ROZMOWY Z DIABŁEM
nica Pańska nie Wygasa, sam przecie powiedziały że nie przemogą bramy piekielne Jego królestwa. Powiedział, powiedział, jeno że kazał baczenie dawać, aby ziarno ledwo zasiane kiełki puściło, a bez troski robotnika, powiedział, zmarnieje i zemrze nasienie w piasku. Dał w twoje ręce, Piotrze, motykę i konew, byś pielęgnował posiew, do zguby nie dopuścił.
A ty pytasz, Piotrze, co robie masz teraz? Zapytajże sumienia, poradź się w duchu Pana swojego, któremu wiemy jesteś i wiemy zostaniesz do dnia sądu. Co masz uczynić? Postanowiłeś przecie, że żadna męka, żaden ból nie zachwieje wierności twojej. To jest, uważaj, Piotrze, to jest postanowione raz na zawsze, to jest nieodmienne i pewne. A teraz masz o jednym tylko pomyśleć: jak ten płomień wierności, co w tobie górze, tak utrzymać, żeby najwięcej ciepła z siebie wydał, żeby najwięcej dusz ogrzał i słodkim swoim żarem przeniknął? Tak tedy, nie pytasz, Piotrze, o to, czy masz być Panu swojemu wiemy, bo to rzecz jest pewna, i choćby piekło całe ruszyło na ciebie do szturmu, zachwiać cię przecie nie zdoła. Pytasz o to, jakie będzie słowo naj-go dniej sze dla twój ej wierno ści.
Kościół Boży, Kościół Boży... Uczynił cię Pan sternikiem świętej nawy na czas huraganu i ciszy, na czas pokoju i wojny, na czas chwały i porażki, na czas siewu i czas żęcia, na miodu i na żółci spożywanie. Trzymasz za ster, ty, namaszczony prawem Pańskim.
A teraz myśl, myśl uważnie, trzeźwo, z odwagą tego męża, którego wybrano jednego na ziemi całej. Oto puszczasz ster z dłoni, aby rzucić się w odmęt razem z tym, o którym wiesz, że już utonął i że żadna moc nie wyniesie go z powrotem z topieli. Wiesz o tym, prawda? Powiedział ci? Tak było w Piśmie przepisane, tak prorocy z natchnienia Bożego przepowiadali, tak i Pan rzeki. Aby spełnił się los człowieka, aby odkupiony był grzech okropny Adamowych dziatek, idzie oto samotny w ostatnią drogę Pan twój, a tobie powierzył owczarnię swoją. Pójdzieszże za nim i owieczki wypuścisz, po to jeno, by w śmiertelnej chwili razem być, a uratować go nie móc, pójdzieszże, Piotrze? O, małoduszna to odwa.ga., niewierna to wierność, tchórzliwa to ofiara, łatwy gest.
Ale w godzinie śmiertelnej Pana samemu ku przyszłej glorii łódź jego przez wichry prowadzić, na miejscu trwać na przekór nawałnicy, ocaleć, żeby innych ocalić - chwalebna to rzecz, Piotrze!
Dobrze masz zważyć ciężar, co ci go Pan na ramiona włożył, Piotrze. Wielkie brzemię, prawda? Drętwieją mięśnie, truchleje serce, rośnie pokusa okropna, żeby strząsnąć go z barków i w rozpaczliwej niemocy rzucić się w zimny dół śmierci. Chcesz być wolny, Piotrze, od srogiej pracy sternika, kusi cię śmiertelna bezczynność, chwalebne próżniactwo niebiańskiego od-pocznienia. Dobrze by to było tobie, za ów jeden dzień bólu - od świtu do zmierzchu - pieczęcią wierności niezłomnej wspaniale naznaczonemu prosto z Synem Bożym na gody królewskie pośpieszyć. Ale na trud okrutny w ziemskim bagnie pozostać, udrękę żywota znosić, goryczy niewdzięczności kosztować, szyderstwa niewiernych i małoduszność wiernych cierpieć -oto, co cię trwoży, Piotrze, oto, czego byś chciał się pozbyć najrychlej. Ech, niemocny duch w tobie, Piotrze, za łatwym gonisz, wątłe masz serce, do wielkiej rzeczy niezdatne. Jakże to słowo Pańskie świat podbije, kiedy
83