Usłałem sobie rozwahane łoże,
Co mi piastunki daje kołysanie;
Bo spać nie mogłem na ziemi — a teraz Często mię zorza śpiącego zastanie,
I nie obudzi skra wy m światłem — nieraz Działo mi dając ranne powitanie,
Zbudzić nie może — często sen przedłużę,
Aby w tym życiu żyć jak najmniej — nie snem.
Taka jest Lambra wersja życia snem, przeświadczenia o oniryczności prawdziwej egzystencji.
Morze staje się więc kolebką niezwykłych snów, i tylko morze. Narkotyczne kołysanie morza i jego nieskończona izolacja pobudza wizje, które pod piórem Słowackiego rozrastają się do wspaniałych fantasmagorii. Przypomina się romantyzm angielski, uchodzący wszak za tradycyjnie morski. Lambro wizje wyłaniające się z samego rytmu morza podsyca jeszcze zażywaniem opium:
Bo Lambro co dnia bladszy o północy, Szaleje trucizn namiętnym piciem;
I życie mieni na sen gorączkowy,
Sen tak jasnymi grający barwami,
Że chwile życia zdają mu się snami,
A sen szalony wydaje się życiem.
Sen splata się tu z szaleństwem, jak w Wyznaniach I palacza opium de Quinceya, jak w Sztucznych rajach I Baudelaire’a, gdzie czytamy o winie i haszyszu porów- I nywanych „jako środki pomnażania indywidualności". I Jedna z tych wizji (pieśń II, VII) godna byłaby zna-1 leić się w każdej antologii najpiękniejszych snów romantycznych. Wśród morskich epizodów onirycznych Lambra uderza obraz okrętu — „skrzydlatego widma" I z Pieśni U, którym sterują anioł zarazy i anioł zemsty.
Widmowy okręt — „posępny, okryty mgłami", jest figurą duszy korsarza. Marzy on o swoim statku wśród gorączki wizyjnej. „Jak płyną wirem obrazy", sam tak określa stan pobudzenia fantazji, w jakim się znajduje. Obrazy wynurzają się z morza i w nim zanikają.
Morze jest zatem oniryczne w dwojakim sensie: rodzi sny i jednocześnie je spełnia. Bo nie tylko z jego rytmu wynikają wizje Lambra, ale i wszystko, co jest realnością na morzu, staje się Jednocześnie wizyjne — jak w tym niezrównanym pejzażu (Pieśń I, X—XI), zaczynającym się od słów:
Słysząc szum żagli — słyszysz jakby we śnie
Gwarzące różnym językiem narody...
Najbardziej chyba uderzającą cechą morskich wizji Lambra jest ich zwierciadlaność; zwierciadło morza, zwierciadła w kajucie korsarza, księżyc zwierciadlący się w morskiej fali i rysujący na niej „ścieżki obłędne” to lustrzany tunel szaleństwa wyobraźni odbitej, w którym skrył się bohater poematu. Słowo „skrył się” jest tu jak najbardziej na miejscu, jeśli weźmie się pod uwagę opis kabiny korsarza na początku pieśni drugiej Lambra. Sugestywność absolutnego zamknięcia wśród pozorujących ruch zwierciadeł każe przypominać sobie obraz zamknięcia Kordiana w. „kuli kryształowej”, zwierciadlane odbicia przyszłości w teraźniejszości w Godzinie myśli („On przed sobą przyszłości postawił zwierciadło, I rzucał w nie obecne chwile — i z odbicia Wnosił, jaki blask przyszłe wspomnienia nadadzą Obecnym chwilom życia”), ale także fantastykę egzystencjalną Poego z Opowieści Artura Gordona Pyma, gdzie bohater długo przebywa w absolutnym zamknięciu — ciemnym labiryncie bez wyjścia.
Uwięzienie w egzystencji Lambro chce przełamać gestem samobójczym. Chce i wie, że nie ma ratunku.