28 \
' się stać inaczej; i gdy dopiero sprowadza ją jakiś czyn.
LWif r*!1 tiS VtA*T w sposób nie dający się rozumowo przewidzieć I zespala wszystkie te czynniki w jedno działanie.
Pozorny „pomyślny zwrot" na krótko przed katastrofą, którym tak wielu tragików lubi się posługiwać, jest specjalnym środkiem na to, by wykluczyć u widza nawet pozór, iż można „obliczyć" katastrofę. Nie możnaby też osiągnąć owego stopnia „napięcia", jak się sprawa skończy, który musi budzić każda tragedia, gdyby katastrofa wydawała nam się z góry całkowicie uzasadniona przez trwałe wewnętrzne właściwości charakterów i stosunków. To owa konkretna przyczynowość, która niema nic wspólnego z „prawidłowością natury", przyczynowość, dokony-wująca się w niepowracających nigdy konstelacjach — nazwana słusznie „historyczną" we właściwym znaczeniu tego słowa — rządzi zdarzeniem tragicznym *). Dlatego musimy odrzuoić twierdzenie Schopenhauera, że w tragedii nie może istnieć prawdziwy „rozwój charakteru", lecz jedynie „odsłanianie" tego, co Z góry leżało w usposobieniu i charakterze ludzi.
Właśnie tragiczne przekształcenie pewnego charakteru, zmiana jego usposobienia lub sposobu myślenia, istotne i trwałe odchylenie od pierwotnie wy-iranej drogi życia, jest często albo częścią katastrofy, albo samą katastrofą.
' Tak np. załamanie się „wiary" w dotychczasowy cel życia — w chwili zewnętrznego zwycięstwa — jest zjawiskiem specyficznie tragicznym.
*) Por- Heinrich Rickert: Orenzen der nalurmieeemcha/ł-Uehen BegrifUbiktung, g wyd.
■
Tragiczna Konieczność jest więc przede wszystkim nienniknionością i nieuchronnością, opartą na istocie czynników świata i na płynących z ich istoty związkach między nimi.
' A negatywne te określenia wskazują właśnie na to, że „konieczność", o którą tu chodzi, dopiero wówczas jest dana i wówczas występuje, gdy pokaże się, że weszły w grę wszystkie możliwe siły, które m o-g ł y b y były powstrzymać unicestwienie wartości 1 daną wartość uratować. Dlatego dwa rodzaje unicestwienia wartości z istoty swej nie są tragiczne: wszystkie te, które dokonały się z winy pewnego dającego się dokładnie oznaczyć działania lub zaniedbania czegoś, co ktoś był obowiązany spełnić, — i te wszystkie, których można było uniknąć przez zastosowanie odpowiedniejszej techniki i środków. Wszę-tdzie więc tam, gdzie pytanie, „kto ponosi winę" ? dopuszcza jasną, określoną odpowiedź — brak cha-irakteru tragiczności.
Dopiero tam, gdzie niema na to odpowiedzi, wyłania się tragiczność.
Dopiero tam, gdzie odnosimy wrażenie, Wt każdy wypełnił swój „obowiązek" aż do ostatecz-i ności, a mimo to nieszczęście przyjść musiało! odczuwamy to jako coś „tragicznego". W dziedzinie ludzkich spraw tragicznych zachodzi tu jednak nie po prostu brak winy, lecz tylko niemożliwość umiejscowienia „zawinienia". Gdziekolwiek „na miejsce" człowieka, który odgrywał rolę przy sprowadzeniu katastrofy, możemy podstawić innego człowieka, zresztą takiego samego, lecz moralnie lepszego respectice takiego, który byłby bardziej wrażliwy na wymogi etycz-