168 Idea Boga
Wystarczy, że w którymś momencie ludzkie ja, zamieszkujące mroczny obszar, żyjące w świecie nie dokończonym i lękające się śmierci, doświadczy spełnienia bytu, a więc stanie się całkowicie sobą - i oto świat okaże się ważniejszy niż ja sam: „Tua res agi tur”. Śmierć zabierze to, co już się nie liczy! Świat jest mój i prawdziwym ja jest to, które swoją sobość ma w tej „mojości” świata. Pod względem formalnym koncepcja ta bardzo przypomina myśl Heideggera, wywodzącego osobowość (lepersonnel) z nieprzekraczalnego (in-detoumable) sposobu, w jaki bytowi „chodzi o bycie”, w jaki „musi być” (a a etre). U Blocha również fakt, że świat, który jest nam obcy, staje się, zgodnie z jego hipotezą, światem dokonanym przez człowieka, pokrywa się ze świadomością „tua res agitur”. Z intensywności tego „tua” wyłania się ja, którego śmierć nie jest w stanie pokonać. Śmierć dotyczy tylko bytu empirycznego, którym byłem. Chyba nie może to Państwu wystarczyć. Ale w każdym razie Bloch powiedział coś zupełnie zadziwiającego, mówiąc o możliwości pomyślenia ja na podstawie Jemeinigkeit.
N. N.: Co by Pan odpowiedział na trzecie zapisane pytanie: „Nawet jeżeli zgodzimy się, że Innego nie można zrozumieć w kategoriach Tego Samego, czy nie należy przyjąć, że takie rozumienie, choć jest sposobem redukowania innego do tego samego, może być również warunkiem uwydatnienia własnych cech tego, co inne? Inaczej mówiąc: czy można oddać sprawiedliwość inności tego, co inne, stwierdzeniem, że jej nie rozumiemy? Albo, formułując pytanie jeszcze inaczej: czy etyka i rozumienie wykluczają się?”
E. LŚVINAS: Nie są one na tym samym poziomie. Rozumienia nie zastępuję inną relacją, nierozumieniem, ale tym, dzięki czemu dopiero rozumienie Innego zaczyna się liczyć dla j a: nie jest to poznanie jego charakteru ani jego pozycji społecznej, ani jego konkretnych potrzeb, lecz jego nagość biedaka, nagość zapisana w jego twarzy, twarzy będącej nagością, która wyznacza mnie do bycia odpowiedzialnym i dzięki której dopiero jego potrzeby mogą się dla mnie liczyć. Mówiłem już Państwu, że to „liczenie--się-dla-mnie” nie jest wołaczem, który ma charakter wzajemnego powitania i który utrzymuje mnie w moim „dla siebie”. Wołacz nie wystarczy! Etyka pojawia się wtedy, gdy nie tylko nie tematyzuję Innego, ale gdy Inny mnie prześladuje (m’obs£de) albo stawia pod znakiem zapytania. Postawić pod znakiem zapytania nie znaczy czekać na moją odpowiedź; nie chodzi o udzielanie odpowiedzi, ale o bycie odpowiedzialnym. Jestem przedmiotem intencjonalności, a nie jej podmiotem - tak można przedstawić sytuację, którą opisuję, choć jest to bardzo przybliżony sposób wyrażania się. Nie pozwala on wyrazić całej nowości bycia-zakwestionowanym, kiedy podmiotowość nie zachowuje nic ze swojej bytowej tożsamości, ze swojego dla-siebie, ze swojej sub-stancji, ze swojej sytuacji - prócz nowej tożsamości kogoś, kogo nikt nie może zastąpić w jego odpowiedzialności i kto w tym sensie jest jedyny. Ten warunek, albo ta bez-warunkowość, nie jest bynajmniej teologią czy ontologią negatywną. Można ją opisywać i o niej mówić, ale trzeba uważać na formę wyrazu, odwołując (en de-disanf) to, co się mówi (ce ąu’on dit), zwłaszcza zaś nie zakładając, że logiczna forma zdań zrasta się z przedstawianymi znaczeniami. Trzeba zachować ostrożność - co pewnie jest trudne. Ale nie należy milczeć. Nie stoimy przed niewyrażalną tajemnicą. I nie ma gorszej wody niż nieruchoma.
PROF. DR H.J. HEERING: Hora est. Tymi słowami przerywa się wypowiedź osoby, która broni rozprawy doktorskiej, aby przypomnieć, że czas kończyć. Jesteśmy Panu bardzo wdzięczni za cierpliwość, jaką okazał Pan, rozmawiając z nami. To wspaniałe, że na każde pytanie odpowiadał Pan tak wnikliwie i że zawsze udawało się Panu oddać sprawiedliwość intencji drugiego, odmiennego człowieka. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasz stary uniwersytet przyznał Panu tytuł doktorski.
E. LEVINAS: Dziękuję bardzo, cieszę się, że obroniłem rozprawę.