jak i gdzie indziej, ale podczas gdy w Europie są one po największej części wypływem nieszczęsnego położenia socjalnego, tu prawie wyłącznie rodzą się z indywidualnych namiętności, nie zaś z ciemnoty albo nędzy; nie potrzebuję zaś dowodzić, że ta ostatnia kategoria przestępstw wszędzie o sto procent od pierwszej jest większą.
Na mocy tego, z kredką w ręku i cyframi na papierze, można przekonać siebie i drugich, że społeczeństwo amerykańskie moraIniejsze jest niż jakiekolwiek europejskie.
Na koniec, słówko jeszcze co do czystości obyczajów. W miastach moralność pod tym względem, przeciętnie wzięta, zapewne niewiele wyżej stoi niż w Europie, a w tych, gdzie przewagę ma napływowa ludność chińska, może nawet i niżej. W ogóle jednak chłodny przyrodzony temperament narodu nie dopuszcza zbytnich nadużyć, życie zaś młodzieży, przepełnione ruchem, pracą fizyczną i gimnastyką, dzielnym jest przeciw rozpuście hamulcem.
Takie są cechy i przymioty tego społeczeństwa, które z początku raziło mnie, a które teraz im więcej i głębiej poznaję, tym więcej uczę się je szanować. W wywodach moich starałem się być obiektywnym i o ile możność ścisłym; nie są więc one wynikiem ani optymizmu, bo o to nikt mnie jeszcze dotąd nie posądzał, ani wreszcie zgóry powziętej sympatii do instytucji tutejszych. Rozumiem jasno, że nie masz instytucji bezwzględnie i jednakowo wszędzie dobrych. Wszelkie urządzenia społeczne wtedy są dobre, kiedy są najodpowiedniejsze usposobieniu narodu, jego obyczajom, tradycjom, wreszcie kiedy zapewniają największy rozwój społeczny; złe zaś wówczas, kiedy ten rozwój hamują i kiedy chcą pozostać formą niewzruszoną i wieczną wtedy nawet, kiedy już treść wewnętrzna innych zewnętrznych kształtów wymaga.
Oto jest moje rozumienie rzeczy. Z drugiej strony jednak sądzę, że przypatrując się instytucjom amerykańskim i widząc je w prawdziwym świetle można wiele skorzystać, wiele się nauczyć, wiele przesądów i nędznych pretensyjek zapomnieć; na koniec zyskać umiejętność szerszego na świat spoglądania i otworzyć na oścież duszę uczuciom humanitarnym godnym XIX wieku i postępowej filantropii (...).
W Europie powszechne jest mniemanie, jakoby emancypacja kobiet nigdzie nie znajdowała takiego urzeczywistnienia w praktyce, jak w Stanach Zjednoczonych. Ja sam byłem pewien, że znajdę tu mnóstwo kobiet doktorów, adwokatów, urzędników, nawet duchownych; że przynajmniej spotkam ich wiele poświęcających się poważnym naukowym badaniom; niechby wreszcie bawiących się tylko w pozory emancypacji, które mimo swych śmiesznych i ekscentrycznych form zdradzają zawsze jakiś prąd ogólny. Tymczasem rzeczy mają się inaczej. Nauczanie elementarne jest tu istotnie przeważnie w rękach niewiast, które na tym polu oddają nieobliczalne usługi społeczeństwu, a jeśli przez emancypację będziemy rozumieć wyższe specjalne kształcenie się kobiet i udział w obowiązkach publicznych spełnianych gdzie indziej przez mężczyzn, to można powiedzieć, że mniej tu zrobiono pod tym względem niż w Europie.
Istnieje tu możność emancypacji. Amerykanie mają jednak nieoszacowany przymiot, to jest: odwagę próbowania wszystkiego, co tylko przedstawia się jako teoria dążąca do ulepszeń życia ludzkości i postępu. Jeśli tylko taka teoria nie jest oczywistym, bijącym w oczy głupstwem, jeśli znajduje swoich stronników, wyradza