8
odmienne uczucia, niż za jego czasów, natomiast zawarty w niej tragizm może być dostępny każdej epoce.
Od przeżyć, których widz doznaje w obliczu tragicznego konfliktu, należy jednak oczywiście odróżnić akty duchowe, przy pomocy których poznajemy to, co tragiczne, — owo wewnętrzne skierowanie spojrzenia i odczucia, na którego linii nam się objawia tragiczność; akty te są przedmiotem teorii przeżycia tragiczności. Nie ma ona nic wspólnego i opisami jego psychicznych skutków. Sprawa ta bliższa jest zagadnieniu istoty tragiczności i istotnych warunków zjawiania się jej i nie da się od niego oddzielić.
Jakżeż więc wobec tego należy postąpić ? Czy mamy sobie zebrać rozmaite przykłady tego, co tragiczne, tzn. wszelkie zdarzenia i wypadki, o których ludzie powiadają, że robią wrażenie czegoś tragicznego, i potem indukcyjnie zapytywać, co też one mają „wspólnego" ? Byłby to pewien rodzaj metody indukcyjnej, na której poparcie możnaby także użyć eksperymentu. Tymczasem nie posunęłoby nas to nawet tak daleko, jak obserwowanie naszej jaźni wówczas, gdy na nas działa coś tragicznego. Jakim prawem bowiem mielibyśmy ufać sądom ludzi, że jest tragiczne to, co oni tak nazywają | Dość głosów na pewno nie gjgfrywa tu roli. I jak mamy rozstrzygnąć, które oświadczenie jest ważne, a które nie, jeżeli nie wiemy, co Mw|t tragiczność ? A przyjąwszy nawet, żeby nas kto o 'tym pouczył, że mielibyśmy przed sobą jakieś pstre zbiorowisko różnych rzeczy, które ludzie słusznie nazywają czymś „tragicznym", — to zachodzi pytanie, coby było wówczas „wspólnego" w tym zbiorowisku, co uzasadniałoby ten sąd ? Z pewnością to tylko, że wszystko to nazwano czymś tragicznym.
Wszelka indukcja zakłada przecież, że już wiemy i czujemy, co jest tragiczne, tzn. nie to, które rzeczy i zdarzenia są tragiczne, lecz czym jest sama tragiczność, czym jest jej „istota".
Ohcemy postąpić inaczej. Te lub inne przykłady (a także sądy innych ludzi) nie mają nam dostarczyć podłoża dla indukcyjnego postępowania, prowadzącego do uzyskania na drodze abstrakcji pojęcia tragiczności, lecz mają służyć jedynie jako pewien środek przygotowawczy, za pomocą którego chcemy dojrzeć, co też właściwie leży w kierunku, wskazanym przez sens i znaczenie słowa „tragiczny", — jakie zjawisko (fenomen) wypełnia to znaczenie, niezależnie od tego, kto tego słowa używa i do jakiego celu, i przy przeżywaniu jakich przeżyć zjawisko to jest dane. Przykłady nie są dla nas faktami, na których by „tragiczność" była niejako naklejona jako ich cecha, lecz są tylko czymś, co zawiera w sobie konstytutywne warunki ujawniania się tragiczności; czymś, co daje nam sposobność do wynalezienia tych warunków i do ujrzenia na ich tle samej tragiczności. Nie o dowodzenie chodzi tu, lecz o otwarcie oczu na tragiczność, o jej pokazanie.
Należy się także wystrzegać utożsamiania samej tragiczności jako pewnego fenomenu z jej metafizycznymi, religijnymi lub innymi spekulatywnymi interpretacjami. Tragiczność nie jest dziełem lub następstwem jakiejś „interpretacji" świata i jego losów: