Procesy strzelców przy Murze Berlińskim
Petera Fechtera? Zapewne nie, tak samo jak nie wpłynęły na generalną ocenę sądu co do podstaw odpowiedzialności karnej oskarżonych w tej sprawie funkcjonariuszy służb granicznych. Można jednak to pytanie odwrócić. Czy fakt, że sąd nie sugerował się w tej sprawie legendą, lecz faktami, wpłynie na zmianę stanowiska przeciwników procesów Mauerschiitzen, zarzucających stosowanie sprawiedliwości zwycięzców i kreowanie symbolicznego prawa karnego? Zapewne także nie, tak samo jak wyrok w sprawie Fechtera nie rozwiewa wszelkich wątpliwości w zakresie granic i możliwości wykorzystywania instrumentarium prawa karnego w polityce wobec przeszłości.
Analiza uzasadnienia orzeczenia Sądu Krajowego w Berlinie z 5 marca 1997 r. przekonuje jednak, że proces toczył się z zachowaniem reguł postępowania karnego w państwie prawa. Nic bowiem nie wskazuje na to, by sąd kierował się w tej sprawie jej szczególnym z punktu widzenia opinii publicznej charakterem. Wręcz przeciwnie — w uzasadnieniu co do wymiaru kary czytamy m.in.: „To, że Peter Fechter krwawił około 50 minut bez opieki u stóp muru, nie jest okolicznością zaostrzającą karę. Postępowanie nie wyjaśniło z całą pewnością, kto jest odpowiedzialny za okropne cierpienia Petera Fechtera. Wydaje się, że nie chodziło o świadomą i zaplanowaną akcję wschodniej strony. Wiele wskazuje na to, że przyczyną była dezorganizacja i konfuzja ze strony odpowiedzialnych oficerów, a oddziały graniczne nie były przygotowane na tego typu sytuację”74.
Po tylu latach od wydarzeń przy Murze Berlińskim sprawa była dowodo-wo rzeczywiście bardzo trudna. Nie udało się np. z całą pewnością ustalić, od czyjej kuli zginął właściwie Peter Fechter. Analiza balistyczna wskazuje na strzały oddane przez oskarżonego Ericha Richarda S., ale jest to tylko przypuszczenie. Równie dobrze mógł to być trzeci ze strażników, niejaki Sch., który zmarł przed rozpoczęciem procesu. Ważne jest jednak co innego — sąd w uzasadnieniu wyraźnie podkreślił, że kierował się zasadą in dubio pro reo: „Ponieważ nie da się z całą pewnością wyjaśnić, kto oddał śmiertelny strzał, należy, rozstrzygając wątpliwości na korzyść oskarżonych, wyjść z założenia, iż był nim trzeci ze strażników, a więc zmarły Sch."7S. Nie zmie-
74 Tamże, s. 247.
75 Tamie, s. 245.
niło to jednak podstaw odpowiedzialności karnej samych oskarżonych jako współuczestników wydarzeń. Postępowanie dowodowe potwierdziło bowiem, tak jak w wielu innych sprawach Maurschiitzen, że strażnicy nie strzelali wprawdzie z bezpośrednim zamiarem zabójstwa, ale jednocześnie co najmniej liczyli się z ewentualnością śmiertelnego trafienia. Stąd też wynikała karnoprawna kwalifikacja ich czynów jako podstawa wyroku skazującego — udział w zabójstwie Petera Fechtera i usiłowaniu zabójstwa Helmuta Kulbeika.
Wyrok w sprawie śmierci Petera Fechtera, podobnie jak i inne orzeczenia w sprawach Mauerschiitzen, odsłania też szczegóły typowych biografii bezimiennych do tej pory sprawców. Jak w większości przypadków, mamy do czynienia z dosyć prostymi ludźmi, którzy w chwili czynu mieli około dwudziestu kilku lat, natomiast w chwili wyrokowania byli dojrzałymi mężczyznami, pamiętającymi jak przez mgłę dramatyczne wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Urodzony w 1935 r. Walter Rolf F., z zawodu piekarz, był w trakcie procesu już rencistą. Na początku lat 60., nie mogąc znaleźć pracy, podjął 3-letnią zawodową służbę w policji. W ramach polecenia partyjnego — był w tym czasie kandydatem na członka SED — skierowano go do oddziałów granicznych. Z kolei Erich Richard S., z zawodu ceramik, pochodził z wielodzietnej rodziny ze Śląska i urodził się w 1941 r. Do służby w policji zgłosił się dobrowolnie w 1960 r. i po powstaniu Muru Berlińskiego został przeniesiońy do oddziałów granicznych. Po odejściu z policji w 1963 r.
— małżeństwo, troje dzieci, wieloletnia praca w fabrykach. Typowe życiorysy prostych ludzi w szarzyźnie enerdowskiej codzienności, uwikłanych przez system w meandry historii i wplątanych w dramatyczne wydarzenia, za które po wielu latach przyszło im odpowiedzieć. Jeśli spojrzeć na problem procesów w sprawach Mauerschiitzen z punktu widzenia tych przeciętnych biografii sprawców, to — pomijając oczywiście przypadki ekscesów intensywnych
— powstaje oczywiście pytanie o sens i zasadność ich wszczynania i prowadzenia. Jest to jednak pytanie, które dotyczy nie tyle dogmatyki prawa i procesu karnego czy nawet filozofii prawa, ile raczej w ogóle Yergangen-heitspolitik.
141