stawitielami, akredytowanymi w Warszawie. Ponieważ nie istniały pod tym względem żadne ograniczenia, zarówno ministrowie Rzeczypospolitej, jak i poszczególni magnaci mogli nie tylko spotykać się, ale i prowadzić negocjacje z obcymi posłami czy rezydentami. Toteż rola przebywających w Rzeczypospolitej dyplomatów wzrosła ogromnie w porównaniu choćby z drugą połową XVII w. Obce przedstawicielstwa nie tylko służyły informacją czy radą, ale nieraz inspirowały również działania polityczne w Rzeczypospolitej, kierując się własną racją stanu.
Pewną próbą wyjścia z tej sytuacji było powołanie w 1724 r. stałej komisji sejmowej, nazywanej od 1726 r. „kongresem do rokowań z zagranicznymi ministrami”. Zadaniem jej było prowadzenie negocjacji z przebywającymi w Rzeczypospolitej przedstawicielami innych państw, przede wszystkim sąsiednich. Pomysł był słuszny i odpowiadał potrzebom Rzeczypospolitej, w której najwyższym organem władzy powinien być sejm. Tymczasem właśnie ustawiczne zrywanie sejmów uniemożliwiło skuteczne funkcjonowanie „kongresu”.
Zanik oficjalnej służby dyplomatycznej Rzeczypospolitej prowadził także do innych rozwiązań zastępczych. Znamienne były dążenia większości konfederacji do stworzenia własnej dyplomacji; mogło to być jednak działanie tylko krótkotrwałe. Szczególnie charakterystyczny był wszakże rozwój dyplomacji prywatnej, organizowanej przez magnatów, zwykle przywódców wielkich fakcji. Stanowiła ona jeden z elementów decentralizacji i rozkładu państwowości polskiej. Zarazem wszakże chociaż częściowo wypełniała tę lukę, którą tworzył brak nowoczesnej służby dyplomatycznej. Nieprzypadkowo największe ożywienie pod tym względem obserwuje się właśnie za panowania Augusta III.
Cała ta sytuacja budziła niepokój co wybitniejszych umysłów w Polsce. Pojawiały się więc głosy domagające się rozbudowy służby dyplomatycznej w Rzeczypospolitej i jej unowocześnienia na wzór innych państw europejskich. Wprawdzie w obfitej literaturze, wysuwającej różne postulaty reformatorskie, sprawy te zajmowały raczej poślednie miejsce, wynikało to przecież zarówno z tradycyjnego niedoceniania tych problemów w dawnej Rzeczypospolitej, jak i z konieczności unowocześnienia najpierw podstawowych organów władzy, od czego dopiero zależała pozycja dyplomacji polskiej. Nie brakło zresztą statystów, którzy — podobnie jak Stanisław Herakliusz Lubomirski — ustosunkowywali się krytycznie do rozwoju własnej służby dyplomatycznej, widząc w niej tylko pożywkę dla ambitnych planów monarchy czy środek uzależniania od obcych, uważając, że im mniej dyplomacji — tym lepiej. Ale już niewiele od niego młodszy Stanisław Szczuka, podkanclerzy litewski, prawdopodobny autor Zaćmienia Polski (1709), ze znajomością rzeczy zastanawiał się nad znalezieniem stałych środków na utrzymanie dyplomacji. Postulował również zapewnienie stałych źródeł informacji dla szlachty
Po niewczasie docenił znaczenie dobrze funkcjonującej służby dyplomatycznej Stanisław Leszczyński, srodze nauczony własnym doświadczeniem. Znalazło to odbicie w wysuniętym przez niego projekcie stworzenia w Europie międzynarodowej organizacji, która czuwałaby nad zabezpieczeniem pokoju i bezpieczeństwa. Szczególne zadanie miałoby pod tym względem przypaść krajom, które Stanisław uważał za republikańskie (obok Wenecji czy Genui zaliczył do nich także Polskę, Anglię, Holandię i Szwecję), ponieważ nie dążyły, jego zdaniem, do żadnych zaborów, w przeciwieństwie do absolutnie rządzonych monarchii. Te kraje właśnie powinny pierwsze stworzyć między sobą ligę, która służąc innym mediacją i przykładem w rozwiązywaniu polubownym sporów, stałaby się zalążkiem szerszej organizacji. Z tymi marzeniami króla wygnańca zbiegały się rozważania Antoniego Potockiego, który w pozostawionym rękopisie „Testamencie politycznym” (powstałym zapewne około 1760 r.) radził utrzymywanie stałych kontaktów dyplomatycznych z państwami wolnymi, a więc zapewne identycznymi ze wskazanymi przez Leszczyńskiego. Rzeczpospolita miałaby w nich swych stałych posłów, działających pod kontrolą sejmu.
Zastrzeżenia budziły natomiast nadmierne koszta wysyłanych poselstw — występował przeciwko nim Stefan Garczyński w swej Anatomii Rzeczypospolitej, ale myślał zapewne o czasach dawniejszych. Natomiast użyteczne dla dyplomatów mogło stać się rozpoczęte przez Macieja Do-giela wydawnictwo traktatów międzynarodowych Polski i Litwy (1758 -- 1759).
Nie pozostał obojętny wobec spraw dyplomacji Stanisław Konarski, który miał zresztą doświadczenia z własnych misji. W swym dziele
0 skutecznym rad sposobie zajął się organizacją centralnego ośrodka dyspozycyjnego dla służby dyplomatycznej Rzeczypospolitej. Miała więc powstać komisja sejmowa do egzaminowania interesów cudzoziemskich, a także „deputacja sekretna” złożona częściowo z mianowanych przez króla senatorów, a częściowo wybranych przez izbę poselską jej przedstawicieli, która miała kierować całą polityką zagraniczną. Każdy z jej członków zobowiązany byłby przysięgać na dotrzymanie tajemnicy obrad
1 donosić o szkodliwych dla Rzeczypospolitej zamiarach, także ze strony innych członków. Projekt ten opierał się na wzorach szwedzkich ale właśnie tamtejsze doświadczenia powinny stać się przestrogą, że wszelkie zachowanie tajemnicy w tych warunkach byłoby iluzoryczne. Przecież i własne doświadczenia polskie z komisjami sejmowymi z 1726 r. nie wypadły najlepiej. Komisja taka nadawałaby kierunek polityce zagranicznej. Natomiast dla pertraktowania z przebywającymi w Polsce posłami obcymi, dla utrzymywania korespondencji z przedstawicielami
)