■M f-'wHib:...i i pali- muny i mOu ttHńi w ptyckojn.tla^
dzic, określa! granice ujmowania subiektywności przez naszą dyscyplinę: to mianowicie, co podmiot może poznać ze swego nieświadomego uczestnictwa w dynamice złożonych struktur małżeństwa, potwierdzając we własnej cgzysccn-cji skutki symboliczne dążenia do kazirodztwa ujawniającego się od chwili zaistnienia wspólnoty uniwersalnej.
Prawem pierwotnym jest zatem prawo, które, regulując małżeństwo, nakłada królestwo kultury na królestwo natury poddane prawu spółkowania. Zakaz kazirodztwa stanowi tu jedynie oś subiektywną, obnażoną przez nowożytną dążność aby zredukować do matki i siostry zestaw obiektów zakazanych dla podmiotu, co jeszcze nie znaczy, by poza tym panowała pełna swoboda.
Prawo to można z uzasadnieniem traktować jako identyczne z porządkiem mowy. Żadna władza bowiem nic jest w stanie bez nazw określających pokrewieństwo wprowadzić porządku pierwszeństw i tabu, wiążących i splatających poprzez pokolenia nić rodowodów. A pomieszanie pokoleń w Biblii i we wszystkich tradycyjnych prawach jest przeklęte jako abominacja słowa i rozpacz grzesznika.
Wiemy w istocie, jakie spustoszenia dochodzące do rozpadu osobowości podmiotu może wywołać sfałszowana filiacja, kiedy otoczenie zmusza do podtrzymywania kłamstwa. Mogą być nic mniejsze, kiedy mężczyzna żeni się z mat-k.| kobiety, z którą ma już syna; ten ostatni będzie bratem urodzonego w tym związku dziecka, będącego też jego wujem, bo bratem matki. A jeśli w dodatku — a przypadek nie został zmyślony — zostanie adoptowanym synem współczującej córki swego ojca z jego poprzedniego małżeństwa, to wtedy okaże się jeszcze przyrodnim bratem swojej nowej matki; możemy sobie wyobrazić, w jakim zamęcie uczuć będzie witał narodziny nowego dziecka, które w tej powtórzonej sytuacji będzie zarazem bratem i siostrzeńcem.
Również zwykłe przesunięcie w pokoleniach, powstające kiedy w drugim małżeństwie ojca rodzi się późne dziecko, zaś młoda matka jest rówieśnicą jego Starszego brata, może wywoływać podobne destrukcyjne skutki; wiemy, że taki był przypadek samego Freuda.
Owa funkcja identyfikacji symbolicznej, która sprawia, że człowiek pierwotny uważa się za reinkarnację przodka o tym samym imieniu, i nawet u człowieka współczesnego określa cykliczną powtarzalność charakterów, wywołuje u podmiotów podlegającym tym sprzecznościom relacji ojcowskiej rozpad struktury edypowej, w którym trzeba upatrywać stałe źródło patogennych skutków związanych z identyfikacją. Nawet faktycznie reprezentowana przez jedną osobę, funkcja ojcowska skupia w sobie relacje wyobrażeniowe i realne, zawsze mniej lub bardziej nieadekwatne w stosunku do relacji sym-