68 Wstyd i przemoc
Kiedy piszę o mordercach jako o osobach, które uważają, że pochłania je nienawiść, i o świecie jako całkowicie nienawistnym, to cytuję tylko to, co od nich usłyszałem. Sidney B., mężczyzna w średnim wieku, był wydawcą małego lokalnego pisma na Zachodnim Wybrzeżu. Powiedział mi, że z trudem udawało mu się przetrwać finansowo, ponieważ — jak uważał — jego żona stale starała się położyć kres jego karierze. Na parę dni przed dwudziestą rocznicą ślubu powiedziała: „Dwadzieścia lat zmarnowanych!” Pokazał mi też kartkę, którą dała mu „w prezencie” z okazji tej rocznicy. Przekreśliła wydrukowane na niej słowa „Jest miłość” i napisała nad nimi „Była miłość”. Po tej wyjątkowo nieprzyjemnej rocznicy obudził się — jak twierdzi — z wrażeniem, iż tonie w oceanie nienawiści i zanim zdążył całkowicie dojść do siebie, udusił żonę smyczą, a kiedy to robił, wydawało mu się, że ma koszmarny sen.
Nie trzeba tu chyba mówić, że postępowanie jego żony sprawiło, iż poczuł się odrzucony, niekochany i poniżony. Nie usprawiedliwia to, oczywiście, jego postępku ani w aspekcie moralnym, ani prawnym; przytaczam tu tę historię tylko dlatego, że wyjaśnia ona częściowo przyczyną jego zachowania. Nie należy mylić wyjaśnień z wybaczeniem, rozgrzeszeniem czy usprawiedliwieniem; służą one zupełnie innym celom, a mianowicie zrozumieniu przyczyn aktów przemocy i zapobieganiu im. Tym, co — jak sądzę — leży u podłoża intensywnej nienawiści, jest niezaspokojone pragnienie, by być kochanym, niezdolność do pokochania kogokolwiek (samego siebie lub innej osoby) i wynikające z tego poleganie na innych, że w jakiś magiczny sposób wypełnią miłością ową przepaść bez dna — jaźń — w której nie ma ani odrobiny miłości. Mordercy żywią pragnienie, by inni ich kochali, pragnienie, którego nie sposób zaspokoić, ponieważ opiera się ono na ich niezdolności do pokochania samych siebie i innych. Wystarczy, byśmy wysłuchali tego, co opowiadają ci ludzie o swoim życiu, aby dostrzec ich tragizm, sposób, w jaki byli traktowani, bez śladu miłości, przez osoby, których najbardziej potrzebowali i przez które chcieli być kochani, a co przetrwało w ich świadomej i nieświadomej pamięci.
Zacząłem tę książkę od próby wykazania, dlaczego myśląc •* przemocy, powinniśmy patrzeć na nią z punktu widzenia tra-starałem się udowodnić, że by nauczyć się czegoś o przy-myimch aktów przemocy popełnianych przez ludzi, którzy z powiślu swojej brutalności odseparowani zostali od społeczeństwa, musimy zajrzeć do owego specyficznego laboratorium, jakim jest wiezienie i szpital więzienny, że musimy dostrzec, iż przemoc )i*M najgłębszym upokorzeniem, upokorzeniem, które rani tak głęboko, że nawet jeśli nie zabija ciała, może zabić duszę, że ci, którzy zabijają innych, zostali sami zamordowani albo boją się, Ir zostaną zniszczeni, więc zabijają, bo postrzegają to jako samoobronę.
Przemoc „mówi” o niemożliwym do zniesienia wstydzie i za-llrpionej wściekłości, która przemawia przez ciało. Aby ją lepiej .usłyszeć” i zrozumieć, teraz zwrócić trzeba uwagę na studium » u*leśnego języka przemocy.