I
I
'A
0.
r*#'
keS*
A \o'
dącego naczelnym zwierzchnikiem wojsk w Królestwie, oraz jego zausznikom. przygotowywało sprzysiężenie, na którego czele w Szkole stał porucznik Piotr Wysocki. On to też dat rozkaz chwycenia za broń i porwał za sobą podchorążych.
Zgodne z przebiegiem historycznych zdarzeń było też wyczekiwanie grupy spiskowców cywilnych (do których dołączyli dwaj podchorążowie jako przewodnicy) w bliskości Łazienek i Belwederu, na tzw. Agrikoli, pod pomnikiem króla Jana III Sobieskiego — wyczekiwanie na spóźniające się hc.sło — i wreszcie ich natarcie na pałac belwederski w zamiarze pojmania Wielkiego Księcia. Podobnie przebiegł ów atak, ostatecznie nieudany, Konstanty bowiem, ukryty, wymknął sią „belwederczykom” i mógł gromadzić pułki sobie wierne, rosyjskie i niektóre polskie.
Niesprzeczne z faktycznym przebiegiem wieczoru jest zawarte w scenie piątej dramatu Wyspiańskiego wystąpienie dwóch oficerów z konspiracji w Teatrze Rozmaitości. Oni rzucili tam hasło powstania i zamierzali też aresztować znajdujących się wśród widzów oficerów rosyjskich, czemu przeszkodził obecny na spektaklu generał Józef Chłopicki, zresztą nadzieja spiskowców, upatrzony na wodza powstania.
Praw da i w tym, co ukazuje scena VI, że wielkie też nadzieje wiązali spiskowcy z Joachimem Lelewelem, byłym profesorem z Wilna, pozbawionym katedry. Ale w tę noc powstania umierał właśnie ojciec uczonego, co było powodem jego pozostania w’ domu i nieuczeslni-czenia w działaniach. Była w tym leż jakby zapowiedź późniejszego postępowania znakomitego historyka, cechującego się wahaniami i niekonsekwencją.
, Nie odbiega od prawdy zawarty w scenie VIł obraz dramatycznego
pochodu żołnierzy powstania przez zrazu opustoszałe i milczące ulice Warszawy i tragicznych w efekcie spotkań z generałami wojsk Królestwa, zasłużonymi niegdyś dla narodu, dziś odmawiającymi udziału w działaniu zbrojnym powstańczym. Jeszcze i to zgodne się zdaje, co pokazano w dramacie z postawy księcia Konstantego, męża Polki, Joanny Grudzińskiej, z jego zachowania nie dość jasnego, kryjącego jakby tajemnicę rozdwojenia w stosunku do Polaków' i do ich niespodzianego porwania się do walki o wolność — ale i w' stosunku do odmiennej, „lojalnej” postawy niektórych generałów (jak generała Wincentego Krasińskiego).
W niejednym szczególe, w niejednej sytuacji pozostają te „sceny dramatyczne” Wyspiańskiego zgodne z realnym tokiem owej drarna-
250
tycznej nocy |29| listopada 1830 roku, układając się w jakiś jakby wizerunek historycznego zdarzenia, „portret” owej chwili pełnej dramatyzmu, heroicznego poświęcenia i tragicznego zarazem w rezultacie rozłamu wśród Polaków. I zapowiedź przyszłej przegranej wielkiej narodowej szansy.
Jakoż Wyspiański, który' tworząc zawsze badał realia chrakteryzu-jące przedmiot swego utworu, w szczególności zaś realia historyczne, odnoszące się do zawartości powstających pod jego piórem dramatów
0 treściach czerpanych z dziejów (przede wszystkim narodowych) panował doskonale nad historią powstania listopadowego.fPtT trzykroć podejmując temat „listopadowy” w' swej twórczości dramatycznej — w Warszawiance (1898), w Lelewelu (1899) i właśnie w Nocy listopadowej (1904) — coraz głębiej zanurzał się w jego problemach i coraz dokładniej widział oczyma wyobraźni jego bieg i szczegóły czasem mało widoczne. Już wcześniej, jeszcze zanim zamyślił dać swojemu widzeniu kształt dramatyczny, teatralny, studkwat relacje uczestników
1 świadków powstania, którego pamięć i tradycja zachowywana była również w' jego kręgu rodzinnym, jak w ogólności w środowisku inteligencji polskiej, także oczywiście w Krakowie, w którym przyszły autor Nocy listopadowej urodził się i spędził niemal całe życie. Wiadomo też, że źródłami wiedzy o powstaniu, których ślady nietrudno dostrzec w dramacie, były mu prace szczegółowe, przede wszystkim pięciotomo-wa Historia powstania listopadowego Stanisława Bnrzykowskiego (przez pewien czas członka Rządu Narodowego w 1831 roku).
Noc listopadowa, ukończona i wydana w 1904 roku. a rodząca się pod piórem autora powoli, bo — z przewami — od 1900 roku, była już ostatnim ogniwem tej swego rodzaju „listopadowej trylogii” Wyspiańskiego. Nic dziwnego, że była też najdojrzalszym owocem jego wiedzy o powstaniu i pobudzonej nim imaginacji. I że historyczny szkielet zdarzeń dramatycznych był zachowany w zgodności z prawdą taką, jaką dostrzegali i jak ją rozumieli autorzy znanych mu relacji.
Ale Wyspiański nie był w żadnym ze swoich dzieł jedynie wiernym kronikarzem wypadków dziejowych, tak jak nie był autorem realistycznych „sztuk współczesnych” dla teatru, czy — w drugiej wielkiej dziedzinie jego twórczości, w dziełach malarskich, w witrażach, w kompozycjach dekoracyjnych itp., jakie powoływał do istnienia jego niezwykły talent malarza, którym był wszakże z profesji — nie był po-251