badacze muszą opierać się głównie na źródłach pisanych i na ikonografii. Źródła pisane przeważnie mówią o „pancerzach", nic wdając się w szczegóły ich konstrukcji. Jeśli nawet podają owe szczegóły, to często niestety używają przy tern terminów nic zawsze dla nas dość jasnych. I żeby to chociaż chodziło tylko o terminy łacińskie! Niedawno wydana obszerna rozprawa francuskiego badacza Franęois Buttina w przekonywający sposób zwraca uwagę na poważne błędy, jakie do ostatnich czasów popełniali bro-nioznawcy studiujący średniowieczne teksty starofrancuskie z tej przyczyny, że sami Francuzi, i to już od XVII wieku poczynając, nie rozumieli niektórych dawnych nazw i podkładali pod nic zupełnie inny sens niż ten, który chciał wyrazić autor z XII czy też XIII wieku.
Innych kłopotów przysparza ikonografia. Dawniejsi badacze, podchodząc z pełnym zaufaniem do tego, co odtworzył swym pędzlem lub dłutem artysta sprzed lat, dopatrzyli się w materiale ikonograficznym przedstawień najróżniejszych sposobów umacniania powierzchni pancerzy noszonych we wcześniejszych fazach średniowiecza. Obok kolczugi, obok pancerza łuskowego czy też „lamelkow ego" dostrzegli pancerze naszywane w' kratkę grubymi rzemieniami albo nabijane gęsto ćwieczkami z metalu, albo zabezpieczone drutem z nawleczonymi nań żelaznymi kółkami, albo... ach! naprawdę brak miejsca i czasu dla omówienia wszystkich odmian zdumiewających oryginalnością zastosowanych rozwiązań, budzących podziw dla twórczej inwencji swych konstruktorów. Gała bieda w tym, że owymi konstruktorami byli nie średniowieczni rzemieślnicy, lecz nowożytni bronioznawcy, którzy przy jęli za dobrą monetę różne umowne sposoby, jakimi dawni rzeźbiarze, malarze i rysownicy usiłowali oddać skomplikowaną fakturę kolczej plecionki.
Ujawnienie tej pomyłki stało się źródłem
•12