przedmiotowi własność, która nie należy do niego jako do wiązki, to przypisujemy ja fałszywie, bo ten przedmiot takiej własności nie ma. Krótko mówiąc na gruncie wiązkowej teorii przedmiotu albo mówimy coś niepotrzebnie (wypowiadamy zdania oczywiste), albo mówimy nie o tym, co trzeba - nie jesteśmy w stanie wypowiedzieć zdania informatywnego o przedmiocie.

Co wiąże wiązkę w wiązkę, czyli co stanowi, że własności wiążą się w wiązki?
Realiści i nominaliści mają różne odpowiedzi na to pytanie. Realiści mówią, że to relacje wiążą własności w taki sposób, że powstają przedmioty. Jeśli mamy więc dwie własności, to musi istnieć też coś trzeciego - relacja - co wiąże te własności w wiązkę. Ale jeśli relacja jest czymś zewnętrznym wobec własności, to musi istnieć coś, co powiąże tę relację z tymi własnościami. W związku z tym, żeby relacje wiązały musi istnieć nieskończona ilość relacji. Żeby tego uniknąć, trzeba by powiedzieć, że w całych członach relacji jest coś, co wiąże, podstawa relacji byłaby wtedy w samym elemencie relacji. Ale wtedy powstaje stosunek o stosunek między częścią elementu, która stanowi o jego odrębności i częścią elementu, która stanowi o jego relacji? Odp.: w każdej z tych części jest część odpowiedzialna za relację i część odpowiedzialna za konkrety. To z kolei regres w głąb przedmiotu.

Poglądy nominalistów:

Hume mówił, że własności w wiązkę łączy nawyk. Te powiązania są tu słabsze niż były w poprzedniej koncepcji - jutro można się „odzwyczaić”. W tej koncepcji nie doświadczamy przedmiotów w całości ani w sposób ciągły. Berkeley rozwiązał ten problem: przedmiotami nie są moje wiązki wrażeń - te, do których ja się przyzwyczaiłem - lecz przedmioty to wiązki wrażeń, które powiązał Bóg (Bóg widzi cały czas i z każdej strony, dlatego przedmiotem jest to, co On widzi).

Kłopotem wiązkowej teorii przedmiotów jest to, że nie tłumaczy zjawisk, zmian. Dlatego została zaproponowana teoria ogołoconych (nagich) przedmiotów - dopóki my opisujemy własności, opisujemy coś jako posiadające takie, a takie własności, to zawsze jest możliwe, że będzie więcej niż jeden konkret posiadający te własności. Konkret jest zatem czymś więcej niż tylko wiązką własności - czym? Nie można na to odpowiedzieć dostarczając dodatkowego opisu - byłoby to dodanie kolejnej własności. To coś dodatkowego jest czymś co się czuje, czego się doświadcza.

Inna koncepcja mówi, że konkrety różnią się lokalizacją w czasie i przestrzeni - jest to koncepcja Strauson'a. Koncepcja ta zakłada istnienie czasu i przestrzeni, zatem trzeba przyjąć również jakąś koncepcję czasu i przestrzeni. Odróżniamy dwie takie koncepcje:

Absolutna - czas i przestrzeń są absolutne, byłyby, tym, czym są, nawet gdyby nie było rzeczy pojawiających się w czasie i przestrzeni.

Relatywna (atrybutywistyczna - lepsza nazwa) - nie ma czasu ani przestrzeni niezależnych od innych rzeczy (konkretów, które spostrzegamy), tylko pojęcie czasu powstaje w rezultacie mierzenia ruchu jednych rzeczy ruchami innych rzeczy. Czyli gdyby nie było innych rzeczy, to nie byłoby czasu - czas jest atrybutem rzeczy. Jest to koncepcja artystotelesowska, dzisiaj do niej wracamy.

Mielibyśmy tu wtedy klasyczne błędne koło: o tym, co jest tym, a nie innym konkretem decyduje jego miejsce w czasie i przestrzeni, a to, czym jest czas i przestrzeń zależałoby od usytuowania konkretu - nie da się zrozumieć jednego bez zrozumienia drugiego.

Strauson zdawał sobie z tego sprawę, uważał, że zawsze kiedy próbujemy cos wyjaśnić, jedne rzeczy opierają się na innych: źle jest, kiedy takie błędne koło jest od razu widoczne.

24-11-2004

Wykład jeszcze nie spisany

8-12-2004

Spór o naturę Boga był rozumiany w średniowieczu jako spór o to, czy w odniesieniu do Boga obowiązuje teoria realistyczna, czy nominalistyczna - czy Bóg podlega regułom najmądrzejszym, bo nie może wybierać niemądrych, czy jest wolą, która arbitralnie decyduje o regułach semantycznych, logicznych, tym, co jest poprawnym dowodem matematycznym, czyli czy Bóg jest rozumem, czy wolą. Dziś ten spór toczy się w odniesieniu do człowieka, tzn. gdy dziś toczy się spór między absolutyzmem a relatywizmem, to jest to spór o to, czy człowiek podlega pewnym regułom, czy istnieją pewne uniwersalne zasady świata, rodzaje i gatunki, czy też wszystko (z rodzajami i gatunkami) jest tworem kultury. A więc to, co się mówi o Bogu, mówi się o człowieku.

Spójrzmy jak rozumiano Boga w zależności od tego, jak rozumiano siebie, w jakiej kulturze i w jakich założeniach żył człowiek.

Dowód na istnienie Boga z pierwszej przyczyny (tak, jak się go dziś przedstawia): zakłada się w nim, że pierwsza przyczyna jest przyczyną sprawczą. Dowód ten mówi, że gdzieś nastąpił moment, w którym Bóg stworzył świat. U progu tego dowodu jest konstatacja, że obecny stan świata ma swoją przyczynę, która z kolei ma swoją przyczynę itd. Nie można się cofać w nieskończoność, więc musi istnieć pierwsza przyczyna, gdzieś istnieje „pierwszy poruszyciel”, który to wszystko zapoczątkował, nadał temu pierwszy ruch.

Russell twierdził, że to pierwsze zdarzenie o tyle tylko różni się od innych, że nie zostało zaobserwowane i twierdzi, że tego pierwszego zdarzenia w ogóle nie było, formułując następujące zarzuty:

Jeśli wystąpiły takie same zdarzenia, a jedno zaobserwowano, a drugie nie, to to drugie też musiało mieć przyczynę - regres w nieskończoność. Powstaje pytanie, w jaki sposób doszło do tego zdarzenia, którego nie zaobserwowano. Nie mamy tu zatem do czynienia z wyjaśnieniem, tylko z odsunięciem tego wyjaśnienia.

Świat został stworzony dla człowieka, więc dlaczego tak mało czasu i miejsca jest w nim dla człowieka przewidzianego? Od czasów stworzenia świata do czasu teraźniejszego minęła olbrzymia ilość czasu, a ludzie żyli tylko w małym okresie (dłużej były zwierzęta, jeszcze dłużej rośliny). Bogu musiało więc zależeć bardziej na zwierzętach i na roślinach niż na człowieku.

W dowodzie tym kryje się błąd logiczny - pomieszanie porządków kwantyfikatorów. „Dla każdego zdarzenia ma istnieć jego przyczyna”, ale inaczej jest powiedzieć, że:

0x01 graphic
x jest przyczyną 0x01 graphic
x jest przyczyną

Analogicznie czym innym jest powiedzieć, że każdy ma matkę, a czym innym, że istnieje matka dla wszystkich.

Dowód ten mówi, że w którymś momencie nastąpiło zdarzenie, które zmieniło rzeczywistość. A zatem Bóg najpierw nie był stworzycielem świata, gdy stworzył świat, stał się twórcą świata. Zaszła zatem w Bogu zmiana. Jeśli była to zmiana na gorsze, to jest to niezgodne z koncepcją Boga (doskonałość), jeżeli na lepsze, tzn., że wcześniej było źle (j.w.).

