262 Sens byda
W związku z czym, na „pamiątkę” czego, ja, które już się ustanawia i afirmuje - czyli utwierdza - w świecie i w bycie, pozostaje dość dwuznaczne - albo dość zagadkowe - by, jak powiada Pascal, uznać się za godne nienawiści w samym ukazywaniu swojej emfatycznej tożsamości, swojej sobości - w języku, w mówieniu ja (Je dire-je). Dumne pierwszeństwo zasady A jest A, ta suwerenna władza, ta wolność ludzkiego Ja, jest również, jeśli tak można powiedzieć, nadejściem pokory. Kwestionowaniem afirmacji i utwierdzania się bytu, które można odnaleźć nawet w sławnym - i łatwo grzeszącym retoryką - poszukiwaniu „sensu życia”, jakby ja w-świede, które uzyskało już sens związany z celami życiowymi, psychicznymi lub społecznymi, cofało się do swojego nieczystego sumienia.
Prerefieksyjnej świadomości nieintencjonalnej niepodobna opisać jako uświadomienia sobie tej bierności, tak jakby w niej samej można już było odróżnić refleksję podmiotu, ustanawiającego się w „niedeklinowalnym mianowniku”, pewnego swojego prawa do bycia i „panującego” nad nie-intencjonalną nieśmiałością jak nad dzieciństwem ducha, które winno zostać przezwyciężone, albo jak nad przelotną słabością, która przytrafia się niewzruszonemu psychizmowi, Nie-intencjonalność jest nieuchronnie biernością, w pewnym sensie biernik jest jej pierwszym „przypadkiem”. Prawdę mówiąc, ta bierność, nie będąca ko-relatem żadnej aktywności, nie tyle opisuje „nieczyste sumienie”, ile daje się przez nie opisać. Nieczyste sumienie, które nie jest skończonością egzystencji uświadamianą w trwodze, Moja śmierć, zawsze przedwczesna, jest porażką bytu, któremu chodzi o jego bycie, ale ten skandal nie narusza czystego sumienia bycia ani moralności opartej na niezbywalnym prawie do conatus. W bierności przeżyda nie-intencjonalnego - w samym sposobie jego spontaniczność i przed sformułowaniem jakichkolwiek „metafizycznych” poglądów na ten temat - zostaje zakwestionowana sama sprawiedliwość miejsca (de la position) w bycie, którego aflrmację stanowi myślenie intencjonalne, wiedza i panowanie „teraz” (main-tenant). Być jako nieczyste sumienie, stać pod znakiem zapytania, ale także być wezwanym do odpowiedzi - narodziny języka; być wezwanym do mówienia, do powiedzenia „ja”, być w pierwszej osobie, być właśnie j a, ale jednocześnie, w afirmacji swojego bytu jako j a, musieć odpowiadać za swoje prawo bycia.
3. Musieć odpowiadać za swoje prawo bycia, nie przez odwołanie się do abstrakcji jakiegoś anonimowego prawa, do jakiejś zasady prawnej, ale w lęku o drugiego człowieka. Czy moje „w święcie” albo moje „miejsce pod słońcem”, moje „u siebie”, nie uzurpują sobie miejsc przeznaczonych dla drugiego człowieka, którego w ten sposób już uciskam i skazuję na nędzę? Niepokój, czy moje istnienie, mimo swojej intencjonalnej i świadomej niewinności, nie jest gwałtem i zbrodnią. Lęk, który sięga dalej niż „samoświadomość”, wbrew związanym z czystym sumieniem nawrotom czystego trwania w bycie. Lęk, który budzi we mnie twarz Innego. Skrajna prostota twarzy bliźniego, rozdzierająca plastyczne kształty zjawiska. Prostota odsłonięcia się na śmierć, bez obrony; i, wcześniejsze niż jakikolwiek język i niż jakakolwiek mimika, pytanie-pro-śba (demande), zwracające się do mnie z głębin absolutnej samotności; prośba, która ma znaczenie rozkazu, która stawia pod znakiem zapytania moją obecność i moją odpowiedzialność.
Lęk i odpowiedzialność za śmierć drugiego człowieka, nawet jeżeli ostateczny sens tej odpowiedzialności za śmierć Innego jest odpowiedzialnością przed Nieubłaganym i, koniec końców, obowiązkiem nakazującym, by drugiego człowieka nie zostawiać samego w obliczu śmierci. Nawet jeżeli w obliczu śmierci - sprawiającej, że sama prostota proszącej mnie twarzy odsłania wreszcie w pełni i swoje bezbronne odsłonięcie, i sam swój opór - nawet jeżeli, koniec końców, w tej konfrontacji i w tym bezsilnym oporze, niepozostawianie-drugięgo-człowieka-samym polega tylko na tym, że odpowiadam „oto jestem” (me yoici) na prośbę, która mnie wzywa. W tym tkwi chyba tajemnica relacji społecznej (de la socialite) oraz w najwyższym stopniu bezinteresownej i znikomej miłości bliźniego, miłości bez pożądania.