250
Media i terroryści. Czy zastraszy nas na
Niejednokrotnie reakcja władzy na kryzys jest nieadek**, - albo go wyolbrzymia, albo pomniejsza. Pierwsza prowadzi do lękliwości, nadmiernej ostrożności itp. Władza polityczna i H ministracyjna wobec gróźb terrorystycznych - z uwagi na ^ liwe zagrożenie - nie może sobie pozwolić na lekceważenie na. wet niemal oczywistych fałszywych alarmów. Uważa się zwyHe że lepiej dmuchać na zimne. Co by to było, gdyby któryś z mó okazał się prawdziwy! Toteż reakcje władz są zawsze rutynom i sprawdzające, a zarazem stawiające w gotowości wszystkie służby, co jednak dezorganizuje normalne działanie zagrożonej«. stytucji czy lokalizacji.
Na początku października 2005 roku burmistrz Nowego Jorku zarządził wzmożoną kontrolę na wszystkich liniach metra, powołując się na otrzymaną wiadomość o wysłanej z Iraku grupie zamachowców, którzy planowali uderzyć w niedzielę 9 października. Ładunki miały być ukryte między innymi w dziecinnych wózkach. Telewizja na okrągło pokazywała migawki z przeszukiwania toreb podróżnych. Zamknięto nawet centralną podmiejską stację kolejową, Penn Station, gdy w pobliżu kas biletowych znaleziono podejrzanie wyglądającą butelkę. Policja następnie ustaliła, że była to nieszkodliwa kolorowa mieszanka, zapewne niestosowny żart
Nic lepiej nie obrazuje mechanizmu paranoicznego strachu władzy przed przeoczeniem nawet najmniej prawdopodobnego ostrzeżenia, jak alarm przed Wigilią w 2005 roku w Polsce. D° polskich władz za pośrednictwem Interpolu dotarła przekazana przez słowackiego księdza wiadomość o śnie emerytki z Ostrawy o ataku na polskie kościoły. Nic się wówczas nie wydarzy5 zwykle prawdziwe zagrożenia nie są poprzedzane takimi senny* mi marami, lecz sygnał postawił na nogi antyterrorystów i W policyjne w Częstochowie, w Krakowie na Wawelu, w Gdafl^ oraz Poznaniu.
Już w rozdziale 3 pisałem o głupich medialnych żartach, w& szym kraju nie brakuje rozmaitych .żartownisiów-naślado^0"