Można ten problem rozwiązać: mówi się, że to my jesteśmy w czasie i to my rozważamy, co jest wcześniej, a co później, a dla Boga wszystko to jest Jego jednym Boskim „teraz” (obejmujące wszystko i poza którym nie ma nic). Inaczej czas widzimy my, inaczej Bóg. On musi widzieć właściwie, bo inaczej to my musielibyśmy być Bogami. Nasze doświadczenie świata jest zatem pozorne. Boskie „teraz” oznaczałoby także, że każdy z nas jest czymś więcej, niż widzi, że jest - widzimy tylko kawałek samych siebie, Bóg widzi całość jednocześnie. Przejście z doczesności w lepszy świat miałoby być zobaczeniem wszystkiego tak, jak Bóg, w całości.

Jeszcze jeden sposób kwestionowania tego dowodu trudno obalić, ale wymaga on dalekiego odejścia od zasady zdrowego rozsądku: Mówi się, że mamy do czynienia ze związkiem kauzalnym (przyczynowo - skutkowym). O przyczynie i skutku zakłada się, że przyczyna poprzedza skutek i jeżeli zachodzi przyczyna to zachodzi i skutek, czyli, że w przyczynie jest wystarczająco wiele rzeczywistości, żeby skutek zaszedł. Ale wtedy skutek powinien pojawić się natychmiast = gdyby przyczyna była wystarczającą przyczyną skutku, skutek powinien być natychmiastowy, a w tym dowodzie nie jest. Przyczyna nie wystarcza zatem do skutku - muszą zajść pewne dodatkowe okoliczności. Wtedy można by powiedzieć, że przyczyna + okoliczności to przyczyna wystarczająca dla skutku → regres w nieskończoność. Można zatem powiedzieć, że wszystko przyczynia się do tego, co jest. Pojęcie związku przyczynowo-skutkowego staje się więc niezrozumiałe.

Powyższy dowód niewiele ma wspólnego z oryginałem - nowożytnie przeinterpretowano dowód Arystotelesa (później wykorzystany przez Tomasza z Akwinu) na istnienie Boga - dlatego jest on niezrozumiały.

Nowożytność↔starożytność: Leibniz opowiadał się za sztukami mechanicznymi, nie wyzwolonymi.

W starożytności odróżniano episteme (wiedza), doksa i techne. Wtedy liczyła się tylko episteme. Techne za to awansowała w nowożytności do roli kryterium wartości episteme - episteme jest o tyle ważne, o ile rozwija techne.

W starożytności poznanie = kontemplacja, oglądanie - ten wie, kto widzi. W nowożytności natomiast ten wie, kto ma coś dane i umie to zrobić. Przestało się zatem liczyć oko, a zaczęła się liczyć ręka. Świat zatem także zaczęto rozumieć jako wielki mechanizm. W związku z tym pojawiły się nowe komentarze do Arystotelesa, do mechaniki Arystotelesa i nowe koncepcje Boga. Dla Platona Bóg był geodetą, w nowożytnych interpretacjach Arystotelesa był On pojmowany jako mechanik. Na gruncie takiej wizji świata, gdzie pierwszy ruch jest ruchem mechanicznym pojawiają się wspomniane zarzuty.

Na gruncie nowożytności ważniejsze jest „jak?” niż „dlaczego?”. Nowożytna wersja koncepcji Arystotelesa wyjaśnia właśnie jak powstał świat - poprzez wprawienie go w ruch. Nie jest to pytanie dlaczego powstał świat - pytanie „jak?” jest bardziej naukowe.

Heraklit stwierdził, że Bóg stworzył świat wg myśli, nie wg czasu. Jest u niego (Heraklita) logos (porównywany do ognia- nieuchwytny) i tyros (porównywany do wody - można ją poczuć). Logos to pewien porządek narzucany na odczucie (tyros), u Arystotelesa był formą, u Platona ideą. Heraklit postulował, by rozum ludzki, ten który uchwytuje logos, był rozumem powszechnym, by logos był umysłem powszechnym - mądrością wspólną. Zarzucano bowiem często starożytnym, że nie rozróżniają języka od przedmiotu, o którym się w danym języku mówi. Oni myśleli, że słowo jest słowem razem z przedmiotem, do którego się odnosi (nie tylko dźwiękiem, ale też elementem świata, do którego się to słowo odnosi). Zadanie pielęgnowania logosu należało do zbiorowości - to zbiorowość miała tworzyć pojęcia. Porządek (logos) ten miał się rozwijać w trakcie dyskusji filozofów - w kulturze. To co jest u kresu rozwoju jest zatem ustaloną w toku tego rozwoju formą całego świata. Jeszcze nie dotarliśmy do tej formy - pełnej aktualizacji świata, ale jest ona naszym celem. Jest to sens idealny, coś co jest przed tym światem w którym żyjemy, do czego dążymy. Przyczyną, o której mówił Arystoteles jest zatem przyczyna formalna - sens świata, to do czego świat dąży.

Odnośnie zarzutów Russel'a:

To ta czysta forma jest nieruchomym poruszycielem.

Mamy tu do czynienia z wizją, gdzie podstawowe kategorie to kategoria możności i aktu, człowiek pojawia się, kiedy świat już się w pełni aktualizuje.

Nie ma tu błędu logicznego.

Forma, do której świat dąży jest nieruchoma i niezmienna, jak boskie „teraz”.

Św. Augustyn powiedział, że Bóg nie stworzył świata z materii, lecz stworzył też materię (materia w sensie starożytnym, to możliwość), czyli stworzył możliwość zdarzeń. Świat jest zatem tworzony cały czas - jest mu ciągle nadawany sens.

To, co boskie, było utożsamiane zawsze z prawami natury. Istnieje naturalny porządek, który też był przedmiotem wiary. Mamy ateizm globalny (nie wiemy, że Bóg istniał gdziekolwiek, w jakiejkolwiek postaci) i ateizm lokalny (gdzieś Boga nie ma, a gdzie indziej jest) - jest to typologia Klossowskiego, współczesnego filozofa francuskiego. Uczeni są ateistami lokalnymi - widzą Boga w prawach natury, ogólnych zasadach odnoszących się do świata.

Za czasów Arystotelesa istniały ideały prawda-piękno-dobro, ale nie wiadomo było właściwie, co tzn. dobrze czynić, co trzeba robić, żeby czynić dobrze.

Sartre odwrócił pytanie - co trzeba zrobić, żeby czynić źle.

Wszystko, co jest, jest zgodne z prawami natury. Zatem nawet najgorsza rzecz jaką zrobimy jest też zgodna z prawami natury, zgodnie z zasadami mechanizmu, który czy to sam jest boski, czy został stworzony (i działa). W związku z tym eksperymenty myślowe Sartre'a (gdy opisywał najgorsze rzeczy jakie był w stanie wymyślić) pokazują, że jeżeli robi się coś złego, to robi się to zgodnie z prawami natury i cokolwiek by człowiek nie zrobił, jest niewinny, bo taki jest porządek rzeczy. Okazało się więc, że na gruncie tej nowej wizji świata znikło pojęcie dobra i zła (bo ten realizm po prostu był tylko mechanizmem). Wiązało się to z pewnym światopoglądem, gdzie jest pewne pojęcie dobra. W oświeceniu panował kult równości - było to coś więcej niż równość społeczna: świat starożytny był światem hierarchicznym (rodzaje, gatunki, itd.), rzeczywistością nowożytną rządzą prawa i rządzą one wszystkimi równo, jednakowo (bogatym i biednym rządzą takie same prawa fizyczne, np. prawo grawitacji; 2 bogatych + 2 bogatych da tyle samo, co 2 biednych + 2 biednych). Świat podlega więc prawu, nie substancji. Pojawia się tu zatem pojęcie ekwiwalentu: każdy jest „do wymiany”. Równość w tym sensie ma znaczenie opisowe, nie oceniające - jest po prostu faktem, nie mówi się w tym sensie że równość jest dobra, a nierówność zła.

