odbiera sobie życie. Trudno w to uwierzyć. Dwadzieścia lat ternu około 1,5% populacji cierpiało na depresje, która wymagała leczeniu; obecnie jest to 5%. Ocenia się, żc 10% żyjących obecnie Amerykanów doświadczy kiedyś chociaż jednego epizodu dużej depresji. Około 50% doświadczy przynajmniej niektórych jej objawów. Problemy kliniczne mnożą się szybko, a sposoby leczenia jeszcze szybciej. Mimo że choroba jest częściej diagnozowana, nadal nic znamy pełnej skali problemu. Przypadki depresji w krajach rozwiniętych są coraz częstsze, szczególnie wśród dzieci. Depresja występuje u coraz młodszych łudzi i pojawia się po raz pierwszy u osób w wieku około dwudziestu sześciu lat, czyli dziesięć lat wcześniej niż w poprzednim pokoleniu. Choroba dwubiegunowa, czy psychoza maniakalno-depresyjna, zaczyna się jeszcze wcześniej. Jest coraz gorzej.
Rzadko się zdarza, żeby jakaś choroba była tak źle leczona i tak często nierozpoznawana jak depresja. Ludzie, którzy całkiem przestają sobie radzić w życiu, w końcu trafiają do szpitala i są poddawani leczeniu, chociaż nadal się zdarza, że depresja jest mylona z dolegliwościami fizycznymi, które są jej objawem. Z drugiej jednak strony mnóstwo osób ledwo sobie radzi i strasznie cierpi, mimo rewolucyjnego postępu w leczeniu psychiatrycznym i psychofarmakologicznym. Ponad połowa tych, którzy szukają pomocy — 25% chorych na depresję — nie jest leczona. Mniej
więcej połowa tych, którzy się leczą--około 13% osób cierpiących na
depresję — jest leczona niewłaściwie, często środkami uspokajającymi lub wyłącznie za pomocą psychoterapii. Połowa tych, którzy pozostali — około 6% chorych — przyjmuje lekarstwa w nieodpowiednich dawkach lub nie tak długo, jak trzeba. Wynika z tego, że Około 6% chorych na depresję jest leczone prawidłowo, ale wielu z nich w pewnym momencie rezygnuje z dalszego przyjmowania lekarstw, zwykle z obawy przed skutkami ubocznymi. „Tylko 1-2% chorych otrzymuje optymalne leczenie — mówi John Greden, dyrektor Mental Health Research Institute na Univer-sity of Michigan — a przecież jest to choroba, którą można stosunkowo łatwo ustabilizować za pomocą niedrogich lekarstw, mających niewiele działań ubocznych”. Z drugiej strony mnóstwo ludzi dochodzi do wniosku, że ma prawo do szczęścia, i połyka tabletki całymi garściami, żeby zaradzić drobnym nieprzyjemnościom, które są nieodłączną częścią życia.
Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że popularność supermode-lek budzi w kobietach nierealistyczne oczekiwania i źle wpływa na samoocenę. Psychologiczny ideał XXI wieku jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż wylansowany w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku ideał ciele-
25