A wróbelek? Mówiąc szczerze tremę ma, aż litość bierze. Bo wiedział przed miesiącem, że głosiki te gwiżdżące, te drozdowe albo kosie, on ma, z przeproszeniem, w nosie.
— Gdy studiować, to już czysty skowronkowy trel srebrzysty) Dla zdolnego bowiem ptaszka obcy język — to igraszka!
Tak się chwalił Elemelek. Czy pracował? No, niewiele... Słuchali raz o wschodzie słonka, jak się srebrzy śpiew skowronka i od razu] zmienił zamiar.
— To okropnie trudna gama! Ćwiczyć trzeba w pocie czoła. Czyżl nie lepiej jest dzięcioła naśladować, który w lesie kuje, aż się echo niesie? Stuknę dziobem w pień gruszkowy — i egzamin mam już j z głowy!
Postanowił więc, że woli dźwięków uczyć się dzięciolich. Sowy wcale się nie pytał, zdecydował sam — i kwita. Ale dziś, przed egzaminem, niewyraźną coś ma minę: może mu zarzuci sowa, że języków nie studiował?...
— No, wróbelku — sowa powie — twoja kolej! Teraz dowiedź, jakie twej nauki skutki. Zanuć srebrne dwie, trzy nutki skowronkowe.
Elemelek poczuł ciarki w całym ciele. Dziób otworzył. Niesłychanie zdziwił wszystkich, bo gęganie się rozległo tak udane, jak przez gąskę zagęgane.
Elemelek na swym sęku stoi sztywno, pełen lęku, nastroszony i zdziwiony. Dziobek trzyma rozdziawiony i rozdziawia coraz szerzej, bo wprost uszom nie chce wierzyć: mógłby niemal sam przysięgać, że on, wróbel, gęgęgęga...
26