236 Kronika globalnej wioski
Innymi słowy, jeśli zaatakowanie rzekomego „serca” systemu (w nadziei, że istnieje jakaś Władza centralna) jest z góry skazane na niepowodzenie, to także atak peryferyjny na systemy nie posiadające ani centrum, ani peryferii nie spowoduje żadnej rewolucji. Gwarantuje on, co najwyżej, wzajemne przetrwanie zaangażowanych stron. Wielkie wydawnictwa są gotowe zaakceptować rozpowszechnienie kserokopii, tak jak międzynarodowe spółki są w stanie tolerować telefony na ich koszt lub jak dobre przedsiębiorstwo transportowe chętnie zgadza się na rozsądną porcję fałszowanych biletów; pod warunkiem że fałszerze zadowolą się natychmiastowym zyskiem. Jest to subtelniejsza forma kompromisu historycznego — z tym, że jest on technologiczny. Jest to nowa forma, jaką ma zamiar przyjąć Umowa Społeczna, w miarę jak utopia rewolucji przekształca się w plan permanentnego zakłócania na krótką metę.
Przełożył Piotr Salwa
„L’Espresso”, 2 kwietnia 1978
Telewizjoner
Ile wiadomości przekazuje dziennik telewizyjny? Jak je podaje? W jakiej mierze i w jaki sposób manipuluje nimi? Od środy 26 stycznia do niedzieli 30 włącznie spędziłem czas przed telewizorem i obejrzałem — jednocześnie rejestrując — cztery dzienniki telewizyjne każdego dnia: poranny, popołudniowy i dwa wieczorne. Opuszczałem dziennik nocny, ponieważ nie różni się on niczym od dziennika nadawanego o 20.30, chyba że wydarzyło się tymczasem coś wyjątkowo ważnego. Podobną pracę wykonywali i wykonują systematycznie nadal bolońscy badacze z Zespołu Badań nad Środkami Przekazu Audiowizualnego i Publicznością, rejestrując czas, wiadomości, sposób ich podawania, a także opracowując dokładne statystyki. Wyniki zawarte są jednak w trudno dostępnych dla telewidza tomiskach. Ja natomiast ograniczyłem się do pobieżnej inspekcji (która z powodu monotonnej powtarzalności widowiska przyprawiła mnie o poważne zaburzenia nerwowe), ponieważ chciałem jedynie zweryfikować wrażenie, jakie odnosimy przy okazji sporadycznego oglądania któregokolwiek z dzienników. Zaraz wyjaśnię, co mam na myśli: za sprawą wieloletnich doświadczeń tworzymy sobie negatywny obraz dziennika telewizyjnego, któremu to obrazowi — kiedy zestawimy go z pojedynczą emisją — fakty zadają niezaprzeczalnie kłam. Trudno znaleźć w jednym dzienniku telewizyjnym owe monstrualne fałszerstwa, niczym nie usprawiedliwione przemil-