się na czasy właściwe dla każdego systemu. I jednocześnie w przestrzeni kosmicznej zaryj wuje się jak gdyby ogólna krzywa; przestrzS staje się sferyczna, dwie linie równolegle 9 spotykają się itd., itd.
Metamorfoza świata w strefie wielkości nam mniejszych staje się jeszcze bardziej niepo^H jąca. Cząstki, w miarę jak stają się mniejsze, ■ też bezustannie w ruchu. Gdy dochodzą do wyM miarów atomu, mają już prędkości olbrzymie, i Opisując te ul trama łe cząstki, nie można już mówić ani o temperaturze, ani o barwie, gdyjB dopiero ich ruch daje naszym zmysłom wrażej nie ciepła i światła. Nie można im też przypisać I określonej masy, bo masa ich wzrasta w miarę wzrostu szybkości poruszania się. Zjawiają się! przelotnie, czynne są jednak tylko kolekty1 1 wnie, tylko statystycznie, trudno im więc przy- I znać trwałe indywidualności. W tej strefie, w I dziedzinie „kwantów*', w której wszystkie zja- 1 wiska rozpadają się na nieskończoną ilość nie-fl zmiernie małych, anonimowych fragmentów, J rządzą prawa wielkich liczb i prawa prawdo- 1 podobieństwa.
Na jednym krańcu wszechświata o dwóch I nieskończoności ach wielkości nieskończenie ol- 1 brzymie dominują nad nami; na drugim końcu I wielkości nieskończenie małe zacierają się tak, 1 że nasze doświadczenie nie może ich wyśledzić. 1 Posuwając się w górę czy ku dołowi takiego 1 obrazu świata doznajemy wrażenia zetknięcia z 1 nieogarniętymi głębiami, wrażenia pochłaniania, 1 unicestwiania. Zycie i ludzkość „wklinowane między Najwyższe i Najniższe wydają się za- j gubione i błaheMiliard ludzi wydaje się ni- 1 czym w porównaniu do setek miliardów miliar- J dów atomów krążących we wszechświecie. Ży- ] cie jest wynikiem nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności: nasz system planetarny u formo- ^ wał się z przypadkowego zbliżenia dwóch j gwiazd; na jednej z tych planet znów na sku- j
tek nieprawdopodobnego przypadku udało się żywym organizmom ukonstytuować się, a następnie ukształtować i utrzymać ewolucję. Z ludzkiego poczucia wielkości nie pozostaje nic wobec majestatu kosmosu.
Nie tylko ludzie o konstrukcji psychicznej Pascala, ale również współcześni uczeni fizycy racjonaliści, jak np. sir A. S. Eddington czy też J. H. Jeans, ulegają nastrojowi, jaki przygniata człowieka wobec ogromu kosmosu. Człowiek jest według Eddingtona rezultatem przypadku, który sprawił, iż nieco materii wymknęło się z temperatury astralnej i zimna międzyplanetarnego. Jeans zadaje sobie pytanie; do czego sprowadza się życie, i odpowiada, iż jest ono przypadkowym zetknięciem z wszechświatem, uczepieniem się fragmentu ziarnka piasku aż do chwili, gdy zimno śmierci odda nas nieożywionej materii. „Wszechświat jest nastawiony do życia obojętnie, jeśli nie wrogo".
Pierwszą reakcją człowieka wobec dwóch nieskończoności jest zdumienie i zniechęcenie. Teilhard jest zdania, iż lojalność intelektualna wymaga, aby się nie poddawać tym nastrojom. Przeciwnie, należy szukać wyjścia z tej sytuacji, by ratować zarówno wartość ducha w stosunku do materii, jak wartość fizyki w stosunku do zjawisk duchowych. Aby tego dokonać, Teilhard proponuje rozważenie poza nieskończoną wielkością i nieskończoną małością również nieskończonej złożoności.
„Do wykazania złożoności potrzebne są dwa czynniki: jeden wyraża liczbę elementów i grup elementów zawartych w systemie; drugi, dużo trudniejszy do przedstawienia, mówi o liczbie, rozmaitości i zacieśnieniu związków (gęstości) istniejących między tymi elementami w jakimś minimum objętości"1.
P. Teilhard de Chardin, La Vision du passł, Paris 1957, Ed. du Seuil, s. 313.