Jednakże większa łatwość przechodzenia od jednej formy działalności do drugiej nie oznacza, że pozostaje więcej czasu na refleksję czy porzucenie utartych szlaków. Im więcej wynajdujemy aparatów do ujarzmiania przyrody, tym więcej musimy im służyć, by przeżyć.
Człowiek stopniowo uniezależnia się od absolutnych wzorców postępowania, od powszechnie uznawanych ideałów. Uchodzi za całkowicie wolnego, tak więc nie potrzebuje żadnych innych wzorców poza własnymi. Paradoksalnie jednak ów wzrost niezależności doprowadził do analogicznego wzrostu pasywności. O ile ludzkie kalkulacje dotyczące środków stały się przenikliwe, o tyle wybór celów - który kiedyś wiązał się z wiarą w prawdę obiektywną - stał się naiwny; indywiduum, wyzwolone od wszelkich pozostałości mitologii, nie wyłączając mitologii rozumu obiektywnego, reaguje automatycznie, zgodnie z obiegowymi regułami adaptacji. Siły ekonomiczne i społeczne nabierają charakteru ślepych sił natury, które człowiek - by przetrwać - musi opanować, a w tym celu dostosowuje się do nich. Końcowym rezultatem tego procesu jest z jednej strony jaźń, abstrakcyjne „ja”, pozbawione wszelkiej substancji, dążące do przeobrażenia wszystkiego na ziemi i w niebie w środek swego przetrwania; z drugiej zaś strony mamy czczą do zwykłego materiału zdegradowaną przyrodę, samo tworzywo, którym należy zawładnąć, bez żadnego innego celu niż właśnie owo zawładnięcie.
Dla przeciętnego człowieka samozachowanie zależy od prędkości jego odruchów. Sam rozum stał się równoznaczny ze zdolnością przystosowawczą. Może się zdawać, że człowiek współczesny ma znacznie szersze możliwości wyboru niż jego przodkowie i w pewnym sensie rzeczywiście tak jest. Jego wolność zdecydowanie się zwiększyła wraz ze wzrostem możliwości produkcyjnych. Ujmując rzecz ilościowo, współczesny robotnik ma o wiele bogatszy wybór dóbr konsumpcyjnych niż szlachcic doby ancien regime\\. Nie należy pomniejszać znaczenia tego historycznego rozwoju; nim jednak zwiększenie możliwości wyboru zinterpretujemy jako przyrost wolności, jak to czynią entuzjaści produkcji taśmowej, musimy zastanowić się nad presją nieodłączną od tego przyrostu, a także nad zmianą jakościową która idzie w parze z tą nową kategorią wyboru. Wspomniana presja polega na ustawicznym przymusie, jaki wywierają stosunki społeczne na każdego; zmianę ilustruje różnica między rzemieślnikiem starego typu, który dobierał narzędzie odpowiednie do wykonania jakiejś finezyjnej pracy, i dzisiejszym robotnikiem, który musi szybko zdecydować, jaką dźwignię czy włącznik uruchomić. Przy powożeniu koniem i przy kierowaniu nowoczesnym samochodem wchodzą w grę zupełnie różne wymiary wolności. Część społeczeństwa, która posiada dziś samochód, zdecydowanie przeważa liczebnie nad dawnymi posiadaczami powozu, ponadto samochód jest szybszy i sprawniejszy, wymaga mniej troski i pewnie jest też bardziej uległy. Przyrost wolności spowodował jednak zmianę jej charakteru. Jest tak, jak gdyby samochód prowadziły niezliczone prawa, zarządzenia i przepisy, których musimy przestrzegać, a nie my sami. Musimy się liczyć z ograniczeniami prędkości, nakazami zwalniania oraz zatrzymywania się, trzymania się określonych pasów; są nawet znaki pokazujące łuk najbliższego zakrętu. Musimy bez ustanku wpatrywać się w szosę i w każdej chwili być w gotowości do wykonania właściwego ruchu. Miejsce spontaniczności zajmuje usposobienie zdeterminowane przez przymus wyzbycia się wszelkich uczuć i myśli, które mogłyby uszczuplić naszą gorliwość wobec bombardujących nas bezosobowych wymagań.
Zmiana zobrazowana tym przykładem objęła prawie wszystkie dziedziny kultury. Wystarczy porównać metody perswazji staromodnego geszeftsmana z tymi, które znajdują zastosowanie w nowoczesnej reklamie - jaskrawe światła neonów, monstrualne plakaty, ogłuszające megafony. Dziecinna paplanina sloganów, które nie znają żadnej świętości, skrywa niewidoczny tekst głoszący potęgę przemysłowych koncernów, które stać na finansowanie tej luksusowej tępoty. Opłata wpisowa i składki członkowskie w tym geszefciarskim bractwie są tak wysokie, że drobny nowicjusz przegrywa w przedbiegach. Niewidoczny tekst głosi też koneksje i układy dominujących spółek, słowem - skoncentrowaną moc całego ekonomicznego aparatu.
Jakkolwiek pozostawia się konsumentowi tak zwany wybór, to niezależnie od tego, jaką markę wybierze, nie zyska nawet feniga. Jakościowa różnica między dwoma artykułami w tej samej cenie jest zazwyczaj tak nikła, jak różnica zawartości nikotyny w papierosach dwóch różnych marek. Nie zmienia to faktu, że różnicę tę, potwierdzoną przez „naukowe testy”, ustawicznie wbija się konsu-