170 Wstyd i przemoc
Ostateczny, a modelem więzienia piekło, to przykładem dla sędziów jest Bóg. Natomiast pierwowzorem strażników więziennych są diabły, a zatem można się spodziewać, że będą się zachowywać zgodnie z nim. Edgerton zauważa, że:
mimo statusu przedstawiciela prawa, kat nie cieszył się w późnym średniowieczu i renesansie uznaniem społecznym przysługującym innym urzędnikom publicz nym. Mimo dość wysokiego wynagrodzenia, prowadził on często życie wyrzutka. Według prawa był on automatycznie pozbawiony praw obywatelskich (...| Uważano go za symbolicznego namiestnika diabła, przeciwieństwo sędziego, który był namiestnikiem Chrystusa. |...] Oczekiwano również od niego, że co do joty będzie spełniał ową rolę namiestnika diabła21.
Konkretny tego przykład zwrócił moją uwagę pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy komisarz więziennictwa polecił mi przeprowadzić rozmowę ze strażnikiem, który podczas tłumienia zarzewia buntu na jednym z oddziałów zakładu karnego zachował się tak agresywnie i brutalnie wobec jednego z więźniów, że zaniepokoiło to nawet jego kolegów. Uznali oni, że akt przemocy, którego się dopuścił, był niepotrzebny, irracjonalny i potencjalnie groźny dla wszystkich pozostałych i świadczył o tym, że nie panuje on nad swoim zachowaniem.
Podczas rozmowy strażnik wyznał, że niepokoi to jego samego, ponieważ obawia się, że tracąc nad sobą panowanie, może postąpić z jakimś więźniem w sposób, którego będzie później żałował. Wspomniawszy o pewnych kłopotach osobistych, które zwiększały spowodowany pracą stres, wyraził na koniec opinię, że „nikt nie powinien mieć takiej władzy nad innymi ludźmi, jak my nad więźniami”.
Nie mam zamiaru ani usprawiedliwiać zachowania tego strażnika, ani wspomagać go w ewentualnych próbach uniknięcia odpowiedzialności za niewłaściwe zachowanie, bo przecież inni strażnicy nie posunęli się w tej samej sytuacji do tak drastycznych czynów. Rzecz jednak w tym, że często sami strażnicy nie chcą być tak surowi wobec „przestępców”, z którymi muszą spędzać całe dni, jak tego od nich oczekują nie tylko ich koledzy, ale również całe społeczeństwo, zgodnie z powszechnie przyjmowanym „stereotypem” strażnika więziennego, który pokutuje w naszej kulturze od czasów, gdy ich poprzedników postrzegano inko „namiestników diabła”. Pracując wspólnie z tymi ludźmi, wielokrotnie mogłem się przekonać, że ich opinie o tym, co jest wkuteczne w zapobieganiu przemocy, a co nie, oraz co jest odpowiednią reakcją na przemoc, a co nie, są prawie zawsze bardziej światłe i ludzkie niż poglądy wielu polityków, którym brakuje wiedzy na ten temat z pierwszej ręki, nie wspominając już <> reszcie nas, którzy, jako wyborcy, wynosimy tych polityków na Htanowiska dające im wielką władzę.
Niestety, dawna symbolika, wedle której strażnicy więzienni pełnią w świecie doczesnym rolę diabłów męczących grzeszników w piekle, może być silniejsza i trwalej zakorzeniona w na-h/,ej zbiorowej podświadomości kulturowej, niż można by to sobie wyobrazić, tak silna, że skłania nas do wznoszenia więzień na podobieństwo piekła. Ta sama zbiorowa nieświadomość może też skłaniać nas do uznawania niczym nie uzasadnionego zadawania więźniom cierpień za właściwy i pożądany element pracy Htrażnika więziennego, który z założenia spełnia tę samą funkcję, co diabły w piekle, dzieląc więzienie na kręgi coraz surow-nzych i dotkliwszych kar (z izolatką jako kręgiem najniższym) i podtrzymując jak najściślejsze podobieństwo między więzieniem i piekłem oraz między więźniami i potępionymi.