n ędzy absorbowała umysł i sprawiała niesamowicie wiele kłopotu. Mówi, że czasem budził się z najgłębszego snu, by sprawdzić, czy jakaś paczuszka została dobrze i umiejętnie opakowana.
Widzimy, że majątek Rockefellera wzrastał w sposób godziwy i zrozumiały, bez użycia jakichś niejasnych praktyk, lub czarnoksięskich różdżek. Dzięki niezwykłej staranności i gorliwości obu wspólników interes prosperował nadzwyczaj pomyślnie.
Kapitał obrotowy pierwszego roku istnienia przedsiębiorstwa, wynos'ł pół miljo-j na dolarów. Firma c:eszyła się dużem uznaniem i zaufaniem. Interesy wciąż napływały i słusznie obawiał się Clark, że oto jeszcze jakiś czas, a firma nie będzie mogła podołać wszystkim sprawom.
Obaj wspólmcy zdawali sobie sprawę, że muszą jakoś zwiększyć kapitał zakładowy. Doszli do wniosku, że niema innej rady, jak starać się o pożyczkę. Nie było to rzeczą łatwą, gdyż w owym czasie bardzo wele przedsiębiorstw cierpiało na brak pieniędzy, a banki były rzadkością i niechętne pożyczano. Młoda, nieznana firma „Clark : Rockefeller" miała bardzo małe szanse. Sprawa ta odbierała wspólnikom sen i chęć do dalszej pracy. T
Próżno pukano do różnych drzwi i przedsiębiorstw. Każdy potrzebował dla 20
siebie. Wszędzie narażano s;ę na wzruszanie ramionami, niechęć i odmowę. Niepowodzenie odbierało wszelką odwagę. Biedny Rockefeller nie mógł nigdzie dostać \ kredytu. Ale bajeczny los uśmiechał się j już w ukryciu i pewnego dnia rozbłysnął [ słońcem powodzenia w małym, ciemnym f kantorku. Jak zwykle wszystko zrządził przypadek. Skłopotany Rockefeller przypomniał sobie o panu Handy, dyrektorze banku. Człowiek ten znał dobrze ojca Rockefellera i John liczył na jego względy. Z drżeniem serca udał się do niego w roli petenta. Dyrektor przyjął go bardzo uprzejmie i w rezultacie zgodził się pożyczyć mu 2.000 dolarów. Rockefeller nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Z trudnością zachował zimną krew do końca wizyty. Skoro tylko znalazł się na ulicy podskoczył do góry i zaczął wywijać rękami, jak oszalały, radosny człowiek. Ten pomyślny epizod dał możność nowej firmie nietyl-ko egzystencji, lecz, co ważniejsze, dalszego rozwijania się.
Zczasem udało się wspólnikom nawiązać kontakt z ińnemi bankami. Odtąd mogli już swobodnie prowadzić interesy.
Polityka Rockefellera polegała na jak-najwięk< *j współpracy z ludźmi. W przeciwstaw .u do Clarka, który się ich obawiał. John stara się rozszerzyć swoją
21