52
stwa nowoczesnego język został zredukowany do jednego z wielu narzędzi. Każde zdanie, które nie jest ekwiwalentem jakiejś operacji w tym aparacie, jawi się jako bezsensowne nie tylko laikom, lecz także dzisiejszym semantykom, którzy uważają, że tylko zdanie czysto symboliczne i operacyjne, tzn. zupełnie bezsensowne, ma sens. Znaczenie jest wypierane przez funkcję lub skutek w świecie rzeczy i zdarzeń. O ile słowa w oczywisty sposób nie służą szacowaniu prawdopodobieństwa, które jest ważne z technicznego punktu widzenia, lub innym praktycznym celom, do których zalicza się nawet odpoczynek, zachodzi ryzyko, iż zostaną potraktowane jako czcza gadanina; wszak prawda nie jest celem samym w sobie.
W dobie relatywizmu, gdy nawet dzieci traktują idee jako anonsy lub racjonalizacje, właśnie obawa, że język mógłby stanowić kryjówkę resztek mitologii, nadaje słowom nowy mitologiczny charakter. Wprawdzie idee zostały radykalnie sfunkcjonalizowane, a język jest uznawany za zwykłe narzędzie, czy to kumulowania i komunikowania intelektualnych elementów produkcji, czy to sterowania masami. Zarazem jednak język - by tak rzec - mści się, powracając do etapu magicznego. Jak w czasach magii każdemu słowu przypisuje się niebezpieczną moc, o której sądzi się, że mogłaby zniszczyć społeczeństwo i za którą obciąża się odpowiedzialnością mówiącego. Tak oto społeczna kontrola hamuje dążenie do prawdy. Zaciera się różnicę między myśleniem i działaniem. Stąd każda myśl jest traktowana jako czyn; każda refleksja jest tezą a każda teza - hasłem. Każdy musi odpowiadać za to, co mówi albo czego nie mówi. Wszystko i wszystkich klasyfikuje się i opatruje etykietą. Dla jakości „tego, co ludzkie”, która wyklucza utożsamianie indywiduum z klasą nie ma miejsca w empirystycznej teorii poznania, ponieważ uznaje się ją za metafizyczną. Przegródka, w której człowiek zostaje umieszczony, określa jego los. Gdy myśl lub słowo stanie się narzędziem, można posługując się nimi, zrezygnować z „myślenia”, to znaczy z odtwarzania aktów logicznych, które tkwią u podstaw ich werbalnych formuł. Zaleta matematyki, modelu wszelkiego neo-pozytywistycznego myślenia, polega właśnie - jak mawia się nie bez racji - na owej „ekonomii myślenia”. Skomplikowane operacje logiczne nie są - w ich faktycznym przebiegu - wynikiem wszystkich tych aktów duchowych, które znajdują wyraz w symbolach matematycznych i logicznych. Mechanizacja ta ma z pewnością istotne znaczenie dla ekspansji przemysłowej; kiedy jednak zaczyna stanowić o charakterze ducha, kiedy sam rozum się instrumentali-zuje, wtedy nabiera materialności i ślepnie, staje się fetyszem, formą magii, którą się machinalnie akceptuje.
Jakie są konsekwencje formalizacji rozumu? Sprawiedliwość, równość, szczęście, tolerancja, wszystkie te pojęcia, które-jak wspomniano - w minionych stuleciach były uznawane za immanentne rozumowi lub przezeń sankcjonowane, utraciły duchowe korzenie. Są one w dalszym ciągu celami, lecz nie istnieje żadna racjonalna instancja władna do nadania im wartości i powiązania ich z jakąś obiektywną realnością. Aprobowane przez historyczne dokumenty, które otacza się czcią, pojęcia te cieszą się może jeszcze prestiżem, a niektóre z nich dochodzą do głosu w konstytucjach największych krajów. Nie zmienia to jednak faktu, że brak im uprawomocnienia przez rozum w jego nowoczesnym sensie. Kto może powiedzieć, że którykolwiek z tych ideałów bardziej odpowiada prawdzie niż jego przeciwieństwo? Zgodnie z filozofią przeciętnego nowoczesnego intelektualisty istnieje tylko jeden autorytet, mianowicie nauka pojmowana jako klasyfikowanie faktów i szacowanie prawdopodobieństwa. Stwierdzenie, że sprawiedliwość i wolność same w sobie są lepsze niż niesprawiedliwość i ucisk, jest z punktu widzenia nauki nieweryfikowalne i bezużyteczne. Samo w sobie brzmi ono teraz równie bezsensownie jak stwierdzenie, że czerwień jest piękniejsza niż błękit czy jajko smaczniejsze niż mleko.
Im bardziej pojęcie rozumu traci na sile, tym łatwiej daje się użyć do ideologicznej manipulacji i propagowania najzuchwalszych oszustw. Postępy oświecenia pociągają za sobą rozkład idei rozumu obiektywnego, dogmatyzmu i zabobonu; często jednak największą korzyść z tego czerpią reakcja i obskurantyzm. Utrwalone mocą tradycji interesy, które sąprzeciwstawne tradycyjnym wartościom humanitaryzmu, zwykły powoływać się - w imię „zdrowego ludzkiego rozsądku” - na zneutralizowany, bezsilny rozum. Historia polityczna postępuje śladem teoretycznego procesu desubstancjalizacji głównych pojęć. W amerykańskiej Konwencji Konstytucyjnej z roku 1787 John Dickinson z Pensylwanii przeciwstawił rozumowi doświadczenie, mówiąc: „Doświadczenie powinno być jedynym naszym