Są to wszystko poglądy racjonalistów-mechanistów, nie wszystkich filozofów nowożytnych. Byli jeszcze empiryści - tacy jak np. Hume, który mówił, że stwierdzamy fakty, nie możemy formułować uogólnień, dotyczących przyszłości; sens mają stwierdzenia faktów i relacji między pojęciami; z tego, jak jest, nic nie wynika wobec tego, co będzie, co powinno. Starożytność utożsamiła powinność - rzeczywisty czyn, to taki czyn, jaki być powinien, rzeczywisty człowiek to taki, który w pełni realizuje problem swojego człowieczeństwa, robić to, co trzeba, to w pełni realizować wolę Boga. Natomiast i dla mechanicystów-racjonalistów i dla empirystów nie było przejścia od bytu do powinności.

Racjonaliści nie dostarczali jednak możliwości odpowiedzi na pytanie, co tzn. zachowywać się racjonalnie, kiedy człowiek zachowuje się racjonalnie, a kiedy nieracjonalnie. Wśród poglądów racjonalistycznych był pogląd zachowujący wizję racjonalności rzeczywistości, lecz pozbawiający racjonalności człowieka (jak śrubki w maszynie). W starożytności z kolei, kiedy człowiek był odpowiedzialny za rozwijanie logosu, za to, że poznaje (bo świat artykułował się w duszy, przejawiał w podmiocie poznającym) było miejsce na ludzką racjonalność (pewne wybory pozostające, oczywiście, w ramach porządku rodzajowo-gatunkowego). Drugi pogląd racjonalistyczny mówił, że świat nie jest racjonalny, nie ma racjonalnego porządku (który jest rezultatem naszych nawyków), podmiot może czegoś chcieć, do czegoś dążyć. Jednostka od czasów Kartezjusza nie jest pojmowana element większej całości, lecz jako substancja myśląca, która coś wie (wie, jak jest) i wie czego chce. Racjonalność w starożytności polegała na podporządkowaniu się, na działaniu zgodnie z obiektywnym rozumem. To się zmieniło, mówi się, że starożytny rozum obiektywny został zastąpiony rozumem subiektywnym.

Można się z tym spotkać m.in. na gruncie koncepcji tzw. interpretacji humanistycznej, które traktują człowieka jako istotę naturalną: na strukturę racjonalną czynności (co tzn., że człowiek ma działać racjonalnie) składa się pewne uniwersum (zbiór D), w którym człowiek żyje (zbiór czynności możliwych do podjęcia w danej sytuacji) oraz zbiór skutków tych czynności (zbiór S) - podmiot jest w tym sensie racjonalny, że wie, jakie ma możliwości i co osiągnie (na jego wiedzę składa się znajomość funkcji przeprowadzającej zbiór D w zbiór S - jest to funkcja przyporządkowująca każdej czynności stan rzeczy, który zostanie osiągnięty, gdy ta czynność zostanie wykonana). Dalej mówi się, że człowiek jest racjonalny w tym sensie, że nie tylko wie jak co zrobić i co z tego będzie, ale także wie, czego chce - w zbiorze S jest pewien skutek preferowany i on nazywa się sensem czynności racjonalnej na gruncie tej koncepcji (mówi się, że to jest racjonalność subiektywna) Racjonalność staje się cechą podmiotu, nie świata.

Powstaje pytanie, co ma być moją wartością (sensem)? Teoria Hume'a mówi, że nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie, zostaje koncepcja o nazwie decyzjonizmu - wartości wybiera się irracjonalnie. Mamy wtedy do czynienia z irracjonalnością decyzji. To się nazywa rozszczepieniem racjonalności.

15-12-2004

W starożytności człowiek pojmował siebie jako byt, znajdujący się w pewnej harmonijnej całości. Hegel nadał tej harmonijnej całości pewną dynamikę.

Dzisiaj: Problem percepcji i problematyka osoby.

Spór o naturę percepcji to spór, który toczy się w filozofii przede wszystkim między reprezentacjonizmem a prezentacjonizmem.

Reprezentacjonizm głosi, że proces percepcji, percepcja jest relacją trójargumentową.

Prezentacjonizm głosi dwuelementowy schemat percepcji.

W poglądzie reprezentacjonistycznym schemat percepcji wyróżnia jakby dwie rzeczywistości: sferę obiektywną i sferę subiektywną. W sferze subiektywnej sytuowane są reprezentanty (reprezentacje) czegoś, co jest w sferze obiektywnej. Po stronie rzeczywistości mamy coś, co nazwijmy „rzeczą” (rozumiemy przez to nie tylko rzeczy, ale także np. tęczę czy fakt, że jesteśmy w tym, a tym miejscu). W sferze subiektywnej znajduje się reprezentant tej rzeczy. Schemat ten jest niejasny pod pewnym względem: jest coś, co podmiot bezpośrednio ujmuje (jest dla podmiotu samoobecne lub, jak mówią fenomenolodzy, jest podmiotowi naocznie dane), ale ujmuje je przez co? Nie jest jasne czym jest to coś. Metaforycznie różnie się to ujmuje - jest to jakieś „ja”. Zakładamy, że to umysł bezpośrednio ujmuje reprezentanta - wygląd czegoś - a ten wygląd czegoś reprezentuje, to, co w rzeczywistości.

Rysunek

S1 - relacja bezpośredniego ujmowania

S2 - symetryczna relacja podobieństwa

S3 - relacja kauzalna (wygląd jest powodowany przez to, co wygląda)

Zastanówmy się nad relacją bezpośredniego ujmowania, nad stosunkiem do „W”. To „W” było to historii filozofii różnie ujmowane: u Locke'a były to idee, u Hume'a impresje, u Mach'a wiązki elementów, u Abenariusza wiązki wrażeń. Wygląd to termin Ingardena. W XX w. Karierę zrobił termin dana zmysłowa (to, co dane zmysłowo) - sense data. Tego terminu wprowadzonego przez Moore'a nie należy mylić z innym terminem: sense bilia (możliwe dane zmysłowe) wymyślonym przez Russel'a - są takie koncepcje obiektywnego przedmiotu percepcji, które mówią, że przedmiot jest tym, co może być dane zmysłowo, a to, co może zawsze wykracza poza to, co dane, a więc w tym sensie znajduje się poza sferą doznań.

Zazwyczaj dane zmysłowe są pojmowane jako to, co dla podmiotu reprezentuje coś w obiektywnej rzeczywistości. Są też takie koncepcje, np. Broad'a, który głosi, że dane zmysłowe są powierzchniami przedmiotu - nie jest to koncepcja reprezentacjonistyczna, bo dane zmysłowe są umieszczane w „W”, a podmiot bezpośrednio widzi dany zmysłowo przedmiot - to jest prezentacjonizm. Zazwyczaj dane zmysłowe sa terminem funkcjonującym na gruncie reprezetacjonizmu.

Dlaczego reprezentacjoniści odróżniają akt ujmowania tego, co dane i to, co dane?

Moore zwrócił uwagę Na to, że występują pewne relacje znaczeniowe między terminami: „błękit”, „doznanie (spostrzeżenie) niebieskiego”, „zieleń”, „doznanie zielonego”. Znaczeniowo bliższe sobie są słowa „doznanie niebieskiego” i „doznanie zielonego”, niż słowa „niebieski” i „doznanie niebieskiego”. Jest tak dlatego, że słowa „doznanie niebieskiego” jest określeniem (nazwą) aktu doznawania, a słowo „niebieski” jest nazwą danej zmysłowej. W związku z tym odróżniamy akty - bezpośrednie ujmowanie danej, czyli jej doznawanie - od samej tej danej. Drugi element relacji jest podmiotem tego aktu.

