wsięp ao nowozymosci jj
z pochodzenia, Raimondo de Montecuccoli, najbardziej być może typowy dla całej galerii zdolnych dowódców swojej epoki, a na pewno najbardziej popularny. Uczestnik licznych wojen toczonych w XVII wieku przez Habsburgów w obronie swego stanu posiadania, a jednocześnie utalentowany autor. W swych Pamiętnikach (Komentarzach) wojskowych stara się sformułować ogólne zasady prowadzenia wojen. Montecuccoli był przekonanym zwolennikiem posiadania przez państwo dużego potencjału militarnego i sprawnych sil zbrojnych; od tego miała zależeć ogólna pomyślność państwa. Uważał, iż potęga wojskowa jest podstawowym wyznacznikiem pozycji państwa oraz głównym instrumentem jego polityki bezpieczeństwa. Był zarazem zwolennikiem armii zawodowej, dobrego wyszkolenia i należytego wyposażenia żołnierzy (podkreślał rolę artylerii). Wojna jest przede wszystkim konfrontacją zbrojną, i pod takim kątem należy się do niej przygotowywać; był zresztą zdania, iż jest ona stanem tak naturalnym w stosunkach między państwami, że powinny one być stale gotowe do jej prowadzenia. Wymaga to należytej troski i staranności ze strony rządzących: właściwego zaplecza materialnego, sprawnego i mądrego dowództwa oraz bitnych i znających swoje rzemiosło żołnierzy. Mimo całej swej fascynacji siłą zbrojną w działaniach wojennych zalecał ostrożność (manewrowanie), a bitwę radził podejmować jedynie z pozycji siły (pewności zwycięstwa). Sformułował odrębne zestawy zaleceń-maksym dla wojny ofensywnej i defensywnej. Łączył zmysł stratega (znaczenie zaplecza, środków) i duch kondotiera (obojętność wobec opinii i losu ludu poddanego ciężarom i cierpieniom wojny). Podobnego ducha i styl reprezentowali liczni i dobrze współcześnie znani dowódcy francuscy; prowadzone przez nich kampanie i pisane traktaty współtworzyły potęgę Francji XVII/XVIII wieku. Należał do nich uchodzący za mistrza manewru generał Ludwika XIV, a następnie marszałek Francji Jacąues-Franęois de Puysegur, którego pisma wojskowe zostały pośmiertnie opublikowane jako Sztuka wojny. Dużo odeń wcześniejszy (XVI wiek), także piszący marszałek Blaise de Montluc podkreślał śmiertelny charakter konfrontacji, jaką jest wojna, zwłaszcza domowa. Za jednego z bardziej oryginalnych teoretyków uchodził Folard, który całe swe dorosłe życie spędził „w polu”, z małymi przerwami na pisanie, dzięki czemu powstało wiele ważnych w tamtym czasie i bardzo popularnych prac, a niektóre z jego innowacji znalazły zastosowanie w czasie wojen napoleońskich. Był wynalazcą tak zwanej formacji kolumnowej (głębokiego szyku), która powinna być jego zdaniem wykorzystywana w bitwach niczym taran (niezależnie od strat własnych). W odróżnieniu od współczesnych nie był zwolennikiem manewru, raczej już operacji pozycyjnych, które tak czy inaczej powinny doprowadzić do otwartego, rozstrzygającego starcia. Formułował zalecenia w odniesieniu do różnych sytuacji wojennych czy typów wojen, w tym np. wojen górskich1. Jeszcze w XVIII wieku znajdujemy także kontynuatorów tego nurtu w sztuce wojny, który możemy określić jako sztukę podstępów. Autorem stosownego dziełka, Traktatu o podstępach dozwolonych w czasie wojny (1765 r.), był Joly de Mai-zeroy, skądinąd zdolny dowódca i uznawany za jednego z ciekawszych teoretyków strategii swego czasu; autor już znacznie poważniejszej Teorii wojny (1777 r.). Postacią, która zasługuje na szczególną uwagę, jest Henry Lloyd, Anglik, uczestnik wielu kampanii wojennych, zwłaszcza wojny siedmioletniej, to u boku Habsburgów, to Rosjan (co było typowe dla tamtych czasów). Lloyd, autor wielu prac z zakresu sztuki wojennej, wsławił się przede wszystkim swym przekonaniem o możliwości sformułowania ścisłych i niezmiennych zasad wojny, które znajdują zastosowanie w każdych niemal warunkach. Tą wiarą został skutecznie i nieuleczalnie zainfekowany znany dziewiętnastowieczny teoretyk, Henri de Jomini. Owym stałym zasadom, z których kpił bezlitośnie Bonaparte, Lloyd poświęcił teoretyczny wstęp do bardzo w swoim czasie uznanych Pamiętników wojskowych. Był przy tym dość niekonsekwentny, z jednej strony bowiem mówił o istnieniu niezmiennych reguł, które należy szybko dostosowywać do różnych sytuacji, z drugiej zaś głosił, iż nauka wojenna odpowiada za przygotowanie armii do wojny, lecz nie znajduje zastosowania w samych działaniach wojennych, które nie podlegają żadnym prawom; są wyłączną domeną wodza. Armia, pisał w innym miejscu Lloyd, jest ruchomą machiną, składającą się z wielu części, których jakość i współdziałanie powinny zapewnić całości osiągnięcie trzech istotnych cech: siły (wystarczającej na potrzeby określonej wojny), zręczności (szybkości, z jaką armia wykonuje różne manewry w czasie konkretnej kampanii wojennej) oraz mobilności ogólnej (przygotowania, które może być zastosowane w każdym terenie, przeciwko każdemu przeciwnikowi, zarówno w ataku, jak i obronie). Ten ostatni w tamtej epoce przedstawiciel szkoły manewrowej zraził sobie następców dogmatycznymi (niemal geometrycznymi) i detalicznymi opisami różnych porządków, szyków, linii, co biorąc pod uwagę patetyczny język, którym się przy tym posługiwał, ocierało się o pastisz. Poza tym jednak przyczynił się poważnie do uporządkowania aparatu pojęciowego, uświadamiał znaczenie rzetelnego przygotowania armii na czas wojny, zwracał uwagę na szanse tkwiące we właściwym wykorzystaniu pierwiastka moralnego (religijnego czy ideologicznego)2.
Odrębne miejsce w tej galerii strategicznych sław epoki bezpośrednio poprzedzającej Napoleona zajmuje król pruski Fryderyk II (1712-1786), uważany za jednego z najwybitniejszych dowódców wojskowych swojej epoki (obok Eugeniusza Sabaudzkiego i Johna Churchilla Marlborough). Fryderyk II łączył istotnie niewątpliwe talenty dowódcze i umiejętność wykorzystania najnowszych rozwiązań taktycznych i technicznych z zamiłowaniem do pióra. Dzięki udanym kombinacjom nowego szyku (ukośnego), szybkości manewru, siły ognia oraz dobrego wyszkolenia i dyscypliny (początek znanych później walorów żołnierza
„Spośród wszystkich rodzajów wojen najbardziej trudną i zdradliwą, a jednocześnie najbardziej niebezpieczną, jest wojna w górach wysokich (...). To w sytuacjach tego rodzaju wielki dowódca może uczynić użytek z tego, co najlepszego ofiarowuje nauka o wojnie i co jest godne jego umiejętności i wiedzy” (G. Chaliand, op. cit., s. 678). Jak na ironię Hannibal nie miał swoich następców i wielcy dowódcy zwykli omijać góry wysokie.
J. Shy, Jomini, w: P. Paret (red.), op. cit., s. 148 i n.