JKaASLY ŚWIATŁA SZABAŚNfi
sekulan^cyjne. Coraz też większa była liczba tych Żydów, którzy u swym życiu Talmudu nigdy w ręku nie mieli. Oczywiście moi na było mówić i tak mówiono—o stałym wpływie etyki Talmu
du, o tradycjach, jakie zachowały się wśród tych Żydów, którzy z rełigią, Talmudem i rabinami zerwali, ale takie zdania brzmiały mniej przekonująco niż za czasów Staszica i Wincentego Krasińskiego. Potrzebne były inne racjonalizacje.
Racjonalizacje takie występowały w różnych postaciach. Najogólniej rzecz biorąc, sprowadzały się one do wspólnego przekonania o konstytucjonalnej odrębności Żydów, o ich zasadniczej obcości w każdym środowisku ludzkim i we wszelkich warunkach. Rasizm stał się najbardziej skrajną formą tych racjonalizacji. Ludzie, którzy takie stanowisko zajmowali, sami niezbyt poważnie traktowali własne życie religijne. Z większym szacunkiem odnosili się do koncepcji, które uważali za naukowe. Rasizm — w swych różnych postaciach i sformułowaniach — był koncepcją, która mogła być traktowana jako naukowa.
Inaczej niż w Niemczech, rasizm w Polsce przedwojennej nigdy nie miał jakiegoś jednolitego czy jednoznacznego sformułowania. W rzeczywistości, mówiąc o polskim rasizmie, możemy mieć na myśli różne koncepcje, których wspólną cechą było uznawanie Żydów za element organicznie, ex definitione, obcy i odmienny od elementu polskiego. Bardzo często miało to postać romantycznego mistycyzmu nacjonalistycznego, tak, na przykład, typowego dla Chołoniewskiego i wielu innych przedstawicieli antysemityzmu polskiego. W tym ujęciu Żydzi reprezentowali duchowość nie tylko organicznie odmienną od duchowości polskiej, ale jej wTogą i dla niej zgubną. Stąd płynęła konieczność izolowania Żydów, niedopuszczania, by wpływy żydowskie — destrukcyjne — przenikały w życie polskie. Koncepcje takie bez wątpienia korzeniami swymi tkwiły w romantyzmie — bardziej niemieckim niż polskim. Odgłosy Fichtego i Hegla byty w tym bez porównania silniejsze niż odgłosy Lelewela z jego szkoły.
I Zresztą Lelewel, gdy chodzi o Żydów, pod takimi poglądami ni-I gdy by się nie podpisał.
Rasizm — podobnie zresztą jak komunistyczny marksizm — należy do wielkiej grupy magicznych filozofii socjologicznych i historiozoficznych. W ujęciu rasizmu aparat wpływów kulturowych sprowadza się do podziału wszelkich wartości na „czyste” i „nieczyste”, przy czym pierwsze są przypisywane kulturze i duchowości własnej, drugie — kulturom i duchowościom obcym. Zwłaszcza pewnym z nich. „Czyste”, stykając się z „nieczystym”, ulega zanieczyszczeniu. Stąd konieczność izolowania „czystego” od „nieczystego” i konieczność środków ochronnych, skierowanych przeciwko Żydom. Rasizm w każdej postaci jest niesłychanie ciekawym obiektem badawczym dla każdego, kogo interesuje rola magii w życiu ludzkości. Badaczowi w tym wypadku spokój ducha zamąca świadomość, że magia ta okazała się w praktyce znacznie mniej niewinna od wielu innych magii i że owocem jej były niedola i zagłada milionów istot ludzkich. Pod każdym też względem jest nieskończenie łatwiej badać tę magię na terenie np. Stanów Zjednoczonych, gdzie działanie jej w stosunku do Murzynów jest przedmiotem licznych i owocnych studiów.
Organiczna odrębność, wynikająca z religii, i organiczna odrębność, wynikająca z różnic duchowo-rasowych, to dwa krańce racjonalizujące antagonizm do Żydów. Pośrodku była cała masa innych racjonalizacji bądź łączących religię z rasą, bądź wprowadzających jeszcze dodatkowe elementy. Było ich dużo, ale wyliczanie ich nie wniosłoby nic nowego ani istotnego do naszych rozważań.
Celem tych ostatnich zresztą nie jest przedstawienie dziejów czy też systematyzacja różnych koncepcji antysemickich. Praca taka nie została dotychczas zrobiona, ale powinna by być zrobiona. Ujęta obiektywnie, przy użyciu całego aparatu dociekania naukowego, miałaby kolosalną wartość zarówno dla historii ideologii, jak — i może przede wszystkim — dla socjologii i antropo-
39