Czy istnieje potrzeba, by odróżniać podmiot aktu doznawania, akt doznawania, to, co doznawane? Przeciwko argumentowi Moore'a można wysunąć kontrargumenty. Język naturalny, który analizował Moore jest językiem intensjonalnym (językiem ekstensjonalnym jest np. język matematyki) - nie utożsamia znaczenia słowa z jego zakresem. W związku z tym bywa tak, że nazwy różnoznaczne w języku naturalnym mogą oznaczać tę samą rzecz, np. żółtość i własność odbijania fal świetlnych pod takim a takim kątem takiej a takiej długości - można uznać, że to to samo, jeśli wskazać na to coś, ale nie to samo, bo opisywane różnymi terminami (różnoznaczne terminy mają tutaj to samo odniesienie). Jeżeli tak jest w języku naturalnym, to tak samo może być z terminami „doznanie zielonego” i „zieleń”. Ayer, który polemizował z Moorem, mówił, że np. „doznawanie zieleni” i „zieleń” to dwa aspekty tego samego. Mamy wtedy do czynienia z aktami, które są jednocześnie realizacją (doznawaniem) pewnych danych (to jedno i to samo), a zatem mamy do czynienia nie z podmiotem aktu, który jest podmiotem nastawiającym się na coś osobnego względem tych aktów, lecz z koncepcją strumienia doznań, w których możemy odróżnić akt i treść (ale są to abstrakcyjne dystynkcje). Wtedy schemat reprezentacjonistyczny się nieco zmienia, tzn., mamy tu cos takiego jak np. u Jamesa (strumień świadomości).

Mówi się, że to, co dane jest dla podmiotu samoobecne. Chisholm, który ten termin wprowadził, mówi, że coś jest samoobecne, jeśli jest obecne dla kogoś i jest konieczne, że gdy jest obecne, to ten ktoś jest tego pewien. Relacja bezpośredniego ujmowania jest taką relacją, że podmiot, gdy ujmuje to coś, co ujmuje, to nie może mylić się co do natury tego, jakie to jest - bo natura tego właśnie na tym polega, że jest to tym, co się podmiotowi jawi, czyli jest takie jakie ja. Wydaje się, że nic nie może wydawać się inne niż się wydaje - na tym polega natura danych zmysłowych.

Wydaje się, że wcale tak nie musi być. Russel przeprowadził eksperyment myślowy obserwowania 3 plam:

Rysunek

Pod względem koloru plamy 1 i 2 są identyczne (np. identyczna zieleń). Plamy 2 i 3 też są identyczne. Może się jednak zdarzyć, że między plamą 1 i 3 zobaczymy różnicę. Skoro o identyczności wiemy, że jest relacją zwrotną, symetryczną i przechodnią, to powinno być tak, że plama 1 jest identyczna z plamą 3. Ale widzimy co innego. W związku z tym trzeba przyjąć, albo to że co się wydaje jest inne niż się wydaje, że tu wcale nie ma identyczności, tylko to, co dane, jest inne, niż jest dane, albo to była identyczność dana, zaobserwowana. Trzeba zatem przyjąć, że pozór, że się wydaje, może być inny niż się wydaje. Konsekwencja: wyglądy, rzeczy - to, co reprezentuje rzeczy, jest bezpośrednio ujmowane - dlatego było cenione w tej teorii że co do nich przedmiot się nie mógł mylić, a z tego rozumowania wynika, że to, co jest dane może sprawiać wrażenie, że jest inne niż jest; czyli znaczyłoby to, że wygląd może mieć swoje wyglądy - to, co w świadomości jest wyglądem może różnie wyglądać. Wtedy okazuje się, że nie jest tak, że mamy jakieś reprezentanty, które są bezpośrednio przed nami i nam reprezentują inne rzeczy, tylko jest tak, że te reprezentacje mogą mieć swoje reprezentacje itd. do wewnątrz teoretycznie w nieskończoność.

Można próbować wyjść z tego problemu: można powiedzieć, że relacja identyczności to tyle, co nierozróżnialność, czyli skrajny stopień podobieństwa. Ale tak rozumiana identyczność nie jest relacją przechodnią. Rozwiązanie takie jest nie do przyjęcia, ponieważ nie można by wtedy stosować zwykłego pojęcia logicznego i matematycznego identyczności do opisu świata doznań zmysłowych, a więc nie można by dzielić tego, co dane, na klasy abstrakcji, dokonywać kategoryzacji rzeczywistości.

Kolejne rozwiązanie jest takie, że Russel uprościł - jeśli patrzymy najpierw na plamę 1, później plamę 2 i później 3 i znowu na plamę 1, to nie jest to już ta sama plama, co na początku, lecz inna, „późniejsza” - bo spojrzeliśmy na nią później. Jest to jakieś rozwiązanie, ale wtedy nie można by niczego z niczym porównać, bo co chwilę każda rzecz jest już czymś innym.

Relacja podobieństwa.

Mówimy o rzeczach podobnych, gdy jakoś są nam dane te rzeczy. Tutaj z jednej strony mamy to, co jest nam dane i mówimy, że jest to podobne do czegoś, co nigdy nam nie było dane. Powstaje pytanie skąd wiemy, że to drugie coś istnieje? Pojęcie podobieństwa ma tu wyraźny charakter nieempiryczny. Duża część reprezentacjonistycznych teorii percepcji ograniczała zatem zakres relacji podobieństwa. Np. Locke twierdził, że tylko pod pewnymi względami można powiedzieć, że obiekty rzeczywistości pozaświadomościowej są podobne do swoich reprezentacji w umyśle. Locke odróżnił (bo przyjął kartezjański punkt wyjścia) i badał to, co dane - mówił mam dane idee własności pierwotnych (obiektywne) i idee własności wtórnych (idee w umyśle, subiektywne). Ideami własności obiektywnych są idee ruchu, kształtu i rozciągłości (jak u Kartezjusza), idea jakości zmysłowych są ideami wtórnymi, którym w rzeczywistości nie odpowiadają podobne jakości, lecz odpowiednie kombinacje własności pierwotnych. Po Locke'u Berkeley stwierdził, że Locke nie miał żadnych podstaw do takiego odróżnienia, ponieważ robił to np. na takiej podstawie, że mówił, iż gdy chodzi o jakości zmysłowe, to one są zrelatywizowane do podmiotu poznającego. Ale przestrzeń i czas są tak samo relatywne. Fakt, że Locke mówił, że nie da się pojąć niczego na zewnątrz jako nie w przestrzeni i nie w czasie to za mało, by stąd wyprowadzać wniosek, że czas i przestrzeń - kształt i rozciągłość są obiektywne. W każdym razie teoria Locke'a to teoria ograniczająca zakres relacji podobieństwa na gruncie reprezentacjonizmu.

Dalsze ograniczenie to koncepcja Helhmoltz'a, mówiąca, że mówienie o podobieństwie między reprezentantem, a rzeczą reprezentowaną nie ma sensu. Ale jest tak, że gdy w rzeczywistości mamy 2 rzeczy wzajemnie podobne to między wyglądami tych rzeczy zachodzi również relacja podobieństwa.

R1PR2 W1PW2

Dlaczego - nie wiadomo.

Helmholtz uważał także, że ułożeniom przestrzennym odpowiadają analogiczne układy w sferze subiektywnej. Jest to bardzo arbitralne rozwiązanie (to tak jakby uważać, że układ książek na półce odpowiada układowi rzeczy opisywanych w książkach). Jeżeli u Wittgensteina mamy koncepcję elementarnych stanów rzeczy, które zdania opisują (Wittgenstein miał taką koncepcję języka, że zdanie elementarne ma nazwy własne, które nazywają atomy - atomowe elementy rzeczywistości; zdanie jest obrazem układu elementarnego, konfiguracji), to zdanie jest analogicznym układem, tzn. posiada tę samą formę, co elementarny stan rzeczy. Czyli można powiedzieć, że u Wittgensteina została zachowana zasada, o której mówił Helmholtz'em (że jeżeli mamy do czynienia z pewnym układem w rzeczywistości, to ten układ się powtarza w świadomości). Ale u Wittgensteina mamy do czynienia z elementami rzeczywistości i z elementami zdania które de facto są również elementami rzeczywistości. Tymczasem u Helmholtz'a mówi się o analogicznym układzie dwóch różnych sfer rzeczywistości, z których dostępna poznawczo jest tylko jedna.

