26 E. Cassirer - O teorii względności Einsteina
mi konkretnych rzeczy, lecz czystymi pojęciami miary, i dzielą tę własność z wszystkimi innymi właściwymi fizykalnymi pojęciami. Gdyby także w stosunku do nich miały zajmować pewną uprzywilejowaną logicznie pozycję, wówczas należałoby pokazać, że są przesunięte w tym samym kierunku, co tamte [inne właściwe pojęcia fizykalne], lecz jeszcze bardziej odchodzą od zwyczajnych pojęć rzeczy, i że tym samym także przedstawiają pewne pojęcia i formy miary porządku wyższego niż [ten] pierwszy porządek.
Już w pierwszych rozważaniach, z których teoria względności bierze swój początek, wychodzi na jaw, że także fizyk jako taki nie może mieć na względzie wyłącznie samego mierzonego przedmiotu, lecz zawsze musi brać pod uwagę także szczególne warunki pomiaru. Teoria rozróżnia pomiędzy fizycznymi określeniami a sądami, które wynikają z pomiaru w stosunku do spoczywających bądź poruszających się układów odniesienia i akcentuje fakt, że przed określeniami, które uzyskuje się z różnych układów odniesienia i które mogą być ze sobą porównane, musi być dana jakaś uniwersalna metodyczna zasada transformacji i permutacji. Do każdego obiektywnego pomiaru musi zostać dołączony jeszcze pewien określony subiektywny indeks, który informuje o jego szczególnych warunkach - i tylko jeśli tak się stanie, może być wykorzystany wraz z innymi do budowy naukowego całościowego obrazu rzeczywistości, do określania praw przyrody i zostać wraz z nimi ujęty w jednolity rezultat. To, co z czysto epistemologicznego punktu widzenia zostało osiągnięte i uzyskane dzięki tej refleksji o założeniach i warunkach pomiaru fizycznego, wychodzi na jaw, gdy tylko przypomnimy sobie spory, które co rusz wybuchały na przestrzeni dziejów filozofii i nauk ścisłych z powodu braku tego rodzaju refleksji. Wydaje się być nieuniknionym przeznaczeniem naukowego podejścia do świata, że każde nowe i płodne pojęcie miary, które one uzyskiwało i ustalało dla siebie, natychmiast ponownie przekształcało się w pojęcie rzeczy. Za każdym razem wierzy ono, że prawda i sens fizycznych pojęć wielkości będą potwierdzone i pewne tylko wtedy, gdy pozwoli się, by odpowiadały one określonym absolutnym rzeczy-wistościom. Każda twórcza epoka fizyki znajdowała i formułowała nowe charakterystyczne miary dla całości tego, co jest i co się dzieje - ale każda stawała zarazem wobec niebezpieczeństwa wzięcia tych zawsze tylko tymczasowych i relatywnych miar, tych obowiązujących jedynie w danym momencie myślowych instrumentów pomiaru, za ostateczny wyraz ontologicznych realności. Historia pojęcia materii, pojęcia atomu, pojęć eteru i energii dostarcza na to typowego dowodu i przykładu.
Wszelki materializm - a istnieje nie tylko materializm właściwej „materii”, lecz także siły, energii, eteru itd. - powraca z punktu widzenia teorii poznania do tego jednego motywu. Ostateczne niezmienniki obliczeń fizycznych nie tylko powinny mieć wartości czegoś rzeczywistego, lecz ostatecznie powinny zostać wyniesione do rangi tego, co jako jedyne jest rzeczywiste. Nawet dzieje i rozwój filozofii idealistycznej nie są w stanie uciec od tego motywu. Kartęzjusz jako idealistyczny matematyk położył zarazem podwaliny pod „mechaniczny obraz świata”. Ponieważ tylko rozciągłość dostarcza nam jasne i wyraźne pojęcia, i ponieważ wszelka poj ęciowa j asno ujmowana prawda jest także prawdą o czymś istniejącym (vom Seienden) - stąd też, według niego, matematyka i przyroda, system miar i całość materialno-fizykalnego istnienia (Dase-in) mogą i muszą być tożsame. Wiadomo, w jaki sposób powtórzono ten sam krok od pojęcia logiczno-matematycznego do ontologicznego, gdy idzie o rozwój współczesnej koncepcji energii. Także tutaj, po tym jak energia została odkryta jako podstawowa miara, jako miara, która nie ogranicza się do zjawiska ruchu, lecz obejmuje w równym stopniu wszystkie obszary fizyki, została ona przekształcona w jakąś wszechobęjmującą substancję, która rywalizowała z „materią”, by ją w końcu całkowicie wchłonąć. Są to na ogół jedynie pewne metafizyczne boczne drogi, które nie zwodzą samych nauk z ich pewnego metodycznego kursu. Bowiem już w zamyśle pojęcie energii należy do tego ogólnego kierunku myśli fizycznej, który nazywano „fizyką zasad” w przeciwieństwie do fizyki posługującej się obrazami i modelami mechanicznymi. Formułowanie jakiejś „zasady” nie odnosi się jednakże nigdy wprost do rzeczy bądź stosunków między rzeczami, lecz chce ustanowić generalną regułę dla kompleksu funkcjonalnych zależności i ich wzajemnego powiązania. Ta reguła okazuje się naprawdę trwała i substancjalna. Epistemołogiczna, tak samo jak fizyczna wartość koncepcji energii nie zasadza się na nowym rzeczowym przedstawieniu {Sachvorstellung), które miałoby zastąpić stare pojęcia „materii” i „siły”, ale na uzyskaniu równoważników liczbowych (Aquivalenzzahleń), których tak stanowczo domagał się Robert May-e r i które określił jako „fundamenty ścisłych badań przyrody” (por. 52, s. 145, 237 i nast.).
Już dzięki tym dwóm przykładom możemy sobie uprzytomnić, że całą historię fizyki przenika pewien duchowy ruch, przebiegający równolegle do ruchu, który w badaniach teoriopoznawczych pośredniczy i krąży pomiędzy „podmiotem” i przedmiotem” poznania. W ujęciu fizycznym