166 VI, Zasady pneprowadzania dowodu
pełnianie jej tym, co nazywał metodą historyczną; ale przyczyna leżała w jego osobliwej koncepcji praw socjologicznych. Zdaniem Comte’a powinny one z reguły wyrażać nie określone związki przyczynowe, lecz ogólny kierunek ewolucji ludzkiej; nie można ich było tedy wykryć za pomocą porównań, gdyż porównywanie różnych form, jakie zjawisko społeczne przybiera u różnych ludów, wymaga wyłączania ich z szeregów chronologicznych, do których należą. Jeżeli na samym początku pokawałkuje się w ten sposób rozwój ludzkości, uniemożliwi się sobie znalezienie jego dalszego ciągu. Aby go znaleźć, trzeba posługiwać się nie analizami, lecz roz -ległymi syntezami. Chodzi przecież o intuicyjne połączenie ze sobą rozmaitych zjawisk w jeden schemat następujących po sobie stanów ludzkości, który ukazywałby „[...] stały wzrost każdej dyspozycji fizycznej, umysłowej, moralnej lub politycznej”1. Taka jest racja bytu metody zwanej przez Comte’a historyczną. Jeśli odrzuca się zasadniczą koncepcję jego socjologii, metoda ta staje się całkowicie bezprzedmiotowa.
Prawdą jest, że Mili głosił nieprzydatność w socjologii eksperymentu, i to nawet pośredniego. Aby jednak odebrać jego argumentacji wiele z siły przekonywania, wystarczy przypomnieć, że stosował on ją również do zjawisk biologicznych, a nawet do bardziej złożonych zjawisk fizyczno--chemicznych2. Otóż nie potrzeba już dzisiaj dowodzić, że chemia i biologia mogą być jedynie naukami eksperymentalnymi. Nie ma zatem powodu, by uważać, że krytyka socjologii przez Milla była lepiej uzasadniona, gdyż zjawiska społeczne różnią się od tamtych tylko swą większą złożonością. Ta różnica może sprawiać, iż zastosowanie rozumowania eksperymentalnego w socjologii nastręcza jeszcze więcej trudności niż w innych naukach, ale nie wiadomo, czemu miałoby ono być całkiem niemożliwe.
Cała ta teoria Milla opiera się zresztą na pewnym postulacie, który wiąże się bez wątpienia z podstawowymi zasadami jego logiki, ale jest sprzeczny z wszystkimi wynikami nauki. Stwierdza on bowiem, że ten sam następnik nie zawsze wynika z tego samego poprzednika, lecz może być wywołany taką lub inną przyczyną. Ta koncepcja związku przyczynowego, pozbawiająca go wszelkiego zdeterminowania, czyni go prawie niedostępnym dla analizy naukowej, gdyż tak komplikuje układ przyczyn i skutków, że umysł zatraca się bezpowrotnie. Jeżeli jeden skutek może wynikać z różnych przyczyn, to wykrycie, co determinuje go w danym zespole okoliczności, wymaga przeprowadzenia doświadczenia w nieosiągalnych praktycznie (zwłaszcza w socjologii) warunkach całkowitej izolacji.
Jednakże ten rzekomy aksjomat wielości przyczyn jest zaprzeczeniem zasady przyczynowości. Jeżeli wierzyć, wraz z Millem, że przyczyna i skutek są względem siebie absolutnie heterogeniczne, że nie ma między nimi żadnego związku logicznego, to nie będzie sprzecznością uznanie, że skutek może następować bądź po jednej przyczynie, bądź po drugiej. Jeżeli związek łączący C z A jest czysto chronologiczny, to nie wyklucza on innego związku tego samego rodzaju, który łączyłby np. CzB. Jeżeli natomiast, przeciwnie, więź przy-
Augustę Comte, Metoda pozytywna w szesnastu wykładach, J. Emile Rigolage (skróć.), tłum. Wanda Wojciechowska, Warszawa 1961, s. 201.
Zob. John Stuart Mili, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej, tłum. Czesław Znamierowski, 1.1, Warszawa 1962, ks. 3, rozdz. 7, § 3.