1 (125) 2

1 (125) 2



250 Wybór autorów polskich

psów ojcowskich: rosły, silny, zły taki, że go wszyscy domownicy nie cierpieli, jakąś dziwną wiernością do Borysława przystał. Ledwie panicz chodzić się nauczył, już mu na grzbiet, jako na konia, siadał, a brytan, co nawzajem nikogo, nawet Haliny, starszej siostry Borysława, cierpieć nie mógł, co na każdego warczał i szczekał, z nim ciągle w wielkiej zostawał zażyłości, znać dlatego, że go podobnym sobie być przeczuwał.

Gdy więc Borysław ujrzał swego Tatara bez życia, a przy nim tego, co mu odebrał to życie, zapomniał i chwilowego strachu i głosu anioła, który na niego przestrogą sumienia wołał. Rzucił się najpierw na cielsko psa, jak gdyby chciał się przekonać, czy doprawdy już nie żyje, poterń zaś zupełną mając o tym pewność, skoczył ku Dańkowi, który drżącą ręką do zbierania rozsypanych grzybów i swego szczawiu właśnie się zbierał.

—    Ty chłopie! ty bydlę — krzyknął na niego — kto ci pozwolił mego psa mordować? Mego Tatara tyś zabił, otóż teraz ja ciebie zabiję!

A łącząc uczynek z groźbą, schwycił za włosy biednego chłopaka i z całej siły jął go razami okładać. Dańko nie krzyczał, nie bronił się; z całą okropnością stanęło mu w myśli, ze gdy pan Kaszubski o wszystkim się dowie, to sroga zemsta nie tylko na niego spadnie, ale dosięże i ojca, i matkę i całą nawet rodzinę.

Borysław bił ciągle, a Dańko tylko przerywanymi słowy mówił do niego: Paniątko moje, ulitujcie się nade mną! Już ja pokąsany i zraniony jestem, lecz kiedy taka wasza wola, to bijcie, to zabijajcie, a nie skarżcie przed ojcem, a niech moi rodzice za to nieszczęście nie płacą.

Lecz zapamiętały malec niczego słuchać nie chciał i Bóg wie do czego byłoby przyszło, gdyby w tejże chwili trzecia osoba między nimi nie stanęła, wziąwszy bowiem wpoły Kaszubczyka, cisnęła nim jak młodym kotem o ziemię.

Tą osobą był cudnej urody młodzieniec od piętnastu do szesnastu lat mieć mogący. Wyjechał on niepostrzeżony z lasu wtedy właśnie, kiedy Borysław na Danka się rzucił. Zrazu ciekawie tylko przypatrywać się zdawał zapasom chłopaków, lecz widząc jak się rzeczy mają, że tylko jeden bije, a drugi się prosi, lekko zeskoczył z konia, samopas w łąkę go puścił, na palec lewej ręki przełożył sobie zakapturzonego sokoła, prawą zaś, jak to powiedziano, silnie Borysława powalił.

Młodzieniec miał cienkie i kosztowne szaty, wierzchnią odzież szkarłatem podbitą i złoty łańcuch na piersiach.

—    A to co znaczy? — rzekł do Dańka, podając mu rękę, aby z ziemi powstał — toć ty, chłopcze, i większy jesteś i na silniejszego wyglądasz, a takiemu pacholęciu zmocować się i pobić dałeś?

—    Dobry i miłosierny panie — odrzekł Dańko — to syn naszego pana. mnie go uderzyć nie wolno.

—    Nie wolno? a on ciebie bije?

—    Skąd tobie mieszać się w sprawy moje — krzyknął Borysław, który już powstał i z pierwszego odurzenia ochłonął — to mój chłop; chociażbym go zabił, mój ojciec ma dosyć grzywien i groszy, żeby stu jemu podobnych zapłacić; nieraz to od niego słyszałem.

   A mój ojciec ma turnię dosyć obszerną — odpowiedział młodzieniec — żeby twego ojca i stu jemu podobnych w niej zamknąć. Wstydź się niegodziwy chłopcze, który bijesz tam, gdzie wiesz, że ci oddać nie mogą; pójdź oto ze mną się spróbuj, a mam nadzieję, że na długi czas litości cię nauczę.

Na takie wyzwanie, Borysław cofnął się o kilka kroków w tył, lecz wnet powstydził się swej bojaźni i zuchwale przed młodzieńcem stanął.

