74 MODLITWY, OFIARY, OF1ARNICY
stricte, lecz o publiczną egzekucję chrześcijan i jeńców. A może-były to odwetowe wyskoki, zrozumiałe do pewnego stopnia na tle-zwyrodnienia wśród nieustannych wojen o swobodę religijną i polityczną. Mówi co prawda i Nestor o ofiarach z ludzi, ale uczeni mocno kwestionują wiarygodność tych miejsc. Z całkowitą pewnością jednak ofiar ludzkich u Słowian wykluczyć się nie da. (zob. Nied. 237—8, Wien. 272).
Podobnie jak w świecie antycznym, tak i u Słowian dla bóstwa szła tylko drobna część ofiary, większą zaś część zjadali, ofiarodawcy. Podobno bogu oddawano głowę, serce i wątrobę jako' siedliska duszy. Ofiarowywano też skórę i nie połamane kości,, dzięki czemu mogło zwierzę po ich spaleniu ożyć na tamtym świecie i służyć bogom. Rzeczy niejadalne były przechowywane-w skarbcu świątyni; na pewno były takie w Szczecinie i w Ar-konie. Przechowywanych tam naczyń i rogów używano na wspól-nych ucztach. Skarbiec arkoński był przedmiotem apetytów niemieckich i duńskich, ostatecznie po zdobyciu Arkony wpadł w ręce Duńczyków. Wspomniane tu uczty o charakterze rytualnym zachowały się w zapadłych kątach Rusi i Bałkanów prawne do naszych dni. U Słowian zachodnich ich pozostałością są może tzw. boże obiady. Przed kilkudziesięciu laty urządził taki obiad-pewien chłop spod Grywałdu, aby przebłagać Boga i uprosić syna. Uczta trwała trzy dni, zjedzono trzy jałówki, mendel owiec,, dwa wieprze, chleb pieczony przez cały tydzień, wypito 50 ćwierci piwa i kilka kuf gorzałki. Ale też jadł kto chciał, a księża naprzód z ambon wszystkich zapraszali (Mo. 260).
Ofiary prywatne dochowały się na Rusi i Bałkanach do dziś. U Słowian zachodnich zdołano je wytępić nie bez wielowiekowych, wysiłków. Ślady tych zabiegów znajdujemy w biadaniach Kosmasa,. że jego rodacy zabijają ofiary nad źródłami, w słowach synodu praskiego z r. 1384 potępiających ofiary w zaduszki, a już wyżej cytowałem polskie kazanie przeciw ofiarom składanym ubożom. (O ofiarach zob. Nied. 182—7 i 237—9, zwłaszcza Mo. 242—62).
24. Kto składał ofiary, tego dobrze nie wiemy. Domowe zapewne sam gospodarz, publiczne może jakiś stały ofiarnik. O kaście kapłanów możemy tylko na Pomorzu mówić z jaką taką pewnością, z Rusi bowiem mamy informację, że ofiarę o charakterze państwowym składał sam książę, składali wierzący, a o kapłanach nie ma wzmianki. Może odpowiednikiem pomorskich kapłanów byli tam wróżbici-czarodzieje. Jak bowiem na Pomorzu ostoją pogaństwa i zarzewiem buntu byli kapłani, tak na Rusi wróżbici, zwani tam wołchwcuni. We współczesnej Bułgarii ofiary składał wróżbita, a w jego braku wybrany przez wieś starzec; funkcja ta była dożywotnia.
Na Pomorzu stanowisko kapłanów było wyjątkowe. Mieli zleconą opiekę nad świątynią, utrzymywali w niej czystość, opiekowali się świętym koniem, zajmowali wróżbami, składali w imieniu społeczności ofiary. Odznaczali się długimi włosami i brodą, podczas gdy inni byli ogoleni i podstrzyżeni. Wyliczone tu cechy — to suma wszystkiego, co o różnych kapłanach w różnych czasach i miejscach jest przez źródła poświadczone. Nie wynika z tego jeszcze, że wszyscy kapłani na Pomorzu odznaczali się tymi wszystkimi cechami; może właśnie tylko niektórzy? Wywodzą się oni od strażników, czasem właścicieli świętych drzew, źródeł, gajów, później świątyń, którzy mogli dodatkowo zajmować się wróżbami wszelakiego rodzaju. Uczeni dość zgodnie uważają stanowisko kapłana za wyższe od księcia. Nie wydaje się jednak to tak całkiem pewne. Po pierwsze, mówi o tym tylko Helmold, podczas gdy inni zupełnie na ten temat milczą. Po wtóre, czasy były osobliwe: pogaństwo toczyło ciężką walkę o swój byt, kapłani byli z natury rzeczy przywódcami, książęta zaś za dużo mieli związków z Niemcami, czasem przez małżeństwa, czasem byli potajemnie chrześcijanami. Cóż dziwnego, że lud miał w tych warunkach więcej zaufania do kapłanów. Tak samo nic osobliwego w tym nie ma, że kapłan arkoński układał się z najeźdźcami, skoro on stał na czele nieprzejednanych (saga zresztą twierdzi, że układy prowadził książę). Oczywiście nie można temu zaprzeczyć, że kapłan jako przeprowadzający wróżby miał nad księciem w pewnych sytuacjach przewagę, jednakże przewagi, która miała charakter może czasowy, od szczególnych okoliczności zależny, nie uważajmy za fakt typowy i tradycją uświęcony.
Herbord. z przekonaniem, którego by się nie powstydził nowoczesny materialista, odkrywa materialne powody uporczywego trwania kapłanów, bądź co bądź swoich kolegów po fachu, przy