Analogicznie można powiedzieć, że pojęcie przyczyny też nie ma tu sensu empirycznego. Jego krytyki dokonał kiedyś Hume, który pokazał, że mówimy o związku przyczynowo-skutkowym wtedy, kiedy mamy do czynienia z następstwem jednego doświadczanego stanu rzeczy po drugim doświadczanym stanie rzeczy. Tutaj doświadczany jest tylko jeden taki stan, w związku z tym w ogóle relacji następstwa niezbędnej dla pojmowania związku kauzalnego nie można pojąć.

Zatem schemat reprezentacjonistyczny wydaje się schematem nie do przyjęcia. Jego zwolennicy podają jednak argumenty, które prowadza do wniosku, że schemat ten jest nie do odrzucenia: argument z relatywności treści spostrzeżeń, argument z halucynacji, argument z różnicy między zdroworozsądkowym a fizycznym obrazem świata, argument kauzalny (mamy tu do czynienia z procesem kauzalnym, reprezentant i to, co on reprezentuje nie są tym samym, bo stanowią inne ogniwo tego procesu), argument kauzalno-temporalny (często wiemy, że to, co obserwujemy już tak naprawdę nie istnieje, np. gwiazda - jest to w pewnym sensie połączenie argumentu kauzalnego z argumentem z halucynacji).

Jeszcze jedną wadą schematu reprezentacjonistycznego jest to, że nieuchronną konsekwencją reprezentacjonizmu jest agnostycyzm (czyli więcej nawet niż sceptycyzm) - mówi się bowiem, że to, co bezpośrednio dane znajduje się w sferze subiektywnej, a nigdy bezpośrednio dane nie jest to, co obiektywne. W związku z tym nie ma żadnych podstaw, by przyjąć, że cokolwiek obiektywnego istnieje.

Takie myślenie o percepcji wypływa z kartezjanizmu, tzn. zaczęło się od czasu, gdy rozróżniono substancję myślącą i substancję rozciągłą. Kartezjusz nie rozstrzyga jednak, czy to, co widzi jest obiektywne czy subiektywne, mówi, że nie wie, ale że mogłoby być zgodne ze schematem reprezentacjonistycznym. Schemat ten da się za to znaleźć w empiryzmie brytyjskim, tzn. występuje u Locke'a - w pełnej postaci, Berkeley'a i Hume'a - skrytykowany, bo Hume mówi, że istnieje tylko część tego schematu, bo nie mamy prawa mówić o obiektywnej rzeczywistości. Taka kartezjańska koncepcja substancji myślącej, która doprowadziła do agnostycyzmu na temat substancji rozciągłej, doprowadziła w XX w. do czegoś, co nazwano „kartezjanizmem a de Moore” (?? - niewyraźna wypowiedź), mianowicie odwrotnym agnostycyzmem (sceptycyzmem) czyli przyjąwszy kartezjańskie odróżnienie na substancję myślącą i substancję rozciągła, zaczęto mówić, że wszystko, o czym wiemy, to są substancje rozciągłe, a nic nie wiem o substancjach myślących. Duży udział miał w tym Wittgenstein.

Wittgenstein uznał (patrz: lektura), że zdania w pierwszej osobie nie mają sensu poznawczego, tzn. nie opisują niczego - jeżeli ktoś do nas mówi „ja czuję” to traktujemy to jako objaw, to samo, co gdyby się skrzywił, czyli to nie tyle jest zdanie, które coś opisuje, lecz oznacza, że ktoś prawdopodobnie czegoś doznaje. Dlatego Wittgenstein mówił, że niemożliwy jest język prywatny.

Użyjemy jednej z interpretacji tego stwierdzenia. Gdyby był taki język wewnętrzny, że ja do siebie mówię, czym jest to coś, co bezpośrednio ujmuję, to nie można by się było pomylić - bo ja mówię S jest P, jeżeli to S, które bezpośrednio ujmuję, jest takie, jak to P, które też bezpośrednio ujmuję, czyli nie ma się gdzie pomylić. Dlatego Wittgenstein powiedział, że niemożliwy jest język prywatny - bo do istoty języka należy to, że ma reguły, do istoty reguł należy to, że można je łamać, gdyby istniał język prywatny nie można by było łamać jego reguł.

Możemy mówić zatem wyłącznie o substancjach rozciągłych, nie możemy mówić o subiektywnej przestrzeni.

Na marginesie: był tzw. monizm neutralny. Jest to stanowisko Macha i Abenariusza - w ramach tzw. drugiego pozytywizmu (ostatnie ćwierćwiecze XIX w.) - którzy pisali o tzw. introjekcji: każdy z nas widzi salę i każdy myśli, że druga osoba widzi ją tak samo. Mach i Abenariusz mówili, że czegoś takiego nie ma, Wittgenstein mówi słabiej, że o czymś takim nie da się w ogóle języku mówić (a jeśli nie da się o tym mówić, to tego nie ma).

Przy założeniach Wittgensteinowskich da się założyć koncepcję prezentacjonistyczną.

Na gruncie trójelementowego schematu percepcji spostrzeganie jest pojmowane jako zawierające wnioskowanie - spostrzeganie składa się de facto z dwóch relacji: relacji bezpośredniego ujmowania reprezentanta i relacji reprezentacji - mamy tu do czynienia z czymś, co logicy nazywają superpozycją relacji. Relacja reprezentacji jest niedana, więc można się jej tylko domyślać, zatem można powiedzieć, że spostrzeganie tutaj jest rozumiane jako domyślanie się. Błąd na gruncie reprezentacjonizmu, jaki może być dokonany, gdy ktoś popełnia błąd percepcji jest błędem wnioskowania, myślenia (źle spostrzegać = źle myśleć).

W prezentacjonizmie jest inaczej. Nie ma dwóch światów: obiektywnego i subiektywnego.

Gilbert Ryle w książce pt. „Czym jest umysł” skrytykował tzw. przez siebie „mit kartezjański” (wspomniany wcześniej na wykładzie) - uważał, że mit ten traktuje człowieka jako złożenie 2 biografii - wewnętrznej (gdzie jest ciałem zachowującym się tak, a tak) i zewnętrznej (gdzie jest substancją myślącą). Wtedy człowiek gdyby chciał opisać siebie, to powinien opisywać równolegle stan fizyczny i stan psychiczny, jakby znajdował się na raz w dwóch światach. Ale nie ma wg Ryle'a dwóch światów, lecz jeden świat, który trzeba opisywać w kategoriach fizykalny (w kategoriach ciał reagujących na bodźce, podlegających przyczynom), a to, co psychiczne jest sposobem istnienia tego, co fizyczne. Dlatego Ryle uważał, że takie tytuły jak byt i świadomość, dusza i ciało są tytułami, gdzie pojawia się błąd kategorialny, logiczny. Spójnikiem „i” łączymy rzeczy tylko tej samej kategorii, a tej samej kategorii nie jest świat materialny i sposób istnienia tego świata materialnego (np. nie można powiedzieć „para rękawiczek i rękawiczka”). To, co mówił Ryle, behawioryzm filozoficzny, będący reakcją na kartezjanizm, to pewnego typu powrót do Arystotelesa.

Teoria percepcji Ryle'a.

Jesteśmy w świecie fizycznym i mamy człowieka jako organizm biologiczny. Jeśli człowiek postrzega jakąś rzecz, to dlatego, że ta rzecz na niego oddziaływuje - na tym polega doznanie. Jak się ma spostrzeżenie do doznania na gruncie tego schematu? Mówimy, że ktoś spostrzega, gdy reaguje adekwatnie (tak, jak powinien reagować) na dane doznanie. Spostrzeganie jest zatem doznaniem uważnym, reakcja jest kryterium wartości doznania.

