Gdy upoluje się duże zwierzę, znacznie łatwiej przenieść pokrywę w po hliżc legowiska, niż dźwigać do obozu wielką ilość mięsa. Jeżeli ma się w lym czasie stały obóz, którego zwijanie i rozbijanie jest zbyt kłopotliwi ściąga się ze zwierzęcia skórę i ciągnie się je za sobą do obozu na jego wla sncj pokrywie, to znaczy na futrze.
Zdobycz, zwłaszcza w czasie upałów, trzeba od razu wypatroszyć, to zn.i czy usunąć wnętrzności, a także ściągnąć z niej futro, zwłaszcza gdy chce je wykorzystać na skórę do noszenia lub garbowaną. Oskórowanie dziczy zny powinno nastąpić niezwłocznie.
Patroszy się w następującej kolejności: po pierwsze trzeba położyć zwie rzę na grzbiecie. Z obu stron podkłada się kamienie lub wbija gałęzie, żeby je unieruchomić. Łatwiej pracować, gdy zwierzyna leży na niezbyt stromym stoku, zwrócona łbem ku górze. Najpierw nacina się skórę poniżej ogona prowadzi cięcie do odbytnicy i dookoła genitaliów, które się wycina Przedtem wyciska się pęcherz, żeby uryna nie wyciekała w głąb jamy brzu sznej. Potem prowadzi się cięcie w prostej linii wzdłuż brzucha, przecina także skórę na gardle, aż do dolnej wargi. Wreszcie następuje cięcie po wewnętrznej stronie obu tylnych biegów, aż do stawów i obustronne cięcu od górnej powięzi mostka, rozcinające skórę obu przednich biegów. Potem tnie się poniżej uszu (słuchów) i dookoła szyi. Przez cały czas trzeba bardzo uważać, żeby nie uszkodzić wnętrzności (podrobów). Gdyby coś wyciekło z żołądka, jelit, żółci lub pęcherza, byłoby bardzo trudno oczyścić mięso Część mogłaby się stać niejadalna.
Gdy już z powodzeniem udało się nam dokonać cięć, usuwa się ze środka wnętrzności, przy czym nowicjusze dziwią się, że w tak niewielu miejscach są one połączone na stałe z resztą ciała. Gardziel (dławik) rozcina się, owija i zawiązuje na supeł odciętą krtań, żeby się z niej nic nie ulało. Tera/ można już wyjąć wszystkie odłączone wnętrzności. Kto często dokonywa) tego „krwawego dzieła”, ten w kwadrans upora się z kozicą i kozłem. Sprawianie jelenia, łosia i karibu trwa stosunkowo dłużej. Samotny człowiek musi się ciężko napracować, żeby wypatroszyć bizona, bawołu lub dużego niedźwiedzia. Nie sprawi mu trudu rozcinanie i dzielenie, tylko odwra canie ciężkich zwierząt.
Gdy sztuka jest już prawidłowo wypatroszona, odwraca się ją do gór. grzbietem, żeby z jamy brzusznej mogła wyciec resztka krwi. Zwierzę musi mieć wtedy rozkraczone biegi. Potem trzeba wytrzeć wnętrze jamy brzusznej trawą, mchem albo liśćmi.
Zazwyczaj myśliwy zatrzymuje dla siebie z podrobów tylko serce, nerki i wątrobę, w razie potrzeby można jednak zjeść prawie wszystkie wnętrzności, a nawet treść żołądka.
Na koniec zdejmuje się ze zwierzęcia okrycie, to znaczy skórę razem z futrem. Gdy się zamierza wykorzystać skórę albo wygarbować ją i nosić, nalepy postępować szczególnie ostrożnie. Nóż nie może się pośliznąć i przedziu-utwić jej.
Potem kładzie się obok tuszy pokrywę. Służy do ułożenia dziczyzny, któ-i.) należy w miarę możności jak najlepiej podzielić. Także i tego trzeba się nauczyć, wystarczy jednak, gdy się kiedyś widziało przy pracy rzeźnika i /wróciło się uwagę, w jaki sposób rozbiera cielaka na części.
Do ochrony oskórowanej dziczyzny przed muchami najlepsze są plastikowe worki. Gdy się ich nie ma, trzeba podzieloną dziczyznę powiesić moż-liuic jak najwyżej wśród gałęzi cienistego drzewa, bo muchy przeważnie latają blisko ziemi. Kiedy kawały świeżego mięsa wiszą luźno na drucie, nie dobiorą się do nich wspinające się na drzewa drapieżniki. Tylko ptaki będą d/iobać zdobycz. Mogą je przed tym powstrzymać skrawki jaskrawego ma-(criału, staniolu lub białego papieru. W czasie wietrznej pogody można pi/ywiązać mięso do wolnostojącego drewnianego rusztowania. Wprawdzie /ubezpiecza się je w ten sposób przed muchami, ale nie przed drapieżnikami Przed niedźwiedziem akurat tyle, co nic.
Jeżeli nie wystarcza czasu na rozbiór mięsa, jeszcze tego samego dnia należy je „zaślepić”. Przykrywa się je stertą gałęzi i stosuje środki odstra-*/aiqce. Mogą nimi być paski papieru, części jasnej odzieży albo po prostu (itkiś przedmiot przesiąknięty wonią człowieka. Wszystko to, czego się na i u dzień nie spotyka w naturze, działa na dzikie zwierzęta odstraszająco. Po upływie dwóch, trzech dni przezwyciężają jednak strach.
Kto nie ma czasu lub możliwości, żeby zakonserwować dziczyznę za pmnocą wędzenia, suszenia na świeżym powietrzu lub zamrożenia, powinni) najpierw zjadać części, które się najprędzej psują, mianowicie serce, nip robę i nerki, a także mózg i ozór. Jeżeli bieda zmusza do zjedzenia wnętrzności, trzeba je nawinąć na zielone gałązki i upiec na wolnym ogniu, i nly upolowało się grubego zwierza, pod żadnym pozorem nie wolno zmar-imwiić szpiku kostnego. Dodaje się go do zupy, smaży w brytfannie albo piecze razem z kośćmi w żarze ogniska. Potem rozbija się kości, a szpik wy-ini l.ł łyżeczką.
< .iły nie zużyty tłuszcz, także i tłuszcz otaczający nerki należy przechować. Topi się go, napełnia się nim garnek i zabiera się go na drogę. Gdy nadejdą chude dni, może się bardzo przydać. Można nim smarować pstrągi, pieczeń z zająca lub chleb własnego wypieku. Tłuszczem okrasza się zupę, ■ w reszcie używa się go jako paliwa do prymitywnej lampy.
Potrawy zachowują wartość odżywczą i witaminy, gdy się je gotuje, go-i ' i /noszą smażenie, a najgorzej pieczenie, ale stosunkowo najmniej tracą, Itiły >ię je lekko przysmaży. Ten, kto musi oszczędzać żywność, powinien n tym pamiętać.
■',ł<
195