SWOI I OBCY
niż kategorycznym. Rasizm naukowo jest absurdem, którywfak tach obiektywnych nie ma dla siebie uzasadnienia. Że absurd te' stał się wyrazem wiary milionów ludzi, że stał się źródłem cierpień i zagłady dla milionów innych ludzi — to sprawa zupełnie inna. Szaleństwo człowieka jest bezgraniczne i racjonalne myślenie, rzetelne poznanie bardzo rzadko ma jakiś większy wpływ na postawy' istot ludzkich i na ich działania.
Niemniej jednak musimy przyjąć, że rzucające się w oczy właściwości antropologiczne są podstawą naszego różnicowania istot ludzkich i że prowadzą do definiowania tych istot jako od nas różnych i nam obcych. Taką szczególnie narzucającą się uwadze właściwością jest kolor skóry. W tym wypadku mówi się nawet o różnicach „naturalnych”, takich, co do których nie można mieć wątpliwości, oczywistych dla każdego.
Zagadnienie koloru skóry ma zasadnicze znaczenie w krajach takich jak Stany Zjednoczone, Afryka Południowa i wszystkie kolonie afrykańskie. W tych krajach kolor skóry jest jedną z najważniejszych podstaw różnicowania ludzi. I wtłaśnie w tych krajach uważa się to za zróżnicowanie „naturalne”, płynące z samej natury rzeczy. Różnorodne doktryny teologiczne i teorie filozoficzne uzasadniają naturalność takiego zróżnicowania i stoją na jego straży. „Gdyby Bóg nie chciał tego, nie stworzyłby Murzynów i nie uczyniłby ich takimi jakimi są” — głosi niezbyt logicznie, ale wysoce autorytatywnie doktryna popularna na Południu Stanów Zjednoczonych. Jak jednak w rzectywistości jest z tą „naturalnością”?
Synek moich przyjaciół miał ciągle kłopoty z jednym ze swych kolegów szkolnych. Matka ciągle słyszała skargi. Bruce jest taki a taki. Bruce zrobił dziś takie czy inne świństwo. Przez całe lata ciągle była mowa o podłościach owego Bruce’a. Aż przypadkowo i nie od swego synka matka dowiedziała się, że Bruce jest Murzynem. Osoba wolna od przesądów, delikatnie zapytała się o to swego syna. Ten wzruszył ramionami! „Tak, no to co?” i,
przeszedłszy w ten sposób do porządku dziennego nad kolorem skóry Bruce’a, wrócił do jego podłości.
Było rzeczą oczywistą, że kolor skóry Bruce’a nie zarejestrował się w umyśle białego chłopca. Zresztą wśród najbliższych przyjaciół miał on Murzynów. W szkole nowojorskiej —wszystko to działo się w Nowym Jorku, a nie na Południu — nie mogło być inaczej. Reakcja mojego młodego przyjaciela nie oznaczała, że kolor skóry nie był przez niego „obiektywnie” zauważony, tak jak był zauważony kolor włosów, oczu, cera, wzrost czy tusza innych chłopców o jasnej czy ciemnej skórze. Ale „subiektywnie” rzeczy te nie były rejestrowane, nie służyły za podstawę do jakiejś klasyfikacji, do jakiegoś podziału czy zróżnicowania. O „naturalnym wstręcie ” do obcej rasy—o czym tak wymownie prawią rasiści— nie było tu mowy.
Otóż przykład, który pozwoliłem sobie przytoczyć, ma absolutne potwierdzenie we wszystkich bez wyjątku badaniach, jakie były prowadzone wśród dzieci amerykańskich na całym obszarze kraju, włączając w to i Południe. Dziecko nie rejestruje faktu odrębności rasowej, nie zauważa go. Następuje to później, pod wpływem otoczenia dorosłych, gdy dziecko dojrzewając i wchodząc w życie, przejmuje system wartości, obowiązujący w danej cywilizacji. Jeżeli system ten opiera się na zróżnicowaniu ludzi według koloru skóry, różnice w wyglądzie będą niezwłocznie dostrzegane i staną się podstawą odpowiednich klasyfikacji społecznych.
Będzie jednak inaczej, jeżeli panujący system wartości nie zna takich zróżnicowań lub tam, gdzie są one bardzo słabe. W tym wypadku istniejące i obiektywnie zauważone różnice zewnętrzne nie będą dostrzegane „subiektywnie”, jako coś istotnego, silnie narzucającego się uwadze i pociągającego za sobą zasadnicze wnioski praktyczne.
Tak jest np. w wielu republikach Ameryki Łacińskiej, włączając w to nawet Brazylię. Niewątpliwie i tam istnieje pewien snobizm rasowy, zwłaszcza w środowiskach „wyższych”, o trady-
67