Reprezentacjoniści przedstawili argument popierające niezbicie ich tezę, a co na to prezentacjoniści?

Jeśli chodzi o argument kauzalny i temporalno-kauzalny: prezentacjoniści opisują świat, w którym mamy do czynienia z bodźcami i reakcjami, bodźce mogą występować daleko w przeszłości, więc te argumenty wskazują na opis tego świata, który behawiorysta zakłada.

Co do argumentu z halucynacji można podać przykładowe wyjaśnienie na gruncie prezentacjonizmu. X mówi, że widzi oazę. To, że X to mówi, nie znaczy tego, że w przestrzeni subiektywnej X'a istnieje obraz oazy, bo trzeba by było wtedy przyjąć introjekcję, odrzuconą już wcześniej. Jeśli zatem X mówi, że widzi oazę, to zachowuje się w pewien sposób nieadekwatny względem pustyni i nie widzi tego, co tam jest naprawdę.

Odnośnie argumentu z różnicy między obrazami świata (reprezentacjonizm mówił, że świat z jakości zmysłowych jest w sferze subiektywnej, a ten w obiektywnej jest fizyczny, behawiorysta nie może jakości zmysłowych wygnać w sferę subiektywności): behawioryści proponowali tzw. język fizykalny (nie: fizyczny, tylko fizykalny), czyli język o przedmiotach poruszających się w czasie i przestrzeni i danych nam w doświadczeniu - wtedy nie ma problemu dwóch światów, lecz problem statusu konstruktów teoretycznych, czyli jak się mają takie rzeczy jak cząstki elementarne do naszego świata. Nie jest to problem percepcji, tylko problem natury przedmiotów teoretycznych.

Mówi się, że reprezentacjonistą był Berkeley, dlatego, że myślał w schemacie reprezentacyjnym, że być, to być postrzeganym, być w świadomości - to podstawowy rodzaj istnienia.

Jeżeli reprezentacjonista wychodzi z założenia, że dla czegoś być, to być bezpośrednio ujmowanym przez umysł (relacja S1) i dochodzi do wniosku, że nie ma obiektu, to nie robi tak, jak robi Berkeley, który mówił także „postrzegać i chcieć”. Jeśli nie chcemy mówić, że Berkeley jest rerezentacjonistą, który dostrzegł, że reprezentacjonizm jest bez sensu i zachował sobie część schematu, to trzeba myśleć, że poza sferą subiektywną jednej duszy istnieje jeszcze Bóg, który widzi to w tej sferze subiektywnej, w innym podmiocie też widzi coś takiego podobnego i te subiektywne sfery są dzięki temu, że wszystkie je widzi Bóg ze sobą zharmonizowane (bo wszystko widzie Bóg, a w tym, co widzi Bóg nie może być bałaganu). Występuje to u Berkeley'a i Leibniz'a, jest to coś, co nazywamy koncepcją harmonii przedustawnej tego, co widzimy. Wtedy rzecz (to, co jest dane w świadomości) jest czymś, co nie reprezentuje niezależnej od mojej świadomości rzeczy obiektywnej w świecie fizycznym, lecz to, co widzę, jest czymś, co podobnie widzą bezpośrednio wszyscy inni, a Bóg widząc wszystko, co my bezpośrednio widzimy sprawia, że to coś jest w Jego percepcji całokształtem przejawiających się rzeczy u różnych ludzi. To, co postrzegam (rzecz) jest częścią tego, co przejawia się w innych świadomościach inaczej, a rzecz jest całokształtem swoich przejawień. Podstawowa relacja w tym metafizycznym sposobie myślenia o percepcji to relacja między częścią a całością - widząc część rzeczy mogę powiedzieć, że mam do czynienia z reprezentacją części, która reprezentuje całość, ale nadal widzę całą rzecz, a nie mam do czynienia z reprezentantem tej rzeczy i niepoznawalną rzeczą samą w sobie. Ta 3. koncepcja jest dalsza od zdrowego rozsądku.

WYKŁAD I

swoimi przekonaniami (potem

już tak nie zawsze było)

0x08 graphic
nie powinno się zmieniać biegu zdarzeń

Episte - wiedza; tylko o pojęciach

Doxa - mniemanie; tylko to jest możliwe o przedmiotach konkretnych

  1. KLASYCZNA KONCEPCJA FILOZOFII ARYSTOTELESA

  1. Podziały:

0x08 graphic
teologia

0x08 graphic
ontologia pneumatologia angelologia

0x08 graphic
psychologia

  1. Przedmiot filozofii:

  1. Abstrakcje:

(teraz: istnieje A, jeśli założenie o jego nieistnieniu odprowadza do sprzeczności)

  1. Teoria kategorii.

Kategorie:

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
BYT

ZAPODMI OTOWANY NIEZAPODMIOTOWANY

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
(niczego nie określa - substancja)

PODZIELNY STOSUNEK NIEPODZIELNY

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
ilość jakość

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

czas miejsce zawieranie się bycie częścią doznawanie oddziaływanie

położenia, stanu

WYKŁAD II

ONTOLOGIA

Starożytność

Nowożytność

  • bezpośrednio od Arystotelesa (tomizm i neotomizm)

  • klasyfikacja, zhierarchizowane cele

  • filozofia to nauka (scjentyzm) formułująca najogólniejsze prawa o rzeczywistości i jej zmianach

  • rezygnacja z twierdzeń ostatecznych

- Filozofia nowożytna i Arystotelesa są antyredukcjonistyczne:

Redukcjonizm:

0x08 graphic
filozofia

psychologia

biologia

chemia

fizyka

Wcześniej filozofia odnosiła się do Boga

Arystoteles: Bóg nie stworzył świata, bo jako byt doskonały nie mógł odczuwać braku, dobro to istnienie całkowite, nie potrzebujące już niczego więcej

Platon: Demiurg stworzył świat, bo chciał się dobrem podzielić

0x08 graphic
chrześcijaństwo: Bóg jest dobry, bo dzieli się

0x08 graphic
wobec tego Bóg nie może myśleć źle, więc to, co się daje pomyśleć, musi istnieć - zasada płodności/dobroci bytu

EPISTEMOLOGIA

Starożytność

Nowożytność

  • poznanie to pojęcie

  • nauka to formułowanie sądów

STAROŻYTNOŚĆ

NOWOŻYTNOŚĆ

możliwość i rzeczywistość to nie to samo

opozycja ontologia vs. metafizyka

  1. FENOMENOLOGIA INGARDENA

0x08 graphic
W świadomości jest coś dane, ale trzeba się temu przyjrzeć

wgląd w istotę - ale jak?

„Spór o istnienie świata”

0x08 graphic

jako ludzie możemy być w nastawieniu naturalnym, ale jako teoretycy nie możemy nie zakładać istnienia naturalnego nastawienia, czyli danych schematów poznawczych (np. że świat istnieje);

zawieszenie nastawienia naturalnego to postulat dotyczący teorii, a nie postawy

Wyrasta z tradycji oświecenia, ceni sobie metodę - budowanie systemu metafizycznego korzystając z tego, co jest dane w świecie doświadczenia.

0x08 graphic

0x08 graphic
trzeba zrezygnować z nastawienia naturalnego, bo wiemy mniej niż nam się w tym nastawieniu wydaje odwołanie się do intuicji, wgląd w istotę

WYKŁAD III

Nie widzimy niczego bezpośrednio, tylko przez nasze poczucie sensu. W doświadczeniu nie są nam dane bezpośrednio przedmioty, ale:

ja empiryczne

Przeżycia są strumieniem (z filozofii Brentano) - każde przeżycie jest intencjonalne, nastawione na jakiś przedmiot.