—    Nie zlęknę ja się ciebie, ty sędzią, co nie wiem skąd się wziąłeś, ale ci powiem najpierw, że złej chwyciłeś się sprawy. Jeśli karałem tego nędznego chłopa, to za to, że mi psa, najlepszego i najwierniejszego towarzysza, udusił. Zdaje mi się więc, że nic tak osobliwie nielitościwego nie popełniłem.

Nieznajomy zwrócił się ku Dańkowi z powątpiewającą, lecz surową twarzą, a ten, pokazując krew i rany swoje, wszystko wiernie opowiedział. Wtedy młodzieniec oddał mu swego sokoła, sam zaś wyciągnął zza pasa w kunsztowną rękojeść oprawny rzemyczek, którego na konia używał, a schwyciwszy za ramiona Borysława, zaczął mu odliczać wszystkie razy, którymi on pierwej tak niemiłosiernie Dańka okładał. Chłopiec rzucał się, wrzeszczał, odgrażał ojcem i śmiercią. Nieznajomy nic nie zważał na to, i dopiero kiedy mu się zdawało, że już dostateczna będzie kara, puścił go wolno i do domu iść kazał.

Lecz Dańko rzucił się do nóg jego, prosząc dalszej opieki.

—    To nic — rzekł mu ze łzami — żeście mnie od tego bólu wybawili; ręka dziecięcia jest jakby pogłaskaniem na wieśniaczej skórze, ale teraz będzie daleko gorzej, jeśli przed ojcem syn się poskarży, bo gdy wam nic nie będzie, chociażeście go własną skarcili ręką, mnie, że to z mojej przyczyny się stało, daleko większe wypadnie nieszczęście. I gdyby to mnie tylko — mówił z rzewniejszym jeszcze płaczem — tobym Panu Bogu dziękował, że mi chociaż na chwilę takiego jak wy zesłał obrońcę; lecz ja mam ojca, matkę, rodzeń-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1 (101) 202 Wybór autorów polskich Część czwarta ROZMOWY HELENKI Z MAMĄ Rozmo wa cl z iewię t nas ta
1 (102) 2 204 Wybór autorów polskich Matka jego miała przyjaciela zegarmistrza; za dobrych czasów ni
1 (103) 2 206 Wybór autorów polskich nach wiszą piękne zbroje, komora niepróżna; wódki gdańskiej naw
1 (105) 2 nu Wybór autorów polskich wyrzekł K rólewic —jako innej żony mieć nie chcę, tylko tę Franc
1 (106) 3 212 Wybór autorów polskichDrugą grą niemowlęcą jest spotykanie się czoła, schylanie główki
1 (107) 214 Wybór autorów polskich ELŻBIETA JARACZEWSKA ZOFIA I EMILIA* (Fragment) To mówiąc wprowad
1 (109) 3 21ii Wybór autorów polskich CHORY KOTEK Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, I przyszed
1 (110) 2 220 Wybór autorów polskich O UŻYCIU TYCH POWIASTEK1 Powiastki te nie są próżną igraszką fa
1 (111) 3 _ .    Wybór autorów polskich Część pierwsza WST£P* Raz powiedziałem: ja dl
1 (114) 228 Wybór autorów polskich ciekawości zadajesz pan te pytania, jednakże radeśmy wiedzieć, cz
1 (116) 232 Wybór autorów polskich namiotu, mogącego mieć u spodu blisko ośm łokci przestrzeni i wyb
1 (117) 2 234 Wybór autorów polskich Emma, prócz modlitwy i nauki, na zabawie trawiła czas cały; już
1 (118) 236 Wybór autorów polskich Stój, koniczku mój, Stój, koniczku, stój, Jak podjesz dobrze obro
1 (119) 2 238 Wybór autorów polskich Nas powarzy zima, A gałązki nie ma. Wiosenko nadobna, Aniołom p
1 (120) 3 240    Wybór autorów polskich Co dzień on zza rdzawej kraty Śpiewa piosnkę
1 (121) 2 242 Wybór autorów polskich PRZYGRYWKA do PIOSNEK WIEJSKICH* (Fragment) Do braci Wielkopola
1 (123) 246 Wybór autorów polskich NARCYZA ŻMICHOWSKA DAŃKO Z JAWURU* I GŁÓD Roku Pańskiego 1325, w
1 (124) 2 248 Wybór autorów polskich W głodzie ludzie ludzi na okrętach pożerają, u nas biedny wieśn
1 (126) 2 252 Wybór autorów polskich stwo; jeśli nad nimi pan Kaszuba zacznie się srożyć, to już chy

więcej podobnych podstron