4
4
Tam, gdzie y — znpro-
z.ystkim, co i odpychał.i mścił dom. Jo to, że się
on opowia I.
po pokoju, jhyłając sio
zic śniada-
t. Nic tylko i sij twoimi
esz, (o two
niej i rzekł
Wysoko, bardzo wysoko w górach wznosił się wulkan, górował nad całą okol i cip Był najwyższy i najpotężniejszy. Z pogardą spoglądał na małe pagórki, doliny czy przepływające rzeczki.
.Jestem najsilniejszy, największy, nikt się ze mną nie zmierzy, nikt mnie nie zwycięży! grzmiał głośno.
Straszył wszystkich dookoła. Złoszcząc się i grożąc, potrząsał gniewnie ziemi!) i innymi górami. Stale chmurzył się. Nad jego wierzchołkiem unosił się czarny dym. Wyrzucał z wnętrza ziemi groźne, trujące opary, golącą lawę, która parzyła i zamieniała wszystko w pył. Clóry chętnie zmieniłyby s:jsiedztwo, nie lubiły wulkanu. Ale cóż mogły zrobić? Nie mając nóg. nie mogły się oddalić, jedyne, co im pozostało, to udawanie, że nic słysz;) tych krzyków, grzmo tów, trzęsienia. Odwracały się z niechęci;) w drugą stronę. Wulkan jednak nie zwracał uwagi na zachowanie sąsiadów i dalej hałasował, groził, niszczył wszystko dookoła.
Pewnego dnia, n był to zwyczajny dzień, taki podoimy do innych, znowu zaczął straszliwie grzmieć i wyrzucać lawę na niewinnych sąsiadów. Później z wielką siłą wydobywał ze swego wnętrza kamienic i wyrzucał je na zewnątrz. Boleśnie* ranił inne góry i rosnące na nich rośliny. Wyrzucając kamienie, niemiłosiernie uderzał