Przeżycia poznawcze (spostrzeżenia, przypominanie- mają być wiarygodne)

„intuicja przeżywania” wg. Ingardena

Redukcja fenomenologiczna - do fenomenów, które są dane i do sensu fenomenologicznego, który jest współdany

0x08 graphic
Nie można się pomylić dokonując spostrzeżenia skierowanego immanentnie, bo jego przedmiotem jest sam podmiot.

0x08 graphic
0x08 graphic
czy spostrzegając przedmiot można zapomnieć o całej rzeczywistości?

mówi podmiot, mówi o sobie

0x08 graphic

w strukturze głębokiej zdanie zawsze jest czasownik illokucyjny

(wiem, że; zakładem, że; uważam, że)

SPOSTRZEŻENIA IMMANENTNE

- akt spostrzegania i przedmiot są tym samym, nie można się pomylić, ale są warunki:

- nie chodzi o unaocznienie zjawiska, ale takie doświadczenie by wiedza nie była nie-wiedzą

0x08 graphic
- poznawanie przedmiotu, który nie jest a staje się, więc jeśli już można to nazwać wiedzą, jest bardzo ogólna,

spostrzeżenie immanentne prowadzi do poznania idei

Przeżywajmy daną idee = skoncentrujmy się!

wariacja imaginacyjna (Husserl) lub operacja uzmienniająca (Ingarden)

0x08 graphic

zakres zmienności , uchwycenie związku między zmiennymi (np. człowiek nie może być tak wielki)

0x08 graphic
idea poznania - poznanie jest poznaniem jakiegoś przedmiotu, który musi być dany bezpośrednio, ale dokonujemy operacji uzmiennienia (wykluczanie lub łączenie zmiennych)

idea przedmiotu poznania może się wiązać z ideą istnienia świata

fenomenologia lingwistyczna (Austin) - filozofia w naturalnym nastawieniu (bada znaczenie słów)

Wg. Ingardena nie ma metafizycznego dowodu na to, że świat istnieje.

0x08 graphic

to doprowadza do powrotu do filozofii zdrowego rozsądku (nastawienia naturalnego)

Dygresje:

1.Rodzaje wiedzy (wg. B. Russela):

ale żeby wiedzieć coś przez opis, trzeba znać to bezpośrednio

2. Koncepcja zmysłu rzeczywistości - informuje, że świat istnieje na podobnej zasadzie, jak zmysł wzroku czy słuchu.

3. Hume - poprawne myślenie doprowadza do sceptycyzmu, czyli rozum zawodzi, ale instynkt mówi, że świat realny istnieje.

4. Wittgenstein - granice mojego języka są granicami mojego świata

  1. Ideacja - poznanie tego, co ogólne

  1. FILOZOFIA ZDROWEGO ROZSĄDKU

John E. Moore

Filozof powinien zachować zdrowy rozsądek, kryterium poprawności.

0x08 graphic
Zdrowy rozsądek to przekonania, które ludzie zawsze żywili i nie wymagają uzasadnienia (np. że istnieją rzeczy materialne). Zdrowy rozsądek nie wypowiada się na temat związku między ciałem a procesami świadomości, wie, że istnieje czas i przestrzeń, ale słabiej niż rzeczy materialne.

filozof musi żywić przekonanie o własnej wiedzy

Funkcje zdrowego rozsądku:

Kontra:

Moore: ludzie w naturalnym nastawieniu wiedzą, że świat materialny istnieje, chociaż nie wiadomo, skąd zdrowy rozsądek to wie

Krytyka Wittgensteina:

WYKŁAD IV

XVI - XVII w.: Nauka ma przede wszystkim pomóc w lepszym życiu.

Locke, Hume, Barkley - empiryzm brytyjski

Hume:

to, że zawsze wschodziło słońce, nie znaczy, że nadal tak będzie, a więc twierdzenia oparte na indukcji nie są prawomocne

0x08 graphic

pewna wiedza ogólna dot. faktów nie istnieje

FILOZOFIA DEMARKACJI (granica między zdaniami sensownymi i bezsensownymi)

Przejął to NEOPOZYTYWIZM (tzw. koło wiedeńskie, lata '20)

( Schlick, Carnap, Neurath, Popper, Reichenbach)

Hegel - wszystko ma zdania sensowne,

ale jest on wyrażony inaczej.

język doświadczenia, potem fizykalny, trzeba by wszystko do niego sprowadzić (utworzyć definicje równoważnościowe)

0x08 graphic

ale nie sposób podać ekwiwalent słowa, który zastąpiłby je we wszystkich kontekstach

(postulat równoważnościowy Carnapa - próba nieudana, nie da się z sensem przełożyć twierdzeń na język bazowy)

Zasada sensu empirycznego - te twierdzenia mają sens empiryczny, które wiążą się z twierdzeniami bezpośrednio sprawdzalnymi (zgodnie z samą sobą, ta zasada nie ma sensu)

KANT

dla neopozytywistów syntetyczne to a posteriori

a analityczne to a priori

WYKŁAD V

UNIWERSALIA

Problem ten wziął się z próby wyjaśnienia:

Chodzi o poszukiwanie cech wspólnych.

Sceptycy starożytni kwestionowali te fakty - własności rzeczy są pozorem, odbiorca rozumie dany komunikat inaczej niż nadawca, itp.

Denotacja - zbiór przedmiotów, o których dane słowo można poprawnie orzec

Konotacja - zbiór własności wspólnych przedmiotów stanowiących denotację danego słowa

zielony - nauki empiryczne

„zielony” - logika i językoznawstwo

  1. NOMINALIZM

są tym samym, bo wchodzą w zakres słowa „kropka” - regres w nieskończoność

Argumentacja Kripkensteina (Kripke + Wittgenstein) :

0x08 graphic

sceptycyzm semantyczny

KONCEPTUALIZM (nominalizm konceptualistyczny)

0x08 graphic
- znaczeniem słów są pojęcia w umyśle, być czymś to podpadać pod pojęcie regres w nieskończoność

  1. OPOZYCJA DO NOMINALIZMU

- posiada znaczenie, składające się z sensu (wewnątrzjęzykowe znaczenie zdania, nawet gdy nie zna się kontekstu) i odniesienia (trzeba znać coś więcej niż język)

0x08 graphic
- jednak na mocy warunku lokucji 2 strony powinny znać sens zdania, czyli wszystkie jego wyrazy pytanie „co to jest x” jest więc nieracjonalne i sprzeczne z tym warunkiem

  1. REALIZM

nawet miliony po przecinku, ale musi być różnica,

wiec niczego tak naprawdę nie znamy

Podsumowanie:

TEORIA ZNACZENIA RODZINOWEGO

T1 T2 T3 T4

0x08 graphic
ABCD BCDE DEFG FGHI cechy

Różnice między ogółem z konkretem:

WYKŁAD VII

TOŻSAMOŚĆ

  1. Zasada tożsamości Leibniza (tożsamość ścisła):

  1. przykład Maxa Black'a (z kulami w pustce)

0x08 graphic

to, że o 1 zaczęliśmy mówić wcześniej już ją odróżnia, więc 1 ≠ 2

  1. 0x08 graphic
    przykład z Wybickim dla Jana x ≠ x

  2. tożsamość w tym sensie może dotyczyć tylko absolutu i monady

Koncepcje cech:

  1. Zasada tożsamości temporalnej.

  2. Tożsamość względna:

  1. tożsamość materiałowa - ten sam materiał

  2. -II- lokacyjna - np. najpierw woda, potem mleko w szklance

  3. -II- historyczna - tożsamość części historii A z częścią historii B

  1. Tożsamość formalna (strukturalna)

  1. Tożsamość cech istotnych (Wiggins):

  1. Tożsamość czasoprzestrzenna:

PRZEDMIOTY KONKRETNE

      1. Wiązkowa teoria przedmiotów

Hegel, Bradley - przedmiot to wiązka uniwersaliów, doświadczenie wychodzi od ogółu od szczegółu

