wiało i fascynowało. Jakby wróciła do swoich szkolnych
lat, do młodości... Jednym słowem podniecenie jej rosło i
była tym zdumiona. Ileż to -wrażeń może dać taki chło-
A tymczasem Marek powtarzał to, czego nauczyła go poprzedniego wieczoru. Pieścił piersi i lekko gładził jej łono. Jego ciało było daleko. Przysunęła się do niego bliżej, objęła, nogą pieściła jego lędźwie. Zaczęli się całować, coraz bardziej przylegając do siebie. Mareczek był delikatny, jakby bal się zrobić coś, co uraziłoby ciotkę. Cierpliwie uczyła jego palce, co robić powinny tam, niżej. Trwało to dość długo. Ale sama nauka podniecała ją skutecznie.
No i wreszcie Mirka usiadła na chłopcu, wyciągniętym jak struna. Powoli wbijała go sobie między uda. Ułożyła jego ręce na swoich piersiach i rytmicznie pieściła chłopaka. Wielce ją zdziwiło, że to ona pierwsza przeżyła szczyt uniesień. Bardzo intensywny. Ten chłopak dał jej rozkosz!... Wzięła go teraz na siebie. Kolana mu drżały, ręce ledwo mogły utrzymać go w tejże pozycji. Był w ekstazie. Pierwszy raz w życiu przeżywał swą młodzieńczą rozkosz. Z czułością wiodła go do jej szczytów...
— Marku — spytała potem — czy nie próbowaliście seksu z Anią? Tyle razy byliście sami całą noc, gdy twoi
rodzice przyjeżdżali do nas w soboty...
— Nie, ciociu. Raz, nie tak dawno, próbowałem ją pocałować, ale wyrwała się. A na noc, to zamykała drzwi na klucz. Nigdy się u nas nie kąpała...
— To dziwne, ma przecież pannica już szesnaście
lat?
— Ona chyba nie lubi chłopaków — powiedział Marek. — Dala się kiedyś namówić na oglądanie pornosów. Ale podobały się jej tylko te. w których pieszczą się dwie kobiety. Zresztą przychodziła tu Joasia i nawet nocowała. Ale zamykały się w pokoju i tak mijały noce. Na mnie nie rzuciły nawet okiem.
Mocno wyczerpały Mirkę te dwa tygodnie W nocy
wści* -a Fredefc. a po południu, tylko wróciła .
._jego synek. Doszła do wniosku, że jednak dużo
V • innie; było jej z młodym chłopcem który wciąż
h" ł nienasycone, zafascynowany, szczerze ją iroicłbiaŁ
i -Mościli się zapamiętale! Mirka, ta czterdziestoletnia kobieta, nabrała pewności, że prawdziwą radość i rozkosz będą od teraz mogli jej dać tylko młodzi chłopcy !)
Martwiła się Anią. Lepiej byłoby, gdyby ją ktoś pozbawił cnoty, niżby miała zostać lesbijką. To byłoby okropne, myślała. Ze swoich trosk zwierzyła się Fredowi Podzielił jej obawy i przyznał rację;
_ Tak, powinna stracić cnotę.'
_ Ba, ale ona unika chłopców. Dobry byłby twój Mo
rek, ale ona nawet na niego nie spojrzy.
— Może poderwał ją ktoś na zimowisku?
— Wątpię. Ale strach mnie ogarnia, gdyby tej cnoty pozbawiał ją jakiś niedoświadczony młokos. Mógłby ją zrazić do normalnego seksu raz na zawsze. I wtedy szukałaby tylko i wyłącznie kontaktów z dziewczynami i kobietami.
— No, to co proponujesz?
— Fred, ja do ciebie mam zaufanie.' Ty jesteś tata subtelny i delikatny. To ty potrafiłbyś zrobić to najlepiej!
— Oszalałaś! Ja mam zdeflorawać twoją córkę? Ona jest niepełnoletnia, to kryminał!
— Co ty pleciesz?! Przecież jej nie zgwałcisz, lecz tylko uwiedziesz. A ponadto, jeśli stanie się to za przyzwoleniem rodziców, to nie jest to żadne przestępstwo. No nie?
— Marcin nic nie wie!
— To zaraz po przy je idzie powiemy mu. Zresztą F.wuni ter. Zamieszkamy teraz w innym układzie. Ty przeniesiesz się do mnie i do Ant. A do twojej żony i Marka sproicadzi się Marcin.