*
*
Tam, gdzie y — zapro*
('.yslkim, co i odpychał.i mścił dom iło to, Że Się
on opowie I.
po pokoju, hylając się
zic śniada-
t. Nic tylko są twoimi
esz, (o Iwo
niej i rzekł
Wysoko, bardzo wysoko w górach wznosił się wulkan, górował nad całą okolicą. Był najwyższy i najpotężniejszy. / pogardi) spogkjdał na małe pagórki, doliny czy prze pły w: ij ; jce rzec z k i.
— .Jestem najsilniejszy, największy, nikt się ze mmj nie zmierzy, nikt mnie nic zwycięży! grzmiał głośno.
Straszył wszystkich dookoła. Złoszcząc się i grożąc, potrząsał gniewnie ziemi;) i innymi górami. Stale chmurzył się. Nad jego wierzchołkiem unosił się czarny dym. Wyrzucał z wnętrza ziemi groźne, trujące opary, gorącą lawę, która parzyła i zamieniała wszystko w pył. CIóry chętnie zmieniłyby sąsiedztwo, nie lubiły wulkanu. Ale cóż mogły zrobić? Nie mając nóg, nic mogły się oddalić, jedyne, co im pozostało, to udawanie, że nie słysz*) tych krzyków, grzmo tów, trzęsienia. Odwracały się z niechęcią w drugą stronę. Wulkan jednak nie zwracał uwagi na zachowanie sąsiadów i dalej hałasował, groził, niszczył wszystko dookoła.
Pewnego dnia, a był to zwyczajny dzień, taki podoimy do innych, znowu zaczął straszliwie grzmieć i wyrzucać lawę na niewinnych sąsiadów. Później z wielką siłą wydobywał ze swego wnętrza kamienie i wyrzucał je na zewnątrz. Boleśnie ranił inne góry i rosnące na nich rośliny. Wyrzucając kamienie, niemiłosiernie uderzał