HOMO LUDENS. ZABAWA JAKO ŹRÓDŁO KULTURY 159
radosny ton akcji — święto może być także poważne — ograniczenie czasowe i przestrzenne, połączenie precyzyjnej określoności z prawdziwą swobodą: oto główne wspólne cechy zabawy i święta. W tańcu oba te pojęcia zdają się łączyć najściślej. Indianie Córa z wybrzeży Pacyfiku w Meksyku nazywają święte swoje uroczystości ku czci młodej kolby kukurydzy i prażenia kukurydzy „zabawą” swego najwyższego boga. [...]
Wiara i zabawa
Jeśli ograniczymy się do świętych rytów kultur archaicznych, uda się nam może podać kilka rysów głębokiej powagi, z jaką są one odprawiane. Etnologowie są tu, o ile mi wiadomo, zgodni, iż stan ducha, w jakim obchodzi się lub współuczestniczy w wielkich religijnych świętach u ludów dzikich, nie jest stanem całkowitego zachwycenia i iluzji. Nie brak przytajonej świadomości „nieprawdziwości”. Żywy opis takiej duchowej postawy daje Ad[olf] Efllegard] Jensen w swej książce o obrzezaniu i ceremoniach dojrzałości u ludów pierwotnych [...]. Mężczyźni zdają się nie lękać duchów, które podczas uroczystości wszędzie krążą, a w szczytowych jej momentach wszystkim się ukazują. I nic w tym dziwnego: są to ci sami mężczyźni, którzy reżyserują całą ceremonię; oni sporządzali maski, oni je noszą, a po ich użyciu chowają przed kobietami. Oni robią ów szum, który zapowiada pojawienie się ducha, oni rysują ślad ducha na piasku, oni dmuchają w piszczałki imitujące głosy przodków i oni wprawiają w ruch grzechotki. Krótko mówiąc, „sytuacja ich” — jak mówi Jensen — „przypomina sytuację rodziców, którzy wiedzą o masce świętego Mikołaja i kryją ją przed dzieckiem”1. Mężczyźni okłamują kobiety na temat wydarzeń, jakie odgrywają się w odgrodzonym, uświęconym buszu. Stan zaś samych wtajemniczanych waha się pomiędzy ekstatycznym przejęciem, symulowanym szaleństwem, trwożną grozą i chłopięco namaszczoną grą teatralną. Same kobiety wreszcie bynajmniej nie są bez reszty oszukane. Wiedzą doskonale, kto ukrył się za tą czy ową maską. Mimo to jednak wpadają w straszliwe podniecenie, gdy maska taka groźnie do nich się zbliży, i rozbiegają się z wrzaskiem. Te przejawy strachu, twierdzi Jensen, są po części całkowicie spontaniczne i prawdziwe, po części jednak są one tradycyjnym obowiązkiem. ..To należy do zabawy”. Kobiety są niejako statystkami w sztuce i wiedzą, że nie wolno im być „popsuj-zabawą”. Przy tym wszystkim nie da się dokładnie ustalić dolnej granicy, od której święta powaga osłabiona zostaje w fun. W na-
Ad[oIf] E[llegard] Jensen, Beschneidung und Reifezeremonien bei Naturvólkem, Stuttgart 1933, s. 151.