58 E. Cassirer - O teorii względności Einsteina
do wiedzy o samych relacjach i o relacjach między relacjami. Dla nowożytnego sceptyka, dla którego obiektywna prawda, o ile jest osiągalna, oznacza właśnie jedno wszechobejmujące i konieczne prawo dla wszystkich procesów, podstawa wątpliwości leży w czymś zgoła przeciwnym, mianowicie w fakcie, że rzeczywistość nigdy nie jest nam dana w swej ogólnej intelektualnej formie, lecz jest zawsze podzielona i rozbita na punktowe własności szczególne. Ujmujemy tylko tu i teraz, tylko poszczególne odizolowane w czasie i przestrzeni określenia; i nie jest jasne jak moglibyśmy przejść od takiego oglądania tego, co szczegółowe do oglądania obiektywnej formy całości. Tak jak nie da się zbudować i utworzyć kontinuum poprzez sumowanie czystych nierozciągłych punktów, tak nie można uzyskać i wyprowadzić prawdziwie obiektywnego i koniecznego prawa z prostego dołączania do siebie dowolnej liczby poszczególnych przypadków. Jest to forma sceptycyzmu hume’owskiego, który znacznie różni się od starożytnego. Podczas gdy starożytny sceptyk nie mógł dotrzeć do absolutnej substancji za sprawą relatywności, w którą uwikłał go świat zjawisk, sceptyk nowożytny nie zdoła dotrzeć praw jako uniwersalnych relacji, z powodu absolutnej szczegółowości doznań. Podczas gdy w pierwszym przypadku poddaje się w wątpliwość pewność rzeczy, w drugim wątpi się w pewność związków przyczynowych. Powiązanie procesów staje się iluzją; tym, co pozostaje jest jedynie ich pojedynczy atom, bezpośrednia dana wrażeniowa, na której opiera się ostatecznie wszelka wiedza dotycząca „faktów”.
Jeżeli jest możliwe również przezwyciężenie tej zasadniczo bardziej radykalnej formy sceptycyzmu, to także tylko poprzez pokazanie w ukrytego w niej dogmatycznego założenia, które służy domyślnie jako podstawa. A założenie to zawiera się faktycznie w pojęciu samej empirycznej „daności” (Gegebenheit). Właśnie ta daność „czystych” impresji, w której z zasady abstrahuje się od wszelkich elementów formy i powiązania, przy bliższej analizie okazuje się fikcją. Gdy się to zrozumie, wątpliwości nie są kierowane na możliwość poznania, lecz na możliwość probierza, który powinno być mierzone poznanie. Zamiast za pomocą kryterium „impresji”, kwestionować i podważać uniwersalne formalne relacje poznania i jego logiczne aksjomaty, należy na bazie tych relacji podważyć właśnie to kryterium. Jedyny ratunek przed tymi radykalnymi wątpliwościami, także leży nie tyle w ich odsunięciu na bok, co w ich zaostrzeniu: w tym, że nauczymy się poddawać w wątpliwość jako zrozumiałe same w sobie i dla siebie ostateczne elementy wiedzy nie tylko „rzeczy” i „prawa”, lecz przede wszystkim wrażenia. Sceptycyzm Hunie’a pozostawia „proste” wrażenie jako zupełnie nieproblematyczny pewnik, jako prosty i niepodważalny wyraz „rzeczywistości”. Podczas gdy sceptycyzm antyczny opiera się w zupełności na milczącym założeniu absolutnych rzeczy, hume’owski spoczywa na założeniu absolutnych wrażeń zmysłowych. Hipostażowanie w pierwszym wypadku dotyczy bytu „zewnętrznego”, w drugim „wewnętrznego”, ale jego ogólna forma pozostaje taka sama. I dopiero poprzez tę hipostazę idea relatywności poznania uzyskuje swój sceptyczny charakter. Wątpliwości nie wynikają wprost z treści tej idei, lecz przeciwnie, polegają na tym, że nie jest ona naprawdę i konsekwentnie przemyślana. Dopóki myśl zadowala się rozwijaniem prawdy w odniesieniu do zjawisk i zgodnie z wymogami swej własnej zgodnej z prawami formy, ze swymi własnymi aksjomatami jako systemu czystych relacji, tak długo porusza się we własnym obrębie z całkowitą pewnością. Kiedy jednak dopuszcza absolut, czy to w zewnętrznym czy wewnętrznym doświadczeniu, musi wobec tego absolutu sceptycznie zaprzeczyć sama sobie. Wciąż bije ona w tę absolutność rzeczy bądź wrażeń, jak gdyby w ścianę celi, w której jest uwięziona. Względność, która z zasady stanowi jej wewnętrzną siłę, staje się jej wewnętrznym ograniczeniem. Nie jawi się już jako zasada, która umożliwia i kieruje pozytywnym postępem poznania, lecz jedynie jako środek zaradczy myśli, która dzięki temu przyznaje, że nie dorasta do tego, by być absolutnym obiektem i absolutną prawdą.
Relacja ta zmienia się zasadniczo, kiedy wyrastające z jednego wspólnego korzenia dogmatyczne i sceptyczne pojęcie prawdy, przeciwstawimy idealistycznemu. To ostatnie bowiem nie mierzy już prawdy fundamentalnych poznaó za pomocą jakiegoś transcendentnego obiektu, lecz przeciwnie, opiera znaczenie pojęcia obiektu na znaczeniu pojęcia prawdy. Dopiero teraz zostaje ostatecznie przezwyciężona koncepcja, według której poznanie jest odwzorowywaniem, czy to absolutnych rzeczy, czy to bezpośrednio danych „impresji”. „Prawda” poznania zmienia swój wyraz z czysto obrazowego na czysto funkcjonalny. W historii nowożytnej filozofii i logiki, zmianę tę po raz pierwszy z całkowitą jasnością przedstawił Leibniz, chociaż w jego przypadku nowa myśl ukazała się ujęta w systemie metafizycznym, w języku monadologicznego schematu świata. Każda monada jest wraz z całą swą treścią całkowicie zamkniętym światem, który nie odwzorowuje i nie odbija zewnętrznego bytu, lecz jedynie obejmuje i zarządza za pomocą swych własnych praw ogółem treści