204 Wybór autorów polskich
Matka jego miała przyjaciela zegarmistrza; za dobrych czasów niejeden od niego zegar kupiła; zegarmistrz znał się i na rzemiośle swoim, i na wdzięczności, przystał więc na to bardzo chętnie, żeby Karolek na kilka godzin do niego przychodził i uczył się robić zegarki. Karolek niezmiernie uważał, starał się pojmować czego go uczono, bo zawsze sobie myślał: Jak ja się dobrze nauczę zegarki robić, to ja będę znowu bogaty i Matce na niczym zbywać nie będzie.
Zegarmistrz bardzo Karołka polubił, bo jak tu dziecka starannego, uważnego nie lubić? I chociaż uczniom nie ma zwyczaju płacić, wyznaczył mu małą pensję. Jakież było szczęście Karolka, kiedy Matce pierwszego talara przyniósł, gdy ona kupiła sobie za niego trzewiki i rękawiczki! Jaka radość, kiedy siostrom za własne pieniądze ciasteczek kupił, których one tak dawno nie jadły. Ale to wszystko niczym było w porównaniu do tego szczęścia, które Karolka czekało, gdy wyrósł.
Tak się uczył ciągle, tak się starał, tak pracował, tak był dobry, że biegłym zegarmistrzem został i to bardzo wziętym. Przy pilności, rzetelności, oszczędności i pracy doszedł do tego, że z maleńkiego sklepiku dorobił się najpierw sklepu w mieście, a z czasem i dom kupił. Wziął Matkę do siebie, siostry za mąż powydawał, sam się ożenił i Matce się zdawało, że znowu jest bogatą, bo jej na niczym nie zbywało, bo jej syn pieniędzy i wszystkiego dostarczał. Co dzień wstając i kładąc się spać prosiła Boga, żeby go błogosławił i żeby wszystkim ubogim matkom takich dobrych dawał synów.
LISTY ELŻBIETY RZECZYCKIEJ
do przyjaciółki swojej Urszuli za panowania Augusta III pisane1
(Fragment)
LIST TRZECI
Z Topolówki, 2 kwietnia 1753 we wtorek
Mam czas wolny, ojca w domu nie ma, piszę więc co tchu do ciebie. Ty nic nie wiesz, moja Urszulku, że ja uchodzę za bardzo umiejętną w całym sąsiedztwie. Moja chrzesna najwięcej mi tej sławy narobiła i właśnie wczoraj, będąc u nas, mówiła do mojej matki: „Walna dziewczyna z naszej Elżbietki: wiele ma wiadomości, zręczna, układna, nie poszła w las klasztorna nauka;
ale to mi się nade wszystko w niej podoba, że się nie chełpi z tego, co umie, nie zadziera nosa i równie jest potulna jak dawniej w domu z sąsiadkami”. — Mój Boże? — pomyślałam sobie, słysząc te miłe słówka — a jażbym się z czego chełpić miała? Uczyli mnie i umiem, wielka rzecz! moich sąsiadek nikt nie uczył i nie umieją; a cóż one niebogie temu winny? — Wreszcie wieluż ja to rzeczy nie umiem? Siostra Taida, księżna Radziwiłłowa, pani Niemierzyco-wa, ciotka przeorysza, to mądre; one i po łacinie, i po francusku, i Bóg wie po jakiemu czytają i piszą; a przecież sama ciotka przeorysza mi mówiła, że są ludzie daleko od niej i od tych pań mędrsi. I śliczneż by to były skutki nauki, gdyby ktoś dlatego, że cokolwiek uczony, zadziera! nosa, byl hardy, niesłu-chany i pogardzał wszystkimi? Zapewne to takowych skutków umiejętności obawiał się ojciec, kiedy mnie nie chciał do klasztoru puścić, i słuszna była jego obawa. „W każdym, a osobliwie w kobiecie — mówiła ciotka przeorysza — dobroć sto razy więcej od nauki popłaca”. Żebym ja miała być złą i krnąbrną dlatego, że gładko czytam, nieźle piszę, trochę rachuję i wiele wykwintnych robótek umiem, tobym wolała wszystkiego zapomnieć, a być dobrą.
Żebyś wiedziała, droga Urszulku, jaka ta Anulka dobra i wyśmienita, jaką jest matce pomocą, chociaż jeszcze i jednej litery nie zna. Ale przyznam ci się, że mnie to trochę korci. Jakoś niedobrze, kiedy jedna siostra co umie, a druga nic; i kochanej matce to przykro; ale zajęta przędziwem, nabiałem, pasieką, czeladką, nie ma czasu dukwieć nad Anulką; wreszcie sama mówi, że już zupełnie zapomniała tego, czego ją kiedyś w domu rodzicielskim dyrektor nauczył, i że by nie potrafiła nikomu pokazać, jak czytać i pisać. Jużeśmy między sobą ułożyły, że jak kiedy ojciec będzie dobrej myśli, będę go prosiła o pozwolenie uczenia Anulki. Święta wielkanocne nadchodzą, będę tak gorliwie matce pomagać do święconego, taki zrobię wyborny kołacz (według nauki siostry Łucji, szafarki dominikanek), że sobie zupełnie łaski ojca zaskarbię i pozwoli, żeby Anulka także czytać i pisać umiała; a wielką ma dziewczę do tego ochotę.
Ojciec teraz często jest dobrej myśli: dobrze mu się powodzi; właśnie ci o tym donieść jeszcze w ostatnim liście chciałam. Już nie na pana dzierżawcę, więcej na dziedzica patrzy; dom nasz zastałam nierównie zasobniejszy: przybyła kanapa, trypą żółtą wybita, sześć takichże krzeseł, stół piękny jesionowy z klapami, dwie szafy, w których ustawiona porządnie cyna gdańska; aż się śklnią ściany od mis, talerzy i innych cynowych sprzętów; przybył także prześliczny zegar ścienny: za każdą godziną wychodzi kukułka i ile jest godzin, tyle razy kuka; obadwa nasze wielkie sepety prawie pełne, po ścia-
Pierwodruk „Rozrywki dla Dzieci” 1824 nr 8 (dział „Wspomnienia narodowe”).