86 E. Cassirer - O teorii względności Einsteina
zredukowany do absolutnej przestrzeni, jeżeli jej zjawiska zostaną przekształcone w określone pojęcie doświadczenia (jednoczące wszystkie zjawiska)” (35, IV, 383 i nast., 472 nast). Logiczna uniwersalność takiej idei nie kłóci się z teorią względności, która wychodzi właśnie od tego, że wszelkie ruchy w przestrzeni traktuje jako jedynie relatywne, ponieważ tylko w ten sposób może złożyć je w określone pojęcie doświadczenia, które jednoczy wszystkie zjawiska. Na podstawie wymogu totalności określeń kwestionuje ona każdą próbę uczynienia jakiegoś określonego szczególnego układu odniesienia normą dla wszystkich innych. Jedna obowiązująca norma jest jedynie ideąjedności przyrody, ideą jednoznacznego jej określenia. Wraz z tą myślą został przekroczony mechaniczny obraz świata. „Jedność przyrody” nabiera dzięki teorii względności nowego sensu, ponieważ obejmuje najwyższą zasadą poznania przyrody zarówno zjawiska grawitacyjne, które stanowią właściwy klasyczny obszar dawnej mechaniki, jak i zjawiska elektrodynamiczne. To, że aby czynić postępy w tej „logicznej uniwersalności idei”, należało poświęcić wiele zaufanych wyobrażeń (.Bilder der Vorstellung\ nie powinno nas niepokoić; dotyka to kantowskiej „czystej naoczności” jedynie o tyle, o ile myli się ją z czystym obrazem, zamiast rozumieć ją i przypisywać jej wartość metody konstruktywnej.
W rzeczywistości punkt, w którym ogólna teoria względności musi rozpoznać metodyczne założenie, nazywane przez Kanta „czystą naocz-nością”, da się dokładnie wyznaczyć. Tkwi ono w pojęciu „koincydencji”, do którego teoria ta ostatecznie sprowadza treść i formę wszelkich praw przyrody. Jeżeli charakteryzujemy pojedyncze zdarzenie za pomocą jego współrzędnych przestrzenno-czasowych xlx2x3x4>x\ x\ x'3 x\ itd., wówczas wszystko co fizyka może nam powiedzieć o „istocie” procesów przyrody, polega wyłącznie na stwierdzeniu koincydencji bądź spotkania tych punktów. Tylko w ten sposób uzyskujemy konstrukcję fizycznego czasu i fizycznej przestrzeni; bowiem różnorodność przestrzenno-czasowa nie jest niczym ponad ogół tego rodzaju przyporządkowań1. Oto punkt, w którym wyraźnie rozchodzą się drogi fizyków i filozofów - nie musi to jednak prowadzić do konfliktu między nimi. Bowiem to, co fizyk nazywa „czasem” i „przestrzenią” jest dla niego konkretną mierzalną różnorodnością, którą on otrzymuje jako rezultat koordynacji pojedynczych punktów stosownie do praw; dla filozofa, przeciwnie, czas i przestrzeń nie oznaczają nic więcej jak tylko formy i modi, a zatem założenia samej tej koordynacji. Nie w y nikaj ą one dla niego z tej koordynacji, lecz są właśnie tą koordynacją i jej podstawowymi kierunkami. Koordynacja z punktu widzenia współwystępowania oraz występowania obok siebie, a także z punktu widzenia następowania po sobie: oto, co filozof nazywa czasem i przestrzenią jako „formami naoczności”. W tym sensie są one jasno określone już w dysertacji Kanta: „Tempus non est objectivum aliąuid et reale [...] sed subjectiva conditio, per naturam mentis humanae necessaria, ąuaelibet sensibilia certa lege sibi coordinandi et intuitus purus. [...] Spatium est [...] subjectivum et ideale et e natura mentis stabiłi lege profisiscens veluti schema omnia omnino externe sensa sibi coordinan-dr (35; II, 416, 420). Kto pozna to prawo i ten schemat, tę możliwość i to odnoszenie punktu do punktu oraz ich wzajemne powiązania, ten poznał tym samym przestrzeń i czas w ich „transcendentalnym znaczeniu”, bowiem możemy tutaj abstrahować od jakiegokolwiek pobocznego, psychologicznego znaczenia pojęcia formy naoczności. Możemy zatem pomyśleć sobie „punkty świata” (Weltpunkte) x\X2XyXĄ i wynikające z nich linie świata (Weltlinien), w sposób tak abstrakcyjny, że pod wartościami x\ x\ x\x\ nie rozumiemy nic ponad pewne matematyczne parametry; „spotkanie” tego rodzaju punktów świata pociąga za sobą zrozumiały sens jedynie wówczas, gdy uprzednio założymy „możliwość współwystępowania”, którą nazywamy przestrzenią oraz „możliwość następowania po sobie”, którą nazywamy „czasem”. Koincydencja, która nie oznacza identyczności, zjednoczenie, które z drugiej strony wciąż pozostaje separacją, ponieważ ten sam punkt jest rozumiany jako należący do różnych linii: wszystko to ostatecznie domaga się syntezy różnorodności, którą Kant wyraził właśnie pod nazwą „czystej naoczności”. Najogólniejsze znaczenie tego terminu, które co prawda u Kanta nie zawsze występowało z jednakową wyrazistością, ponieważ mimowolnie zastępowały je bardziej specyficzne znaczenia i zastosowania, to takie, że jest to forma szeregu (.Reihenform) współwystępowania i następowania po sobie w ogóle. Co się tyczy szczególnych relacji pomiarowych obu, nic nie jest w związku z tym zakładane i o ile one szczególnie zależą od relacji tego, co fizyczne w przestrzeni, musimy wystrzegać się chęci znalezienia wyczerpującego określenia stosunków „tego, co rzeczywiste” w samych tylko „formach możliwości” (por. wyżej rozdz. VI). Kiedy, na przykład: w matematycznym uzasadnieniu teorii względności jest wyprowadzany wzór na „odległość” dwu nieskończenie bliskich punktów x\X2X-$xą i x\ + dx\,
Einstein (17), s. 13; (IB), s. 64.