444 KIRRUNKt P0StF02YTY\VISTYC7.NE
ctnif. Geniusz jest zawsze dzieckiem swego wieka, ale zawsze mm niego przekracza: ludzie mierni mieszczą się w całości w swoim wieku, zawsze mają temperaturę swego środowiska, są na jednym poziomie ze swą publicznością. Pomniejsze dzieła jakiejś epoki są więc potrzebne, aby opisać i określić nie dającą się sprowadzić do prostszego wyrażenia i opisania oryginalność wielkiego pisarza, aby zdefiniować przeciętną estetykę pewnej szkoły, zwykłą technikę pewnego rodzaju literackiego, zasadnicze przeznaczenie i wspólne zwyczaje pewnej kategorii literatury.
W końcu historia literatury dopełnia się przez wyrażenie stosunków literatury do życia, przy czym spotyka się z socjologią. Literatura jest wyrazem społeczeństwa: niezaprzeczalna prawda, z której poczęło się wiele błędów. Literatura czasem jest czynnikiem dopełniającym społeczeństwo: wyraża to, co nigdzie indziej się nic realizuje — smutki, niemoc, aspiracje ludzi. Jest przez to znowu wyrazem społeczeństwa, ale już trzeba dać temu słowu znaczenie, które obejmuje nie tylko instytucje i obyczaje, lecz rozciąga się na to, co nie ma aktualnego bytu, co jest niewidzialne, a czego ani fakty, ani czysty dokument historyczny nie objawiają.
I w końcu nie wystarczy widzieć ogólny stosunek między piśmiennictwem a społeczeństwem. Obraz czy zwierciadło — to dla nas nie dosyć: my chcemy znać akcję i reakcję: co od jednego do drugiego przechodzi, i na odwrót, co idzie naprzód lub idzie w ślad, w Jakiej chwili pierwsze czy drugie dostarcza modelu czy naśladuje. Nie ma nic bardziej delikatnego nad szukanie tych wymian.
Nietrudno zrozumieć, że problem ogólny powinien się rozkładać na problemy poszczególne i że dopiero u kresu niezliczonych rozwiązań poszczególnych można znaleźć, nie mówię — ogólne rozwiązanie, ale zarys rozwiązania, w przybliżeniu mający wartość dla pewnej epoki lub pewnego prądu.
Jest chimerą chcieć jednym cięciem rozwiązać kwestię wpływu całej grupy dzieł na całą grupę faktów. Wpływ literatury na rewolucję będzie łatwiejszy od uchwycenia dopiero, gdy się cierpliwie będzie badało od r. 1115, a nawet od 1680 do 1789 rozmaitą wymianę, jaka istniała między literaturą a życiem. Jeśli literatura działała, to nie jako całość ani na całość faktów, ale przez nieskoń-cttnośfc wpływów na nieskończoność indywiduów przez ciąg wieku przeszło, w len sposób, te w końcu w 1789 r. wiek literatury wsiąki, rozłożył ślę po różnych piętrach, w rozmaitych ilościach w zbloro-
wej duszy francuskiego narodu i odnalazł się w sposobach, jakimi ten naród reagował na fakty.
We wszystkich operacjach, które opisałem, jesteśmy wystawieni każdej chwili na omyłki. Nasza praca ściśle naukowa naprawdę i w całości polega na tym, żeby stale bać się błędu. I przez to metoda, którą wyłożyłem, przeciwstawia się najbardziej manierom literackim krytyki genialnej1. My boimy się ciągle omyłek, nie dowierzamy naszym ideom — ona rozkoszuje się ideami własnymi: ona chce, żeby były nowe, zajmujące, bystre — my, żeby były prawdziwe; ona je opuszcza na lot swobodny lub przyozdabia z wirtuozostwem — my dajemy baczenie, żeby nic nie przekraczało ustalonych faktów. Montaigne lub Rousseau są tylko ciężarkami, którymi ona żongluje; chodzi tylko o to, aby wywołać podziw dla siły lub zręczności krytyka. My chcemy, żeby o nas zapomniano i aby widziano tylko Montaigne’a i Rousseau takimi, jakimi byli, takimi, jakim każdy ich ujrzy, jeśli lojalnie i cierpliwie odda się badaniu tekstów. Subiektywna krytyka znajduje tylu amatorów tylko dlatego, że sama sobie właśnie otwiera pole, by błyszczeć przy sposobności rozbioru i w miejsce dzieła, które pozornie studiuje.
Cala nasza metoda, powiedziałem to już, zmierza ku temu, aby oddzielić wrażenie podmiotowe od przedmiotowego poznania, aby to wrażenie ograniczyć, skontrolować i wyzyskać na korzyść przedmiotowego poznania.
Ale w przygotowawczej pracy do obiektywnego poznania błąd czyha na nas każdej chwili i z każdego kąta naszych przedmiotów poznania. Wyróżniam kilka form głównych:
1) Operujemy niezupełną lub błędną znajomością faktów. Nie zliczyliśmy dość skrzętnie tekstów, które mamy zbadać; zanadto mało znamy pracę poprzedników naszych i rezultaty, do których doszli. Bibliografia jest tu znowu lekarstwem — wiedza sucha,
Rozumie się, że używając tego terminu, nie mówię, jakoby ci, którzy ją praktykują, mieli monopol geniuszu ani jakoby oni wszyscy mieli geniusz, lecz tylko, iż ona nie może się obejść bez geniuszu. Lepiej ułożyć Indeks do „Rocznika Literackiego”, niż pisać sposobem Lemaitre'a lub Fagueta, gdy się nie jest Lemaftre'm ani Faguetem. I należy dobrze wbić sobie w głowę, że nie zastąpi się geniuszu ani nawet rozumu pretensją. Jakoby się go miało; jest to prawda przykra, ale zbawienna, gdy ją kto raz dobrze zrozumie.