przyczynę, a jest nią kozioł ofiarny. A więc nic może zdarzyć się prześladowcom nic, co nic byłoby im bezpośrednio dane, a jeśli zdarza się im ze sobą pogodzić, to korzysta na tym kozioł ofiarny. Jest bowiem odpowiedzialny za wszystko — w tym również za uzdrowienie, gdyż ponosi winę za chorobę. Nie ma & tym żadnego paradoksu, chyba że z punktu widzenia dualistycznego, który za daleko odszedł od ofiarniczego doświadczenia, aby jeszcze odczuwać ową jedność, i który nade wszystko stara się rozróżnić „dobro" i „zło".
Kozły ofiarne nie leczą oczywiście ani prawdziwych epidemii, ani suszy, ani powodzi. Lecz istotnym wymiarem wszelkich kryzysów jest, jak już mówiłem, sposób, w jaki oddziaływają one na stosunki międzyludzkie. Wyzwala się proces „złej wzajemności", która żywi się sama sobą, choć do przetrwania potrzebuje przyczyn zewnętrznych. Dopóki istnieją owe zewnętrzne przyczyny, na przykład epidemie, polowania na kozły ofiarne nie dadzą rezultatu. Natomiast jeśli przyczyny te przestają odgrywać swoją rolę, pierwszy nadarzający się kozioł ofiarny położy kres kryzysowi, likwidując wywołane przezeń międzyludzkie niepokoje, a to dzięki przerzuceniu wszelkich złych uczynków na ofiarę. Kozioł ofiarny oddziaływa wprawdzie tylko na stosunki międzyludzkie, zepsute na skutek kryzysu, lecz wywołuje wrażenie, iż działa także na przyczyny zewnętrzne, zarazy, susze oraz inne obiektywne nieszczęścia.
Począwszy od pewnego progu wiary efekt kozła ofiarnego całkowicie odwraca układ pomiędzy prześladowcami a ich ofiarą i właśnie to odwrócenie produkuje sacrum, „przod-ków-założycieli" oraz bóstwa. Czyni z ofiary, w gruncie rzeczy biernej, jedyną przyczynę działającą i wszechmocną w stosunku do grupy, która uważa się za całkowicie poddaną owemu działaniu. Skoro ludzkie grupy mogą zapadać na społeczne schorzenia z racji, które wiążą się z przyczynami obiektywnymi bądź które powstają samoistnie, skoro stosunki wewnątrz grupy mogą się psuć, a następnie poprawiać za sprawą ofiar jednomyślnie wyklętych, to jest rzeczą oczywistą, że owe grupy będą sobie przypominać swe społeczne choroby ze złudną wiarą we wszechmoc kozłów ofiarnych. Na jednomyślne wyklęcie tego. kto sprowadził chorobę, musiało się w konsekwencji nałożyć jednomyślne uwielbienie uzdrowiciela.
W mitach trzeba rozpoznać systemy prześladowczych przedstawień analogiczne z naszymi, jednak skomplikowane przez skuteczność procesu prześladowczego. 1 właśnie owej skuteczności nie chcemy rozpoznać, bowiem stanowi dla nas skandal podwójny, zarówno na płaszczyźnie moralnej jak i na płaszczyźnie intelektualnej. Umiemy rozpoznać pierwsze przekształcenie, przekształcenie ofiary w indywiduum wywołujące zło, i to wydaje się nam normalne; zaś nie umiemy rozpoznać drugiego przekształcenia, dobroczynnego, które nakłada się na pierwsze nie anulując go — przynajmniej w pierwszym okresie.
Ludzie zorganizowani w grupy są przedmiotem nagłych zmian w ich wzajemnych stosunkach — tak na dobre jak i na złe. Skoro pełny cykl owych zmian przypisują kolektywnej ofierze, która ułatwia powrót do stanu normalnego, czerpią niewątpliwie z tego podwójnego transferu wiarę w moc transcendentną, równocześnie dwojaką i jedyną, która im przynosi alternatywnie upadek i zbawienie, karę i nagrodę. Owa moc przejawia się za pośrednictwem przemocy, której jest ofiarą, ale w jeszcze większym stopniu tajemnym inspiratorem.
Skoro ofiara może zsyłać z zaświatów dobra na tych, którzy ją zabili, znaczy, iż jest wskrzeszona albo nie umarła naprawdę. Prz.yczynowość kozła ofiarnego jawi się z taką siłą, że nawet śmierć nie może jej powstrzymać. Żeby nie zrezygnować z ofiary jako z przyczyny, mechanizm kozła ofiarnego wskrzesza ją, jeśli trzeba, unieśmiertelnia — co najmniej na jakiś czas — wymyśla to, co zwiemy transcendentnym i nadprzyrodzonym.