X8 //. Odwrót od Hegla
zaimków wskazujących, takich jak polskie słowo „to”, nie polega na nazywaniu jakichkolwiek przedmiotów, lecz jedynie na kierowaniu uwragi słuchającego na przedmiot, który chce zidentyfikować mówiący, a wydaje się, iż tak jest w istocie, właściwą odpowiedzią byłoby zapewne powiedzenie, że wygłaszając tego rodzaju sąd w ogóle nie mówimy o danych zmysłowych. Nie pozostaje to w sprzeczności z moim poglądem, że można skonstruować system fizykalny na podstawie tego, co wolałbym od lej pory nazywać ąualiami zmysłowymi. Nawet jeśli mój pogląd w tej kwestii jest słuszny, nie wynika z tego wcale, że zdania ow;ego systemu fizykalnego są przekładalne na zdania sensoryczne, podobnie jak zdania fizyki teoretycznej nie mogą zostać przełożone na zdania o przedmiotach fizycznych, które przemawiają na rzecz owej teorii. Nie wynika z tego również, że odnoszę się do jakiegoś ąuale zmysłowego, jeżeli to, co mówię, sytuuje się na poziomie fizycznym, nawet jeśli przedmiot fizyczny, o którym mówię. jest w ostatecznym rachunku identyfikowany za pomocą zaimka wskazującego. Można, rzecz jasna, oznaczyć pewną qtuńe zmysłową i postawić pytanie, w' jakim stosunku pozostaje ona do przedmiotu fizycznego, któremu odpowiada. Następnie, jeśli potrafimy pokazać w ogólności, wr jaki sposób wy standaryzowane percepty, jak zwykłem to określać, przekształcane są w przedmioty fizyczne, poprawną odpowiedzią może być po prostu powiedzenie, że to właśnie z jednej z grup ąualiów zmysłowych może być wyabstrahowywuny odpowiedni wystandaryzowany perccpt.
Jeśli jest to odpowiedź, słuszna, tłumaczy ona niechęć Moore’a do rezygnacji z teorii, iż dane zmysłowe są niekiedy identyczne z fragmentami powierzchni przedmiotów fizycznych. Teorii tej nie można jednak zaakceptować w tej postaci. Jeśli, zgodnie z moim stanowiskiem. przedmiot fizyczny jest pewnego rodzaju idealizacją, żadna ąuale zmysłowa, ani żadna grupa qualiów zmysłowych nie może być tożsama z którąkolwiek jego częścią. Niemniej, to. iż przedmiot fizyczny jest idealizacją qua!iów zmysłowych, i to, że przyjmujemy, iż własności postrzeżeniowe przedmiotu wywodzą się na ogół bezpośrednio z owych quaiiów zmysłowych, przemawia na rzecz tej teorii. Nie jest to analiza tego typu. jakiej poszukiw-ał Moore. lecz tylko tyle można przypuszczalnie osiągnąć wwchod/ąc z jego punktu wryjścia.
Co pozostaje zatem z Moore'owskiej obrony zdrowego rozsądku? Niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Moore nie ma nic do powiedzenia o relacji, w jakiej pozostaje świat fizyczny, taki. jakim go postrzegamy, do świata fizycznego, opisywanego przez, fizyków. Mieliśmy już okazję przekonać się. że jest to problem niebłahy. Musimy rozstrzygnąć, w jaki sposób, jeśli w ogóle, te dwa na pozór niewspółmierne ujęcia mogą zostać ze sobą uzgodnione. Można by sądzić, że występując w obronie zdrowego rozsądku Moore opowiadał się za poglądem, że przedmioty fizyczne istnieją mniej więcej w takiej postaci, w jakiej je postrzegamy, ale Moore nie zajmuje takiego stanowiska. Przede wszystkim nie jest całkiem oczywiste, iż jest to pogląd zdrowego rozsądku, który w pewnej mierze staje się bardziej wyrafinowany przyswajając sobie, w sposób adekw-atny bądź. błędny, twierdzenia nauki; są to w każdym razie zagadnienia, które Moore pozostawia do rozstrzygnięcia analizie. To samo dotyczy statusu aktów' świadomości. Jeśli musimy jednak oczekiwać na wyniki analizy, która przyjmuje postać teoretycznej refleksji, aby ustalić, jakie są w rzeczywistości składniki zdroworozsądkowego poglądu na świat, nasza pewność co do ich istnienia nie jest ugruntowana wf takim stopniu. jak mogliśmy początkowo przypuszczać.
Moore*owi zawdzięczamy jednak przypomnienie, że kryteria rządzące prawdziwością naszych powszednich sądów postrzeżeniowych są bardzo często spełnione, oraz, przy zagwarantowaniu tego samego stopnia autonomii innym dziedzinom, przydzielenie filozofii roli, która, jak się okazuje, polega głównie na interpretacji. W sposób mniej oczywisty niż Russell, lecz z równie doniosłymi konsekwencjami, Moore przyznaje prymat teorii poznania.