28 Część I
teraz”26. Damaskios preferuje zatem Platońskie pojęcie momentu, który rozdziela przeszłość i przyszłość, ruch i bezruch, zmianę i bezzmienność. Według Damaskiosa jest to punkt czasowy jak gdyby poza czasem, w którym proces się już skończył, a jeszcze nie zaczął. W tym punkcie dusza jakby zatrzymała się w swym ruchu. Moment zatem jest wiecznością w czasie i to on wyznacza sam rdzeń duszy, jej centrum, to właśnie, co gwarantuje zachowanie tożsamości doskonałej. Można zatem powiedzieć, komentuje te słowa Damaskiosa Combes, że dusza dla niego jest „czasowością, która się w pewien sposób uwiecznia, prądem mającym moc substan-cjalizowania się 1 jednocześnie wiecznością, która się czasuje, byciem tkanym w stawaniu się”27.
Tożsamość duszy rodzi więc nieporównanie szerszy problem tożsamości bycia i czasu, wokół którego koncentruje się dzisiaj myśl europejska. Damaskios ma intuicję jego ważności i uzależnienia od koncepcji struktury czasu, która, jak sądzi, bynajmniej nie jest prosta, jak by się wydawało. Tym stwierdzeniem otwiera debatę nad nią, debatę nad tą koncepcją zwłaszcza, która w czasie widziała nieustanne następstwo „teraz”.
W rozważaniach nad trzecią hipotezą Damaskios rzuca jeszcze jedną interesującą myśl. Pisze on: „Chcę wskazać, że to zmieszanie jest autokonstytuujące w duszy, mianowicie to zmieszanie Jednego i nie-Jednego, bycia i nie-bycia. Gdyż począwszy od Jednego dusza się rozwija, lecz nie z niego otrzymuje już ustalone granice”28. Nie jest tu jasne, skąd płyną te granice, faktem jest tylko, że dusza w swych przemianach w nich się zawsze mieści, że zatem nie wszelkie przemiany są w niej możliwe. Jak objaśnia Combes, wyrażenia Damaskiosa takie jak: nie-bycie jednym, nie-bycie wielością, nie-bycie lub bycie niczym konstytuują strukturalne właściwości duszy. Więcej, poszczególną duszę określić można tylko negatywnie, negacja pozwala najlepiej uchwycić jej charakter. Ludzkie Ja zatem dawałoby się określić jedynie poprzez wyraźne ustalenie jego możliwości we wszys-
Tamże.
-1 Comfaćs, op. cit., s. 80.
38 Cytuję za Combfcs, op. cit., s. 77.
tkich płaszczyznach istnienia, fizycznej, intelektualnej, moralnej itd. Oto ktoś niewysoki, nie mający czarnych oczu, nie urodzony w Afryce, niegłupi, niezdolny do oszustwa itp. Względność owych określeń jest natychmiast widoczna. Nie jest ona jednak istotna. Zaskakuje nas natomiast fakt, że Damaskios idzie tu Parmenidejską ścieżką mniemania a nie prawdy, ścieżką, na której nic stwierdzić nie można, ścieżką co prawda filozoficzną, ale zakładającą niebyt, a niebyt według Parmenidesa nic nam nie mówi, z niebytu nic wywieść nie można. Trudno mi jednak osądzić, czy rzeczywiście u Damaskiosa ów niebyt ma ontologiczny sens, jak to sugeruje Combes, może jest on tylko predykatywny, a zatem znaczy, że jakieś A nie jest B, lecz jest C, D itd. W tym wypadku Damaskios szedłby po linii Platona29. Bez względu na to, jak należałoby interpretować słowa Damaskiosa, bo wszakże nie o taką interpretację mi chodzi, powiązanie problemu identyczności z negacją, a więc zrozumienie, że negacja może być warunkiem pozytywności, warunkiem koniecznym, jak powie później Hegel, nie jest rzeczą błahą z punktu widzenia dziejów filozofii. Tu otwiera się ów spór toczony w różnych płaszczyznach na temat różnicy i przeciwieństwa, czyli radykalnej negacji, i ich roli przede wszystkim w procesie poznawania - spór więc o zasięg i sens samej dialektyki.
Nie zatrzymuję się nad negatywnymi hipotezami Platona, gdyż w nich problem identyczności zostaje w ogóle zniesiony. Tam, gdzie Jednego nie ma, panuje wyłącznie różnica.
Generalny wniosek, jaki możemy wysnuć z Platońskiego dialogu, brzmi zatem, że Jedno i identyczność są z sobą nierozdzielnie związane. Jest to wniosek o znaczeniu fundamentalnym, o którym stale należałoby pamiętać. Pamiętać także warto, że samo pojęcie Jednego, jak to wykazał dialog, jest związane z niepokonywalnymi aporiami, rzecz tylko w tym, czy są one właściwe tylko naszemu rozumowaniu, czy czymś więcej. Można bowiem powiedzieć, że cały czas mieliśmy do czynienia z pewną prawidłowością semantyczną. Oto po prostu dwa pojęcia, jedności i identyczności, na skutek ich zawartości treściowej muszą odsyłać do siebie nawzajem
O tej kwestii u Platona pisze Blandzi w wyżej cytowanej książce na s. 56.