Berkeley: ale Bóg widzi i to on, a nie mój wzrok wiąże wiązki wrażeń

jest tylko zastępowanie

efekt nawyku i doświadczenia, wiemy, że o pewnych cechach orzekamy, a inne są orzekane

  1. „S o właściwościach A, B, C jest C” - nic nowego, C jest częścią pojęcia S

  2. „S - I I - jest D” - fałsz, bo S nie ma D

  1. Teoria nagich (ogołoconych) przedmiotów.

  1. Teoria Strausona.

na istotę bytu składa się forma i materia nieoznaczona

teoria wiązkowa

  1. Teoria cech istotnych:

0x08 graphic
czyli istotne są wszystkie cechy teoria wiązkowa

  1. Esencjalizm:

byt

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

niematerialny materialny

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

nieożywiony ożywiony

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic
niezmysłowy (rośliny) zmysłowy

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

nierozumny rozumny

(zwierzę) (człowiek)

  1. teoria ta mówi, że trzeba mieć pojęcie, żeby wiedzieć do czego ono się stosuje

  2. Putnam mówi, że pojęcie jest czymś prywatnym

  3. 0x08 graphic
    pojęcie nie wystarczy do znajomości znaczenia (eksperyment z ziemią bliźniaczą)

nie pojęcie decyduje o znaczeniu

0x08 graphic

kauzalna teoria znaczenia Putnama:

  1. wyodrębniamy własności i nadajemy nazwy

  2. sztywny desygnator - określamy tą samą nazwą wszystko, co jest identyczne

  3. dla znaczenia ważna jest tożsamość odniesienia (ustalana przez naukowców)

  4. istnieją w rzeczywistości pewne cechy i prawdy konieczne - zdania nauki to zdania konieczne a posteriori

od Locka odróżniamy istoty nominalne (to, o czym się mówi, fenomeny Kanta) od realnych (rzeczy same w sobie Kanta, nie da się do nich dotrzeć

Kripke i Putnam chcą poznać istoty realne za pomocą empirii

0x08 graphic
ale realizm wewnętrzny (Putnam) zakłada, że nie ma prawdy obiektywnej istoty obiektywne nie różnią się od nominalnych

ziemia bliźniacza - czy prawa przyrody są globalne?

  1. Postmodernizm:

WYKŁAD IX

ROZUMIENIE BOGA A ROZUMIENIE SIEBIE

DOWÓD ŚW. TOMASZA NA ISTNIENIE BOGA Z 1 PRZYCZYNY - istnieje świat, a że wszystko na swoją przyczynę, świat też ma swojego sprawcę

Zarzuty:

  1. Russel: nie obserwowano t0, ale jeśli tak było, to też musiało mieć przyczynę, nie wyjaśniamy, a odsuwamy wyjaśnienie dalej - regres w nieskończoność

  2. brak wyjaśnienia porządku tworzenia - skoro dla człowieka, czemu on za 5 12?

  3. błąd logiczny z kwantyfikatorami:

to, że jest x, który jest przyczyną każdego y

nie oznacza, że dla każdego x istnieje y, który jest przyczyną

  1. skoro w t0 doszło do zmiany w Bogu (został stwórcą świata), to musiała być ona na lepsze lub na gorsze (paradoks)

  1. 0x08 graphic
    przyczyna nie jest absolutnym predyktorem skutku, potrzebne są odpowiednie okoliczności, ale jakie wystarczą? - regres w nieskończoność

pojęcie związku przyczynowo - skutkowego staje się niezrozumiałe

0x08 graphic

te rozważania nie mają nic wspólnego z prawdziwym dowodem Arystotelesa i Tomasza

POWÓD: rewolucja kartezjańska

DOWÓD NA ISTNIENIE BOGA (WERSJA ŚW. TOMASZA):

czyli Bóg stworzył możliwość stworzenia, świat jest cały czas na nowo konstruowany

Deizm - jeśli świat został stworzony jako mechanizm doskonały, Bóg jest dalej niepotrzebny

Deizm i panteizm - to, co boskie jest utożsamiane z prawami natury

Ateizm (podział Pierre'a Klossowskiego):

Co znaczy czynić dobrze?

w є Ŝ f(C → S) - czynności i ich skutki

0x08 graphic

Hegel i Kant chcieli ją połączyć na nowo

WYKŁAD X

Heglizm - człowiek znów jest częścią systemu.

PERCEPCJA

0x08 graphic
0x08 graphic
REPREZENTACJONIZM VS. PREZENTACJONIZM

proces percepcji to relacja 3-argumentowa schemat 2-elementowy

REPREZENTACJONIZM

0x08 graphic

0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic

0x08 graphic

0x08 graphic
R- rzeczywistość

W - reprezentant

U - ujmowanie

S1 - bezpośrednie ujmowanie

S2 - relacja kauzalna

S3 - podobieństwo

inne terminy znaczą to samo

akt = realizacja danej

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

= =

0x08 graphic

0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

ale wtedy jest nieprzechodnia, więc nie odnosi się do świata zmysłowego i nie da się jej kategoryzować

0x08 graphic
- plamy są w innych czasach ale wtedy świat doznań jest niestały

0x08 graphic

Mam dane idee rzeczywistości subiektywnej i obiektywnej

0x08 graphic
0x08 graphic

zmysły - odpowiadają im kombinacje ruchu, kształtu, rozciągłości

własności pierwotnych

ale elementy zdania są też elementami rzeczywistości

ARGUMENTY ZWOLENNIKÓW REPREZENTACJONIZMU:

WADY:

0x08 graphic
Takie myślenie o percepcji pochodzi od kartezjańskiego rozdziału substancji myślącej i rozciągłej

XX wiek - od Wittgensteina - wszystko, o czym wiemy to substancje rozciągłe, o substancji myślącej nie mogę nic powiedzieć, zdania w 1 osobie nie mają sensu poznawczego

0x08 graphic
+ niemożliwy jest język prywatny, bo wtedy nie można by się było pomylić

„czuję ból' to dodatkowe kryterium dla kogoś, kto ocenia, czy rzeczywiście mnie boli

Dygresja: monizm neutralny (teoria Macka i Awenariusa) zakładał istnienie introjekcji - myślimy, że każdy ma taką samą wizję świata, jak my

PREZENTACJONIZM

0x08 graphic
ARGUMENTY ZA PREZENTACJONIZMEM:

pojawia się za to problem natury przedmiotów teoretycznych

(ale to już nie dotyczy percepcji)

Barkley i Leibniz - interwencja boska w percepcji (całokształt spostrzeżeń ludzi + Bóg) - trzecia droga

S2

S1

R

U

W

S3

strefa subiektywna

1

3

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Filozofia Notatki z wykładów Zdrenka
Filozofia - notatki z wykładów, SEMESTR I, Filozofia
testy na filozofię, Notatki z wykładów, Filozofia polityczna - test
filozofiakultury, Okopień wykład i ćwiczenia, Okopień, wybiórcze notatki z wykładów
Filozofia Notatki z wykładów Zdrenka
Wstęp do filozofii notatki z wykładów
Bolesta Rafał Filozofia notatki z wykładów u dr Grzegorza Szulczewskiego SGH
Prawo cywilne notatki z wykładów prof Ziemianin
prof łaszczyca przwo administracyjne notatki z wykładów5
Teoria kultury - Socjologiczna teoria kultury, Kulturoznawstwo, Teoria kultury - notatki z wykładów
Marketing społeczny notatki z wykładów, notatki - pedagogika, edukacja
Wykład 4 ewolucja, EWOLUCJA, notatki wykład
szacka notatki z wykładów, socjologia
Podstawy marketingu notatki z wykładów
etyka w rachunkowości notatki z wykładu 1
Notatki wykład 1
Marketing w turystyce notatki z wykładów

więcej podobnych podstron