20 Teoria literatury
iż należały do niej i że dotykała ich jej piękna ręka; podłogę nawet, do której przyciskałem twarz z myślą, że ona po niej stąpała!6
Najrozmaitsze obiekty służą pod nieobecność ukochanej za suplementy bądź namiastki jej obecności. Okazuje się jednak, że nawet gdy jest ona obecna, utrzymuje się ta sama struktura, ta sama potrzeba suplementów. Czytamy dalej:
Niekiedy, nawet w jej obecności, nawiedzały mnie szaleństwa, które, zdawałoby się, jedynie najgwałtowniejsza miłość zdolna jest podsunąć. Jednego dnia, w chwili, gdy kładła kąsek do ust, zawołałem, żc jest na nim włos; wypluła na talerz; chwytam go chciwie i połykam.7
Nieobecność ukochanej, kiedy Rousseau musi zadowalać się namiastkami bądź znakami przypominającymi jej osobę, zostaje najpierw skonfrontowana z jej obecnością. Okazuje się jednak, że obecność nic jest równoznaczna z momentem spełnienia, natychmiastowym uzyskaniem dostępu do samej rzeczy, jeśli nie towarzysza iei suplementy albo znaki; mimo obecności ukochanej struktura i potrzeba dodatków pozostają te same. W tym tkwi przyczyna groteskowego incydentu z połykaniem wyplutego przez „mamusię” jedzenia. Łańcuch substytutów może się wydłużać dalej. Gdyby nawet Rousseau „posiadł” swą ukochaną, wciąż miałby uczucie, że mu umyka i może być jedynie oczekiwana lub wspominana. Sama zaś „mamusia” jest namiastką matki, której Rousseau nie znał: matką, która by nie zadowalała, lecz - jak wszystkie matki - wymagałaby dopełnień.
„Z tego ciągu suplementów - pisze Derrida - wylania się prawo nieskończonego łańcucha powiązań, mnożących nie-uchronnie liczbę dodatkowych zarośredniczcń. tworzących poczucie tego właśnie, co wciąż odsuwaia: wrażenie samei rzeczy, bezpośredniej obecności albo pierwotnego postrzegania. Bezpośredniość iest wtórna. Wszystko zaczyna się od z.apośrcdniczcnia”. Im bardziej tekst pragnie mówić o doniosłości obecności samej rzeczy, tym bardziej wskazuje na konieczność pośrednictwa. W istocie tego rodzaju znaki czy suplementy stwarzają poczucie, że jest coś (np. „mamusia”), co da się uchwycić. Z tekstu płynie nauka, że pojęcie pierwowzoru tworzą jego kopie i że pierwowzór wciąż się odsuwa i nigdy nie da się uchwycić. Stąd wniosek, że nasze zdroworozsądkowe pojęcie rzeczywistości jako czegoś obecnego, pierwowzoru zaś jako czegoś niegdyś obecnego, okazuje się nie do utrzymania: doświadczenie jest zawsze za-pośredniczonc przez znaki, „pierwowzór” zaś powstaje jako skutek znaków, suplementów.
poza obrębem tekstu”: czytelnik, sądząc, że wyszedł poza znaki i tekst, docierając do „rzeczywistości samej w sobie”, odkrywa coraz więcej tekstu, coraz wiecci znaków, nie koń-czący się łańcuch suplementów. Derrida pisze:
Według Derridy, teksty Rousseau, jak wiele innych, wykazują, że zamiast myśleć o życiu jako o czymś, do czego znaki i teksty są dodawane po to, by je reprezentować, powinniśmy je samo pojmować jako wypełnione znakami, jako coś, co jest wynikiem procesów signifikacii. Teksty mogą twierdzić, że rzeczywistość wyprzedzała signifikację, w istocie jednak dowodzą, że słuszne jest sławne sformułowanie Derridy: II n \ g pas de hor$-texte - /„Nie ma niczego
Śledząc nieprzerwaną nić „niebezpiecznego suplementu”, usiłowaliśmy wykazać, że w tym, co zwykliśmy nazywać prawdziwym życiem owych „pelnokrwistych” postaci, (...) nie było nigdy nic poza pisaniem, nic poza suplementami i podstawianiem znaczeń, które mogły powstać wyłącznie w łańcuchu relacji opartych na różnicach. [...] I tak dalej w nieskończoność, wyczytaliśmy bowiem w tekście, że to, co absolutnie obecne, Natura, to, co określa się takimi słowami jak „prawdziwa matka” iip., zdążyło nam iuż unituią*., nigdy naprawdę me istniało, ze poizątKtcm znaczenia i języka jest pismo, jako znikanie naturalnej obecności,8
Nie oznacza to, że między obecnością i nieobecnością „mamusi”, czy też między „prawdziwym” i fikcyjnym zdarzeniem, nie ma żadnej różnicy. Znaczy to, że jej obecność